sobota, 8 marca 2014

Anatomia anestezjologa

Praca w prywatnej firmie ma swoje niezaprzeczalne uroki. Porównał to kiedyś - bardzo kiedyś - jeden z konsultantów, z którymi pracowałem: to trochę tak, jak jazda konna; tyle że zmieniasz starą, nieszkodliwą szkapę na czystej krwi araba. Podrapałem się po potylicy. Znaczy Kapitan, to źle ma być? Ostatecznie nic tak nie kusi jak piękne konie i szybkie kobiety... Ze szkapy bardzo trudno spaść tak żeby sobie skręcić kark, wyjaśnił mój rozmówca.

Po sześciu latach doświadczeń - "My tu buchacha, a tempus fugit!", jak mawiał mój przyjaciel - muszę przyznać, że faktycznie, jest nieco inaczej. Mamy więcej pracy niż przerw. Potrafimy zoperować 6 zabiegów w 4 godziny. Ale przede wszystkim jesteśmy milsi dla pacjenta. Tu wkraczamy w rejony imidźów, pi-arów i innych zaklęć marketingu stosowanego; te w niniejszym poście potraktujemy jak zarazę. Największą różnicą są jednakowoż pacjenci prywatni, których w NHS nie uświadczy. Przynajmniej oficjalnie. Natomiast u nas są oni sola ziemi czarnej... Manadżment dostaje sraczki i pierdziaczki gdy prywatny przychodzi(!), wszyscy grupowo i na wyprzódki myją zęby i pomadują usteczka, do całowania dupy w szeregu zbiórka! Nie ma uproś. A jak już się trafi lista na której jest pięciu takowych delikwentów, następuje sądny dzień. Gdyż najważniejszy jest imidź - a ten nie jest aż tak ważny w przypadku pacjentów NHSu, bo ten i tak ich przyśle, natomiast prywata może się zrazić... Nie ma tu znaczenia, że gros przychodu pochodzi z roboty państwowej, prywaciarz jest bogiem z aksjomatu.

I nagle następuje wstrząs. Nie jakiś tam byle jaki, tylko prawdziwy, z tsunami, Fukuszimą, Czarnobylem i tortem weselnym na głowie pana hrabiego. Pacjent powiedział, że go traktują gorej niż bydło! Że miał kilka operacji i nigdy, nigdy!!! nie czuł się tak sponiewierany. Pielęgniarka próbowała coś wyjaśniać, ale ponieważ nie widziała co, dowiedziała się, że jest beznadziejna i nie nadaje się nawet na podkuchenną. Na wszelki wypadek przyszła pomoc kucharza dała nogę, przecinając ze świstem powietrze i wezwała na pomoc wykwalifikowana pomoc w postaci manago. Ta w ukłonach, głosem temperowanym, patrząc głeboko w oczy, zapewniała o oddaniu naszej maluśkiej jednostki na usługi. Wzmogło to jedynie szloch mentalnie sponiewieranego boga komercjalnej służby zdrowia, który w spazmach zaczął się skarżyć małżonkowi, który siedział obok. Kolejny w kolejce był chirurg. Ten profesjonalnie zapytał jak tez się pacjent czuje - ten obrzucił go wzrokiem wskazującym jednoznacznie na miażdżącą ocenę inteligencji pytającego; toż widzisz, debilu, że mnie tu jako tą krowę! na pastwisku! a nawet gorzej!!! Spierdoliłeś, głąbie jeden operację, wszystko mnie napierdala, muszę leżeć w fotelu, mam igłę w nodze!!! - zaniósł się szlochem bóg. Na co akuratnie wlazłem. W ośrodkach podkorowych anestezjologicznego mózgu zaczęły mi się zapalać kolejne wartości zmiennych: typ zabiegu, ilość środków przeciwbólowych, anestetyki, czas recovery, wiek, masa, odległość od okna, całka krzywej labia inferior. Po czym ruchem szybkim jak myśl zapodałem słuszną dawkę benzodwuazepin. Znaczy, fenactil owszem, byłby lepszy, ale nie mam. Piętnaście sekund później pacjent przestał szlochać, po kolejnych dziesięciu ziewnął - i zasnął. Wpatrywaliśmy się w napięciu. Reszta nie mam bladego pojęcia po co, ja oczekiwałem na pierwszy wdech spowodowany narastającym poziomem CO2 w mózgu. O, ambu nie będzie potrzebne. Założyłem saturację, dołożyłem ciuttekk tlenu i zarządziłem cisze nocną. Godzinę później bóg-imperator otworzył oczy, stwierdził, że pielęgniarki są kochane, anestezjolog boski (sic!) a chirurg zrobił dobra robotę.

No comments.

6 komentarzy:

Monika pisze...

Nie wiem co do reszty, bo nie znam. Ale jeśli chodzi a anestezjologa to szczera prawda :)

Anonimowy pisze...

Jako żywo stanął mi przed oczami "Ostry dyżur" :D

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=4UPYaLy4ZtI#t=1000

Tuki

Krzysztof Stenografow pisze...

Anestezjolog na prezydenta! Dożywotnia posada wśród zadowolnionych obywateli...

abnegat.ltd pisze...

Monika, anestezjolog to szczery jest, prawda!

Tuki, bardzo ładne :) LINK

Flamenco, nie wiem czy znajdziesz aż tak głupiego anestezjologa... ;)

lavinka pisze...

Co Ty jej dałeś? Głupiego Jasia? ;)

abnegat.ltd pisze...

O, kurteczka - sorry, Lavinka...
W zasadzie - tak. Tyle, ze bez glupoty- tej nie potrzebowala ;)