-Abnegat, przyszedł byś do assessmenta - zagaiła pokojowo Keri. W czym nie należy się dopatrywać niczego - Keri jest osoba pokojowo nastawioną do świata i tak też zagaja. Wydłubałem słuchawki z uszu akuratnie w momencie gdy zaczynali przesłuchiwać Cavaradossiego i polazłem. Co robić. W drodze przeprowadziłem rozpoznanie.
-A w zasadzie co jest?
-Przepuklina. Ale ma nadwagę...
Też mi coś. Dawno już minęły czasy średniowiecza DCU, kiedy to BMI powyżej 30 dyskwalifikowało pacjenta. Zresztą, na tej zapyziałej wyspie nie da się operować pacjentów z prawidłowym indeksem z tegoż mianowicie powodu,że ich nie ma. I nie należy tu wyciągać na światło dzienne laski z dżima, co to jest rodzynkiem potwierdzającym regułę. Jedynym, jakiego znam.
-Dziń dybry! - zagaiłem z AlloAllowym akcentem. Bycie napływowym elementem jednak do czegoś zobowiązuje.
-Zień obry - odkłoniła się Hartlepoolanka, po bełkocie sądząc. I oni tu się będą z mojego góralskiego akcenta napierdzielać... Zmierzyłem kobiecinę wzrokiem. Nie jest źle, nie mniej niż 180. Z ważeniem było nieco gorzej. Na wszelki wypadek zapytałem.
-A wiele pani waży?
-A tak ze dwadzieścia stonów (jeden stone - 6,3 kilograma)
Taak. Kobieto dorodna, toż ja wiem jak wyglądam w lustrze, a ciebie będzie ze dwa razy więcej.
-Musimy stanąć na wadze. Da pani radę?
-Spróbuję - westchnęła z najwyższą odrazą. Z nachyleniami bijącymi Wieżę w Pizzie wlazła na mizerniutki przyrządzik. Przysiągłbym, żem usłyszał jęk dobiegający spod jej stóp. Spojrzałem i popadłem w przydum. Kobiecina waży 23 kg... plus pełny obrót skali... to będzie razem...
-Nie da rady tu pani zoperować - zadeklamowałem czystą angielszczyzną made in New Market. Jeszcze w czasach pogotowia nauczyłem się, że owijanie w bawełnę powoduje tylko niepotrzebne stresy i rany tłuczone.
-A czemu? - kobieta łypła okiem, gotowa mnie natentychmiast wydudkać z
compensation które się jej
deserve jak psu buda; przynajmniej zgodnie z reklamami tutejszych prawników.
-Stół operacyjny nie wytrzyma. Ma certyfikat tylko do 160 kilo.
Najwyraźniej się zmartwiła. Resztki empatii szarpły mi trzewia. Ostatecznie jak ja jej nie powiem, nikt w tym zakłamanym kraju tego nie zrobi...
-Szanowna pani. Wartało by się przejść do dżipa i poprosić o skierowanie na leczenie otyłości. Bo to nie tylko jest problem kości i stawów, które dają teraz popalić, ale też nadciśnienie, cukrzyca, zawał, udar - żeby tylko wziąć pierwsze z brzegu.
-Taak? - zdziwiła się niepomiernie. Najwyraźniej słyszała to pierwszy raz, ostatnio ktoś mianowicie wymyślił, żeby nie mówić grubemu, ze jest gruby, bo to może spowodować spadek jego samooceny i szkody nie do naprawienia. Jest to teraz
offence. -A jak oni mi mogą pomóc?
-Istnieją różne metody. Mogą wsadzić pani balonik albo założyć taka tasiemkę na żołądek...
-A po co? - wykazała szczere zainteresowania.
-No, będzie pani mniej jadła.
-Panie doktorze - powiedziała dobitnie, patrząc mi w oczy - przecież ja praktycznie w ogóle NIC nie jem!
Nie powiedziałem jej, że w takim przypadku medycyna jest kompletnie bezradna. Po co to się potem szarpać z prawnikami.