Jako że różnica czasu pomiędzy UK a Dominikaną wynosi 5 godzin, kolację zjedliśmy o 2 w nocy i poszliśmy spać. Nad ranem doświadczyłem pierwszego w życiu jet-laga. Wstałem o 4 miejscowego czasu i zacząłem się przewracać z boku na bok. W końcu koło 5.30 zaproponowałem nieśmiało spacerek ku wschodowi słońca. Tak na marginesie - ciekawe jak sobie dają radę ludzie w takiej Sri Lance na ten przykład. Albo innych Malediwach.
Wschód słońca zawsze jest magiczny. Niebo zaczyna różowieć, człowiek zastanawia się w którym dokładnie miejscu wyskoczy magiczna kulka - i nagle pojawia się taki mały rąbek czerwieni.
Na szczęście nie trwa to długo - i już po kilku minutach przychodzi taki konkretny abnegat coby zaproponować Tequila Sunrise. Czyli - jak by to rzec - drink stosowny do pory dnia. Tak na marginesie, zupełnie nie czuje nomenklatury drinków. W zasadzie wszystkie są takie same - mało alkoholu, dużo cukru i farbka - była nawet seledynowa. Jako że jestem zdecydowanym przeciwnikiem dostarczania do organizmu zbędnych - a najczęściej i szkodliwych - materiałów, już po pierwszym wschodzie słońca przeszedłem na tubylczy doblo run. Treściwe i nie trzeba latać 63 razy do czarodziejskiej budki.
Ludzie dzielą się na dwie grupy. Jedna z nich pojmuje urlop jako okazje do zaje.żdżenia siebie - i wszystkich swoich bliskich - na śmierć. Plan wycieczek dopracowany do ostatniego szczegółu gotowy był miesiąc przed wyjazdem, szesnaście godzin dziennie spędzonych na eskapadach, które pamięta się do życia końca - głównie z powodu odbitych nóg, dziesiątki godzin w autobusach i setki kilometrów cudownych widoków które przeciążony mózg próbuje rozpaczliwie - choć bez większych szans na sukces - skatalogować.
Druga grupa - to potępiane przez pierwszą alkoholowe leżaki. Dupy się im ruszyć nie chce. Z wyjazdu pamiętają jedynie drogę do magicznej budki - magicznej, bo ile by z niej wódy nie wynieśli - alkohol dalej w niej jest. Całość zlewa im się w przeciążonym alkoholem mózgu w jedną kolorową plamę. Czasem ta plama ma nawet taki mały, maluśki ogóreczek na samym szczycie. A po powrocie do kraju gnają z przerażeniem w oczach do najbliższego solarium.
Nie dajmy się zwariować.
Od tego są wakacje, żeby sobie wypić drineczka, poleżeć na słonku i posłuchać szumu fal... Co prawda w poradnikach jakieś bajoki pisały że w tropikach słońce praży, bladość ciał zanika - ale to są rady dla takich leszczy co to pierwszy raz pojechali na wycieczkę dalej niż do Lądka Zdroju. Wytrawny turysta wie co dla niego dobre i ile może. I czego.
Na drugi dzień odpadła mi skóra z twarzy i połowy pleców. (cdn)
10 komentarzy:
jet lag jest okropny. Ja po przylocie do NY (10 godzin lotu)zostałam brutalnie wyciągnięta spod prysznica i zapakowana w czyste ubranie i wyruszyliśmy na pierwszą odsłonę Manhattanu. Nic z tego nie pamiętam, jeno tylko walkę z zamykającymi się oczętami. Ale skutek był taki, że dotrwałam do ichniego wieczoru i poszłam spać normalnie wieczorem. Rano z jet lagu ostały się tylko zapuchnięte oczęta. Podobno tak trzeba, żeby potem nie kolędować po nocy. Chociaż po twoich wschodach słoneczka warto było i jet lag przeżyć.
Większość facetów uważa za dyshonor i wyraz zniewieścienia propozycje składaną przez troskliwą małżonkę: "Może byś się kremem posmarował?"
A potem czerwonoskóry, wściekły maczo musi znosić żonine : "A nie mówiłam !!! "
Ciężki jest los prawdziwego mężczyzny na urlopie.
Bo to słoneczko takie niewinne:)
maria
Heh to ja należe do grupy zwiedzających pół lezaków ;) tzn połowa wyjazdu spędzona na wycieczkach i zwiedzaniu, połowa na plaży z piwkiem czy czymś ciekawszym ;)
Abi, a co do drinków - Gin & Tonic za dużo farbek nie zawiera ;)
Jeśli chodzi o opalanie - ooo tak, w grecji tez bylo "wystarczy jak się raz dziennie posmaruje". A póxniej umieranie ;)
jaki jet lag? a coż to? :D
madziarka wsiadła w samolot do canady i tradycyjnie zaraz poszła spać. Dzięki temu po 8 godzinach lotu i 4 dodatkowych na oczekiwanie aż mnie wezwą do pokoiku emigracyjnego (tam 5 minut, 3 pytania, dziękujemy, do widzenia), mogłam spokojnie przeżyć imprezę powitalną. Potem rozpakowałam 2 z 4 walizek i posiedziałam spokojnie do 2 w nocy.
Tja, wszyscy mówili, że wstanę o 5 rano...
Więc, jak już wstałam o 11 - idealnie na teleexpress - to się wszyscy dziwnie na mnie patrzyli...
A po tygodniu to już był standard w moim wykonaniu, czyli spanie do 12
Za to jak w tym roku przyleciała koleżanka z Polski to na nią krzyczałam, że mi polski czas przywiozła - wstawałam o 6 - 7 rano :/
Braciszku Nomadku - tam na Dominikanie raczej nikt Ginu nie pije, bo rum tani. I właśnie kuzynka z chłopem też pili podwójne bez farbek ;)
Ja należę do tych pierwszych. Co prawda sporo improwizuję,ale mapa+rower+siniaki - bez tego nie da się żyć ;) Po takim urlopie tydzień odpoczywam w... pracy a potem znów marzę o wyjeździe w nieznane :)
Innesta, dla mnie nie problem posiedzieć w długą noc. Ale czego nie mogłaem spać nad ranem - nie pojmuje. Za to zaliczyłem 5 wschodów słońca. Też cos :D
Kiciaf, w zeszłym roku wylazłem na słonko uzbrojony w 50 i smażyłem sie cały dzien. Po czym poparzyłem się w ciapki - bo sie okazało że kilka miejsc pominąłem... :DDD Po czym dosmażyłem się w dzień drugi bez niczego - i się opalenizna wyrównała.
Maria, do tego niewinnego słoneczka dołóż ciągłą - CHŁODNĄ - bryzę - i obraz nieszczęścia gotowy ;D
Nomad, to byśmy zgodnie urlop spędzili. Lubie wyskoczyć na 1-2 wycieczki - ale urlop to mam od widoków, szumu fal i innych relaksantów.
Madziaro, toś szczęśliwa.. Zupełnie jak moja połówka, co to wieczorem balowała a rano spała jak cywilizowany czlowiek.
Spotkałem takiego kanadyjskiego Polaka o imieniu Krzyś co w zasadzie wlewał podwójny rum (z niewiadomych mi przyczyn zwany z hiszpańska run) tylko i wyłącznie.
Lavinka, ja nie mam nic na przeciwko :D Ale jak popełniłem powyżej - wole jednak bardziej spokojne tempo.
E nie nabierzesz mnie na ten fotomontaż. To tylko doblo run ci stopniowo rozjaśniał centralnie wiedzenie a Ty wziąłeś to za wschody słońca aż pięciokrotnie. W chłodnej bryzie run tak nie grzeje i łatwiej wchodzi. :D
Abi - muszę się na jakieś amatorskie nurkowanie pierwszy raz w życiu wybrać po sezonie, będziesz doradzał? Znaczy w zakresie lokalnych środków do dekompresji też :))
Agregat, polecam MenaDive - austriacka baza nurkowa w Safadze, w hotelu Menaville. Wyjazdy sprzedaje EccoHoliday. Solidni, dobry sprzęt, własne łodzie. Szkolą po angielsku. Odpada poranne jeżdzenie po Hurghadzie i zbieranie chetnych na nury z 20 hoteli.
Można też tak: kurs zrobić u nas, a do Egoptowa poleciec na nury.
Kurczę, zjadło mi komentarz. Pisałam,że nie takie wolne tempo jednak było zwłaszcza podczas pierwszego dnia nurkowania ;)
Prześlij komentarz