środa, 25 lipca 2012

wtorek, 10 lipca 2012

Optyka kanalarza

Punkt widzenia jest czynnikiem wysoce subiektywnym. Francikowi z kopalni Krycha wiatry nad Tatrami wiszą i - nomen omen - powiewają, czego nie można powiedzieć o Franku, który po paru Złotych Bażantach wraca na motolotni z Rużomberoka do Murzasihla. W zasadzie trudno oczekwiać że panowie kiedykolwiek będa mieli okazję uzgodnić światopogląd, ale nawet gdyby im sie to nie udało, nikomu krzywda się nie stanie.

 

Z medycyną jest o tyle do - excuses moi - dupy, że przestrzenią przetargu jest zazwyczaj niczego nieświadomy pacjent, dodatkowo zmylony przez złote okulary, dwurzędowy gajer z obowiązkowo złotymi guzikami i Rolexa. Nie trzeba dodawać jakiego.

 

Przyszedł ostatnio kanalarz i uśmiechnął się od ucha do ucha. Natentychmiast zmarszczyła mi się dupa. Cóż masz, kolego miły? Ano, mam pacjenta, co to dostaje leki na migotanie przedsionków i ja bym go zrobił w krótkim - ha!, króciuciunim wręcz - ogólnym. A co on dostaje na to migotanie? No, warfarynę. No to pójdzie sobie ón do dużego szpitala, gdzie mu ów lek straszliwy odstawią, włączą mu heparynkę niskocząsteczkową i zabieg zrobią. Aleszsz - żachnął się kanalarz aż po osklepki - toż my w szpitalu moim odstawiamy, zabieg robimy i przystawiamy z powrotem. Wzruszyło mi się ramionami - w tymże kraju robi się wiele dziwnych rzeczy, ale to nie znaczy że ja je mam robić. Ale ty praktykujesz w tym kraju - zawył w bólu niezrozumienia poczciwy kanalarz - i musisz robić tak jak my tu robimy! A poza tym rozmawiałem z pacjentem i on się na ryzyko zgodził, więc ja mu odstawiam i robimy. Tu mnię żuchwa klapła na brzuch - dzięki Panu, żem przytył, bo bym sobie obił owąż o podłogę - w dodatku poczułem, ze mi ócz wypchło. Lewy. Mowy nie ma - wykrztusiłem, walcząc z zaniemówieniem. A co - masz na to jakiś gajdlans? - zaperzył się kanałowy. Nie, mózg mam... Możesz se robić co chcesz i gdzie chcesz - ale nie ze mną - zakończyłem dyskusję i poszedłem na kanapeczkę. Które to robi ASP i zawsze w środku jest Niespodzianka - albo bazyliowy listek, albo podwójna szyneczka. Mniam. Mam jeszcze jednego! Odkrztusiłem bazylię, starłem szybę  - gadzina wykorzystała moja nieuwagę i zalazła mnie od tyłu. Taaa? - entuzjazm buchnał ze mnie niemożebnie - Co tym razem? Ano, pacjentka jest na humirze, taki sobie lek - baardzo dobry! - na RZS i jaj jej tylko pobiorę wycinek z pęcherza. Opadły mi ręce. Toż pisze jak byk, że w razie jakiegokolwiek zabiegu, nawet wycięcia pypcia na dupie, paskudztwo musi być zastopowane na 70 dni. Pod kontrolą specjalisty. To co on ma powiedzieć dżipowi teraz, jak juz pacjenta zakwalifikowal na leczenie? Już wiem - zakrzyknał - napiszę list do reumatologa i zapytam, czy ty go możesz znieczulać! Nie zdzierżyłem...

 

No i (nie zaczyna się od no i ) mam teraz w emalii oficjalnie wyglądający pasztet, z którego wynika, że serce, płuca, kaskada krzepnięcia, mózg, TNF-alfa, interleukiny, nerki, włosy, paznokcie, cała biochemia, fizjologia, histologia i anatomia człowieka to takie nieistotne dodatki do Wielkiego, Majestatycznego, Boskiego Pęcherza.