piątek, 18 grudnia 2015

Świątecznie

Przerwa się zdarzyła długa - com chciał pisać, to zawieruchy dziejowe wybijały mi krotochwile ze łba. Najpierw najazad hunów i nasze do nich podejście. Muszę przyznać, że egzamin jaki postawiła przed nami historia był - i jest - ciężki. I zgodnie z moją wiarą w rasę ludzka i jej humanitaryzm oblaliśmy ten egzamin ze śpiewem na ustach. Lewa strona sercoszczypatielną nutą zawodziła, żeby "Do serca przytulić psa" (to cytat z piosenki jest) a prawa strona z właściwym jej wigorem ryczała bez zrozumienia "Dla nas wstał z martwych syn Boży!"; oba extrema nadawały się do rozwiązania problemu jak polska kawaleria do niszczenia niemieckich czołgów.

Jeden major, usłyszawszy, że karabin się czyści logarytmem, odparł:
- Można logarytmem, ale lepiej wyciorem.


Nie można, jak chcą humaniści, wpuścić do europy nieprzebranych tysięcy ludzi, którzy, jak uczy historia najnowsza, są podatni na pranie mózgu i dość łatwo przychodzi im uwierzyć w życie pozagrobowe w otoczeniu skandalicznej wręcz ilości dziewic. Nie można również, jak chcą obrońcy narodu polskiego, kopnać całego tałatajstwa w dupe. Tu z kolei na przeszkodzie staje mi (co w moim wieku jest miłe) przynależność do rasy ludzkiej i głebkie przekonanie, że nie muszę swojego adwersarza walić kamieniem w ryj, skoro, w odróżnieniu od małpy, umiem mówić.

Państwo silne zorganizuje życie uchodźcom. Bo pomóc trzeba. I zabezpieczy swoich obywateli. Bo na łeb wejść sobie nie wolno pozwolić.

Jak dym z ognia humanitarno-narodowościowego zaczał opadać, pod niebiosa walnęło smrodem Trybunału Konstytucyjnego. Najpierw poprzedni rząd rżnąc głupa złamał konstytucję, po czym nowy, zamiast ich spokojnie i bez stresu udusić, wykonał kop w jaja i wyrzucił wiaderka z piaskownicy. Politycy z bożej łaski. Toz się wam poprzednicy podłożyli na platerze, posoleni i pokropieni cytryna, a wyście to kunsztownie wykonane danie (ulubione danie Maryny, czyli danie dupy) wyrzucili do kosza. Parweniusze.

O obecnej władzy mam swoje zdanie, gdyby ktoś chciał się posprzeczać, to moja teza jest następująca: na koniec ich kadencji Euro w Polsce bedzie kosztowało 120.
Rubli.

No, ale dość usprawiedliwień.

Swiątecznie, w nastroju pogodnym acz nie histerycznym życzę państwu wszystkiego najlepszego.
Choinka niech się świeci, kolędy przyniosą radość a powrót z pasterki w mroźną noc rozjaśni łyk śliwowicy.
Łąckiej.

Czego wszystkim jak i sobie życzę.

sobota, 10 października 2015

wtorek, 22 września 2015

Z popiołu dyjament

Choć bardziej na miejscu byłyby chabry z krowiego placka. Ale ad rem.

W Jukeju jak się dało dupy i zostało na tym przyłapanym to nie leci się po ulicy zakrywając w panice dupsko, tylko z kulturą bije sie w piersi i wygłasza expose (tu można spróbować zakryć goliznę, ale mimochodem, odwracając uwagę - żadnych ostentacyjnych gestow!), że się żałuje, wnioski się wyciągnęło i więcej kurwić po rogach nie będzie. Czyli lesson has to be tought.

Najlepszy przykłąd z Cameronem: lata i się zasłania? Nie... Od tego sa specjaliści od pijaru. Zrobią mu sesję z małymi dziećmi albo lepiej z kotami, bo dzieci to teraz jest w Ukeju bardzo niezręczny temat.

Jak się darł niejaki Mr Jean-Baptiste Emanuel Zorg (czyli Gary Oldman w Piątym Elemencie): chcesz coś mieć dobrze zrobione - zrób to sam! Eureki nie odkrył ale racje miał. Sprawdzam zamówienia, przyjmuję leki i osobiście nadzoruję wydawanie tabletek. Do tego jakiś nawiedzony tłumok zakwalifikował Tramadol jako CD3 (Controlled Drug grupa 3) co w sumie skutkuje chaosem. Do tego stopnia wszyscy pogłupieli, że Zuzia pomyliła paczki z opakowaniami i dostaliśmy picolax dla 200 pacjentów. Niech drżą wrogowie. Pielęgniarki klna pod nosem i co rusz latają za anastazjologiem celem podpisania kolejnej bzdury, ale co robić... Nie jest prosto o diamenty, o czym wiedza nie tylko fizycy z MITu czy niewolnicy z Wielkiej Dziury (znaczy niewolników teraz nie ma, są to dobrze opłacani za dzieło fachowcy na umowach śmieciowych; i nawet dostają jeść!). Szczególnie jak się te dyjamenty próbuje wyszlifować prosto z wiadomo czego.

Żeby nie było, że się jakoś tak zakrywam ostentacyjnie, pojechałem na spotkanie dochtorskie z gołą dupą. Co robić. Przygotowałem slajdy, przeanalizowaliśmy krok po kroku co poszło nie tak - choć tu akurat nie trzeba być rocket scientist żeby stwierdzić, że wszystko - i ktos zadał pytanie o prawdopodobieństwo. Bo jak się popatrzy na to z matematycznej strony jaka jest szansa, że w dniu gdy zły lek został przywieziony, nowy kurier trafi na nową sekretarkę (...)? Wychodzi zero. A stało się.

Dla poprawy humoru miałem jedynke zakupiona trzy miesiące wcześniej; gdybyście musieli jechać w dłuższą trasę w Jukeju, to tylko tak... Co prawda trzeba zakup uskutecznić 24 tygodnie przed wyjazdem, wtedy bilet powrotny z Darlington do Londynu wychodzi 88 a nie 480 funciszy. Ale za to w cenie jest jedzenie (rano śniadanie, wieczorem obiad) i drinki z palemką bez ograniczeń. Trzeba tylko namówić lepszą połowę, żeby odwiozła - a w szczególności przywiozła - ale za to jakże miło sie jedzie sącząc wódkę z colą (poslki akcent zobowiązuje...) z niepodkurczonymi nogyma!

PS. Miały byc zdjcia ale się Google nie chce dogadać z aJfonem. Co robić.

wtorek, 15 września 2015

Teoria dziury

Zaraz bedzie. Ale zanim omówimy ze szczegółami owąż dziurę, najpierw ogłoszenie parafialne.

Blogspot w mądrości swojej wie najlepiej co jest spamem a co nie jest - nie dość, że wie, to jeszcze w dodaktu kutas jeden nie raczy poinformować o tym. Dzięki czemu dwa komenty mi się nie opublikowały wtedy kiedy trzeba. Zainteresowanych uprzejmie proszę o wybaczenie (jeden zaprzeszły Niki i nie tak całkiem odległy Marii).

Postaram się od czasu do czasu sprawdzić gada, bo niestety nie znalazłem w opcjach możliwości wyłaczenia owegoż ulepszenia, które jest takoż samo wkurwiające jak automatyczne wycieraczki w samochodzie. Wiecie, te co to lepiej wiedza czy widzę czy nie widzę i jak widzę. Co robić. Na szczęście nie wiedzą dlaczego, bo to już by trącało zaawansowaną logiką maturzysty.

Ale ad rem. Co mówi teoria dziury? Otoż zgodnie z owąż dziura w serze być może. Ciekawostką semantyczno-kogniwistyczno-antynabiałową jest hipotetyczna możliwość zaistnienia dziury bez sera. Tą nie będziemy się zajmować. Zajmiemy się dziurą, która jest w serze, duża, konkretna, i która czasem przełazi przez owyż ser na wylot.

I wtedy jest klops.


Opiszmy.

Plasterek pierwszy. Dziura: zagoniona pielęgniarka prosi zagonionego pielęgniarza, żeby zamówił najmniejszą z możliwych butelek morfiny doustej, zwanej oramorphem. Robi to ustnie zamiast na formularzu.

Plasterek drugi. Dziura: zagoniony pielegniarz dopada komputer i zamawia najmniejszą z możliwych butelek, nie zwracając uwagi na dziesięciokrotnie wyższe stężenie leku, na które musi mieć specjalną autoryzację w książce narkotyków.

Plasterek trzeci. Dziura: nowo przyjęty farmaceuta zostawia paczke z lekami sekretarce. Co przy okazji pokrywa plasterek czwarty z jego dziurą, bo oważ nie ma prawa takiej paczki przyjąć.

Plasterek piąty w takim razie ma dziurę w postaci pielęgniarki, która potrzebując jeden z leków w paczce, zanosi wszystko do tak zwanego pierdolnika.

Plasterek szósty. Tu dziura jest prosta: zagoniona pielęgniarka, chyba ta sama co w dziurze pierwszej, nie zważając na plastikową torbę z napisem (czerwonym, litery piętnastometrowej wysokości) Uwaga, Narkotyki Ścisłego Zarachowania, zdziera owąż i wkłada lek z napisem Uwaga, Skoncetrowana Postać Morfiny Doustnej do szafki z polopiryną. Czyli jakby siódmy plasterek też się opisał.

Plasterek ósmy. Tu dziura w zasadzie ma wielkość całego plastra: debil przepisujący lek do domu nie umieszcza stężenia leku na karcie zleceń, zadowalając się tylko nazwą leku i objętością syropu. No comments.

Plasterek dziewiąty. Dwie pielęgniarki (w sumie to można by uznać za dwie dziury, ale będziemy trzymać sie nomenklatury), w tym jedna specjalistka intensywnej terapii z wieloletnim stażem, niezrażone napisem Uwaga, Skoncentrowana Postać(...) wydają butelkę pacjentowi z przepisaną ilością mililitrów do zażywania.

Plasterek dzisiąty. Pacjent łyknał co mu kazali. Choć szansa była, gdyby przeczytał ulotkę.

No to dlaczego nici z klopsa? Bo los/Bóg/fizjologia (niepotrzebne skreślić w zalezności od światopoglądu) sprawił, że pacjent nie wytrzymał dziesięciokrotnie przewalonej dawki i wyrzygał wszystko co miał w żołądku.

poniedziałek, 14 września 2015

Kapitalizm, Platon i musztarda.

Prońko mi się przypomniała. Jak wyła z zadęciem "Jesteś lekiem na caałe złoo".

Kapitalizm brytyjski jest dziwny. Z jednej strony benefity dla biedoty niepracującej powala z nóg najwiekszego komunistę - na dziecko, na domek, na brak pracy, na zdrowie, na h. wi jeszcze co. Rekordziści łupia po 30k funtów na głowę rocznie, jęcząc, że ledwie daja radę. Z drugiej strony jak nie daj Boże człowiek co zarobi więcej, jebss - list z biura jej Królewskiej Mości informujący, że trza dopłacić.

Jako, że nikomu się nie przelewa, nasz management - ale ten przez duże M - zastosował trick kija z marchewką. Polega on na przywiązaniu owejże w taki sposób, by chcący ją zeżreć zabiczował się sam na śmierć. Chcecie mieć bonus? No to wypracujcie 10% ponad budżet. A w następnym roku podniesiemy wam tenże budżet o 15% ponad to co wypracowaliście w tym roku. W ten to sposób doszliśmy do Roku Pańskiego 2015, w którym to mimo pracy po 13 godzin na dobę przez pięć i pół dnia w tygodniu - bo pracujemy juz w co druga sobotę - marchewki nie będzie. Całujpanpsawnos. Zeby zrozumiec bol związany z calowaniem trzeba zaznaczyć, że bonus to pięć procent rocznej pensji. Ała.

Porozmawiałem poważnie z manago, soboty bedzie znieczulał ktoś inny. Wystarczy, że siedze po 12 godzin dziennie w tygodniu. Kapitaliści, zaraza by na nich. Zresztą mówił jeden baca, tylko nie pamiętam który, że jeść nalezy łyżką i powoli - bo żarcie na wyprzódki chochlą skończyć może jedynie zadławieniem. W ogóle chyba idzie nowe, bo mi się przy okazji zająknęła, że bedziemy sie przenosić do nowego szpitala. Łóżka nocne, wielka operatywa i w ogóle. Nie wiem z jakiegoz powodu oczekuje, że bede szczęśliwy - toż nie wyjde z tego cholernego szpitala wcale. Już teraz jest problem z ósmą wieczór.

W tle problemów biezących tlą się ponadnarodowe. Uchodźcy zalewają Europe, chrześcijańska kultura chwieje sie w posadach - nie, nie dlatego, że nas zaleją i zjedzą. Dlatego, że nagle się okazało co jesta warta religia miłości bliźniego. Biorąc z przykładów europejskich nie warta jest nawet funta kłaków. Najwyraźniej nie walą nas po pysku więc nic nie musimy nadstawiać.

Pociesznie wygląda nasze wysokie mniemanie o sobie - jakaż to cywilizacyja i humanitaryzm w nas drzemie! A w rzeczywistości daleko od szympansów nie odeszliśmy. A w zasadzie to wcale.

Mam następującą teorię: nasi zarządcy doszli do wniosku, że będziemy się lepiej kontrolować, gdy dostaniemy do ręki globalny instrument przekazywania wiadomości. Że niby internet powstrzyma nas od robienia podłości bo sie bedziemy czegoś tam wstydzić. No to ci dopiero matoły... Człowiek nie wstydzi się niczego, a żałuje tak naprawdę tylko jednej rzeczy: mianowicie że się dał złapać. Myślę, że to już niedługo potrwa. Ktoś tam wciśnie cntr-alt-del i bedziemy mieć reboot.

Tabletki wziąłem.

Jakby się kto pytał.

Przeczytał mi się list - niechcąco(!) - jednej koleżanki, co to wpadła w tak zwana karuzelę zarobkowo-rozpierdolniczą. Działa to tak: płącą nam mało, ale za to możemy pracować bez ograniczeń; a nawet za pracę dodatkową zapłącą nam więcej! No kto by się nie dał złapać... Po kilku latach znajdujemy się w pułapce następującej: koszt życia na dyżurach jest niepomiernie większy niz życia w domu, droższe żarcie, zupełnie z księżyca koszt benzyny na dojazdy. Do tego zadłużone karty (bo przecież się ma; główne to ma się mieć), kredyciki i takie tam. I nagle człowiek odkrywa, ze się sprzedał jako ten niewolnik za garść szklanych koralików i belkę perkalu - a wycofać się nie ma jak, bo komornik straszy. No i pisze biedaczka, że jej źle i wszyscy ją wkurwiają.

Trzeba powiedzieć to jasno: chciało się być elitą narodu? No to Platon ostrzegał szczerze.
Pytałem się kiedyś młodych studentów cegój oni się uczą na doktora, skoro widać, że pensje dziadowskie, praca niewolnika (tak tak - jesteśmy JEDYNYM zawodem który świadczy pracę nie będącą pracą w rozumieniu kodeksu pracy), a wyjścia nie widać? Odpowiedzieli, że mają nadzieję, że jak skończą studia, to bedzie lepiej. Nie zrozumieli, że na lekarzach zastosowano mistrzowską wersję techniki przymusu dobrowolnego.

Gdyby ktoś nie znał zagadnienia, to pytanie brzmi: jak zmusić kota, żeby dobrowolnie zeżarł musztardę?
Nalezy posmarować mu tą musztardą dupę. To właśnie dlatego koledzy się biją o dyżury świąteczne, a collegauesów z ich housa nie wygoni do roboty w sundaja nawet kijem. To jest stickiem, tfu.


Teraz bedzie pozytywnie: idzie jesień. Upałów już nie ma a mrozów jescze nie.

I z tego należy czerpać natchnienie.

wtorek, 7 lipca 2015

Święty Mikołaj & co.

W zeszłym miesiącu nie śpiewałem, ale byłem na zwolnieniu. Mam usprawiedliwienie.
- Łubudubu, łubudubu, niech żyje nam kierownik naszego klubu.

Co się zbierałem to przytrafiało się coś co odbiera chęć do żartów. Najpierw nasz współczesny Hitlerek zafundował sobie wojne w Europie. Tak - o. A my łeb w piach, jak nie wojuje z nami to wszystko ok. W czasie drugiej wojny było to samo, po cichu cały zachód popierał niedorobionego malarza w jego mocarstwowych zapędach jako przeciwwagę dla Stalina, póki im nie wlazł z czołgami i "Got mit uns" na głowę. Niczego się nie uczymy. Historycy XXII wieku bedą strugać kamykami na skałach, że trzeba było mu urwac łeb, póki był czas. A nie stosować sankcję, które to słowo pomału nabiera znaczenia dawania dupy z uśmiechem na ustach. Chcemy narzucić sankcje? Proszsz: zakaz handlu, lotów, wymiany bankowej, elektronicznej, pakujemy dyplomatów i dajemy ogólnie do zrozumienia, że pariasi mają przejebane. Górnicy się ucieszą bo wrócimy do węgla jak Ruscy w odwecie zakręcą wszystkie możliwe kurki, rozwiniemy nowe sposoby pozyskiwania energii i tyle. Przewidując przyszłość można śmiało powiedzieć, że następnym krokiem będzie aneksja krajów nadbałtyckich i siłowe odbudowanie Paktu Warszawskiego. A może i jeszcze gorzej - toz zabory nie zdarzyły się pięć tysięcy lat temu w kraju faraonów.

W miedzyczasie miłość bliźniego swego wybuchnęła ze zdwojoną siłą w Afryce Środkowej. Co robić. Toż nie można tolerować kogoś, kto chce jajko obierać z cienkiego końca!!! Bluźniercy. Trzeba zabrać im kobiety i zgwałcić. To im pokaże boskie miłosierdzie.

Następnie w imię religii która mówi li tylko o miłości i wybaczaniu, przynajmniej tak jest wg. obecnego Prime-ministra Wyspiarskiego, panowie stworzyli państwo terroru - tfu, miłości bliźniego chciałem rzec - i urywaja łby wszystkim którzy sa oni. Onymi są chrześcijanie, inni muzułmanie i ogólnie wszyscy którzy stoją na drodze wszechświatowemu kalifatowi. Tak na marginesie mam pytanie do zorientowanych: kto to finansuje? Mogłaby to być Saudi Arabia ale dostaje teraz łomot od nie-swojaków, więc chyba nie? Zjednoczone Emiraty? Iran? Przecież nie Izrael... Może by tak zaczać od odcięcia krucjatonistów od kasy? Chyba że jest to komuś nie na rękę? Komu? Kto mógłby sprzedawać broń byle tylko mieć darmowy poligon z ostrą bronią? Nasz Największy Demokratyczny Brat? Wcale bym się nie zdziwił; za dużo jest bzdur i niejasności w 9/11 by bezkrytycznie przyjąc wersję Amerykanów.

Powstanie kalifatu ogólnoświatowego to cel ostateczny rzecz jasna, póki co tworzymy kalifat północnoafrykańsko-bliskowschodni. Gdzie bracia wierzą bezkrwawo trza wysłać wojowników, którzy w imię 72 dziewic i chwały Bicza Bożego wyprowadzą na tamten świat paru niewiernych. Strata żadna, jeden odstrzelony z wypranym mózgiem da się zawsze zastąpić, a przeciwnicy nie będą mieli wyjścia, bedą musieli wprowadzić zamordyzm. Można powiedzieć tak: no to postawmy granicę my tu, a tam muslimy, nie bedzie pokoju między nami jeżeli nie chcecie. Tyle, że oni tam krzycząc Allah Akhbar zasłaniali własnymi ciałami turystów, którzy przeżyli.

Albo PR Tunezji pracuje pełną parą.

Tu wraca do mnie echo rozmowy z moją serdeczną przyjaciółką (pozdrowienia A, wherever you are;) na temat podróżowania po bliskim wschodzie. Zdarzyło mi się wtedy powiedzieć, że to nie jest kwestia czy do zamachów na zachodnich turystów dojdzie, tylko kiedy i gdzie. Bo turysta na plaży jest celem łatwym a z drugiej strony łatwo go znienawidzieć. Dobry fachowiec wypierze mózg w kilka tygodni, te techniki są wyjątkowo skuteczne przy swojej prymitywności i zamachowiec gotowy. W dodatku taki, który sam sobie odstrzeli łeb w imię racji których prawdopodobnie nie pojmuje.

10 lat temu 52 ludzi wyszło do pracy a doszło do grobu. Znowu komuś Bóg kazał w imię miłości bliźniego - ale tylko coponiektórego - zabijać. Angole otrząsnęli się dość szybko, zresztą obecny zamach też przeżyją. Własnie debatują od którego końca - bliskiego czy dalekiego - rozpocząć bombardowanie. Czego nie zrozumiem to ich podejścia do swoich wrogów. Siedzą sobie w Londynie, chorzy (więc wypierdolić ich nie wolno, bo prawa człowieka zabraniają), biorą benefity (bo chorzy; to idzie rocznie w dziesiątki tysięcy funtów), mieszkają w councilowskich domach (bo nie pracują) i szerzą nienawiśc. Chyba nie dorosłem do demkracji.

W ramach prewencji musimy w końcu zrozumieć, że religie, wszystkie, bez wyjątku, zostały stworzone do kontroli ciemnego ludu tysiące lat temu. I się zdegenerowały. Wszystkie mówią o miłości bliżniego, wszystkie bez wyjątku doprowadziły do masowych mordów.

Wyrastamy z wiary w Świętego Mikołaja.

(A szkoda).

Czas wyrosnąć z pozostałych mitów.

sobota, 23 maja 2015

Recipe

Mam prywatną teorię na temat czasu. Mianowicie są to trzy wymiary złożone do kupy w czarnej dziurze (jak ktoś potrafi użyć rachunek tensorowy, to bardzo prosze wspomniec przy odbiorze Nobla o inspiracji blogiem anstezjologiczno-wojennym). Wychodowanej w CERNie podczas awarii dwa lata temu. Dlatego teraz dostaliśmy dodatkowego kopa - toz jeszcze nie spłaciłem kart kredytowych z poprzednich Świąt, a już jest Maj!!! Jasnej cholery idzie dostać.
Z tym Majem w ogóle jest dziwnie. Czeka człowiek jak zbawienia, żeby wreszcie sie ta cholerna zima wyspiarska skończyła, a tu nagle tadadammm! - Czerwiec. Jest to dowiedzione: po kalendarzu Majów nadchodzi kalendarz Czerwców, ale mogło by to nadchodzić a nie nadbiegać. W panice, wymachując ręcyma i nogyma jak nie przymierzając syn Długiego Johna z "Robin Hooda".

Nie wiem, czy wszyscy go pamiętaja; jest to specjalna szkoła biegania, która ponad skutecznośc przedkłada malowniczą panikowatość i ogólne rozpizdrzenie wewnętrzne. Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć, prosze zapodać płytkę DVD z "Robin Hoodem" Rickman versus Costner. Albo włączyć dowolny mecz tenisowy i poobserwować styl poruszania ball-boyów.

Mawiał mój druch serdeczny "My tu bu-ha-ha a tempus fugit!", jednakowoż tłumaczenie jawiło mi się raczej "Pijmy szybciej, bo się ściemnia" niż mementomoriowato. Darn it.

Jako, że na każdą akcję jest reakcja - to już Newton udowodnił - na każde przyspieszenie czasu można zastosować coś, co go zwolni. Na ten przykład czarną dziurę - ale nie wpadając do niej, a jedynie tak jakby krążąc ponad horyzontem zdarzeń. Po głębokich przemyśleniach musiałem zrezygnować z pomysłu, o dobrą czarną dziurnę teraz jest trudno, w dodatku czas zwalnia, i owszem, ale wobec obserwatora zewnętrznego. A przecie to my chcemy ten czas dla siebie, co nam tam jacyś obserwatorzy.

Szczególnie, że jak uczy nas UEFA, większośc to łapówkarze.

Przypomniała mi się teoria Dunbara, tego z Paragrafu 22, który przedłużał sobie życie za pomocą nudy, ale nie zadziałało. Inne geny najwyraźniej: w czasie nudzenia czas mi leci niespostrzeżenie, to prawda, ale jednakowoż szybciej. W związku z powyższym zastosowałem szkołę Clevingera (bodajże; Paragrafu nie czytałem lata całe, a to z racji samolotu. Mój dzidź z powodów niezrozumiałych zostawił książkę w Ryanairze. Gdyby ktoś nabył taką droga znalezienia w samolocie, proszę dać znać, odkupie za podwójne Allegro). Mianowicie ten gdy się wkurwiał, to mu czas leciał wolniej.

A może to jego używano jako wkurwiacza? Hm...

Najlepiej użyć wkurwiaczy wypróbowanych i opatentowanych; słucham na zmianę Wagnera, Szostakowicza, Prokofieva, Strawińskiego i Bouleza. Przez jakiś czas działało, teraz okazało się, że ja to LUBIĘ! Santa Madonna Clara, jak to nie można ufać niczemu i nikomu??? Co prawda "Pierscień Nibelungów" jeszcze mi burzy krew, jednak jest to ponad 15 godziń wycia po niemiecku w całkowitej atonii i arytmii, ale takoż samo myslałem o "Tristanie i Izoldzie", a teraz nucę razem z Bohm i Wingassen. Próbowałem dorzucić do tego przymusowe rozwiązywanie Sudoku w wersji Master, alem doszedł do takiego poziomu, że zaczęło mnie to nudzić i efekt diabli wzięli. Natomiast wzrasta mi współczynnik, nazwiemy go współczynnikiem Q, przy grze w tenisa. Podejrzewam, że jest to wprost proporcjonalne do nabytych umiejętności Dzidzia Młodszego, który ma Pierdolnięcie. Nazwiemy to faktorem P, bo mi się coś blog zamienia w grzęzawisko bluzg wszelakich. Ad rem: jak Dzidź zastosuje swój Faktor P, tak piłki mnie mijają ze świstem i tu mi wzrasta współczynnik Q, bo niby ułomny nie jestem, a nie nadążam rakiety przystawić. Idąc tym torem pomyślałem o ping-pongu, rzutkach i grach hazardowych, ale musiałem odrzucić te jakże kuszące idee. Mianowicie wraz ze wzrostem Faktora Q rośnie prawdopodobieństwo połamania rakiety bądź rozwalenia aJfona - a o ile aJfona się odkupi a rakietę odżałuje, o tyle przy close-encounetr games jak ping-pong czy rzutki łatwo o wbicie w strefy ogólnie uznane za bolesne przeciwnikowi rakietki. Czy rzutki.

Z tym rozwalaniem aJfona wcale nie trzeba się bardzo starać. Mianowicie zadbali o to inżynierowie (prawidłowa wymowa góralska: dźińdźinier, jakby kto jechał w okolice New Marketu) aJfona: na dole ekranu stworzyli mostek szeroki na 3 mm, ze szkła, który to wystarczy nacisnąć palcem mocniej i jebs. Po ekranie. Tak po prawdzie to użyłem do tego rakiety tenisowej, ale nie na korcie przy wysokim współczynniku Q, tylko w torbie przez przypadek. Włożyłem na dżimie cały telefon - a wyjąłem rozpizdrzony. Czas momentalnie mi zwolnił. I to tak, że mi popołudnie się rozciągnęło na wieczór. Niestety, po sprawdzeniu internetu, metoda ta okazuje się byc równie niewygodna, co czarna dziura. Koszt wymiany waha się od 100 do 160 funtów. No co za SQ-faktory prze-J-różniczkowane??!? Myślę, żem osiągnął wtedy 3 pochodną, bo wypłaszczyło mnie do reszty: zakupiłem ekran (60 funciszy) i zestaw naprawczy (2,75) po czym w ponurym nastroju - ale za to z wysokim współczynnikiem zwolnienia czasu - zapadłem w oczekiwanie na Royal Mail.

Niebacznie pochwaliłem się w pracy, że bede to naprawiał po południu, korzystając z braku listy, zapominając, że Bryty do wymiany bezpiecznika wzywają elektryka, a prawostronne drzwi są Tajemnicą Niewyjaśnioną dla specjalisty od drzwi lewych. Poszły zakłady, kiedy rozwalę aJfona i ile mnie to będzie kosztowało. Zagrała - na surmach - duma narodowa: oż wy pijacze browarów na pinty sprzedawanych, zaraz wam pokażę, dlaczego Polski Lud nie zginie nawet w obliczu przerwanej dostawy gazu! Początek był łatwy, dwie śrubki, pompka, podważacz-wyważacz (jakby kto chciał, prosze wrzucić w youtube hasło iphone repair), potem trochę gorzej, kabelki, śrubki, aż w końcu przystąpiłem do przenoszenia kamery i głośniczka na nowy ekran - i tum zwątpił. Nie dość, że coś chrupło i został mi nadmiarowy element, to w dodatku całość zaczęła mi przypominać takie autko, które mi moja ciocia przywiozła za młodu z Węgier. Autko przeżyło 6 minut (rekord rodzinny, nie pobity przez ponad 40 lat!), po czym po pokoju poleciały śrubki, kółka i sprężynki. Na szczescie teraz jestem trochę bardziej opanowany, więc zamiast popaść w ryk i dostać w dupę od ancestora, otarłem pot z czoła i sypiąc faktorami Q, S, H a także F i M - edukowanym i języki znam - wziąłem się za skręcanie bałaganu. Jakieś dwa lata później (subiektywnego czasu) zmieniłem t-shirta na suchy (służbowy, niebieski), włączyłem telefon i z wyszczerzem polazłem wygrać zakład - bo też wziąłem udział w tym nielegalnym procederze.

W sumie wyszło nie najgorzej. Zaoszczędziłem przynajmniej 40 funtów na wysyłce i naprawie, do tego flaszka powinna zredukować koszt zabawy - a dwa lata życia dostałem praktycznie gratis.

Gdyby ktoś chciał sobie przedłużyć życie, proponuje co następuje:
1.Zakupić nowego iPhone 6, im droższy, tym lepiej.
2.Rozbić powyższego.
3.Przegrać mecz tenisa.
4.Zapuścić Wagnera.
5.Przystąpić do wymiany szybki (tu uwaga, gdyby się tak trafiło, że ktoś poniżej trzydziestki chciałby to zrobić, proszę sobie założyć jakieś okulary, które uniemożliwią ostre widzenie tych cholernych mciupcich śrubek.

Efekt murowany.