środa, 2 lutego 2011

Frere Jack

Stress. Wiadomo, zabija. Czasem na śmierć. Podstępnie podnosi cisnienie, i znienacka - a głównie z tętnic mózgowych - zalewa nas krew.

Współczesny świat stresów nam nie szczędzi. Prowadzimy samochód a wokoło nas same ofiary boże (to ci co jada wolniej od nas ), oraz nieodpowiedzialne matoły (każdy kto próbował nas wyprzedzić). Idziemy do kina a tu z przodu pijani młodzieńcy dra mordę, z tyłu dzidzia dźga nas nóżką, a z boku babcia staruszka czyta na głos swojej koleżance. Która pół biedy, gdy jest tylko niedowidząca. Gorzej, gdy jeszcze niedosłyszy. A poczta? Ha! Tu dopiero jest pułapek! Pomijamy wyciągi z banku i kart kredytowych, bo czytanie tychże jest równie bezpieczne dla zdrowia co karmienie krokodyla gołymi rękami, czy rachunki instytucji obdzierniczych - bo te i tak zedra co będa chciały, więc po co się denerwować - ale nawet czytanie reklamówek potrafi doprowadzić człowieka do apopleksji.

Tak, tak. Próbując uczynić swoje życie bezstresowym, postanowiłem czytac tylko reklamówki. Piekne samochody, nagie kobiety i wielkie, poteżne napisy „Promocja!!!” na każdej stronie.

Po bliższym przyglądnięciu się tematowi okazało się rzecz jasna, że promocje to próby wyłudzenia pieniedzy, ale najbardziej potrafia dobić człowieka marketingowcy z firmy, do której juz nalezymy. Dajmy na to - ubezpieczylismy samochód. Panowie drą z nas bez opamiętania - a w tym czasie jakiś niedorobiony matoł nie sprawdzi, że już daliśmy się złapać w sidła i pisze: „Wstąp do nas! Dostaniesz 60% bonusu i 3 miesiące gratis!!!” Toż jak człowiek przeczyta takie coś zaraz po liście oznajmiającym nam, że z powodu szalejacego kryzysu nasze ubezpieczenie w tym roku musi wzrosnąc o 30% - o czym z bólem zawiadamia kolega tego palanta od promocji - może wyzionąć ducha na pospolita wsciekliznę.

Dlatego tak waznym jest wypracowanie sobie odpowiedniej techniki dekompensacji stresu. Gdyż, jak wiadomo, psychika człowieka przypomina troche taką, jak by to ładnie nazwać, galaretkę owocową w prezerwatywie. Jak się go spłaszczy w jednym miejscu - to go wybuli w innym. Tu nas ktoś opier.krzyczy, to my zaraz znajdziemy sobie kogoś innego do nakrzyczenia. Albo wypijemy piwo. Albo pójdziemy pobiegać. Albo piosenkę zaspiewamy....

Przyszedł był młodzian w skórę odzian zastrugać sobie marchewkę. Kto wie to wie, kto nie, to nie musi. No i tenże młodzian od samego początku trajkotał jak najęty, ze on straszliwie igieł nie lubi, ale spróbuje się przygotować psychicznie, i jak mu tylko damy troche czasu, to na pewno da sobie radę.

Jaja zaczęły się zaraz po wejściu do anestezjologicznego, bo za cholerę nie chciał położyć się na wózku tylko coraz bardziej sapał. Pomyslałem sobie, ze to w sumie dobrze - za momencik spadnie mu CO2 do wartości śladowych, przepływ w mózgu poleci na mordę i w zasadzie gośćiu się sam znieczuli. Zaproponowałem mu, najgrzeczniej jak umiałem, że w zasadzie może sobie duszeć ile wlezie, byle by sie przed utrata przytomności położył na wózku, bo po tenisie napierniczaja mnie znowu krzyże i możemy miec pewien problem podnieść go z podłogi. Popatrzył dziwnie, położył sie i z paniką w głosie zapytał, czy ta igła to juz. Powiedziałem mu, że nieeee... aaaaaabsoultnie nieeee.... Najpier popukamy paluszkiem, coby zobaczyc gdzie żyłka. Młodzian przeszedł z sapania na rzężenie, wieć żem się go spytał, czy ma ochote mieć ten zabieg czy tez może się zastanowi jeszcze? Widać strasznie mu doskwierała niemożnaośc pełnego wykorzystania potenscjału carrot’a bo zacisną oczy i rzekł, coby pukać dalej. Popukałem, posmarowałem spirytusikiem - czy co my za izopropylen tam mamy w fiolce - i wyciągnałem wenflon. Młodzian rozwarł był nieco powieky, ryknął bojowo i wyrwał rękę. Chce mieć zabieg czy nie? No chce. To da się ukłuć? No da. Ale najpier musi się skoncentrować. No to sie koncentruj, tylko z zyciem, bo mnie tu plecy bolą... Młodzian zamknał oczy raz jeszcze, po czym sam sobie wytłuamczył, że oprecję miec chce, że przeciez przeżyl ostatnio pobieranie krwi więc teraz tez da radę a następnie zaczął równo i mocno śpiewać. Początkowom zamarł, bo mi to na „Bogurodzicę” wyglądało, ale po paru następnych taktach sprawa się wyjasniła. Było to przyzwoite, choć amatorskei, wykonanie Frere Jack.

Igła sie wbiła, pacjent usnął. I wtedy Karolina popatrzyła na mnie i z zadumą powiedziała: „Już nigdy Frere Jack nie będzie taki jak przedtem...”

18 komentarzy:

paniena pisze...

prawie jak mantra albo ojczenasz :-)

Młoda Lekarka pisze...

czego to mężczyzna nie zrobi dla swojej marchewki...Miejmy nadzieję, że jego partnerka doceni to poświęcenie :)

Anonimowy pisze...

:) A ta Karolina to dobra jest. Ukłon dla jej poczucia humoru proszę przekazać.
Ella

Anonimowy pisze...

Alem się uśmiała:DDD Już widzę poziom koncentracji u tego biedaka, żeby skupić się na czymkolwiek, byle nie na igle
ruda_

Kasia pisze...

Aż mi się przypomniała Twoja opowieść o tym jak to w dawnych czasach mężni wojowie się nie bali flaków i krwi, ale ich wybili wrogowie i same ciapy nam zostały :D
Ale w sumie... dla marchewki się potrafił poświęcić, szacun haha :D
Ostatnio krew ciągnęłam od takiego jednego podobnego. Jak stazę założyłam to piszczał że ta igła za gruba :D samego ukłucia nie poczuł of kors... Gdzie te czasy księżniczek na wieżach i smoków... ech, mężczyźni przynajmniej by nie mdleli na widok krwi ;)

kiciaf pisze...

Już nic nie będzie takie jak przedtem... dodała Kiciaf wasz korespondent z Egiptu.

abnegat.ltd pisze...

Paniena - malom mu z wrazenia igly nie wbil w oko. Ryknal jakby hymn bojowy, oczy w sufit wbite.
Jasna cholera XD

ML, faktycznie byl taki - zaciety.
Chocby igla - tez ustoje!

Ella, witaj :)
Karolina jest wytworem tutejszego systemu wartosci. Monty Python to pryszcz jest ;)

Ruda, balem sie tylko, ze mu krwi w mozgu zabraknie od tego dyszenia - ale przezyl. Inna rzecz, ze to byla cwiercsekundowa kaniulacja :)

Kasia, ci rycerze to oni mi sie bardziej jawia na wzor Don Kichote, popcorn w glowie i lack of interpersonal skills, glownie w kontaktach z kobietami. A druga grupa to zakapiory spod ciemnej gwiazdy. Takich od smokow to w Shrek'u pokazali, co sie z nimi stalo. Pieczyste zasadniczo ;D

abnegat.ltd pisze...

Hejka, Kiciaf :)))
Wlasnie dzis rano slyszalem ze Mubarak lifted internet restrictions i tak sobie myslalem kiedy sie pokazesz.
Ponoc idzie ku lepszemu?

kiciaf pisze...

To jeszcze może być różnie...
Bądźmy optymistami.

Anonimowy pisze...

Dzięki Abiś za gratulacje :-)))
Łojezu... strasznie się uśmiałam, przecież to tylko wenflon o_O Karolina ma prawdziwy czarny, angielski humor :-D
nika

(KK) pisze...

Hahahahahaha :)

(Cóś mało merytoryczny ten komentarz, wiem, ale szczery :D)

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, wlasnie podaja: zamieszki w Cairo, 600 osob rannych, 1 zabita.

Nika, raz jeszcze gratulacje :)
Gdyby nie bylo wiadomo to Nika wlasnie obronila doktorat:)))

KK, szczerosc w naszym klubie - to norma ;D

Anonimowy pisze...

"Kiciaf, wlasnie podaja: zamieszki w Cairo, 600 osob rannych, 1 zabita."
więcej :(. a osobisty obrączek i zaprzyjaźnieni egipcjanie gryzą się w język komentując doniesienia tambylczej tv (alarabiya, almasriya - w odróżnieniu od aldżaziry czy stacji europejskich) jak to mesje mubarak uciemiężony, a chce tak dobrze... i jak to kfc sponsorowało protestujących hahaha ...i twierdzą, że dzisiejsza zadyma zwolenników to opłacona farsa za kasę (niestety potwierdzona przez takich, co im w pracy kazali isc popierac prezydenta strasząc sankcjami)... więc czy idzie ku lepszemu? mam nadzieję, choc pewnosci nie bardzo :(

po takim osobistym wstępie wracam do marchewki - dla rozluźnienia :)))

pozdrawiam - nemetka

Nomad_FH pisze...

Ha, a my ostatnio ze wspólnikiem znów przy piwie opracowywaliśmy plan zagłady wszechświata.
No i w ramach opracowyania nagle przy 3 czy 4 piwie zaczęliśmy rozmawiać o tym, jaki to znów był kijowy poniedziałek etc.
I nagle błysk geniuszu.

I tak powstała nowa promocja dla naszych turystów "Nie lubię poniedziałku".

Każdy w poniedziałek dostaje rabacik :D

Jednak piwo to dobra rzecz (promocja walentynkową też wymyśliliśmy - choć warunek, abyśmy osobiście zapisywali wszystke pary lesbi chyba się nie przyjmie :P) ;)

Jeżeli chodzi o Egipt, niestety złym prorokiem jestem. Bo już jak się zaczęło w Tunezji to stwierdziłem, że za chwilę się przeniesie na całą Afrykę Północną :(

akemi pisze...

Oj, te chłopaki! Gdzie się podziali wszyscy twardziele?
Może po prostu nie chorują...;)

A dla Niki Wielkie Gratulacje!!!

igit pisze...

Szanowny Abi,

Zwracam się z uprzejmą prośbą o podanie wyjaśnienia zgrabnego, łacnego i sensownego dla chłopa mego, czego tak ryłam w kuchni przygotowując marchewkę do sałatki.

Inaczej grozi mi kupowanie juz gotowej marchewki.

Z wyrazami szacunku
igit

p.s. przecież w obronie własnej nie powiem, że ten mój tubylec też chyba z tych niedobitków. Choć po pijanemu z roli wypada.

A właśnie, zjarzają się tacy co już się sami wstępnie zdezynfekowali?

abnegat.ltd pisze...

Nemetka, trochę szkoda - okrutniem chciał polecieć w tym roku :/ A tu wygląda, że raczej wyjda z tego nici. Dziś Gazeta podała, że Vodafone się wsciekł niby, bo użyto jego sieci do wysyłania anonimowych SMSów poparcia dla Mubaraka.

Nomad, można by rozciągnać na pozostałe dni tygodnia... Darmowe piwo codziennie. To dopiero jest lansowanie marki ;)

Akemi, twrdzieli wybiły wojny. To co przetrwało, ma gen zapewniający przeżycie - todtenreflex bodajże. Czyli w obliczu "Życie albo śmierć" należy śmiercieć...

Igit - ała... Nie moge się skupić - ma takie dziwne dreszcze... Dzizzazzzz ;D

basia pisze...

Kto wie to wie, kto nie, to nie musi

Często nie wiem, ale i tak jest ciekawie... ;>>>