piątek, 9 lipca 2010

Rightous kill

Czyli „Zawodowcy”

Do Ala Pacino mam słabość. Ulubieniec dzieci i kobiet, śliczna chrypka, tumiwisizm totalny wsparty zlewizmem szczegółowym plus błysk w oku na widok pieknych osobniczek płci odmiennej - to wszystko każe go oglądać, nawet gdyby film okazał się zdobną chałą. De Niro z kolei łapie mnie swoim czerstwym podejściem do życia. Ma to samo co Nicholson czy Brando - jego osobowość dominuje odtwarzany charakter, w zasadzie oglądamy kolejne jego wcielenie.

Panowie spotkali się na planie, by opowiedzieć o pościgu pary podstarzałych policjantów za seryjnym mordercą. Morderca jest szczególny, mianowicie morduje złych ludzi. Sutenerów, gwałcicieli dilerów narkotyków i innych panów przestrzegających prawa inaczej. Film stawia tezę śmiało - i stanowczo - którą można skrócić do misiowych parówkowych skrytożerców. Którym mówimy nie.

Kuszące.

Jakieś pięćdziesiąt mil na północ ode mnie został wypuszczony z wiezienia osobnik płci meskiej w wieku średnim. Pan, w swoim głębokim przeświadczeniu, został wrobiony przez policjanta, który okazał sie być cichym absztyfikantem jedynej i prawdziwej miłości naszego bohatera. Więc zapałał gniewem szczerym i słusznym do bólu - dwa dni po wyjściu z pudła zastrzelił jak psa bieżącego chłopaka swojej dziewczyny oraz nią samą na dokładkę. Tyle że przy dziewczynie ręka mu drgnęła i jak się potem okazało, zastrzelił ja nieskutecznie. Być może jest w tym jakis głębszy motyw, którego nie czuję. Może on ją tak bardzo kocha że chce ją zastrzelić dwa razy? Bo tak w liście napisał. Że ja kocha. I ją zastrzelił. Zadziwiające są meandry życia uczuciowego homo monopenis duopedes. Następnie poczuł, ze mu tego wszystkiego mało i odstrzelił sobie dla sportu - oraz podreperowania własnego ego - Bogu ducha winnego policjanta, siedzącego w swoim radiowozie na ulicy. I zapowiedział że będzie strzelał aż do skutku, czyli do wybicia całego stanu policyjnego. O tym że chłopak dziewczyny był trenerem karate i z policją nie miał nic wspólnego, dowiedział się z mediów. Był wstrząśnięty. Ponoc tak wynika z jego siedemnastostronicowego listu wyjaśniającego jego postępowanie.

-----------

Zastanawiam się nad odpowiedzialnością twórców za kreacje postaw patologicznych. Tu nie tylko chodzi o rightous kill.

Ten temat zresztą podlega Percepcyjnej Transformacji Kalego - bo o ile MY mamy prawo zatłuc jak burą sukę nieprawych świata tego, o tyle inni już nie. Szczególnie gdybyśmy to my mieli byc tą burą suką.

Chodzi również o pokazywanie przemocy, przestępstw seksualnych, postaw get rich or die trying i innych odzwierzęcych przymiotów naszej humanitarnej i pokojowej natury. Mam upatrzonych kilka takich produkcji, za które producenta wysłał bym do natychmiastowej likwidacji razem z całym zespołem.

Muszę przyznać że odkąd obejrzałem Nikosia „ale-jestem-zajebisty-aktor-no-bo-bardziej-zajebistego-to-już-nie-ma-wcale” Kejdża w 8mm, przestałem go trawić. Regularnie - rzygać mi sie chce na jego widok. I pomału - pomaluśku - zaczyna mnie odrzucać od Pacino. Najpier gniot pt. 88 minut (tak na marginesie - może nie należy chodzić do kina na filmy które maja „osiem” w tytule, czy co?), a teraz to gówno.

Niestety, nie ma takiego jabłka, które by mi pasowało do oceny.

Psia sraczka po obierkach.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Abi, "homo monopenis duopedes", bije na głowę wszystko :-DDDDDDDDDDDDDDDD
Jestem ugotowana (i wcale nie jest to tym spowodowane, że zaliczyłam na rowerze glebę i rozwaliłam kask :-)
nika

Anonimowy pisze...

Nie jest aż tak źle z tytułami na osiem. Proponuję wrócić do Osiem i pół, czyli klasyki :-)
Pozdrawiam z Loch Ness
szczurek

abnegat.ltd pisze...

Nika - trzym sie dzielnie. W telewizji mówia że to wystarczy wode pić - i czlowiek upały przeżyje ;D

Falcon, popatrz - tylko pół, a robi różnicę ;) Mówisz żeby się az w taka klasyke zagłębić? Spróbuję...

thalie pisze...

nawet jeśli nie wiem o jakim filmie piszesz (ja taka nieszczególnie kinowa jestem) to i tak Twoje recenzje czyta się z przyjemnością :)

a oglądanie tego sobie raczej daruję. jakoś nie przepadam za produkcjami o policjantach ;) niemal każdorazowo okazują się jakieś takie... durne.

abnegat.ltd pisze...

Thalie, ogolnie wiekszosc wspolczesnej produkcji jest dziwna. Wlasniem skonczyl "Parnassus'a" - to dopiero jest jajeczny film...

Nomad_FH pisze...

Durne to są polskie produkcje o policjantach (w większości - było kilka chlubnych wyjątków).
Niestety - ostatnio oglądając coś o nazwie "Młoda" czy co to tam było - śmiech ogarniał na przemian z załamaniem - jak jeszcze można to spie.. wróć komendę - zepsuć...
Co do produkcji filmów i wysyłaniu na stos. Taka historyjka związana z grami.
Była sobie gra zrobiona przez japończyków (a, że ci normalni nie są, to od dawna wiadomo), która to poruszała sfery niemoralne itd. Gra była kupowana w kilkuset sztukach, głównie w Japoni.
I znalazła się w wysyłkowej sprzedaży w USA - mało kto się nia interesował, bo i po co...
Aż, ktoś zrobił wielkie larum "bo zachęca do gwałtów, do poniżania kobiet" itd. setki artykułów, petycji. Gra została wycofana ze sprzedaży na całym świecie - a i w Japoni uległa znacznym ograniczeniom.
Skutek - legalnie nie da się jej kupić. Nielegalnie - ilość ściągnięć z emulów i torrentów wzrosła z kilkunastu sztuk miesięcznie. Do kilkunastu tysięcy. Tygodniowo (przynajmniej - kiedy się zaczęło larum). Bo sporo ludzi chciało się przekonać - a dlaczego zakazana....