poniedziałek, 14 listopada 2011

Blady poniedziałek

Poniedziałek powinien być do dupy. To daje taką, nazwał bym to, właściwą perspektywę. Ostatecznie weekend się skończył, to z czego się tu cieszyć? Poranną listę robił Rodżer, urodzony gdzies za Dundee - co czasem powoduje obnażenie skrywanych atawizmów, objawiających się głównie pytaniem reszty personelu o cholernego Szkota w przypadku jegoż spóźnienia. Zresztą pod tym względem można na chłopa liczyć - nie muszę wstawać świtem szarym i gnać do roboty na ósmą, mogę sobie spokojnie przyjechać pięć po.

Tu mam pewna patologie społeczną zaszytą w sobie - chcę byc na oddziale przed chirurgiem. Ponieważ strasznie, ale to wręcz do białej piany, wqrwia mnie typ, co to raz na sto lat musi na mnie czekać i rzecz jasna odbywa się to z pukaniem w zegarek i dąsami na tym-tam, no - twarzy.

Lista była zupełnie jak nie-rodżerowa. Pięć zabiegów - i pięć w ogólnym. Zabrałem się spokojnie za pierwszego - a tu dzonk. Sam Rodżer, co to zazwyczaj nie lubi miejscowego, bo sam musi bloki zakładać, zaczał się dopytywać, czy abym nie spróbował nawrócić na drogę cnoty i wiary choc ze dwóch pacjentów? Bo wybudzeniowa zachorzała i bedziemy musieli czekać wieki pomiędzy zabiegami? Mówisz - masz. Użyłem całego swojego wdzięku osobistego, rozpłynąłem się nad zaletami igły - co ja mówię, igiełeczki, igienuni nawet - i kupa. Towarzystwo było tak zaparte, że nie dało rady. Prędzej bym wybił dziurę łbem w betonie. Rodżer skwitował to potem jednoznacznie:
- Cholera - mówi - nie trzeba ich było tak mocno przeciwko miejscowemu nastwiać...

Ta karczma Rzym się nazywa. Kładę areszt na Waszeci.

Mimo opornego materiału skończylismy nawet-nawet. Bułka zjedzona, płyny dolane - trzeba się brać za popołudniówkę. Na szczeście tylko jedna przepuklinka, czyli rachu ciachu i po strachu. Poszedłem grzecznie, opowiedziałem co zrobimy oraz czego należy się spodziewać, po czym pacjentowi serduszko zwolniło do 35/minutę, zrobił się zielony i zapytał "Siełasienka". Czyli zespół wazowagalny w całej krasie. Położyliśmy biedaka na leżance i mu przeszło. Wszystko, wraz z chęcią do operowania przepukliny. Że ona to wcale znowu nie taka duża... I może on się jeszcze zastanowi. Co robić. Klient nasz Pan. Ciekawym, że nigdy wazowagalnego nie widziałem u kobiet - no, może za wyjątkiem tych, co to sobie wstrzymują powietrze w czasie kaniulacji. Jednak jesteśmy słaba płeć.

Jutro pandemonium pypciotomii. Trza bedzie przynieść grubą ksiażkę.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Te pypcie to z grubej bladej wycinane będą? Co tam będziesz knigę brał, może się wszyscy igiełek wystraszą ;-P
nika

Green pisze...

"pandemonium pypciotomii"

Abiś o_o?!

Lol

Kasia pisze...

I od razu mój dzień lepszym jest jak sobie Abiego poczytam ^^
'pandemonium pypciotomii' mnie rzuciło na kolana i długo trzymało w tej niewygodnej pozycji :)))

Alan pisze...

jak widzę wszystkich pypciotomia zaciekawiła ;)

Obstawiam jakiegoś Whipple'a ;)

abnegat.ltd pisze...

Pypcie wszelkiej klasy i masci. Przychodzi taki pypciousuwacz, a ja mam luzikk... A Whipple'a to zrobic zrobia - ale nie u nas. Tu jest porzadne DCU i robi sie bzdety xD

Anonimowy pisze...

Słaba płeć jak najbardziej. :) Moja młoda ma solenny ZWW - taki z gatunku "z atrakcjami" - który w porywach potrafi ją położyć nawet ze 2x dziennie, ale nigdy w życiorysie nie padła na widok igiełki czy innego sprzętu, choć okazji miała o-ho-ho.
A pypciotomię wpisuję do prywatnego wokabularza. :)))
Iza