środa, 20 listopada 2013

Talent

"-Niezła szuja, ale talentu mu nie brak...
-Co, zdolny?
-Niee...dlaczego? Talent to nasza waluta..."
Asterix i Obelix, Misja Cleopatra

Szaman zakupił bilety, ja zabukowałem hotel - z jakiegoś niewytłumaczalnego dla mnie powodu spaliśmy w pokojach dla niepełnosprawnych - i pojechaliśmy na koncert. Co dla RO Szamana było rzutem beretką (z półobrotu), dla nas okazało się prawie sześcioma godzinami tłuczenia się po angielskich motorłejach... Niech ktos spróbuje wyciąć szybciej trasę Middlesbrough-Exeter w tych warunkach, stawiam piwo... Jakiś szaleniec postanowił skończyć ze sobą za pomocą wiaduktu, dzięki czemu był on zamknięty przez 24 godziny. Nie trzeba nadmieniać, że akuratnie ten wiadukt był jednym z najważniejszych po drodze - zjazd z A42 na M5. Szczęściem w nieszczęściu powiadomienia o korkach pojawiły się przed przedostatnim zjazdem - niecała godzinka tłuczenia się wiejskimi dróżkami i wróciliśmy na M5.

Główną atrakcją wieczoru był Nigel Kennedy, cudowne l'enfant terrible muzyki poważnej i wszelkich organizatorów. Znany z tupania butami do rytmu, punkowego fryzu, przybijania piąteczki i picia piwa. Na scenie, z puszki. Można go lubić, można nie lubić, mi się akuratnie trafiło to pierwsze. Może nie gra tak precyzyjnie jak Julia Fisher czy romantycznie jak Vadim Repin, ale spektrum dźwięków, jakie wydobywa ze swojego instrumentu każe się zastanowić, czy to w rzeczy samej skrzypce są, czy już coś innego.

Dla potomności zanotujemy, że na talerzu był Bach, Fats Waller i inni, a dania zaserwowali prócz Nigela Rolf Bussalb (gitara), Yaron Stavi (kontrabas) i Krzysztof Dziedzic (drum). Jak to ujął sam mistrz, technika sama w sobie nie usprawiedliwia niczego. Ważnym jest oddanie nastroju i emocji, jakie szarpały trzewia twórcy w czasie aktu tworzenia. Choć idąc nieco dalej tym tropem, niektórzy ze współczesnych mocarzy muzyki poważnej- nie wymienimy tu nazwisk, bo chcemy uniknąć banowania, wlekących się procesów sądowych i odszkodowania - wydają się tworzyć w trakcie ostrego enterocolitu.

Jak powiedziałem, Kennediego lubię, na koncert jak będę mógł, to pojadę, ale wolę go chyba w repertuarze jazzowym niż klasycznym. Nie, nie powiem, żeby jego wykonania złe były cy cóś - mam wrażenie jednak, że grał je jakby bardziej, by coś udowodnić? Bo chyba go nie bawiły tak bardzo, jak improwizacja w trakcie Koncertu na Dwoje Skrzypiec Bacha w aranżacji na kontrabas, gitarę, bębenek i skrzypce...

Nigel grał jak Nigel, kontrabasista i gitarzysta starali się mu dorównać, ale nasz Dziedzic... No normalnie, nie rozumiem, po jasną cholerę ludzie tłuka w trakcie koncertów w 42 gary. Facet przyszedł z jednym (!) bębenkiem i wystarczyło. Co wyprawiał, opisać się nie da. Trzeba posłuchać.

Gdyby ktoś chciał posłuchać koncertu, to płyta jest już na iTune, na wyspach 7.99. Zwie się "Recital", nie zawiera stricte klasycznych utworów, jedynie jazz. Polecam.


...tak z obowiązku... kawałek zawiera urywki kilku utworów, uczciwie i rzetelnie polecam płytę...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

To się Nigel z Kraka do Was wybrał ;-)
nika

Szaman Galicyjski pisze...

Tak po prawdzie to nie przybijał piąteczki tylko żółwiki. I pięknie grał. Teraz mam to w domu, bo Najmilsza słucha na okrągło.

basia pisze...

O żesz, tyli kawał drogi na Nigela... O_O

No, my nim faktycznie ostatnio rozpieszczeni.

A gdyby Szanowni Fani nie wiedzieli - Nigel ma swój most. Imienia :)
(Co prawda musi się nim dzielić z jedną taką Muzyką, ale może się pogodzą):
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/RadziejowaPrehyba#5932083315585360978

abnegat.ltd pisze...

Nika, on tak ponoć krąży pomiędzy południowa Anglią a południową Polska ;)

Zółwiki. Niech mu będzie ;)

Basiu, następnym razem się dwa razy zastanowię. Co nie znaczy, że nie pojadę, tylko nieco dłużej mi zejdzie xD