wtorek, 7 grudnia 2010

Gimmick

Z racji zakończenia pierwszego miesiąca aprajzalowego, pielęgniarki anestezjologiczne ogłosiły grudzień miesiącem trzeźwych wieczorów. Nie, żeby pić miały przestać, tylko ucieszyły sie wielce, ze znów będa pamietać rano, co ogladały wieczorem. I nie zasypiać w trakcie wieczornych seansów filmowych.

Muszę przyznać, żem niespecjalnie wrażliwy na niskie stężenia gazów. W odległych czasach brałem udział w bronchoskopii dzieci, które to duszone były tlenem z halotanem. Ile tego halotanu naprawde szło w atmosferę, nie wie nikt - parowniki osiągnęły już wówczas status artefaktów. A analizatorów gazów nie było. I muszę przyznac, ze mimo pracy w układzie otwartym, z otwartym oknem w roli wyciągu, jakoś mnie nie brało na spanie. Natomiast podtlenek robił mi z mózgu marmoladę. Wystarczył jeden zabieg z układem Rees’a - a takie, niestety, stosowało się dla dzieci - żebym miał pamięć na kształ sera edamskiego.

Potem nadeszły czasy wyciągów nieco lepszych, po nich okres anestezji całkowicie dożylnej - i gdym już zapomniał, co to znaczy podyżurna śruba, mój aprajzalowiec wymyslił, ze mam mu wyważyć otwarte drzwi. Czyli zobaczyć, czy pacjenci to faktycznie od gazów rzygaja. Efekt, póki co, jest zgodny z oczekiwaniami. Pierwszy miesiąc zakończyliśmy czterema konkretnie pawiującymi klientami, mimo, iż każdy jeden otrzymał w indukcji dexaven i ondansetron. Pielęgniarki zdecydowanie potwierdziły przedłużony czas pobytu w wybudzalni, a pacjentów, którzy pojechali do domu z dziwnym wrażeniem, że ich mdli, pominiemy zupełnie. Tu ciekawostka. Efekty powyższe osiągnęliśmy mimo nieużywania podtlenku. Wszystko poszło na powietrzu wzbogaconym tlenem plus Desfluran. Jakie stężenia do tego są potrzebne i ile to kosztuje - nawet nie wspominam. Po co to ludzi wkurnerwiać. Niestetyż - dla mnie i wszystkich skupionych wokoło maszynki anestezjologicznej - styczeń będzie miesiącem gazów, ale tym razem pojedziemy na 2/3 N2O i Desfluranie.

Mam ochotę napisac nad drzwiami dantejskie hasło, coś w stylu:
„Rzygałes już dzisiaj? Tak? Nie? Nie denerwuj się. Nie ma to żadnego znaczenia...”

Albo: „Do każdego znieczulenia paw gratis”. Dobrze mi się to wpisuje w trend wszechobecnych gimmick’ów

21 komentarzy:

inessta pisze...

Gdy byłam jedyny raz w szpitalu i poprawiałam sobie szczękę, to ulubionym zajęciem wszystkich doktorów na oddziale po mojej operacji było pytanie: Iness rzygałaś już? Nie? To będziesz. Nie wiem czym byłam znieczulana, ale paw po dwóch dniach i to przez zdrutowane zęby był panoramiczny :)))

akemi pisze...

Jak pacjent rzyga przynajmniej wie, że był operowany. :)

PS. Poprawiłam u siebie ustawienia.

abnegat.ltd pisze...

Innesta, on nie byl panoramiczny tylko cedzony...
;)

Akemi, tak jest. Operacja bez pawia operacja wybrakowana jest.

Howg.

abnegat.ltd pisze...

Akemi, ja moge komencic tylko na takim ukladzie jak tu - ze sie komcie otwieraja na oddzielnej stronie :(
U Ciebie to cholerstwo - czyt. Safari - pozostawia mi puste pole wyboru uzytkownika...

A z kotkiem - Dzidz starszy tez chce kotka. I mam straszliwa ambiwalencje - wrecz dychotomiczna ;) - bo rybki juz mial - i biedactwa nie przezyly. Co prawda kotkowi nie trzeba wody zmieniac, ale jak pomysle o kuwetce raz na miesiac zmienianej to mi sie kotka przestaje chciec...

kiciaf pisze...

Mnie osobiście do rzygania wystarczy dobrze rozbujana łódka na pełnym morzu i ciężkim kacu.
I nawet mój najlepszy przyjaciel na statku, czyli Dramenex,nie pomógł. :)

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf - ała :)
...a wygladalo na takie - bardzo - spokojne morze...
Mi zawsze ppmagal nur na nitroksie. Zejsc szybko ponuzej 10 metra, coby nie bujalo i rozkoszujac sie przyroda, wdychac tlen pod cisnieniem ;D

kiciaf pisze...

Potwierdzam. Ja marzyłam tylko o tym, by wreszcie zrobić bul i by wreszcie przestało.
Alternatywą jest też abstynencja. Ale to ciężka sprawa.:)

akemi pisze...

Abi, przetrzyj oczy! Kotkowi, nawet dachowemu, niewymagającemu sierściuchowi kuwetkę zmienia się dwa razy w tygodniu, albo - przy dobrym piachu zasysaczu smrodków - raz. Inaczej koteczek uzna ją za latrynę nie pierwszej świeżości i pójdzie "podlewać" kwiatki w doniczkach albo Twoją pościel. A tak poza tym, kotki są OK. "Durne" takie, że auta z najnowszą technologią, to przy nich mały pikuś.
PS. Dla Ciebie zmienię nawet okna na wyskakujące.;))

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, abstynencja jest passe ;)

A 30 metrow na 32% potrafi uleczyc nawet cole z grantem :[]

Akemi - raz na tydzien?
8|
A to ci dopiero... W Polsce prosciej bylo - kotek szedl w las i po klopocie.

Kasitza pisze...

Abi, jak czytam Twojego bloga to coraz bardziej mnie interesuje czym mnie truli, jak miałam jakieś 20 lat temu składana rękę. Jako dzieć wywaliłam się na rowerze na wakacjach w głuchej dziurze, usiłowałam udawać że nic mi nie jest, ale że jestem najmłodsza, to mój staruszek już był przeszkolony praktycznie w temacie jakie objawy daje złamana ręka. I zawlókł mię do szpitala gdzie dochtory podziwnęli pięknie przemieszczoną kość i zarządzili nastawianie na śpiąco. Czymś mi zatkali mordeńkę, jakiś gaz puścili i zapadłam w całkiem przyjemny sen. Obudziłam się świeżutka, wyspana, nie rzygałam niczym, za to byłam piekielnie głodna.
I jak czytam Twoje opisy rzygających pacjentów to się zastanawiam czy ja taka odporna jestem, czy mnie truli czymś bezrzygowym.

abnegat.ltd pisze...

Kasitza, jestes oporna.
Dwadziescia lat temu moglas dostac thiopental do zyly, byc moze brietal, do tego fentanyl - a z gazow podtlenek i halotan. Gdzieniegdzie byl wtedy izoflurane, ale to byla drozyzna, zarezerwowana do ciec cesarskich. Statystyki mowia, ze z gazami co 4 pacjent ma PONV - czyli objawy od mdlosci do uporczywych wymiotow.
Widac statystyka zadzialala na Twoja korzysc ;)

Młoda Lekarka pisze...

Abi, a nie możesz Twojego apraisalowca przysłać do nas?
W tydzień zobaczy tyle pawi ile dusza zapragnie...
Zapraszam szczególnie na dni migdałkowe- wtedy spotkać można pawia królewskiego (z domieszką krwawą ;))

abnegat.ltd pisze...

ML, a ginekologia? A uszy - od srodka rzecz jasna...
To jest aprajsalowiec - pawiofil. A ja prze niego zostane socjopata. Od podtlenku.

Anonimowy pisze...

jako sluga i podnozek szesciu kotow, uprzejmie informuje, ze owe futra maja na stanie 4 kuwety ze zwirkiem benek. aby chceli z nich korzystac trzeba rundke z lopatka uskuteczniac najmarniej co dwa-trzy dni. inaczej jestem przywolywana do porzadku roznymi niespodziankami w miejscach nieoczekiwanych.
z moich doswiadczen wynika, ze jeden kot sie nie sprawdza. bedzie latal po firankach, drapal meble itp rozrywki dawal w celu zwrocenia na siebie uwagi wspolmieszkancow ludzkich. najlepsze sa dwupaki. zajmuja sie soba i ilosc zniszczen maleje.
skrzacik

abnegat.ltd pisze...

Skrzaciku, toi troche lzej - myslalem ze to sie codziennie zmienia. Niestetyz, znajac los rybek stawiam na zmiane w luwecie raz na rok - co sie przeklada na zrzucenie obowuazkow kuwetniczych na mnie.

Dzidz mial kiedys pomysl na zolwia, alem byl cwanszy - przed zakupem dostal dwie ksiazki o hodowli. Teraz sie nie wymigam ;)

Anonimowy pisze...

Abi, uśpij gazem aprajzalowca i sprawdź, czy będzie rzygał, czy nie :-D Może akurat, i wtedy się odczepi ;-)
A co zrobisz z kotami, jak na nury wyjedziecie?
nika

abnegat.ltd pisze...

Nika, marzenie scietej glowy...

A przy wyjazdach to, cytuje: "no normalnie, tata, daje sie kota do znajomychi normalnie oni go pilnuja".
Gwoli wyjasnienia: w dzidz-mowie "normalnie" znaczy "nie mam bladego pojecia".

Anek pisze...

Jestem posiadaczką dwóch sierściuchów- jeden grzeczny nad wyraz- wtranżala jedynie kwiaty doniczkowe ale drugi…… no to gorsza historia. Jeśli nie oblecisz kuwety 2-3 razy dziennie to niespodzianki w postaci obsikanych zasłon murowane )))) Ale co Ci powiem to powiem – nic nie zastąpi cudownego mruczenia w deszczowy wieczór gdy taki cieplusi i milusi futerkowiec stwierdzi , że zasłużyłeś na „łaskę” kolanek ))):DDD

Anonimowy pisze...

Filozofia pawia faktycznie skomplikowana jest. Raz on człowieka dopadnie a raz się uda obyć bez (to z autopsji i dzieci moich doświadczeń).

Pawia prawdziwie imponującego pooperacyjnego tj. czterodniowego obserwowałam u współcierpiętnika z sali mojego dziecka. Nie wiedziałam, że można się flakami na zewnątrz wywinąć, a można jak się okazało. Aneste dwoił się i troił coby dziecięciu ulżyć. A wystarczyło odstawić ketonal dożylnie;-)

Co do kotów, to przeżyłam owszem. Były tysz wiewiórki, papugi, rybki, kotków jeszcze nie, aczkolwiek nie wykluczam. Paralelnie i nadal są pieski. Co do zasady wszystkie powyższe uwielbiam. Ale Abi, trzeba mieć świadomość, że i tak nam to młode wcześniej czy później na głowę zwalą: kuwetę, sprzątanie klateczki, poranny spacerek, bez różnicy. No ale jak te psie oczyska na mnie popatrzą....:)

GoS

Anonimowy pisze...

Tj. chciałam napisać, że żómwiuf jeszcze nie, a nie kotków.

GoS

abnegat.ltd pisze...

Amek, dowcip - a w zasadzie to chyba nawet nie dowcip - znam, jak to sie Pan Prowadzacy pyral Dziewczynki Dzielnej przed wystepem o relacje rodzinne.
- A masz braciszka? Albo siostrzyczke?
- Nie... - odrzekla dzidzia niesmialo.
- A pieska?
- Mam.
- A jak ma na imie piesek?
- Burek.
- A macie jakies inne zwierzatka?
- Kotka?
- A jak ma na imie kotek?
- Tatus na niego wola "siersciuch je**ny...

Ponoc, ze prawdziwe...

U nas w domu koty zawsze byly - ale uczylismy je uzywania lazienki w lesie ;) A tu lasu ni ma...

GoS - teraz jakby tego mniej, jednak propofol, TIVA - czyli w zasadzie rezygnacja z gazow - i antyrzygotniki w indukcji troche pomagaja. Ale ludzie potrafia miec problem rowniez po ww. technice - a sa racy, ktorzy po gazach nudza sie ze spiewem. Statystyka wskazuje w tym przypadku na TIVA, jako droge lepsza...

A ze zwierzakami - wiem jak sie skonczy. Dlatego chyba wole koty. Bardziej samodzielne.