wtorek, 22 lutego 2011

Resident Evil 1/2

Czytając ostatnie perypetie Doro ze swoimi studentami, przypomniała mi sie Pani Docent...

Zderzenie maturzysty z prawdziwą nauką na medycynie jest szczególnie bolesne na anatomii. Pozostałe przedmioty pierwszego roku nie były całkowicie nowe - biologia, chemia czy biofizyka, choć miały swoisty wymiar szkolnictwa wyższego, głównie pod postacią upierdliwych asystentów, nie były czymś całkowicie nowym. Natomiast anatomia stanowiła coś na kształ zapory Hoover’a, oglądanej od strony rzeki. Potężna, pionowa ściana, dająca niewielką mozliwość zaczepienia palców.

Wystarczy powiedzieć, że podstawowym podręcznikiem matki - czy raczej babki - wszelkich stricte medycznych przedmiotów była Anatomia niejakiego Bochenka. W moich czasach tomów było siedem, w dzisiejszych zostały one połączone, w wyniku czego student medycyny otrzymał cztery doskonałe narzędzia mordu - każdy jest wystarczająco ciężki, by utłuc jednym strzałem dorodne zwierzę.

Asystenci są różni - jak dobrze wiadomo z giełdy, niektórych można podejść, niektórzy są wrażliwi na gołe biusty, inni na umierające babki. Ale są też tacy, których sam dźwięk imienia ścina krew, zamraża wodę i petryfikuje wszystkie przedmioty żywe.

Jak mówi starogóralskie przysłowie pszczół:
Kot ma w zyciu pecha
Ten ma nieszcześć kupe
Może złamać palec
Wycierając
i tak dalej.
Wiadomo, na kogo trafilem...


Postrachów anatomicznych mało nie było. W zasadzie wszyscy byli straszni - ale co innego spotkać w zamku Damę w Bieli, co to z Sunących Odrzwi Chylących się w Bok Płynie Ku Nam W Diamentowej Mgle - a zupełnie co innego osobnika, który ogryzając z mięsa zakrwawiona kończynę poprzedniego nieszczęśnika, zwraca się w naszą stronę z jednoznacznymi zamiarami.

- Dzień dobry, drogie dzieci! - zakrzyknęła słodko nasza Pani Docent. -Mam nadzieję, że wszyscy wszystko łądnie umieją, tak?
Nadzieja zaświtała na horyzoncie. Może tym razem uboju nie będzie? Nadziei towarzyszył pełen pewności i pozytywnego nastawienia pomruk dziesięciu gardeł.
- To bardzo dobrze. Ponieważ nie mam dzisiaj czasu - oczekiwania wzrosły kilkukrotnie - napiszemy kartkóweczkę, a oceny podam wam w piątek.
W powietrzu wyraźnie czuć było zapach kurzu, wzniesiony przez walącą się w gruzy matkę głupców. Każdy z rezygnacją wziął od Pani Docent karteczkę i zaczał mozolnie wypacać z siebie wiedzę.

- Dzień dobry, kochani! Śliczny dzień mamy, nieprawdzaż? Jak się dzisiaj macie?
- Dzień dobry, Pani Docent... - echo grobowej krypty wytłumiło tym razem jakiekolwiek pozytywne emocje. Toż dostać dwie pały na jednych zajęciach miło nie jest.
- Sprawdziłam wasze kartkóweczki. Diabeł mnie kusił, ale ...-
...zamarliśmy...
- ...ale się pomodliłam i nie uległam.

Popatrzyliśmy z nadzieją po sobie. Pani Docent rozdała karteczki i zapatrzyliśmy się w wyniki. Usmiechy gasnęły jeden po drugim. Sliczne - cudowne! - trójeczki z minusem - i bez - zostały bez wyjątku starannie przekreślone dwa razy, a obok pyszniły się dopisane pięknym, zamaszystym pismem, ndst.


Życie studenta słodkie jest.

Głównie gdy się studiuje Organizację i zarządzanie.

45 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Oesu, to jest porównywalne z tłumaczeniem na żywca z łaciny/greki, kiedy nic się w ząb nie umie, brr, brr :-D
nika

abnegat.ltd pisze...

Brrr... :D

Anonimowy pisze...

Ale bez tych uroczych docentów i magistrów nie byłoby o czym dzieciom opowiadać w zimowe mroczne wieczory
GB

Anonimowy pisze...

bosssko...już mi się przypomniały kartkóweczki z anatomii...2 razy w tygodniu:/ że też asystentowi chciało się to sprawdzać
Malares

abnegat.ltd pisze...

GB, mowisz, ze tak powstawaly bajki braci Grim?

Malares, a co Ty... Paly wpisywal jak lecialo ;)

Anonimowy pisze...

Abi, z drugiej strony barykady wyglada to czesto jeszcze zabawniej. Czasem ma sie wrazenie, ze zajacia prowadzi sie wsrod pasazerow UFO, ktore wlasnie wyladowalo na lesnej polanie, i zaden z pasazerow nie wie nawet w jakim sektorze galaktyki sie wlasnie znajduja.

Marcin

thalie pisze...

trochę mi słów zbrakło...
przekreślone??? O.o

p.s. weryfikacja: chantie. zapowiedź niedzieli? ;)

Anonimowy N. pisze...

Docent K?? ;)

Kasia pisze...

Myśmy akurat dziś wspominali naszego asystenta ;) opowieści o Małym Cichym, pyziarni, wysyłał nas 'na rurkę' jak nic nie umieliśmy, na kolokwiach kazał się trącać kolanami... Ach, piękne czasy :)

abnegat.ltd pisze...

Marcinie, znam ta druga strone z wykladow - wykladzikow - ALS. Ale tam sie czlowiek ludzi o nic nie pyta - a wszyscy sie tak madrze patrza ;))) Poza tym technologia uczenia doroslych - w sensie: specjalistow - jest jednak nieco inna.

Thalie, diabla odpedzila - i skreslila. Koniec swiata ;)

Kuba, juz nie pamietam... Skleroza ;) Ale jezeli jeszcze uczy, to jako emerytowany pracownik katedry.

abnegat.ltd pisze...

Kasia - tymi kolanami mnie zaintrygowalas :D

Kasia pisze...

No nasz kochany dr mówił zawsze, że jak go dobrze kolanami trącać i w oczy głęboko patrzeć to 3 postawi nawet jak powiemy że serce ma 4 komory ;)

M. pisze...

U nas katedra biochemii podobno stwierdziła, że jesteśmy beznadziejnym rocznikiem, chociaż rozważają czy może też ma na to wpływ, że zmienili pytania, które od 2 czy 3 lat były prawie takie same ;)

M. pisze...

Znaczy to refleksje po ostatnim kolokwium ;)

abnegat.ltd pisze...

Kasia, no nie mowie :D A czlowiek co kolanek nie ma, piersi nie pokaze - to ma pesrabane ;D

Michas, nasz rocznikn osiagnal wynik 60% oblanych z biochemii. Na komisie.
Potem sie rada wydzialu pytala, czy aby Pan Profesor sie nadaje do uczenia i egzaminowania.
Umialem wtedy narysowac z pamieci B12...

Tak na marginesie. Jak by sie tu przyplatal jaki Asystent biochemiczny, to bym byl wdzieczny za odpowiedz na pytanie "Na ch. jasnego studentowi medycyny znajomosc wzorow przestrzennych witamin".

abnegat.ltd pisze...

Gdyby ktos byl ciekaw, wzor przestrzenny wyglada tak :D

M. pisze...

Akurat witamin nam nie każą się uczyć.

Mmm ale nie wiem syntezy pochodnych kwasu arachidonowego na wzorach już tak. (przypuszczam, że po witaminach to pewnie nie robi wrażenia, tak tylko wspominam ;) )

abnegat.ltd pisze...

Dobra- naraze sie :D

Michas, jezeli nie bedziesz chirurgiem lub anestezjologiem wyspecjalizowanym w technikach regionalnych - to z calej anatomii zostanie Ci w glowie, ze serce jest po lewej a watroba po prawej.

Z biochemi nie wykorzystasz w codziennej praktyce lekarskiej NIC.

Z histologii - nic.

Z chemii - umre ze smiechu zaraz.

Z biofizyki...

Dopiero trojca fizjologia-patofizjologia-patomorfologia to medycyna. Ciekawostka jest, ze wszyscy konczacy studia to wiedza :]

Inessta pisze...

Co wy, lekarze możecie mówić o chemii? mieliście w trakcie studiów jedną biochemię, a ja? Zaczęłam od chemii nieorganicznej, potem była organiczna, analityczna, fizyczna, biochemia, biochemia kliniczna, chemia kliniczna, farmakologia i na wszystkich tych zajęciach dziesiątki i setki takich wzorków. Szczególną miłością darzę tryptofan, uratował mnie przed komisem. anatomia przy tym to była pestka. Cwiczenia z prof. K kończyły się zawsze opowieściami o mózgu, bo od tego była specjalistką, nawet jak mówiła o kościach stopy.
p.s. weryfikacja : catholl ? ultras?

M. pisze...

Mm no właśnie problem z tym, że wszyscy to wiedzą dopiero po studiach ;) tj. w sumie nie wiadomo do końca teraz co jest ważne, potrzebne a co nie.

U nas biofizyka to była jakaś farsa. Największa stara czasu jaką nam do tej pory zapewniła uczelnia, głównie przez zajęcia których treść zajęła by pewnie z godzinę, a trzeba było odsiedzieć swoje i zaliczenie wzięte.. no ciężko w sumie powiedzieć skąd ;)

abnegat.ltd pisze...

Innesta, ale po co mi chemia organiczna (semestr), nieorgamiczna (semestr), biochemia (dwa) a procz tego rok farmacji i rok farmacji klinicznej?
Zeby nie bylo - tych dwoch ostatnich absolutnie nie neguje ;)

Michas, nie boj nic. Ludzie to przezywali i przezywac beda ;)))

basia pisze...

Znam zagadnienie tylko z drugiej ręki (choć Mistera Bochenka miewałam w pierwszej)... Grozą powiało, gdy bliska koleżanka (przyjaciółka!) licealna zaczęła palić jako akompaniament do zgłębiania owej nauki tajemnej... no każda, ale nie ona! - mówiłyśmy, przerażone pozostałe... ;D)))

abnegat.ltd pisze...

Basiu - ale on palila wynalazki indianskie czy filipowe?
;D

Unknown pisze...

Chyba klasyczne (w sensie filip moris nie filip z konopi);)
Basia

Unknown pisze...

znaczy ";(" tak powinno się- emocjonować takie rzeczy... ;/
B

abnegat.ltd pisze...

Veronique?
;D

owcarek podhalański pisze...

"[...] ogryzając z mięsa zakrwawiona kończynę poprzedniego nieszczęśnika [...]"

Na mój dusiu! Uświadomiłeś mi, Abnegatecku, straśliwom prowde! Bo jo kiesik widziołek w telewizji taki program o tym, jak to studenty na ucelniak medycnyk ucom sie anatomii pozirając na prowdziwe ludzkie scątki. No i pedzieli w tej telewizji, ze te ludzkie scątki som potem z sacunkiem chowane w takim specjalnym ucelnianym niby-grobowcu. A teroz... jo dowiaduje sie, ze one nika nie som chowane, ino profesory je zjadajom!!! :D

Anonimowy pisze...

Kolokwium z psychopatologii: 'wyjaśnij pojęcie zapisane kursywą w akapicie x, na stronie xx podręcznika xxx, pod redakcją xxx...' I tak dwa razy w tygodniu.
A człowiek z perspektywy czasu (no ok, nie jest jakoś szczególnie duża ta perspektywa) i tak wspomina to z rozrzewnieniem... :-) Ps. z Panem Asystentem (obecnie już szacownym dr hab.) nasza ex-grupa do dzisiaj na piwo względnie kawki chadza :-)I do dzisiaj nie wiemy, po co nam było to wkuwanie podręczników na pamięć (tajemnica zawodowa ponoć ;-)) Potwierdza się stara zasada - im niższy szczebel w hierarchii uczelnianej, tym większa upierdliwość dla studenta :-)

Anonimowy pisze...

Zapomniałam o podpisie :-)
o tej psychopatologii to niejaka Caroline pisała :-)

Anonimowy pisze...

pożyjemy, zobaczymy - co nam kochamy rząd teraz wymyśli w dziedzinie zmian w kaształceniu lekarzy - opierając się na "powszechnie panującej opinii" :)))

oj, bochenek... chyba sobie kupię takiego nowiutkiego, pachnącego piekarnią... ups... drukarnią i postawię na półkę - po latach z rozrzewnieniem :)))

pozdrawiam - nemetka

M. pisze...

Nie no jak ogólnie jakoś specjalnie nie cierpię, i cieszę się, że studiuję, tylko w sumie niechcący jakoś tak wyszło, że sobie ponarzekałem trochę ;)

Anonimowy N. pisze...

Zapewne.
Ten z którym mam teraz to na pewno nie ten ;)
Ale w tamtych czasach na pewno w katedrze był prof.Wójtowicz , który niestety na początku roku akademickiego odszedł i już nie będzie u kogo ratować zaliczeń z anatomii..

abnegat.ltd pisze...

Owczarku, a reszta idzie do studenckiej stolowki. Ale to ochlapy - najlepsze wyzeraja asystenci :/ :\
:D

Caroline, to ma sens... Teraz wiesz gdzie szukac ;)))

Nemetka, tez mi chodzi po glowie... Taki - pachnacy drukarnia... Ech...

Michas - ja to o swoim marudzeniu pisalem ;))) Ale zupelnie powaznie: program to byla kompletna kacza kupa. Byle wrzucic jak najwiecej.
Anatomia - czy cala reszta kobyl medycznych - wymaga wielogodzinneych, zmudnych studiow. A na to nie bylo czasu, niestety.

Kuba, za naszych czasow to chyba byl doktorem... :[]
Szefowal prof. Zaluska, zwany, zgodnie z obowiazujaca lacinska nomenklatura, prof. Retrosquama. Musze kupic rozjasniacz mysli, to mi sie nazwiska przypomna...

Unknown pisze...

a co to rozjaśniacz mysli? Etanol czy co?

abnegat.ltd pisze...

Moze - ale tylko jak rozjasnia. Bo jak nie - to nie ;)

Anonimowy pisze...

Jakos mam niejasne wrazenie, ze owa legendarna trudnosc medycyny bierze sie z zupelnie idiotycznego programu pelnego zbednych przedmiotow. Trudno mi wymienic jakis przedmiot z moich studiow, ktory byl mi absolutnie zbedny i w jakis sposob nie przygotowywal mnie do wykonywania zawodu. A juz na pewno zaden nie byl idiotyczna pamieciowka. Jakas tam pamieciowka byly egzaminy, ale bez przesady, a poza tym takich bylo w sumie 6. A studiowalam cos, co uchodzi za sucha pamieciowke, bo historie. To jak to na historii da sie wymagac myslenia, a nie tylko wiedzy, a na medycynie nie?
Turzyca

doro pisze...

Ale Wam dobrze. A chciałabym się tego wszystkiego uczyć, to mnie diabli ponieśli jednak na humanistykę historyczną ;((((
Doro-Co-Się-Podręcznikom-Anatomii-Nie-Kłania-Tylko-Tatarkiewiczowi-W-Kliku-Tomach

doro pisze...

Ta pani docent jest moją bohaterką od dziś! Boszsz, jakie piankne zdanie, "kusiło mnie ale się pomodliłam i nie uległam", od dziś - do zastosowania ;))))
jestem chorobliwie miłosierna, to moja okropna wada.

abnegat.ltd pisze...

Turzyca, ja o tym caly czas pisze wlasnie... Konczysz - i po 6 latach masz smietnik w glowie. Chwala Panu, ze kliniczne wprowadzaja nieco systematyki w ten chaos.

Doro, u nas tez byl. Tatarkiewicz. Ale jednotomowy. Tak mi zaswitalo - czy Was tam, w ramach rzecz jasna uogolnionego rozwoju, nie uczyli anatomii? Bo byly takie male, jednotomowe wydania - i zawsze sie zasranawialem dla kogo to niby ma byc...

A studentom nic nie mow skad masz inspiracje modlitewna, plissssss :]

Anonimowy pisze...

Przypomniały mi się stare dzieje zajęć z chemii na akademii medycznej. Ach ten niepowtarzalny klimacik, politechnika może się umywać ;)
Pozdrawiam moich byłych studentów (którzy już niedługo powinno ową medycynę kończyć).
Ni

Anonimowy pisze...

I jeszcze jedno podziwiam.
Zdolność i skłonność studentów medycyny do wkuwania czegoś, czego mnie by się nie chciało.
Kiedyś na chemii, wejścióweczka na lab, więc sobie odpytuję. A ci nie dość, że wykuli wszystkie wzory aminokwasów na pamięć, to jeszcze różne dzikie białka. Sami, nie namawiani. Mnie, prostej po politechnice, by się nie chciało tak wkuwać. Więc pełen szacun!
ni

abnegat.ltd pisze...

Ni, witaj :)
The Knight Who Says NI!

Od nas wymagali wzorow. Z mojej strony to jednakowoz asystenci sobie wymagali wzorow kafelkowych skrobi ;)

Anonimowy pisze...

Wiesz, Abi. Jest różnica w tym, jaką uczelnię dany asystent/adiunkt/czy po prostu prowadzący zajęcia, skończył.
Jedni mają lżejsze podejście do tematu, na wiele rzeczy patrzą przez palce - inni to żylety niesamowite i ni kreseczki we wzorze nie przepuszczą.
A system oceniania zajęć z chemii na tejże uczelni, gdzie byłam, to osobna historia (jak tak czytam o przejściach z zakresu anatomii, to może ogólnouczelniany system?).
Całe szczęście, że pozostawiał on mi pewien zakres swobody ;) Z tego, co się ogólnie orientowałam, studenci chyba się z tego zakresu cieszyli.

Co do wymagań wzorów. "Szanowni Państwo, szkielet porfiny wygląda tak. Składa się z tego, z tego, i z tego." "A całą resztę, wszystkie te dodatkowe części, i tak Państwo zapomną za tydzień, więc nie warto sobie nimi pamięci zaprzątać". I tak znaleźli się ambitni, co wykuli nie tylko hemoglobinę w całości, ale też chlorofil i wit. B12.

Pozdrawiam
Ni

PS. Mój talent do kapowania chyba przywiądł, bo nie rozumiem, co to wzory kafelkowe (wzory Hawortha? Takie... kopnięte sześciokąty?). I czy ktoś był tak zdesperowany, żeby wykuwać wzory polisacharydów?
Swoją drogą, te polisacharydy zawsze układają się według jakiegoś schematu, więc nie ma sensu wykuwanie całej skrobi - chyba, że ktoś chce zaszpanować - wystarczy wzór glukozy + schematy.

I tego z rycerzem też nie do końca rozumiem?

abnegat.ltd pisze...

Ni, to te. Plaskie, z ogonkami. A rycerze ktorzy mowia "ni" - to z Poszukiwania Sw Graala Monthy Pythona.
(nb to slowo dlatego ma byc straszne, bo okresla pisk jaki wydaje styropian na szybie...)

Anonimowy pisze...

No to straszne (styropian po szybie, brrrr).
Płaskie z ogonkami? Tuś Ty mi bobu zadał....

Btw. a propos ogonków. "Proszę Państwa, surfaktanty wyglądają jak plemniki, mają hydrofilową główkę i hydrofobowy ogonek".

Ni