poniedziałek, 31 października 2011

Odzyskany czas

Ewenement brytyjskich dróg jest dla mnie tajemnicą nieogarnioną. Na znaku 40 mil na godzinę - wszyscy jada 40 mil na godzinę. Miasto, 30 na godzinę. Nikt ci się nie wbija prosto pod maskę, żadnych zrywów czy gwałtownych hamowań. Autostrada czteropasmowa, na lewym pasie koło mnie sunie sobie 70/godzinę Audi R8. I nagle - lewym pasem zasuwa dziesięcioletnie BMW, tnąc powietrze z rykiem charakterystycznym dla dziurawego tłumiaka. Czyli, fachowo mówiąc, po tuningu. Ciekwe, skąd przyjechał. Bo że to nie jest miejscowy, wiadomo - żaden Brytol nie jest na tyle głupi, by iść do więzienia za prędkość.

Polak, choćby w życiu prywatnym był nobliwym patronem rodu, za kierownica zamienia się w krwią ociekającego przygłupa, żądnego zwycięstw bez baczenia na liczbę pozostawionych za soba trupów. Wsiadamy za kółko, przekręcamy kluczyk - i znajdujemy sie w świecie, gdzie rzadzi szybkość, dynamika i agresja, a prędkości przestrzegaja jedynie leciwe ciotki rodem z Pcimia.

To czemu nagle, po przeprowadzeniu się na Wyspę, Polak traci swoje zwierzęce instynkta? Ha...

Pierwszy kubeł zimnej wody to zazwyczaj zdjęcie zrobione z dyskretnie ustawionego radiowozu. Ot, 30 mil na godzine, środek miasta, jedziemy rano do pracy, matoły brytolskie wlekę się jak by im coniebądź urwało, więc rura! Kilka dni później dostajemy wezwanie do sądu: jechalismy z prędkością 36, należy się 120 funtów. Czemu tak wiele? A, bo prawo jazdy mamy polskie, więc nie podlegamy pod ichniejszy Penalty Scheme i zniżka 60 funtów niestety nie dla nas.

Od tej pory w mieście zakładamy specjalne ochraniacze na zęby, by ich nie zniszczyć zgrzytaniem i wleczemy sie jak reszta cywilizowanych pajaców wokół nas.

Po jakims czasie zaczyna do nas docierać, że do pracy dalej jedziemy te same 12 minut, za to mamy czas spokojnie zapalic za kółkiem i posłuchać radia.

Drugi kubełek zazwyczaj jest znacznie bardziej bolesny. Ot, autostrada, puściusieńko, środek nocy, 3 pasy - a ty jedź 70 na godzinę... 112 kilomterów na godzine... Dokładamy delikatnie gazu, silnik zaczyna mruczeć, najpierw 80, potem 90, wrescie 100 mil... Do 200 km/h jeszcze daleko, ale i przy 160 czujemy jak żywiej zaczyna pulsowac nam krew... Za nami też pulsują światła... Czerowne i niebieskie...

Chcemy być mili i zapłacić co nam dadzą - ale nic nam nie chcą dać... Za to w przemowie wygłaszanej do nas przez przemiłego dżentelmena pojawiaję się słowa takie jak court, judge i solicitor. Tak, tak. Za przekroczenie limitu o 30 mil na godzine idzie się tu do sądu - i wcale nie trzeba być pechowcem by wylądować w pudle na pół roku. Na szczęście tutejszy system prawny jest łąskawy dla first-time offenders - zamiast żreć na koszt królowej, puszczają człowieka do domu z taką ładną odblaskową kamizelką i nakazem wykonania 1200 godzin pracy społecznej, zwanej tu council work. Zazwyczaj oznacza to zbieranie śmieci w mieście w czasie weekendu.

Złapali nas - nas, rycerzy szos, wszarze jedne!!! - ale nic to. Mandacik zapłacony, godziny odpracowane, punkciki za rok się z rejestru skasują i z głowy! O, poczta. Ciekawe co zaś znowu przyszło. Ubezpieczenie samochodu... A, faktycznie... Jak ten czas leci... Na szczęście przenieśliśmy się do taniej firmy i na specjalnej promocji nasze turbo-super-hiper BedzieszMiałWydatek 2.0 z turbodoładowaniem i burczącą rurą ubezpieczylismy za 700 funciszów... W tym roku powinno być nawet taniej... tanie...tanie-tanie-tanie-nie-nie-onienienie-jacieżqrwanieprzepraszam, 2200 funtów?!?!? No jeszcze czego... 0-800-TanieŚciganie - halo? Czemu podnieśliście mi czterokrotnie ubezpiecznie? Że co? Jaki wyrok? A - że za sciganie? No to - idę gdzie indziej!!!

Historyjkę przerwiemy tutaj, gdyż w innych firmach jest jeszcze drożej, co skutkuje nieakcpetowalną ilością słów ogólnie uznawanych za obraźliwe, dając w wyniku tekst dla większości ludzi zupełnie nieczytelny.

Po pięciu latach jeżdżenia tutejszymi drogami nagle do mnie dotarło, że facet, który jedzie przede mna, nie robi tego po to, zebym go wyprzedzał. Dziwne.
Szok, spowodowany porównaniem czasów dojazdu dom-lotnisko - gdzie próba pierwsza została wykonana ze złamaniem wszelkich możliwych przepisów, druga natomiast bez żadnego - omal mnie nie pozbawił żuchwy. Różnica przy 80 kilometrach wyniosła 12 minut.

Może to trzeba wyartykułować?




Narażając życie swoje i swojej rodziny zyskasz czas na zrobienie kupy.


Dodane 11/11/2011: pozwolę sobie odpowiedzieć wszystkim zwolennikom olewania przepisów nastepująco: fakty wygladają jak na obrazku...

41 komentarzy:

Anonimowy pisze...

HA! A ile oszczędności na paliwie, oponach. No właśnie, społeczeństwo uczy się nawyków uderzając je po kieszeni. Żadna perswazja nie przynosi skutku, jak bat w postaci znikającej pecunii, która nie omlet ;-P
nika

abnegat.ltd pisze...

Wzrost ubezpieczenia jest genialnym batem... Nie masz punktow - masz znizki. Masz punkty - ala :]
Wyjatkowo mobilizujace.
Ze tez nasze firmy na to nie wpadly... A wzrost OC po wypadku odbiera oddech.
Dotknalem goscia dwa lata temu. Nawet zadrapania nie mialem. Ale cos tam zglosil. I ubezpieczenie z 230 wzrosloi do 750... Co o tym pomysle - to wolniej jade.

Anonimowy pisze...

Ano, pecunia non o(m)let ;-P
nika

Monika pisze...

Niezły sposób. A nawet bardzo dobry skoro skuteczny.
Ja mam jeszcze swoją teorię, może w miastach średnio się sprawdzającą, ale w dłuższych trasach już nieźle. Im lepsza droga, tym wolniej jadę. W sensie powoli i stale. Mi się sprawdza. Ale ja to kobietą jestem, to może dlatego...

Joanna pisze...

Haha, też odróżniam autochtonów od przyjezdnych po prędkości z jaką poruszają się po drodze.Może to i lepiej,że z taką jadą, bo co drugi ma do ucha przylepiony telefon,mimo,ze nie wolno...atioldac

abnegat.ltd pisze...

Nika, w ta strone, jak sie buli, to pecunia dolores ani est... xD

Monika, z tym zwalnianiem to trzeba jednak troszke uwazac, bo na czteropasmowce staniesz ;)))
Ale tu akuratnie racje masz- lepsza stala, dobra srednia niz szarpaczka i postoje.

W Polnocnej Irlandi to bylo widac na pierwszu rzut oka. Sznur samochodow za ciagnikiem, nikt nie wyprzedza -po co, przeciez wczesniej czy pozniej zjedzie - a tu nagle jeden szaleniec zaczyna skubac korek po sztuce :]]]
Od razu widac, ze nasz.

lavinka pisze...

Od dawna powtarzam że gdyby w Polsze mandaty nie były tak żenująco niskie i nie byłoby łatwo się od nich wykręcić - ludziska jeździli by bezpieczniej.

Szaman Galicyjski pisze...

Dołożę jeszcze dwa szczegóły: jak cię capną po raz pierwszy i na "niewiele ponad limit", to możesz nie zapłacić mandatu (60,-) tylko za 80,- wziąć udział w kilkugodzinnej pogadance, jak to przekraczanie prędkości jest szkodliwe, czym grozi i, że Abi ma rację. Niby drożej, ale za to nie ma punktów karnych.
Po drugie (o co ostatnio w eRPe była afera) informują twojego pracodawcę, bo w końcu wyrok sądowy to wyrok i już. I tu jest ładny haczyk. Jak ma się dwa takie wyroki, nawet jak się nie siedzi, to pracodawca może zwolnić. Albowiem gdyż jeśli nie przestrzegasz przepisów drogowych, to jesteś niesolidny i może innych też nie przestrzegasz, a takich nam nie trza.
Wydaje mi się Abi, że punkty za przekroczenie prędkości nie zamazują się po roku tylko po trzech, ale tak śmiesznie, że przez następny, czwarty rok pozostają warunkowo - jak coś zbroisz, to sobie przypomną o nich.

marta pycior pisze...

Teraz mozna na na krotszej czy dluzszej trasie wlaczyc automatyczny trzymacz szybkosci, i w ogole pejazyk ogladac.

abnegat.ltd pisze...

Lavinka, kara musi byc upierdliwa. Sasiada capneli 38 na 30. I co z tego, ze mandat kosztuje "tylko" 60 funciszow, jak ubezpieczenie wzroslo mu ponad dwukrotnie, a do dotychczasowgo poziomu wroci po dopiero po trzech...

Szaman, dokladnie tak. A z tymi trzema latami nie pamietalem - toz mi juz mowiles....
Dodatkowo, w przypadku dochtorow, jest calkim makabrycznie- bo nie mozna odpowiadac za zdrowie innych jak sie nie umie odpowiadac za siebie. Slyszalem o przypadkach wywalenia konultantow na pysk zbity po wyrokach.

abnegat.ltd pisze...

Marta, lepiej sie za bardzo nie rozgladac... Jeszcze trafisz na takiego...

Anonimowy pisze...

Ahahaha, właśnie tak, Abi. Dolor ani ;-P
nika

Chillax pisze...

"Staropolskim :) " przyslowiem rzuce : Lepiej 5 minut za pozno niz 50 lat za wczesnie ...

Anonimowy pisze...

Jedna rzecz - wszystko ładnie pięknie, mandaty upierdliwe, ubezpieczenie w zależności od stylu jazdy... Tylko: po pierwsze sa autostrady, gdzie można spokojnie jechać 100km/h i podziwiać towarzyszkę podroży; po drugie policja jest policja a nie skurkowańcami od wymuszani mandatów. Jadąc międzynarodowa trasa ma sie 40% trasy w obszarze zabudowanym, 30% z ograniczeniami prędkości przy wysepkach dla przejść dla pieszych (pomiędzy jednym polem a drugim) lub do skrętu w lewo. W 10% nie da sie wyprzedzać, bo takie ukształtowanie terenu. I na koniec: jade rano, dzień, słonce, pusto na drodze. Jade ok 105km/h gdzie dozwolona prędkość to 90km/h. Zbliżam się do tzw. obszaru zabudowanego, zdejmuje noge z gazu, zwalniam. Delikatnie hamuje, mijam tabliczkę <> postawiona w szczerym polu gdzieś przy prędkości 70km/h nadal delikatnie hamując. Pojawia sie video radar i Sepy na kase. I coś takiego ma byc przedstawione pracodawcy jako "moja nie bezpieczna jazda"??? Ok, Nie bylem w 100% zgodny z przepisami. Za późno zacząłem hamować. Ale nie jechałem niebezpiecznie. Niebezpiecznie byłoby, gdybym zaczął ostro hamować. A druga sprawa: podatek drogowy w paliwie, akcyza w paliwie które kosztuje ponad 5 zl z czego co najmniej 2.5 to podatki, dotacje Unii i ??? Gdzie drogi?? Juz nie wspominając o autostradach, gdzie takie drogi miedzy miejscowościami, które nie biegną przez środek osad? Gdzie obwodnice miast? Nie chcę bronić piratów drogowych i zwykłych sk...wieli drogowych, ale najpierw musza byc stworzone cywilizowane warunki, dopiero możemy mówić o ubezpieczeniach, informowaniu pracodawcy itp. Pozdrawiam,

akemi pisze...

Puenta drodzy rodacy, puenta mnie urzekła najbardziej...
Przez swoją niewyszukaną wymowność dla rzeczy oczywistych.:D

Zadora pisze...

Kurcze, też masz czytelnie w toalecie? Długo kupę robisz ;-)

thalie pisze...

puenta zdecydowanie najlepsza :)
ale kary tego typu by się u nas przydały. zwłaszcza te zwyżki ubezpieczenia. genialne w swej prostocie!

abnegat.ltd pisze...

Nika, kiedys napisze cos bez bledu - i swiat sie skonczy xDDD

Chillax, witaj :)
Barz ladne.

Anonimie, ja wlasnie o tym: "jest 90 to jade spokojnie 105" koniec cytatu xD
Jest taki piekny moment w Taxi 2 bodajze, gdy policjantka nie-francuzka mowi do swoich kolegow policjantow: "Z rozkazem sie nie dyskutuje tylko go wykonuje" To samo jest z nami- kazdy wie lepiej, jak szybko mozna jechac, a przepisy i policja to wymysl szatana.
A potem mamy 5000+ trupow na drodze co roku.
A ze drogi mamy paskudne - to chyba przyczynek do tego by jezdzic wolniej, hm?

Akemi, mam jeszcze jedno dobre haslo:
Bogatemu sie nie spieszy. A biedota musi zap.ac...

Greg, tez. Nie wiesz gdzie mozna kupic taka deske antyciarkowa?

Thalie, to, i likwidacja PKP w drogowce. Zaraz sie okaze, ze 50/h nie powoduje trwalych uszczrbkow u kierujacych...

Anonimowy pisze...

Wpadłem na południe Anglii, stoję na skrzyżowaniu pięć minut - wszyscy miejscowi psiocza strasznie. W mojej rodzinnej miejscowości (podobna wielkość miasta) aby przejechać przez skrzyżowanie potrzeba pół godziny. Bo nie ma obwodnicy.. I ja własnie o tym mówię.
Łatwo jest zgonić winę tylko na kierowców. I podwyższać im ubezpieczenie, a później .. wszyscy znamy historie prywatyzacji PZU.
No cóż zgodnie z nowymi przepisami, jest dopuszczalny błąd pomiaru jest 10 km/h.
Jeśli się ma wypaśny samochód i tempomat, to ustawia sie na 90 i idzie spać. Jeśli się nie ma tempomatu, to jedzie sie ostrożnie niekoniecznie patrząc z lupa gdzie ta wskazówka od prędkościomierza jest.
I na koniec: dzisiaj pada, ide chodnikiem a ci wspaniali Anglicy jadąc pięknie i spokojnie... Nie!, zap..ąc jak wariaci tak mnie ochlapali, ze pozostaje mi tylko "wyprać" sie cały. Pięknie nadmienię, ze jednie tu maja dobre i dziur w jedni nie widziałem...
Pozdrawiam,

abnegat.ltd pisze...

Anonimie :)

To trochę przypomina sprawę posiadania marihuany w Polsce. Prawo jest proste: za posuiadanie grozi odsiadka. Można się z tym nie zgadzać, ale to niewolno z tym dyskutowć: dopóki prawo nie zostanie zmienione, posiadanie zioła jest przestępstwem. Kropka.

Toż samo z przepisami - pisze trzydzieści na godzinę - to jedziemy trzydzieści, choćby to było 4 pasy w szczerym polu.

A że nasze drogi są jakie są - to jest zupełnie inna historia...

Z moich doświadczeń mogę jedynie stwierdzić, że większość wypadków to była szaleńcza jazda i wóda.

A ta Twoja historia musi być z Essex... Tutaj jeszcze dobrze nie podejdziesz do przejścia, a wszystko grzecznie stoi i czeka.

Kolejna ciekawostka: dlaczego używamy migacza w ostatniej chwili, mieniając pas? Bo facet za nami natychmiast doda gazu, żeby nam uniemożliwić manewr. Wiem - bo statnim razem w Polsce będąc, mrygałe aż wszyscy przejechali - i dopiero wtedy mogłem pas zmienić. CHoć wystarczyło by mi zostawić 3 metry... Tutaj odwrotnie: mrygasz, facet zazwyczaj odpuszcza nogę z gazu i mryga światłami. Pierwszym razem myślałem że mnie, polskim zwyczajem op.ala - a tu dzonk - mryga, że mnie widzi i mogę wjeżdżać...

Kultura jest inna. I to dużo wyższa. Kary są bardziej upierdliwe. Przepisy są sensowniejsze - 30 km/h (20 mil/h) jest dopuszczalne tylko koło przedszkoli i szkół. W mieście jest 50 km/h - czyli tak jak u nas. Tylko, że tu ludzie przestrzegają przepisów, choćby ich to miało fizycznie boleć. Gdzie się da - choćby na wyjazdówce koło mojego domu - prędkość jest podnoszona do 40 (65km/h) albo 50(80km/h).

Owszem, trafia się czasem młodzian, co to myśli, że wyjechał na tor wyścigowy. Ale bardzo często widzę go później, jak stoi na poboczu razem z mrygającym radiowozem.

Alem się rozpisał...

Pozdrowienia
PS. Zanickował byś się jakoś(?)

Anonimowy pisze...

Trochę do tego wszystkiego za bardzo emocjonalnie podszedłem, bo powiem szczerze uraził mnie Twój tekst. Odebrałem to co napisałeś jako tendencyjne zestawienie zapyziałego Polaka-troglodyty z cywilizowanym Anglikiem. Jestem tu (Dorset) na razie krotko, ale az tacy cywilizowani to oni nie są (patrz moje pranie piątkowe), a my znowu nie jesteśmy takimi troglodytami. Oczywiście zdarza się - i to tez napisałem w pierwszym komentarzu - sporo kierowców, których trzeba nazwać po imieniu: sku...wiele. I jest prawdą, że prawie każdego niedzielnego poranka jest informacja o BMW lub Audi, które roztrzaskało sie z młodzianami wracającymi z dyskoteki. Ale to nie jest pełny obraz. To tak, jakby Anglików oceniać tylko po tym jak się zachowują w sobotni wieczór w Krakowie.Zgadzam sie, ze kary dla złych kierowców powinny być dotkliwe, ubezpieczenie powinno zależeć od stylu jazdy. I w Anglii to jakoś działa. Nie zgadzam sie, ze w tym momencie jest to dobre rozwiązanie na ten moment w przypadku Polski. Na ten moment - za rok, dwa, moze. Po pierwsze kto rozlicza i sprawdza tych,którzy stawiają znaki? Tak, wyprzedzałem w Polsce na zakazie, na znanej mi trasie. Bo znam drogę i wiem, że nie będzie niespodzianek, bo widzę drogę. Tam gdzie teoretycznie nie ma zakazu... choćby nie wiem co - nie wyprzedzę bo się boje. Bo nic nie widzę, bo znam drogę i wiem, że nadjeżdżającego z przeciwka widać w ostatniej chwili. Niestety, w takich sytuacjach nie można ufać przepisom i znakom. Jeśli kierowca ma być rozliczany, jeśli ubezpieczenie ma się zwiększać, to osoba projektująca drogę również. Wtedy też zmieni sie nastawienie ludzi; bo teraz ten, którego złapała policja, to nie jest <> łamiący przepisy, tylko <>, który dał sie złapać... Ale o tym już pisałem, ze policja, nie pilnuje porządku, tylko wyłudza mandaty... Nie da się przestrzegać prawa, bez zaufania do prawa, a nie ma zaufania, jak prawo jest złe, niewykonalne lub źle egzekwowane. A niestety te trzy ostatnie rzezy występują w Polsce. Przepraszam, za długi komentarz. Pozdrawiam,
ps. może kiedyś sie zanickuje, ale ja zazwyczaj siedzę cicho, w cieniu.. Czasami tylko "wybuchnę".

abnegat.ltd pisze...

Anonimie, pozwole sobie powiedziec jeszcze raz: prawo sie przestrzega a nie interpretuje.

Jechalem dzis A66. Dwupasmowka. 50 mil na godzine. Sznurek - 12 pojazdow - jadacych lewym (czyli jakby naszym prawym) pasem. NIKT nie wyprzedza. Nikt nie przekracza piecdziesiat. Mam 45 lat, prawo jazdy od 1983 roku i w zyciu nie widzialem Polaka jadacego 80/godzine po autostradzie, niezaleznie od znakow. Moze z wyjatkiem traktorzystow.

Wszystko jest wina zlych drog, zlych przepisow, zlych znakow, policjanci egzekwujacy prawo to zwykle szuje polujace na lapowki a my, mistrzowie szos, bedziemy sobie jezdzic ile nam sie podoba i wyprzedzac na ciaglych, bo przeciez znamy droge.

Prawda jest smetna. Jezdzimy byle czym, byle jak, po gownianych drogach, majac w dupie prawo. A skutek jest jaki jest - piec tysiecy zabitych rocznie na polskich drogach. I dopoki bedziemy mowic, ze to wina wszystkiego tylko nie naszej brawury, nic sie nie zmieni.

Potem siedzi sie ma skraju drogi, patrzy na trupy wlasnych dzieci i mantruje okurakurwakurwakurwa. Uwierz mi, straszny widok.

Nie wpyprzedzaj na ciaglej, nawet jezeli wiesz, ze mozna. Bo ten z naprzeciwka tez widzi ta sama ciagla i nie spodziewa sie ze mu ktos wyjedzie ma czolo - a jest Polakiem, zna ta sama droge i wie, ze w zakret wchodzi spokojnie 130/h.

Pozdrawiam
Abnegat

Anonimowy pisze...

Pozostaje protokół rozbieżności.
Pozdrawiam,

ps. Nie jestem królem szos. A jak w Niemczech koło szkoły przejechałem 35 km/h (zamiast przepisowych 30-tu) to mi przez cały dzień głupio było i do dzisiaj to pamiętam.

www.strefapiesza.blox.pl pisze...

Polskie społeczeństwo nie wywiera ciśnienia na rządzących, aby było bezpiecznie na drogach. Póki co najbardziej ich obchodzi, żeby były autostrady, obwodnice, żeby można było legalnie jechać 150 km/h itp. a wszelkie nieśmiałe próby ograniczania czegokolwiek kierowcom budzą protesty. Gorzej. Nawet ATRAPY fotoradarów są od niedawna zabronione, a wszystkie radary MUSZĄ BYĆ WYRAŹNIE OZNAKOWANE, tak aby były widoczne z daleka. Uzasadnienie: "kierowca widzący radar w ostatniej chwili, mógłby gwałtownie hamując stworzyć zagrożenie na drodze".

Jak widać Państwo to My ;-) Politycy jeżdżą tak samo jak reszta Polski, co jakiś czas można usłyszeć o wybrykach na drodze jednego czy drugiego posła i żałosne wykręcanie się immunitetem (a jak jest z tym w GB?)

Ani rządzonym, ani rządzącym tak naprawdę jakoś szczególnie nie zależy na ograniczeniu liczby wypadków. Wygląda na to, że tak duża liczba zabitych jest mimo wszystko mentalnie do przyjęcia dla większości Polaków. Jestem bardzo ciekaw czy i kiedy nastąpi przekroczenie masy krytycznej (no chyba, że UE nas jakoś do tego wcześniej zmusi) i Polacy na serio wezmą się za poprawianie bezpieczeństwa na drogach.

abnegat.ltd pisze...

Ha - a tak sie zastanawialem, skad taki wsciekly ruch na moich skromnych progach - a tu sie okazalo, ze ktos mnie znowu zalinkowal...

Pozdrowienia dla wykopnikow ;)

Witaj, Strefopiesza :)
MPów sie rzadko spotyka w sadzie za szybka jazde. Ale pewnie tez sie trafia.

Podstawowa roznica kryje sie gdzie indziej: w Jukeju chwalenie sie w towarzystwie szybka jazda to mw. odpowiednik chwalenia sie w Polsce, ile to nie nakradlismy ostatnio w supermarkecie...

A ze pajace sa wszedzie... No sa. Co robic.

Anonimowy pisze...

Doskonale dziala tez ograniczanie na autostradach (UK, e.g. M25), w trakcie trwania prac remontowych, bądź przy rozbudowie. Mierzona jest bowiem nasza średnia prędkość przejazdu między kamerami, a ta ograniczana do 50mph. Niewątpliwie gasi to temperament większości 'zawodników', choć nie wszystkim! Mimo to uważam ten system za najlepszy na 'zadziornych' kierowców, nie tylko z polski i nie tylko w UK. Dla mniej gnających wystarczy zwyczajna kultura i zwyczajne przestrzeganie prawa na drodze. A telefony przyklejone do twarzy to rzeczywiście zmora!

Anonimowy pisze...

Hmmm...
5 lat w East Anglia - od poczatku jezdze tutaj autem ( anglik). DUZO JEZDZE. Glownie wschod ale tez midlands.Tam gdzie kierowcy wiedza ze nie ma kamer - pomimo ograniczen JEZDZA SZYBCIEJ - na zwyklych drogach 70 zamiast 60, na 2pasach 80 zamiast 70 itd. Nie wyprzedzaja glupio - ale jezdza szybko. Nawet w miastach - jazda 35mph jest DOSC CZESTA...

A juz A11/M11 gdzie w wiekszosci nie ma kamer - to nikt nie jezdzi 70mph.

Jezdze lekko ponad limit - nie musze gnac bardzo szybko, nie mialem mandatu nigdy. Za to dostalem mandat ( bez punktow) za przejechanie kropki na rondzie...
I wiecie co.. z tydzien jezdilem prawidlowo - obserwujac ( zwlaszcza w okolicy gdzie mieszkam i juz znam z widzenia ludzi) ze NIKT nie okraza kropki tylko ja scina ( co jest wykroczeniem )

Nie mowiac ze niby parkowanie na chodnikach jest niewskazane ( ale NIE ZAKAZANE ) i mozna byc upomnianym.. ale.. w miejscach ruchliwych - ludzie parkuja jak w PL, czesciowo na chodniku i od 5 lat nikt tego nie zmienia..

Wiec...

Byc moze ten gosc w BMW to byl akurat Litwin czy inny Ruski albo Angol na zasilku i podpity a nie akurat Nasz...

Tutejsci tez nie sa swieci - oj nie sa !
Pozdrawiam
Michal

abnegat.ltd pisze...

Anonimie, to jest wrecz nieprawdopodobne gdy sznur samochodow, wiekszosc jednak bez tempomatu, jedzie sobie pomalusku, idealnie 50 mph... Czary ;)

Michale, witaj :)
Nie bede ich strasznie wybielal, tez potrafia wyciac glupote. Ale jednakowoz musisz przyznac, ze jezdza bezieczniej. Praktycznie nie wyprzedzaja na jednopasmowkach. Przekraczaja predkosc - ale tylko do "limitu", czyli +10% +2. Dlatego tna jak przecinaki 35 po miescie - choc za 36 jest juz 4 punkty. A jokera dostaje sie nie 21 jak u nas tylko za 12...

abnegat.ltd pisze...

A tak pro forma - toz nie napisalem nigdzie, ze w tym bembuwu jechal Polak ;)

ravenpl pisze...

Nie wiem jak w Anglii, ale...
Osobiście staram się przestrzegać wszystkich przepisów oprócz ograniczenia prędkości. Typowy Polak? Może.
Zauważyłem jednak, że policja/straż nie pilnuje innych przepisów drogowych, oprócz ograniczenia prędkości...
A szkoda, bo jak sobie jadę 160 na autostradzie/ekspresówce to sądzę że stanowię dużo mniejsze zagrożenie niż debile wyprzedzający na ciągłej, na trzeciego, na skrzyżowaniu czy czerwonym - i inni.

Anonimowy pisze...

Witam, w sumie trafiłem tu przypadkiem ale mam do wtrącenia swoje trzy grosze. Niestety nie zgadzam się w pełni z autorem i nie uważam że Polacy w UK/Irlandii (ja akurat IRL) jeżdżą jak piraci drogowi. Samemu zdarza mi się przycisnąć tu i ówdzie ale to chyba tylko wynika z frustracji z powodu zachowania innych użytkowników drogi. Moim zdaniem tubylcom brakuje dynamizmu jazdy co powoduje dużo niepotrzebnych korków oraz niebezpiecznych sytuacji. Nie wiem czy w UK jest tak samo ale tutaj takie rzeczy jak jechanie 90 na pasie do wyprzedzania na autostradzie (ograniczenie do 130) jest na porządku dziennym. Rozumiem jeszcze jakby jeden z drugim zjechał, ale spojrzenie w lusterko to nie lada wyczyn dla większości Irlandczyków. Druga sprawa to zatrzymywanie się 'gdzie popadnie' i blokowanie całego ruchu tylko dlatego że pasażer musi wyskoczyć po coś do sklepu. O poprawnym używaniu kierunkowskazów, ruszaniu na skrzyżowaniu oraz objeżdżaniu ronda zewnętrznym pasem to już szkoda wspominać.
Nie mowie ze Polacy jeżdżą idealnie ale gdy jeżdżę w Polsce, sytuacje wymienione powyżej to raczej wyjątek aniżeli reguła.

Anonimowy pisze...

Myślałem, ze temat już zakończony, zresztą, kto zagląda na koniec starych postów, gdy są nowe... :)
Nie do końca (a raczej wcale)zostałem zrozumiany.
Po pierwsze w emocjonalnych słowach (może nie aż tak wyraźnie) odróżniłem ludzi jeżdżących szybko ale - w domyśle z głową - od piratów drogowych, których nazwałem sk...wielami, czy jakoś podobnie.
Podtrzymuje to. I podtrzymuje, że piratów trzeba karać. Natomiast nie zgadzałem sie zupełnie i nie zgadzam, że w tym momencie trzeba kopiować rozwiązania UK-jskie. Przytaczanie kolejnych tabelek na nic sie nie zda. Owszem, są prawdziwe, są wiarygodne w ... UK. Zanim wprowadzimy kary w postaci astronomicznego ubezpieczenia porównajmy ubezpieczenie w UK i Polsce, to po pierwsze, a po drugie choć trochę ukróćmy mafijne zapędy ubezpieczycieli. Ubezpieczenia w Polsce to prawie jak mafia. Poza tym - jak to mówią - okazja czyni złodzieja: brak obwodnic, takich zwykłych, źle oznakowane drogi - prowadzą do zachowań przeciw prawu.
Kto kontroluje oznakowanie drogi? Który z kierowców mnie teraz czytający złożył/ słyszał, ze ktoś złożył skargę na złe oznakowanie drogi? Gdzie się taka skargę składa? Kto to rozpatruje? Natomiast policja musi łapać piratów drogowych a nie czaić sie w krzakach na kawałku prostej drogi gdzie zwykły szary człowiek przyspieszył do 115 km/h i zbierać zbierać pieniądze na nowy dom komendanta (pisze hipotetycznie).
I na koniec: moim podstawowym prawem jako obywatela Polski czy Europy jest kontestacja złego prawa. Kontestacja doprowadziła do wielu, bardzo wielu pozytywnych przemian.
"Wyprostujmy" trochę ubezpieczenia i wtedy wprowadźmy kary za piractwo, ale podkreślam jeszcze raz za piractwo.
Przepraszam za długi komentarz.
Pozdrawiam,

Anonimowy pisze...

No coz... Przejechalem turystycznie UK wzdluz i wszerz, na polskich blachach. Opis jest dosc tendencyjny- nie tylko Polacy przekraczaja predkosc, ale faktem jest, ze jesli juz sie to robi to nie o 100-200% jak w polandi. Mi blysnelo z puszki jak zamiast 56 na godzine mialem moze 60-63 km/h, bo sie zagadalem w trudnej zyciowej sytuacji ;) Ce la vie :). Co prada dziwnie mogl wygladac kierowca czytajacy gazete, ale poki co mandat do mnie nie dotarl.

Jedno jest pewne- przecietni angole nie sa ani mistrzami kierownicy ani mistrzami budowania drog (napotkalem zakrety na motorway pochylone w zla strone). Mimo wszystko zyczylbym sobie by system drog nie byl gorszy niz na wyspach- wtedy daloby sie normalniej jezdzic- mozna spokojnie wyprzedzic maruderow a czas dojazdu na miejsce nie jest loteria o rozpietosci 1000% jak w PL. Dzieki temu moznaby jezdzic spokojniej. Ale jak sie patrzy na sposob modernizacji drogi np. nr 2 miedzy wawa a Lowiczem to sie noz w kieszeni otwiera- zwezenia, fotoradary, swiatla, kolizyjne przejscia dla pieszych, ciagle linie, jeden pas, traktory, obwodnice przez srodek wiosek, rowery, taczki itp itd. Po prostu po parudziesieciu kilometrach nie da sie jechac spokojnie, zwlaszcza jak czlowiek sobie pomysli ile trwal remont i ile kasy zostalo zmarnowanych. Niestety nastepnej szansy juz nie bedzie na sensowna modernizacje, a przynajmnie nie przez najblizszych 25 lat.

Krotko- wypraszam sobie porownywania jazdy tu i tam, bo tego wprost nie da sie porownac.

abnegat.ltd pisze...

Ravenpl - co mam odrzec...

Statystyka mowi, ze wraz ze wzrostem predkosci rosnie ryzyko wypadku. Minimalnie - ale rosnie. Ta statystyczna niewielka zmiana przeklada sie potem na liczbe zabitych rocznie. Ot i tyle.

Moj post jest o czym innym. Chce podkreslic, ze prawo ma byc przestrzegane. Mozemy go zmienic, od tego mamy demokracje - ale poki jest, mamy go przestrzegac.

Anonimie przypadkowy (tak na marginesie, czy Panstwo byliby sklonni podpisywac sie chocby jedna litera - to by nieco usprawnilo komunikacje) - jazda nie ma byc dynamiczna. Ma byc nudna jak flaki z olejem, wolna i ostrozna. A ze w nas siedzi ulan z fantazja... Co robic.

Anonimie powracajacy - ten wykresik nie tyle byl do Ciebie ile do czytaczy, ktorzy trafili tu z Wykopa. Ktos mnie zalinkowal, zrobila sie ciekawa dyskusja (m in na temat szybkosci stawiania klocka) - stad i moj post.

Nie wiem, czemu nie chcesz uznac faktow z wykresu: wprowadzili limit, czesc ludzi zaczela go przestrzegac i smiertelnosc spadla. Potem dokrecili srube i powtornie zarejestrowali znaczny spadek. Tu nie ma z czym dyskutowac - to sa fakty.

A ograniczyc nasze kurewskie, excuses moi, sobiepanstwo ma drodze mozna tylko i wylacznie przez drakonskie kary. Bo poki co produkujemy 5000 trupow rocznie, majac 38 mln obywateli. W UK to 2200 i 65 mln.

A piractwo to lamanie przepisow, hm? ;)

abnegat.ltd pisze...

Anonimie nr 3 - tego faktycznie nie da sie porownac. Prasa szkocka jakies 3 lata temu napisala, ze Polak, jezeli w ogole zauwaza znaki drogowe, to traktuje je jako wyzwanie.

Szaman Galicyjski pisze...

Abi, popieram. Przepis jest do przestrzegania, interpretuje ew. sąd.
Tu jeździ się zwyczajnie inaczej. Trzeba się przyzwyczaić, dlatego każdy, kto przyjedzie z eRPe musi przyzwyczaić się nie tylko do jazdy po drugiej stronie, ale do stylu jazdy tubylców. Jeszcze w Irlandii dojażdżałem do szpitala dość daleko i ostatni odcinek biegł szeroką drogą z obustronnym, również szerokim poboczem. Jako "nowy" na tym odcinku zacząłem wyprzedzać, przyzwyczajony, że nadjeżdżający z przeciwka zjedzie połową auta na pobocz i zrobi mi miejsce. Otóż zonk! Nie ustąpił. Nie przyszło mu nawet do głowy, że widząc go będę wjeżdżał na jego pas. Zmieściliśmy się jakoś. Pomyślałem, że palant, ale jak sytuacja powtórzyła się któregoś dnia dotarło do mnie, że tu na pobocze się NIE zjeżdża. Bo oznacza to wyłączenie się z ruchu (NB w eRPe jest dokładnie tak samo!) i konieczność powtórnego włączenia się doń. A niby czemu miałby to dla mnie robić?
Natomiast faktem jest, że używanie kierunkowskazów i świateł jest tu traktowane bardzo lekko. W E., w Irlandii Północnej, widziałem jeżdżących w nocy bez świateł po mieście, bardzo jasno oświetlonym. Bo światła włączamy, kiedy widoczność spada poniżej 30 metrów...
W Kornwalii też są tacy dzielni bezświatłowcy, co prawda nie w nocy, ale w pochmurne dni.
A kierunkowskazy...! Chyba nie wiedzą po co są, bo używają ich w mniej więcej 50% sytuacji, w których Polak by użył.

Anonimowy pisze...

Tak, im wolniej samochód jedzie tym bezpieczniej. Za Wikipedia:
"Ustawa o czerwonej fladze (Red Flag Act) - potoczna nazwa zarządzenia Locomotives on Highways Act z 1865 roku, które wprowadziło w Wielkiej Brytanii zakaz poruszania się omnibusów parowych bez osoby biegnącej 60 jardów (ok. 55 metrów) przed pojazdem i ostrzegającej innych użytkowników dróg."
Wykres nie był tylko dla mnie - ale skoro sie temat "odgrzał", to skorzystałem z okazji i uzupełniłem wypowiedź. Czyżby wykres w ogóle nie był dla mnie? :):) Przepraszam jeśli go zawłaszczyłem! :)
Odnośnie statystyk - to polecam wpisy Abnegata (oraz Szamana) odnośnie statystyk w medycynie w poprzednich postach na przestrzeni roku. Co, drogowe statystyki sa lepsze od medycznych? :)
Prawo interpretuje sąd, ale kontestuje społeczeństwo.
A w ogóle to podpisuje się pod zdaniem z przedniego komentarza:
"Krotko- wypraszam sobie porownywania jazdy tu i tam, bo tego wprost nie da sie porownac."
Pozdrawiam,

abnegat.ltd pisze...

E tam. Logika "u nas sa do dupy drogi to bede se jezdzil jak mi sie podoba" to brak logiki.

Prawo sie przestrzega - a wypadki sa pochodna brawury.

I nie zmieni tego ani droga pod Warszawa - ani Benedykt XVI.

A jazdy tu i u nas faktycznie nie ma co porownywac. Wypadamy w tym porownaniu jak dzicy pasterze owiec z chorem dzieciecym z Plocka.

Anonimowy pisze...

A teraz jest link na SSC.

Czasami woziłem różnych znajomych Anglików po Krakowie i okolicach (bywa że przekraczam Vdop o 10-15 km/h ale poza tym bez szaleństw i łamania przepisów) i stwierdziłem, że oni wszyscy mają chyba jakieś fobie. Właściwie bali się prędkości jakiejkolwiek. I w ogóle jakby dróg. A może czegoś się naczytali o Polsce? Ja nie byłem w Anglii ale jeżdżę co nieco po Niemczech i nie uważam by mój styl jazdy odbiegał od tamtych dość cywilizowanych zwyczajów. Może te fobie Anglików rzutują na prawo w GB że jest tak rygorystyczne?

pp

abnegat.ltd pisze...

PP, jak wiozlem mojego ancestora (kolejny mistrz polskich szos) po Irlandii Polnocnej 60 mil/h to sie trzymal cykor-lapki, byl zielony i jeczal. Efekt jechania po "niewlasciwej" stronie - moze Angole Twoi mieli to samo?

A odnosnie glupoty - wlasnie wrocilem z Polski. Noz sie otwiera w kieszeni...

Gwoździu pisze...

@Abnegat
O to to. Ja też jak pierwszy raz byłem na wyspach, to mało się nie porzygałem z powodu jazdy w drugą stronę na rondzie. Wszystkie wyuczone przez nn lat odruchy darły japę "NIE W TE STRONE BARANIE".
Mogę więc zrozumieć Angola, który pierwszy raz wylatuje z UK i ląduje na Balicach czy Okęciu i przeżywa zonk i panikę :)