Wieczór nadszedł niespodziewanie. Jeszcze przed chwilą było wczesne popołudnie - a tu proszę. Wystarczyło zamknąć oczy i zrobiło się późno. Zarazza. Sklep zamknęli - gdzie ja teraz cebulkę do kiszeczki kupię? Co prawda można wszamać kiszeczkę bez cebulki - ale tak samo można jeść parówki bez musztardy. Albo spaghetti bez makaronu. Ponure rozważania nad zimną kiszką przerwał Kaźmirz.
- Dochtor, zostaw te padline, człowiek umiera.
- A jak bardzo?
- Bardzo. Od wczoraj ma temperaturę, a dzisiaj kaszle.
- No to niech ruszy łaskawie dupę do przychodni. Kto nas wysyła do takiego badziewia? - zapytałem ze zrozumiałym w obliczu czekającej kiszeczki afektem.
- Barabara. Jedźmy, dochtor, bo nas to nie minie. Jak odmówisz teraz to cię wezwą o trzeciej rano do byle czego.
- A, to nasi przyjaciele siabadabada amore?
- A kto będzie do temeperaturki wzywał jak nie oni? Dbają żebyś się nie poczuł olany.
No to jedźmy. Ciepło, miło, słuchawkę się przyłoży, receptę napisze i za niecałą godzinkę będziemy z powrotem.
Zajeżdżamy, Nacialnik szerokim gestem na osiedle zaprasza...
- Stało się im co?
- A nie, ostatnio Piękna miała trzy dni dyżuru i za każdym razem była awantura, policja i cuda na kiju - w końcu zapowiedziała że nie zamierza do nich jeździć wcale.
- I co?
- No widzisz - Nacialnik powiedział że się tym zajmie.
No normalnie - własnym oczom nie wierze. Zazwyczaj na podwórku wspólnym dla kilkunastu chałup-lepianek było tłoczno, a dzisiaj tylko kilka matron siedzi i kawę pije. Znaczy, one zawsze siedzą i kawę piją - chyba tradycja jaka... Albo obowiązki małżeńskie. Pojęcia nie mam.
- Dzień dobry, co sie złego dzieje? - zagaiłem razgawor i potarłem oczy, jako że w chałupie było siwo od dymu.
- Strasznie kaszle od wczoraj a dzisiaj ją temperatura złapała.
- A czego nie przyjedziecie do podstacji tylko wzywacie karetke? Toż grypa w rejonie, jak bym chciał jeździć do każdego, to bym do was przyjechał na pojutrze.
Ja to jednak niereformowalny jestem. Toż wiem że taka gadka nic w światopoglądzie moich interlokutorów nie zmieni a ich odpowiedź musi człowieka wyprowadzić z równowagi. I wyprowadziła. W związku z powyższym zarządziłem wypad wszystkich do pola za wyjątkiem matki i dziecka po czym zabrałem się za badanie. Nad płucami książkowe zmiany - świst, przedłużony wydech, przy głębokim wdechy pojedyncze popiskiwania. Nieźle ją obkurczyło. Szlag trafił. Za cholerę tej kiszeczki nie zjem dzisiaj. No nic, trza się brać za leczenie.
- Macie spacer?
- eEe??
- Tube do dmuchawki?
- A - mamy.
- To dawać.
Podpiąłem Berodual, pozwoliłem małej wziąć kilka wdechów testowych i psiknąłem raz a po chwili drugi.
- Przy takiej astmie dobrze by było chałupę wietrzyć z dymu. Zróbcie coś z instalacją, bo w oczy szczypie...
- Jaki dym? - zapytała matka wyciągając papierosa -Toż nic nie czuć - a palić trzeba, bo mi się dziecko od zimna pochoruje.
Gul mi skoczył na 9. -Mąż też pali?
- No pewnie.
- I palicie przy dziecku chorym na astmę? To może od razu weźmiecie i utopicie w stawie?
I zaczęła się kolejna awantura. Jak to powiedziała kiedyś znajoma ordynator - chów wsobny i permanentny niedobór jodu. Po kilku minutach przerwałem ciekawie rozwijającą się wymianę zdań i przyłożyłem słuchawkę - wszystko cacek. Czyli że biochemia tym razem wygrała z przemysłem tytoniowym i watahą zjadliwych patogenów.
- Beclocort dajecie?
- Mamy, ale to wcale nie pomaga. Jak ją złapie duchota to tylko zaszczyk działa.
- Jaki znowu zastrzyk?
- A to nie bedzie zaszczyku?
- Nie.
I zaczęło się tango milonga po raz kolejny. Mając na uwadze dziecko oraz ryzyko powtórnego nocnego wezwania wbiłem zęby w język i podpierając się autorytetem miejscowej kliniki palnąłem miły wykładzik uświadamiający nt. co jest po co i dlaczego nie należy palić w domu przy dziecku chorym na astmę.
- Tak pan mówi? - zadziwiła się mamusia szczerze. -Fukawki na stałe i nie palić?
Powtórzyłem wykład, wypisałem wszystkim recepty na wszystko co możliwe, zmierzyłem ciśnienie starej Maciochowej - 90/60, "kawa była?" - powiedziałem staremu że się usmaży w piekle jak pieca nie naprawi i z poczuciem odwalenia ciężkiej, solidnej i kompletnie nieefektywnej roboty wróciłem na stację.
Kiszeczkę pokroiłem w plasterki i zeżarłem z chlebkiem, pogryzając kiszonym ogóreczkiem. Też można.
23 komentarze:
Co za idioci. Biedne dziecko. Dobrze, że moi byli normalni:)
Cygany i ich Cyganichy mają swoją filozofię na temat astmy. Przyszło to trzeba z tym żyć, ale żeby już doktorów słuchać to niekoniecznie. :))
Z nikotyną się ciężko walczy. Wątpię, że im rodzicielska biochemia na długo starczyła. Ale dobrze zrobiłeś. Może twoje kazanie było dla nich czymś nowym?
Panie doktorze, jak pan się niezdrowo odżywia:)
Skąd ja to znam?
Powtarza się n razy, a przy kolejnym spotkaniu trzeba n+1.
Próżne złości. Dociera tylko w momencie gadania
maria
jeśli kiszeczka swojska i ogóreczki w domu ukiszone to zdrowe :).
A ta osada to gdzie (głęboki Wschód?)i kiedy (lata 20 . XXw.?)
Tam to Siłaczka z Judymem potrzebni a nie, proszę państwa, doktora A. męczyć.
Toż to niereformowalne jest ;) A tak na poważnie to dziecku współczuję że z astmą musi znosić stałe zadymienie.
A co do kiszeczki to mniammm :) dobrze że właśnie zjadłam potrawkę z kurczaka na obiad bo bym pewnie do sklepu poleciała ;)
Victorec, nic dodać...
Innesta, z nimi jest cos nie tak - conajmniej połowa z nich ma naprawdę ciężka postać astmy, z częstymi zaostrzeniami i silna dusznością. Z drugiej strony jak widze cymbała co sobie zapodaje dwa Ventoliny zeby potem spokojnie wyjarać papierocha - toz to sie nóż w kieszeni otwiera.
Docik, niereformowalni. Co im bedzie jaks jebdoktorek pier.olil glupoty - toz od lat wszyscy pala i nic sie nikomu od tego nie stało.
Maria - dzisiaj nadrobiłem :D Kreweteczki z grapefrucikami, tabasco, zielona salata (ale taka wymnieszana z roznych gatunków) i troszeczke specjalnego sosiku seafood - ktorego widzialem w Carrefour onegdaj. Wymieszac. Zjadac. Palce lizac :D
Catta, a gdzie tam. Kiszeczka sklepowa, ogóreczki z beczki - ale i tak było bardzo mniam.
A osada wcale nie na wschodzie tylko na południu, lata duzo wczesniejsze bo dziesiate - ale tego wieku, a Silaczka zamordowała by Judyma po trzech dnia i rzuciła się na tory. Tak to widze ;D
EL, ja dzisiaj zdrowo - jak powyzej. Polecam...
Czyli mniej mięcha a więcej seefooda? To ja tak zwykle mam. Chodziaż przedkładam ryby nad robaki. ;)
A swoja drogą to ciekawe że chcieli zastrzyku. Chodziłem do jednej klasy z kolegą cyganem. I on był fajny gość, wszyscy go lubili, poza szkolną pigułą. Bo jedyne czego on się bał to szczepionki i zastrzyki. Może z innego klanu był ?
zmęczon
@Dotty: Jakoś te robaczki mi bardzo zasmakowały - choć tak na prawdę to nie są robaczki tylko ich ogonki ;D
@Zmęczon: Faktycznie jakos dziwny klan. U nas musi byc zaszczyk i ancypilina. Jak nie ma zaszczyku znaczy ze znowu do karetki matola wsadzili.
Abi a ja za to jem dziś niezdrowo :) Skacze mi kwas moczowy, przez co podejrzewają u mnie dnę :( Ale co tam póki nic nie jest pewne to jem co popadnie jak się potwierdzi diagnoza to na większość będzie szlaban :(
Jak to było? Przeżyją tylko najsilniejsi? ;)
Mnie własnie jakiś wirus gardłowy dopadł. Potraktowałam gardło czym się dało, jakies pastylki do ssania z chemią najróżniejszą(w sumie 4 rodzaje na zmianę), jakiś rutinoscorbin i scorbolamid na temperaturę(+apap na ból głowy) (i było coraz gorzej) w końcu zastosowałam broń okrutną to jest kiszoną kapustę i... super mocny chrzan co mi się ze Świąt poprzednich został. Gardło wyleczyłam,ale kataru niet. I to ten katar chyba mnie w nocy rozwalił,bo takiej trzęsionki dostałam jak nigdy. Ale przeżyłam i od południa jakoś mi lepiej. 4 lata nie miałam chorego gardła. Pan co mi okna montował w poniedziałek, mnie zaraził. Zarazzza ;) A ja mu hibiskusa zaparzyłam. Spytasz czamu nie poszłam do lekarza? Bo jest sobota, to raz. Dwa-bo mi zamknęli przychodnię od Nowego Roku nie ęformując mnie o tym. A do nowej się muszę dopiero zapisać. Ze stanem podgorączkowym mam się użerać z paniami od rejestracji? O nie. Poczekam aż wyzdrowieję. Trzeba mieć zdrowie, by się z paniami od rejestracji użerać :) Nie no dobra,żartowałam. Przepisuję się do prywatniej, co podpisała umowę z NFZ. Nie pytaj ile zachodu kosztowało wydobycie starych kart i pozwolenia na ich skserowanie, co by nowy lekarz wiedział na co chorowałam :)
noo
abnegat wrocil do formy :)
pozdro z newcastle nuff
Lavinka, jakis dziwny wirus lata w powietrzu po Europie tego roku. Dopadło mnie w listopadzie - myślałem że ducha wyzione. Pierwszy raz w życiu przerwałem liste, samochód zostawiłem na parkingu i odwieźli mnie do domu - myślałem że ducha odam Panu. 24 godziny spania i tyleż samo straconych litrów wody - przeszło po trzech dniach. Ale zbierałem się do pionu następny miesiąc.
MR, u Ciebie też tak zimno? Masakra - chyba zacznie śniegiem walic... Pozdrowienia z Teesside :)
Taaa. A ja się swoim nie stwierdzonym małym astmatykiem przejumję, po nocach nie śpię, inhaluję dwa razy na dzień (Sapcer nie działa), nawet żadnego nałogowca w okolicy nie ma. No kurde jak widac błąd. Należ wrzucić na looz i jarać.
Się w kieszeniu nóż normalnie otwiera.
taka jedna
A ccegój nie zdiagnozowany? Toż teraz w kazdym mieście da się badania zrobić... Palenia nie polecam ;D
Wiesz, Abi, też jakoś zasmakowałam w krewetkach... zaraz po wyemigrowaniu tutaj, tak samo jak i w chińszczyźnie, kuchni tajlandzkiej, wietnamskiej i wszelkich tego typu wynalazkach :)
A co do astmy - toż to samo zdrowie się przy astmie sztachnąć dymem papierosowym :/
Chińszczyzna jest goood. Kurczaczek po wietnamsku też niczego sobie.
Najciekawsze że moj mlodszy przekonał sie do krewetek w wieku lat dziesięciu - zaznaczając jedynie żeby w trakcie posiłku unikać określenia "robaczki" - i teraz sieje groze i przerażenie wśród swoich przyjaciół jak przyjeżdża do kraju. Potrafi je zrobić na kilka sposobów - włącznie z tym co opracowaliśmy ostatnio. Samo zdrowie - i pychota :D
Albo spaghetti bez makaronu:D
najlepszy jest wietnamski rosołek czyli zupka Pho - absolutna rewelacja...
tylko, że mała porcja tej zupki jest taka, jak ja robie dla dwóch osób... a i pewnie by trochę zostało ;). Do tego jeszcze w zupce jest wiadro makaronu ;)
No ja tam nie wiem. Ale uświadomiono mnie, że tlenki zotu w pocie, tudzież spirometrię to się robi jak delikwent osiągnie 120 cm wzortu. Natomiast testy alergiczne skórne są do bani, a z krwi się właśnie robią. A w ogóle to mam poczekac aż dorośnie. Tylko jak sie jej nie szprycuje różnymi takimi to rzęzi aż "miło"
taka jedna
Ech, chyba potrafiłabym nazwać takie jedno-czy-drugie osiedle (np. w rejonie niedawno sprokurowanej 'wielkiej wody'). Ale to nie-posługiwanie się nazwami miejscowymi ma w sumie wielki urok... dopasowywanie topografii, etc. ;D
Taka Jedna (tak na marginesie - sie glupio czuje pisząc Twoj nick...) - o tlenkach azotu nie słyszałem :? Albo medycyna robi w chorobach płuc cos nowego albo chodzi o chlorki. To celem wykluczenia/potwierdzenia mukowiscydozy. Testy skórne - nie dam sobie łba urwać ale miarodajne chyba od 5 rz (?) Nie pamietam... znowu ten pieronski Niemiec co mi wszystko chowa...
Odnosnie spirometri - można wykonać pomiar oporów i podatnosci metodą oscylacji wymuszonych - i to sie da zrobić u dzieci od mw. 2-3 roku życia. Wszystko zależy od tego czy maluch usiedzi z rurką w buzi z głową w takim plastikowym pudle.
Poza tym kryterium rozpoznania choroby są objawy a cała reszta ma znaczenie pomocnicze jakby.
Jak by co to polecam IGIChP w Rabce .
Basiu, tam kilka osiedli jest. Co ciekawe- moje opowieści dotyczą czterech :D Więc zagadka trudniejsza nieco...
Prześlij komentarz