poniedziałek, 27 września 2010

Lengłidż trudna jest

Czyli jak zrobić pułapke na hohonia i samemu nim nie zostać.

Zaczęło się od niewinnego: "Tataaaa, chodź na tenisaaaa....<" Polazłem. Co było robić. Gra z pociechem młodszym wymaga precyzji i skupienia - nie można mu nagrywać zbyt jadowicie, bo strzela dupą i tupie (a rakieta swoje jednak kosztuje), za łatwo też nie, bo morduje przeciwnika bez litości - więc trzeba trochę się nakombinować. Tym bardziej że opanował wyjątkowo wredne uderzenie, płaskie, z kompletnym brakiem rotacji, które zamiast ładnie się odbić od podłoża, robi kaczke i znika. Co prawda nie da się tego zagrać z końca kortu - ale z 3/4 już bez żadnego problemu. Problem nakreślimy tak: jak zagrać, żeby nie zabić, ale z drugiej strony zbytnio nie ułatwić a na koniec odebrać zjadliwość wszeteczną którą sie młody oddźwięczył, i to jeszcze tak, żeby człowiek wyglądał ładnie i stylowo.

Rozwiązanie problemu było klasyczne: wywinąłem orła z podwójnym radebergerem, ponoć nawet przez chwilę stałem na głowie i używałem słów powszechnie nieuznawanych. Po ogarnięciu zysków i strat, okazało się że noga w kostce nie jest tak słaba jak by się wydawało i nieruchawa, jak by to można wywnioskowac z jej codziennej ruchomości, łeb mam pancerny a w okolicy nie było żadnych Polaków.

Nieco zaaferowany pociech młodszy podbiegł, sprawdził że stary żyje, pokiwał smętnie głową nad starością w ogóle, a starościa starego w szczególności i widząc ślicznie obdartą skórę z łokcia i nadgarstka, zarzucił ze znawstwem: Ależ masz urocze carpet burning! Znaczy, że co - takie obdarcia się tak tu nazywają? No tak. Jak chcesz być tubylcem, to tak się to nazywa. Podrapałem sie po łbie. Dziwna sprawa.

W trakcie natężonej pracy dzisiaj, moja współtrujczyni wypatrzyła rzecz jasna piękne braki naskórka zastrupione malowniczo i zapytała skąd mnie się to wzięło. Powidziałem jej z dumą, że to moje pierwsze carpet burningi są - bo w rzeczy samej graliśmy na korcie pokrytym dywanem, a nie na betonie i pierwszy raz w życiu tak artystycznie lądowałem w trakcie gry w tenisa. Tu Karolina parsknęła śmiechem i zapytała: Pierwsze? Czy my w Polsce to tylko w łóżeczku? Że co? - kompletnie z pantałyku zbity, wytrzeszczyłem gałki. Tenisa w łóżeczku?? Po chwili przyciężkawej od powstrzymywanego śmiechu, Karolina wyjaśniła mi, że carpet burnings to rzeczywiście są otarcia - ale głównie na kolanach, a czasem jescze gdzie indziej - i się je ma po dzikim seksie uprawianym na dywanie...

...musze se dzisiaj Młodszego wypożyczyć, coby mi łaskawie powiedział, gdzie też on to określenie słyszał...

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hahaha, Młody zwali oświecenie na kolegów i ich znawstwo zaczerpnięte z pism przyrodniczych. Linneusza? :-D
nika-filolożyca

Tuki pisze...

A Mlody bedzie mial ubaw, ze Ojciec Szanowny bez namyslu powtarza ;)

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

na pewno Młody powie, że usłyszał to w którymś odcinku "Housa" - tam była panna, co to traciła pamięć/zasypiała/whatever, i wtedy dostawała burningów przy czynnym współudziale byłego faceta ;)
a ojciec faktycznie ma nauczkę, żeby nie powtarzać ;)

basia pisze...

Bo on jest bardzo ekspansywny i kreatywny, ten lengłydż: hooligan vitality, diplomatic formality, ..., ...

I czasem nie dowiesz się na 100%, co interlokutor miał na myśli, jakie zaplecze, siatkę pojęciową z tyłu czy przodu łepetyny...
...a może tylko powtarzał? Bo mu się śmieszne wydało - np. akustycznie zabawne ;D

thalie pisze...

A-hahahahaha!!! No to Cię Młody załatwił. Następnym razem Ojcze sprawdź dwa razy nim powtórzysz ;)

Dośka pisze...

Młody jest znakomitym testującym człeczkiem . A jak zareagował gdy Tata mądrości powtarzał?

Zadora pisze...

forfiter, szwagier ;-)

Zadora pisze...

a kara stoi na kornerze, żeby jej ten neger nie dorwał :-[]