poniedziałek, 31 stycznia 2011

Wielki tenis

Australian Open się skończyło. Towarzystwo tłukło żółta piłeczke bez miłosierdzia, slajsując, tospinując i dropszotując ile wlezie. W końcu, zgodnie z przewidywaniami, ze 128 potencjalnych zwycięzców ostał się ino jeden, za to prawdziwy. Ku zdumieniu niejakim wszystkich obecnych Djokovic skasował główną wygraną i na tym się skończyły marzenia o pierwszym dla Jukeja zwycięstwie w Szlemie od klikudziesięciu lat, zdobyciu Wielkiego Szlema czy powrotu do wielkiej formy. Gdyby ktoś sie w zawiłościach tenisowych nie łapał, to za wylistowanymi powyżej nieosiągniętymi celami stoją Murray, Nadal i Federer.

Pod tym względem tenis jest straszliwie obrzydliwy, bo można być rewelacją tenisa, wirtuozem - i mieć jedna słaba piętę, dzięki której do końca zycia jest się Adasiem Miałczyńskim, bez nadziei na sukces. Najlepszym przykładem jest Murray właśnie. Przez cały turniej zrobił 12 niewymuszonych błędów, po czym w finale Djokowic spuścił mu takie manto, po którym - jak ryżego specjalnie nie kocham - mi się go żal zrobiło. A sparaliżowała go możliwość zwycięstwa.

Djokovic - z zupełnie, kompletnie mi niezrozumiałych przyczyn nazywany w polskim Eurosporcie Dżokowiczem* - pokazał, że od Murraya nie tylko jest lepszy na korcie - ale tez i w rozdawaniu okolicznościowych podarków. I w tłum, prócz nagminnie rzucanych przez oponenta naręcznych frotek, poszła
- koszulka, tak cut-mjut przepocona po trzygodzinnym graniu;
- chyba rakieta - choć tu zdania są podzielone;
- po czym Dżokowicz podrapał się po łbie i w tłum poleciały buty.

Radziłbym ogladać następny finał, będzie to Roland Garros, jest szansa że ktoś, chcąc zdystansować obecnego zwycięzcę, ciepnie w tłum gaciami.

O ile męski tenis jest mniej - więcej przewidywalny, o tyle damski, jak to słusznie zauważył mój trener, to crap. Panowie przełamują raz, zazwyczaj dowożą przełamanie do końca i wygrywają seta. Natomiast panie... To co się ogląda na korcie, nieco przeraża. Numerowi 1, Nadalowi, który wygląda jak czarna pantera na sterydach po operacji plastycznej odpowiada nasza Karolina, która wygląda trochę tak, jak ja pół roku po rzuceniu palenia.

Złapałem wtedy nie przymierzając jakieś 20 kilogramów. Do tej pory nie mogę się pozbierać.
Zresztą, Karolina jest bardzo ciekawym przypadkiem lingwistyczno-dziennikarsko-narodowym. Gdy wygrywa, jest Polką grajacą dla Danii - gdy przegrywa, Dunką polskiego pochodzenia. Chyba, że dostaje baty straszliwe, to wtedy pochodzenie jest litościwie pomijane. Toż nie godzi się, by potomek Piastów, spadkobierca Warny i Grunwalda dostawał w dupę od sługi dynastii Czeng....


Zastanawiałem się, co takiego jest w paniach startujących w wielkich turniejach, bo poziom gry jest, powiedzmy sobie szczerze, byle jaki. Najlepszym przykładem siostry Williams. Jedyne, grające coś, co przypomina meski tenis - gdy są w formie, przechodzą przez turniej jak siekiera przez styropian.

Zastanawiam się, kto opłacił laleczki woodoo.

Po długich namysłach doszedłem do wnisku, że wszysktie tenisistki to psioniczki, a swoje oponentki wymiataja z kortu dźwiękiem modulowanym.

Czyli w zasadzie soniczki a nie psioniczki...

To co się wyrabiało na kortach, strach opisywać. Odgłosy można podzielić na dwie grupy. Pierwsze to uderzeniowo-wypychające. Kto oglądał Schiavone albo siostry Willliams (chyba Serena, ale mogę się mylić), wie o czym mówię. Panie przy uderzeniu piki wydają z siebie dźwięk cierpiącego na zatwardzenie hipopotama, starającego się wypchnąć szpuncik.

Druga grupa, to te, które steruja głosem lot piłki. Jęki są najróżniejsze, ale to co wydaje z siebie Azarenko, przechodzi ludzkie pojęcie. Modulowany jęk, ocierający się o pasmo dla człowieka nieosiągalne, gdzieś powyżej 22kHz, który jeży włosy na głowie a skórę na dupsku.

A gdy męcliwa trafi na stekająca... Nalezy puścić sobie miły dżezik i wyłaczyć fonię. Tym bardziej że panowi, siedzacy w studio, plota czasem uroczo - a czasem niestrawnie.
Tak na marginesie kolejnym - gdyby tu trafił specjalista od fizyki w Eurosporcie, to uprzejmie informuje, że piłka owszem, przyspiesza po odbiciu od kortu, pod warunkiem że ma rotację do przodu. Takoz samo skręca przy rotacji bocznej i zwalnia przy wstecznej. Niedowiarkom proponuję zrobienie doświadczenia ze starą opona.


Drugi ciekawy moment, to w rakietę życia tchnięcie.
Przodują tu Szarapowa i Ivanowic, choć pozostałe tez próbuja. Mianowicie po każdej piłce panie ida na chwileczkę do kącika, i wpatrując sie w rakietke, coś tam do niej mormolą. Postawię duża flaszkę, gdy ktoś mi powie, o co chodzi... Straszą czy obiecuja? A może wszystkiego po trochu....

Panowie też czarują, ale tu czary są związane z rakieta i piłka. Rakietą mianowicie walą w co popadnie. Djokowic na ten przykład w głowę. Murray w buty - albo wali ją ręką. A Wawrinka w kort. Przy okazji wyszło, że ma rakietę składaną - trochę podobną do odkręcanej rączki Babolata Radwańskiej - po którymś uderzeniu w kort zrobiła sie o połowę krótsza i dwa razy grubsza.

Z niepokojem czekam na Roland Garros. Może w końcu ktoś uzyska moc pozwalająca grać w ogóle bez użycia rąk?

--------

* No to teraz juz wiem. Prawidlowe pytanie nrzmi: dlaczego pieronski Dżokowicz zapisal swojw nazwisko w angielskiej fonetyce...
xD
Dzieki, Adept

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dobrześ to Abi wszystko mnie ignorantce tenisowej wyłuszczył :-)))
nika

zielonooka pisze...

a byłam pewna, że to rakieta poleciała, Djokovica... ale teraz już zwątpiłam... wielka jest siła przekonywania Abnegata;)

lavinka pisze...

Coś w tym jest, grając kiedyś tam dawno temu dość intensywnie, potrafiłam nieźle rakietę ochrzanić. Ale zdarzało się gadać też do piłek, a jakże ;)

Inessta pisze...

A co to jest ten niewymuszony błąd?

abnegat.ltd pisze...

Nika, tlumaczyl ignorant... :[|] ;)

Zielonooka, on ta rakieta rzucul - ale potem z boku to jednak wygladalo na rzut w strone lawki :/ :| :\

Lavinka, ja jestem poczatkujacy, to tylko klne jak szewc czasami ;D

Innesta, to taka popsuta pilka co siw nie powinna zepsuc. Dosc uznaniowe prawde powiedziawszy...

owcarek podhalański pisze...

"Australian Open się skończyło"

No to teroz jest Australian Close :D

Adept Sztuki pisze...

Abi, a jak się powinno wymawiać Djokovica?

I tak, to Serena tak strasznie stęka... choć porównanie, które mi się ciśnie, jest dalekie od zatwardzenia ;)

abnegat.ltd pisze...

Owczarku, Australian Close czyli Australijski Zaulek ;)

Adepcie, Dżokowicz xDDD
Odszczekuje wszystko, com nagadal...
A Serena najladniejsze dzwieki wydawala w obecnosci HRM. Massakra

abnegat.ltd pisze...

...w zyciu bym nie wpadl, ze to angielska fonetyka...
...toz j w serbskim jest j...
Jasna by go cholera :D

Szaman Galicyjski pisze...

Bardzo ładnie skomentowano owe dźwięki damskie w tutejszej TV, choc dotyczyło to turnieju w Wimbledon.
Jeden z czarnych komentatorów mówiąc o grającej zwycięsko Serenie Williams wydającej to jej "uuch" za każdym razem, kiedy trafiała w piłkę, powiedział, że ona uwalnia dwustuletni amerykański gniew Czarnych (orig.: two hundred years of black anger in America). Co przywołał, tym razem biały, komentator, kiedy przegrała z Szarapową, również piszczącą coś tam przy trafieniu w piłkę, i dodał: "dwustuletni gniew Czarnych to nic w porównaniu z 70 latami komunizmu. Siedemdziesiąt lat braku papieru toaletowego zwycięża!"

abnegat.ltd pisze...

...przegapilem!!!

Jestem wrecz niepocieszony :DDD