środa, 19 grudnia 2012

Następny w kolejce

Ach - jak to dawniej pięknie było...

Praktykę wakacyjną po drugim roku, którą odbyłem sobie na internie, pamiętam jakby to było dzisiaj. Samotny szpital na peryferiach, kilkanaście sal, w tym jedna z intensywnym nadzorem. Który sprowadzał się do wielkiego, świecącego zielonymi liniami monitora EKG, z którym zresztą mam skojarzone swoje pierwsze obsrane gacie.

- Cyluje!!! A lew 100 metrów ode mnie!!!
- No i co Hrabio, no i co?
- A ja cyluje, Hrabino!!! A lew 50 metrów ode mnie!!!
- No i co Hrabio, no i co??!?
- A ja cyluje - a lew 20 metrów ode mnie!!!!!
- No i co Hrabio!???!???
- No i zesrałem się, Hrabino, zesrałem się!!!
- ...no, to każdemu się mogło przydarzyć...
- Ale ja się teraz zesrałem!!!

Mianowicie gdzieś tak w środku nocy poszedłem zobaczyć jak się miewa nasz krytyczny pacjent. Ciemność, płaskie zielone linie niebijącego serca na monitorze, czerwona lampka cichego alarmu... i krytyczny pacjent który poklepał mnie w ramię, wracając właśnie z nocnego sikania.

- ...no, to każdemu się mogło przydarzyć...

Ale ja nie o tym.

Jedną z najważniejszych umiejętności jaką miałem wtedy nabyć było wykonywanie zastrzyków. Domięśniowych i dożylnych. Zacząłem rzecz jasna od domięśniowych jako tych łatwiejszych. Procedura przypominała nieco odprawę statku klasy Apollo skrzyżowaną z egzorcyzmem modo Omen. Najpierw trzeba było wyciągnąć pojemnik z autoklawu. Ale nie jakoś tak byle jak tylko specjalną pęsetą, odpakowaną ze sterylnego worka. Następnie trzeba było otworzyć wieczko pudełeczka z igłami, wybrać taką z najmniejszym zadziorem (chyba, że pacjent był upierdliwy) i założyć ją na strzykawkę. Wielorazową, wyciągniętą z kolejnego sterylnego pudełeczka, wyjętego z autoklawu. Wszystko za pomocą pęsety.

Proszę otrzeć pot z czoła, zbliżamy się do końca.

Następnie nabieranie leku, przeżegnanie dupy dwa razy na krzyż, dziarski zamach zza głowy i chruppp - aaAAaaA! Kto widział Travoltę w Pulp Fiction ratującego Umę Thurman ten wie. Reszta tak samo jak obecnie, z wyjątkiem wyciągania igły, która przy dużym zadziorze potrafiła rozorać ćwierć dupska.

To żegnanie wzięło się z braku wyobraźni przestrzennej. Przepis nakazywał - i dalej nakazuje - podawanie iniekcji domięśniowych w gluteus maximus, górny zewnętrzny kwadrant górnego zewnętrznego kwadrantu. No i moja dzielna koleżanka rysowała sobie palcem na pośladku pacjenta owe ćwiartki, co pewnego razu skończyło się pytaniem pacjentki, czy ona to przypadkiem po tym zastrzyku nie umrze - skoro doktorka dupę dwa razy krzyżem naznaczyła.

Jakoś tak nieco później, w trakcie kolejnego nocnego czuwania, wyszlifowałem te wszystkie cholerne zadziory na parapecie typu lastriko, ale okazało się, że stal - czy co to było - rozhartowała się kompletnie po kilkuset sterylizacjach i bliżej jej było do plasteliny niż metalu, bo przed zastrzykiem igły były jak nowe - a po zastrzyku z zadziorami.

Pamiętam pierwszy szok, który przeżyliśmy na widok strzykawek jednorazowych. Jakże to tak - wziąć i wyrzucić po jednym użyciu? Nawet się wtedy Mann z Materna śmiali, że te jednorazowe strzykawki są kompletnie - nomen omen - do dupy: rozpadają się już po dwudziestej sterylizacji. Potem przyszły kolejne ciężkie wstrząsy. Na przykład zabroniono nam re-sterylizować rurki intubacyjne. I nie piszę tu o latach 60 XVIII wieku, bo pracę zacząłem w 1994. Mój szpital i tak był bardzo postępowy, bo rurki po pacjentach którzy zeszli wyrzucaliśmy nie bacząc, że były wyciągnięte prosto z worka.

Gdzie teraz jesteśmy? Mamy jednorazowe strzykawki i igły, obłożenia stołu operacyjnego i pacjenta, maski twarzowe i ambu, laryngoskopy (włącznie z rączką), igły do szycia, nici (tak, tak - przedtem były w szpulce!), skalpele, nawet staplery - czego mój kolega chirurg przeżyć nie mógł i poprosił, żeby mu po operacji takie coś dali. Umyje i wyśle do Polski. Żeby nie skłamać, było to w 2006, u nas z jednej nici zakładało się wtedy 40 szwów na skórę. Powiało zgrozą, został uruchomiony ciąg zdarzeń który zawadzając o kontrolę zakażeń mało go nie pozbawił pracy. Historia skończyła się dobrze, do Polski pojechał funkiel-nówka stapler, kolega w pracy pozostał, ale od tej pory nigdy mu nie pozwolono zostać z kubłem na odpady sam na sam.

I gdy już myślałem, że wszystko, co się da, mamy jednorazowe, zrobiliśmy, jako ten Związek Radziecki nad przepaścią, zdecydowany krok naprzód.

Najciekawszym problemem tutejszej anestezjologii jest nadmiar masek krtaniowych, zwanych pieszczotliwie eLeMejAmi (od laryngeal mask airway, jak by kto pytał). Problem owej maski polega na tym, że jest łatwa w użyciu i stosowana do 90% zabiegów w znieczuleniu ogólnym. Gdzie problem? Pozostałe 10% pacjentów wymagających intubacji jest obsługiwane przez anestezjologów, którzy w 90% używają LMA.

Jak zobaczę tutejszego anestezjologa zbliżającego się do mnie przed wyrostkiem, to Hrabina znowuż powie, że każdemu się zdarzyć może...

Od elemeja do słabej techniki intubacji - a od tej do masy nieprawdopodobnych przeszkadzajek, służących głównie w sali sądowej do obrony przed prokuratorem. Kto jeździ po zachodnich kongresach ten wie, kto nie, niech zaglądnie tu po ESA Annual Meeting Barcelona 2013. Postaram się zrobić parę zdjęć. Kilkadziesiąt parę zdjęć.

Jednym z wymogów bezpieczeństwa jest posiadanie fiberoskopu. Który to jakaś torba cukierków kwaśnych ułamała ze szczętem i teraz można go używać do drapania się po plecach. Na czuja, bo tor wizyjny zdechł. Powiało grozą - nowy kosztuje jednak ładnych parę tysięcy funciszów. I tu właśnie wkroczyliśmy na obszar dotychczas nieznany - przyjechał do nas rep, który za nędzne 999 funtów zaopatrzył nas w śliczny telewizorek, zasilacz do niego i pięć (!) fiberoskopów.

Jednorazowych.

Które to, jak wszystko, co jednorazowe, nie wolno sterylizować, tylko po trzech latach wyrzucić i nabyć kolejne pięć...

I zaczynam się bać.

Bo niedużo już zostało. Jeszcze tylko maszynka anestezjologiczna i wszystko, wszyściusieńko, będzie jednorazowe.

...bo anestezjolog to chyba musi być wielokrotnego użytku...?...

15 komentarzy:

igit pisze...

Ja nie mam strachu że będziesz jednorazowy. Udowodniłeś swoją odporność, co prawda, tylko na dezynfekcję, ale pozostaje kwestia zadziorów.

valmue pisze...

Ciekawie się tematy pokryły na blogu Abnegata i innego lekarza:
http://lekarski.blog.polityka.pl/2012/12/19/powrot-wielorazowego-sprzetu-medycznego/

Pozdrawiam

lavinka pisze...

O mamo, faktycznie czasem to przesadyzm się zrobił z tej jednorazowości... o kosztach nie wspomnę. Ale jakieś zalety są... chyba??? ;)

I_o! Nowy dizajn ;)

abnegat.ltd pisze...

Igit, jam oporny na dezynfekcje, dezynsekcje, deratyzacje i acnosan z lemonka. Howg.
Ale trend jest jednakowoz dziwny. Gdyby sie tak pobawic w statystyke i pomnozyc liczbe operacji razy ilosc jednorazowek to rocznie wyjdzie z tego Mount Everest smieci.

Valmue, dzieki za linek .
Jest to ciekawe zjawisko - wyrzucamy LMA warte 5 funtow, a w Afryce nie ma na gaziki. Kardiowertery czy pacemakery to juz jest zupelnie inna klasa marnotrawstwa.

Lavinka, pewnie ze lepiej jest dostac nowa rurke intubacyjna niz resterylizowana. Ale jednorazowe laryngoskopy? Niby to ma byc niedrogie, ale to musi byc jakas gargantuiczna kupa - z naciskiem na kupe - smieci ktora produkuje sluzba zdrowia. Mam wrazenie ze rodzaj ludzki zawsze ma problem ze znalezieniem zlotego srodka.

Anonimowy pisze...

"czy ona to przypadkiem po tym zastrzyku nie umrze - skoro doktorka dupę dwa razy krzyżem naznaczyła"
Nie wytrzymałam i śmiechem ryknęłam :-D Tarzam się!
Jednorazowe sobie może być, byle żeby się rozkładało szybko na śmietniku.
nika

basia pisze...

Ha! :))))

Abnegat reaktywowany i w formie! :)

Autorowi, jego Bliskim oraz Wszystkim Gościom jego Blogu niewyobrażalnie dobrych Świąt Bożego Narodzenia 2012. Oraz żeby radości i dary świąteczne trwały i procentowały przez cały Nowy Rok 2013!
--- Czyli, po Waszemu ;p Merry Christmas and a happy, prosperous New Year 2013! ;)

abnegat.ltd pisze...

Nika, tak sobie mysle, ze ci co produkuja jednorazowki, posiadaja rowniez zaklady ich utylizacji. To jest genialny samograj... ;)

Basiu, dziekuje slicznie :)
Jak to bedzie po naszemu: Niek sie wom piknie sycko darzy przez caluski rok!

Anonimowy pisze...

Opis i.m. tak piękny, że aż niebezpieczny (laptok mi mało z kolan nie "zszedł")
ruda_

Anonimowy pisze...

U nas właśnie oddziałowa wkroczyła wczoraj z pudłem jednorazowych łopatek do laryngoskopu. Trzonki będą wielorazowe ale z taką folijką co ją będziemy przesuwać, żeby było higienicznie. Szpital ma 200mln długu a jedna łopatka 10 zł kosztuje. Jednak Sanepid uznał, że samo moczenie w Sekusepcie nie wystarczy i teraz albo jednorazowe łopatki będą albo będziemy sterylizować całość po każdym pacjencie. Ostatnia próba wysyłania trzonkow do sterylizacji zakończyła się uszkodzeniem sprzętu, więc wyszło drożej niż jednorazowy sprzęt.
LMA są na wagę złota, więc możesz nam w darze kilka przysłać. Ostatnio z darów dostaliśmy z UK rurki Grenda (albo jakoś tak) i zdarzyło mi się przeintubowywać pacjenta, bo nijak końcówka do filtra ani kolana nie pasowała. Tak więc czekamy na dary.
Pewien Wysokospecjalistyczny Szpital dla Dzieci

abnegat.ltd pisze...

Ruda, i tak pominąłem co drastyczniejsze sceny. Jak na ten przykład przytrzymywanie pacjenta kolanem w trakcie wyrywania harpuna.

Anonimie, u nas rączki też są jednorazowe. A przeca to metal, który powinno się sterylizować bez żadnego problemu... A co z bronchoskopią - te też bedą single use? Masakra jakaś.

Anonimowy pisze...

Nu, byle do pozajutrza,jak to było AWF...,AZS...,a SKS SZKOLNYKLUBSPORTOWY,czyli oglądactwo młodych koni w TiViu,a pięknie było bo było młodo.Ze strzykwami i igiełkami był jeszcze jeden piękny myk,myk dwusystemowy: luer, record.Ale to wszystko to tylko techniczne dodatki,tak naprawdę u dochtora najważniejszy jest stetoskop,a jeszcze ważniejsze jego oliwki,a już tak najbardziej ważne to to co między oliwkami.Gdyby jednak odwołali koniec świata to życzę Wesołych i Szczęśliwego.pozdr.Animowany Zwolennik

abnegat.ltd pisze...

Może i to nie było zdrowe, ale jakże człowiek wyglądał profesjonalnie wyciągając sterylnie igłę z pudełeczka... Trójca nabrana... Panna odsłoni posladeczek... i jebs (czyt: dżebs).
I jeszcze obowiązkowe aaAaaAA.A!.

Anonimowy pisze...

Panie Abnegacie,

Już do Świąt nie będę miała czasu tu zaglądać - dlatego już dziś składam życzenia:
Niech się spełnią świąteczne życzenia - te łatwe i trudne do spełnienia. Niech się spełnią te duże i małe, te mówione głośno lub wcale.

WESOŁYCH ŚWIĄT

Torunianka

erjota pisze...

Ja to sobie nie umiem wyobrazić tych strzykawek wielorazowego użytku :P

Młoda Lekarka pisze...

Jednorazowy anestezjolog...

Trza podesłać pomysł ludziom od ISO czy innego ABSu.