środa, 8 września 2010

Zosia Samosia

-Droga Andziu - rzekła ciotka
-Nie obgryzaj mi nagniotka!
Ale Andzia nie słuchała.
Zgryzła - i zwymiotowała.


Okazuje się że kamieniarka to trudna rzecz jest. Ponieważ załatwienie jakiegokolwiek specyjalisty graniczyło z cudem, a trudno wstawić pralkę na beton - ruszyłem do B&Q. Czyli takiej tubylczej Castoramy.

Muszę się przyznać, ze na widok tych wszystkich lśniących wierteł, tarcz diamentwoych, wiertarek Bosh’a, cyrkularek i śrubek oksydowanych z nakrętka fi 12 staja mi kudły na grzbiecie. Moge łazić pomiędzy półkami godzinami i kompletnie nie rozumiem ASP, ktróry już po trzech kwadransach ucieka oglądać sadzonki w dziale ogrodnictwa. Dziwne. Na szczęście przy zakupie cyrkulareczki do cięcia kamienia miała baczenie, dzięki temu mam takie małe, maluśkie cóś co to do szafy się schowa, a nie potwora 2000W zajmującego pół garażu. A w zasadzie 3/4.

Po trzech godzinach układania kamienia w pierdolniczku doszedłem do następujących wniosków. Primo - rozumiem narzekanie kamieniarzy na wylewkarzy dotyczące nierównych powierzchni. Secundo - ktoś powinien wymyslić sposób kladzenia płytek na leżąco. Określenie „ból w plecach” nie oddaje w żaden sposób wjeb wbitego bretnala w krzyże. Tertio - zajebiście fajana praca - pomiając powyższe zastrzeżenia - jednak dobrze by było sie najpierw przypatrzeć jak to robia fachowcy. Com sie naklął...

W końcu robota dobiegła końca, krzyż rozprostowałem na materacu ultrafirm, kupionym okazyjnie w pobliskim sklepie - i zabrałem się do montowania pralki. Na szczęście przyszedł sąsiad, więc ASP pognał do Tesco po bira. W miedzy czasie zabrałem się za wycinanie dziur w szafce. Śliczną, lśniącą wycinarką, zakupioną rzecz jasa w B&Q... Wkręciłem toto w wiertarkę, nacisnąłem guzik, szarpło - i pierdut. Rozleciał się kontakt. No co za mecherzyne tu robią... A w jakie fajne drzezgi się rozsypał... No nic. Kontak przekręciłem od zmywarki - na nią jeszcze przyjdzie pora, gary można ręcznie umyć ale pranie w rękach to jednak masakra jest - i z dumą oznajmiłem że pralka działa. Sąsiad wyraził podziw szczery że ja tak i z elektryką i z rurkami se radze - tu mnie zalała duma z naszych narodowych zdolności robienia wszystkiego - i polazł do domu. A ja ze zgroza odkryłem, ze mi wyjście wody zamontowali na ciepłej rurze... Oż by ich szlag jasny i pomidorki z bazylią...

Na drugi dzień skoro świt pognałem do zaprzyjaźnionego majstra, co to chałupe składał, i delikatnie zasugerowałem że cosik jest nie tak z wodą. Na szczęscie już mi polskie zwyczaje jeb opier głośniego wyrażania protestu wyszły z krwi i angielską modą najpierw żem się zapytał hałaju i hałduju a dopiero potem tąże zdziwienie wyraził. Chwała Panu. Toz przecie nie ich wina żem ślepy. Okazało się że wyjście jest - tylko nie nad a pod półką. Ot, figlarze.

Dzisiaj przyszła siła fachowa co to wyręczy mnie od bolącego krzyża i krzywo położonych płytek.

Może to jakoś przeżyjemy...

17 komentarzy:

paniena pisze...

gratulacje Abi! milo miec swoje 4 katy jakkolwiek by to duzo pracy nie kosztowalo (tak mi sie wydaje przynajmniej, ja wynajmuje... :-)

a polacie ogrodowe juz zaprojektowales i zaopatrzyles w sprzet bojowy czy to ASP bedzie walczyla na tych polach?

(KK) pisze...

Tak, tak, tak. Remont kuchni mam w planach. A ja się tak łatwo denerwuję...

f-blox pisze...

Zupełnie Ciebie rozumiem z tym zmiłowaniem do supermarketu budowlanego - to jest całkiem przyjemne sobie te narzędzia oglądać. Bo inne sklepy to kara boska - choć jak to w piekle są miłe zaułki zwane dział z alkoholami.

thalie pisze...

to już??? w sensie, że ten dom już stoi???

abnegat.ltd pisze...

Paniena, polacie bedzie dosc trudno zagospodarowac. Nie wiem gdzie kupic taki maly stolik :[\]

KK, najlepiej wyjechac na wakacje. Ja uciekam do pracy :]]]

F-blox, oni to tu zrozumieli. W kazdym ciuchosklepie sa polki z elektronika i wiertarkami ;)

Thalie, w sensie ze juz sie w mim spi ;D

Anonimowy pisze...

Łaaaa Abi, fajnie, gratki :-))) Pewnie, sprzęt można obejrzeć i popaść w przydum, co do czego służy. Ale używać, piłować i kleić? Noł łej ;-)
Ciekawam, czy mając domek poprzestaniesz na tym urządzaniu, czy będziesz zawsze wynajdywał roboty do dłubania? ;-P
nika

abnegat.ltd pisze...

Nika, ja to chce miec wszystkie dostepne zabawki ;)
Jako ten chlo prawdziwy...

Anonimowy pisze...

Większośc dobrych pralek ma dwa podłączenia wody w Uk na zimną i na ciepłą, jest z tego oszczędność. Na ciepłą tylko też może być

Anonimowy pisze...

Szacuneczek za bloga :)
Przeczytałem parę miesięcy temu całość i widziałem przepis na krewetki... Dziś przejrzałem pobieżnie tytuły wątków w poszukiwaniu przepisu, ale nie mogłem znaleźć - może ktoś mnie poratować i wskazać miejsce pobytu przepisu na pyszne krewetki ?

abnegat.ltd pisze...

Anonimie pierwszy: i potem jak - plukac goraca woda? Toz sie ze smiechu nie pozbieram jak mi rachunek za gaz przyjdzie...

Anonimie drugi: przepis jest tutaj
Ale teraz robie inaczej: do pomidorkow dodaje sosu rybnego (tak ze trzy- cztery lyzki) a krewetki marynuje w sosie sojowym(100-200 ml) soli (1 lyzeczka) i czosnku (3-4 zabki). Bazylia suszona od poczatku z pomidorkami, swieza 1 minute przed koncem (same liscie) i do tego krewetki zamarynowane na dislownie 30 sekund - zeby cieple byly.

Anonimowy pisze...

Dziękuję bardzo za przepis :)

Ja z "łaciny" niekumaty, dlatego nie skojarzyłem tytułu z jedzonkiem :)

ps. krewetki rozmrożone oczywiście?

Anonimowy pisze...

Hahaha, Abi, to Ci te zabawki w pracy nie wystarczą? Przecie to cudeńka, dymią, piszczą, pewnie błyszczą, gadają błyskając cyferkami ;-P
nika

abnegat.ltd pisze...

Anonimie, ja tez nie ;) Nika mnie szloli. Krewetki trzeba rozmrozic w letniej wodzie - w goracej sie skurcza.

Nika - moze sie dlatego ortopedow czepiam bo im tych mlotkow i pil zazdroszcze :D

Anonimowy pisze...

Abiś, e tammm, zaraz tam szkolę :-) Najfajniejsza jest ta Twoja łacina :-)
nika

(KK) pisze...

Ech, Abi, pracę to ja mam teraz pokój obok. W sensie - obok tej kuchni ;)))

Nomad_FH pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Nomad_FH pisze...

Abi: niech Tuki ci opowie, jak remontowaliśmy (czytaj - malowalismy i kleilismy takie cudaczne listwy styropianowe pod sufitem) u mojej już wtedy ex - aczkolwiek (czasem) wspaniałej kobiety. Tam to był ubaw.
Zwłaszcza jak się okazało, że "fachowiec" przed nami zmarnował 3 razy więcej farby niż my - a zrobił... (tu następują słowa powszechnie uznane za obraźliwe).
Wyszło - że tą ilością mógłby wymalować mniej więcej halę sportową...
I jak sie okazało, że szpary po przyklejeniu listw przypominają fale dunaju (uroki PRL-owskiego budownictw - Alternatywy 4 bis).
I NORMALNĄ ilością akrylu - ni uja nie uda się tego przykryć... Nie mówiąc o tym - że obydwoje robiliśmy to wszystko pierwszy raz :D