środa, 30 listopada 2011

Sprawny jak Matuzalem

Lorenzo ma umowę z domem starców - nie ma bata. Najpierw jak wściekły operował tylko sześćdziesięciolatków, potem siedemdziesięciolatków, początkowo młodszych, potem starszych - i jakoś tak nieodwołalnie zbliżał się do przekroczenia magicznej cyfry osiemdziesiat, że gdy to w końcu nastapiło, wszycy przyjęli sprawę naturalnie.

Co potwierdza skuteczność jednego z najbardziej znanych trików marketingowych. Mamy kanapy za - dajmy na to - trzy klocki. Funtów rzecz jasna. I za cholerę nie idzie tego sprzedać. Co robimy? Wystawiamy wszystkie po pieć. A nawet sześć. I wśród tego rozpasania komercjalizmu eksponujemy orzeszek - czy nawet rodzynek - kanapę za 2999,-. Efekt murowany.

Gdybyż on trzy lata temu zapodał osiemdziesięcioczterolatka chodzącego o kulach, z nadciśnieniem, do przepukiny, to biedny dziadek nawet by nie dotarł do preassessmenta. A dzisiaj - zdrów jest i do operacji gotowy...

Podnosił średnią pacjentów tylko o 5 lat co roku, co daje przyrost pół roku miesięcznie - w zasadzie przeszliśmy od sześdziesięcio- do osiemdziesięciolatków zupełnie niezauważalnie... W tym tempie pierwszego stulatka w systemie DCU znieczulę... oż w mordę - za dwa i pół roku! No jaki to kurcysyn podstępny jest???

Niespodzianki w tym zawodzie zazwyczaj oznaczają smród i wezwania do prokuratury, starszy pan został więc zaproszony. Przyszedł o kulach i starszym potomku. Niestetyż, zgodnie z najnowszymi wytycznymi tytejszych speców od bezpieczeństwa w medycynie, ani wiek, ani biemaj aniw ogóle nic nie stanowi kryterium bezwzględnego do zwalenia pacjenta z zabiegu. Trza sie przyjrzeć kompleksowo. Co było robić... Opowiedziałem grzecznie o przebiegu operacji i okresie pooperacyjnym, barwnie nakreśliłem możliwość zgonu, zawału, paraliżu, udaru mózgu, ślepoty, głuchoty i Bóg wie czego jeszcze - po czym dziadek westchnał Inszallach i powiedział, że on się musi swoją żona opiekować, a z przepuklina mu ciężko. Co dowodzi ni mniej ni więcej że pacjent nie rozumie za skurwysyna jasnego złych wiadomości. Bo kto niby się małżonka zajmie, gdy on kopnie w wiadro? Ten fakt mu umknął całkowicie. Opowiedziałem jeszcze o oczekiwanej długości i jakości życia z przepukliną oraz bez ale byłoż to rzucanie grochem o ścianę. Czy raczej hitanie headem o brickłola.

No i przylazł.

Kusiło mnie zapodać mu z mańki podpajęczo, ale jednakowoż jak ja go potem zrekaweruję? Toż musze uziemić kogoś na dobre kilka godzin... W końcu machnałem ręką. I małe pieski też. Chodź pan na kanał.

Dziadek ogólne przeżył bardzo wdzięcznie, obudził sie jeszcze wdzięczniej, blok mu zadziałał jak rzadko kiedy i polazł śpiewając pieśń ku chwale polskiej anestezjologii. Może jakie czekoladki przyśle? Ostatnio dostałem afterejty, całą paczkę - nawet miałem wyrzuty, takie w stylu brać - nie brać, zreć - nie żreć, ale mi migiem przeszły jak je zobaczyłem na salu w Morisonie za 99 pi.

Następna wydawała się opanowana jak jasna cholera, dopiero przed samym zaśnięciem popadła w ciężką nerwowość - i tu się niestety potwierdza: z czym kto zaśnie, takim się budzi. Może nie po przeszczepie serca, tam jednak obudzenie się bez kilkunastu kafli łacno zdarzyć się może, ale w krótkich zabiegach się sprawdza. W rekowerowni odstawiła dance macabre, wrzeszcząc, że sie boi. Niby mnie przy tym nie było - a i tak próbowała Zuzia zwalić wszystko na mnie. Wybałuszyłem się - że co, że niby ja ją straszę? Toż mnie tu nie było nawet końcem nosa...

Na szczęście w jakimś obcym jezyku się darła, nie szło wyrozumieć.

Kolejna mówi, że jak włazi na schody, to dyszy i sapie - z brzucha bucha. Dwadzieścia dwa lata. Pot mię oblał - uf jak gorąco. A od dawna tak ma? A od pół roku. A doktor to jaki widział? Widział. Badania robił? Robił. Zadzwoniłem do dżipa - obiecał, że przyśle wyniki faksem. Taka była jakaś w tym faksie- jak by to powiedzieć - anemiczno-megaloblastycznie do świata nastawiona,choć wszystko w dopuszczalnych granicach. Posłuchałem, nicccc... Pani pozwoli na kanał...

Na tym ranek zdechł - ostatnia popiła mleka z kawą. Czy kawy z mlekiem. Sztuka czytania wcale taka łatwa nie jest.

Popołudnie rozpoczął młodzian duży - i przybyczony. Patrzę ja w historie choroby a tam złamany palec (dłoni), tibia (w nodze), ulna (w ręce) i colar bone. Nie, nie w rowerze - to obojczyk jest. Myślę sobie, jakiś zakapior tumbylczy, czy co? Na wszelki wypadek, coby w ryj nie zebrać, wyszczerzyłem się przyjacielsko - a wyglądam wtedy jak skrzyżowanie Myers’a
(tego od Złotego Członka) ze zdobywającym zaufanie Shrek'iem - i zapytałem, czy to jakowyś wypadek był? E tam, wypadek od razu - się gra w rugby, to od czasu do czasu drobne urazy się zdarzyć mogą!
Nie ma to jak czuj duch.

Potem poszły dwa mleczka - bo jeszcze jeden czytaty bez zrozumienia się znalazł - i już. Dzień bez bradykardii walczących o przekwalifikowanie na asystolię, dramatycznych spadków ciśnień, skurczów krtani, kaszlów, rzygań i pomroczności jasnej.

Kocham tą technikę.

13 komentarzy:

Monika pisze...

ciekawy ten Twój dzień.... jak jasna ciasna.
M.

Alan pisze...

A ja myślałem że praca anestezjologa przyjemna i łatwa jest :)

abnegat.ltd pisze...

Monika - ten akuratnie byl calkiem udany ;)

Alan - czasem jest. Na ten przyklad - dzisiaj xD

akemi pisze...

Aż dziw bierze Abi, że Ty nie chcesz się na ortopedę przekwalifikować po takich dawkach dansmakabry anestezjologicznej. Boskie to historie, boskie inaczej... ;P

marta pycior pisze...

Ponoc dzieci, ktore sie teraz rodza do 130 bez zajakniecia maja dotrzec. Przygotowujmy sie, zeby im przyjemnie bylo -)

Anonimowy pisze...

zawsze mnie rozwala logika "przecież muszę się opiekować" to się nie zoperuje. A co tam, uwieznieta przepuklina i sieczka w brzuchu w pomaganiu nie przeszkadzaja.
I pozniej trza sie bujac z takim na dyzurze.

Malares

ps.kocham anestezjologiczny spokoj. jak wy to robicie?

abnegat.ltd pisze...

Akemi, wszystko z zazdrosci - zawsze mnie te pily, sruby i mlottty (mhrrr) przyprawialy o dreszczyk ;P

Marta - strach sie bac. Przesuna prawo jazdy do 30 rz, doroslosc 33, plodzenie dzieci - po czterdziestce... My jestesmy zupelnie nieprzystosowani biologiczno-mentalnie do takiego eksperymentu ~>:/

Malares, ten mial odwrotnie: sie musze opiekowac, to sie zoperuje. Tylko teraz jest dobre pytanie o rokowanie w wieku 84 lat... Sam nie wiem. A z tym spokojem - co se czlowiek ugotuje w srodku, to jego. Mialem nawet taka teorie koedys, zeby anestezjologow do zabiegu traktowac jak pacjentow na przewleklej sterydoterapii...

Anonimowy pisze...

no to sie dobrze maskujecie;)

Malares

Kasia pisze...

Cud miód malyna jesteś Abi, zdolniacha jakich mało :)

I znów śmiałam się w głos :)))

Zaraz idę na dyżurek, może i ja jakieś rewelacje przyniosę ;)

Pozdrawiam,
K.

(KK) pisze...

Jako, że akurat miałam do czynienia także pieję peany na cześć polskiej anestezjologii :) Chętnie bym jakie afterejty przyniosła, nawet i nienapoczęte, ale pan dr tylko jako dobry duch się przewinął przez ten oddział co tu kiedyś ze słowniczkiem lengłydża był opisany ;)

Anonimowy pisze...

Aaaa, rozumiem, Abi chwalisz TIVĘ :-)))
nika

abnegat.ltd pisze...

Malares, mamy taki kurs nawet: "Stress management: venomless anaesthesia. How to survive surgery leaving surgeons' throat untouched."

Kasia i co - byly te rewelacyje? (jak pracowalas z mlotkowymi to musialy byc... - strasznie mi ostatnio zalazl typ za skore ;)

KK, polisz anestezja rulez :] Tak jest.

Nika, zdecydowanie tak :)))

Adept Sztuki pisze...

Abi to już nawet ja dostałem droższe słodycze xD :P