poniedziałek, 5 lipca 2010

Podpajęczynóweczka

Szaman ostatnio doszedł do wniosku że trzeba odkurzyć podstawowe skills’y anestezjologiczne i zażądał transferu do ośrodka, gdzie się igły w krzyż wbija. Jakos tak wieczorową pora zasiadłem sobie ze szklaneczka i popadłem w przydum. Że znaczy po cholere mu to było. Toż człowiek wbija te pierońskie igły od lat wielu, że się teraz tego robi mniej - a w zasadzie wcale - to jeszcze nie znaczy że w mózgu nastąpił jakowyś zanik. Na rowerze też lata całe nie jeździłem a w dalszym ciągu jak wsiądę to pojadę. W trakcie upijania szklaneczki pogląd zaczął mi się zmieniać nieco - Szaman człowiek mądry jest i uczony, jak on se taki odrdzewiacz zafundował, to chyba wiedział co robi. Pod koniec szklaneczki nastąpiła całkowita - i przeciwstawna - polaryzacja poglądów. Tyż se jakiś igiel wbiję. Znaczy nie se tylko w pacjenta, ale własnymi ręcyma.

Pacjentka trafiła się dość szybko, z racji typu zabiegu i niekoniecznie najzdrowszego układu oddechowego była wymarzonym obiektem do wykonania tak zwanego pp. Czyli podpajeczynówki. W trakcie mojego namawiania sama powiedziała ze chciala by miec właśnie takie - tu mi się żuchw obsunął nieco na poziom edukacji pacjenta - i juz po chwili mieliśmy ustalony plan działania. Pierwsza na liście, igła w krzyż i do boju.

Nadszedl dzień zero. Najpierw chirurg przylazł sobie na czas - czyli w momencie gdy pacjent powinien leżeć sobie na stole. Po potwierdzeniu typu zabiegu, tożsamości pacjenta i świadomości chirurga przystąpiliśmy do dźgania. Tu ciekawostka. Mianowicie w DCU - czyli w zakładzie chirurgii dnia pierwszego i ostatniego (bo jedynego) - nie za bardzo da się włupać pacjentowi standardowej dawki anestetyku miejscowo działającego. Może i mu wszystko do wieczora wróci - ale prawopodobnie będziemy go musieli wysłac do zaprzyjaźnionego szpitala, żeby mu pomóc się wysikać w nocy. Dlatego też daweczka jest mniejsza. Malutka wręcz. Gdyby ktoś tego nie robił, używa się 1 ml 0,5% Bupivacainy. Do tego 25 mcg fentanylu, rozpuszcza się to solą do 2 ml... Niby przepis jest sprawdzony, alem sam nigdy jaj takich nie robił. I jak pacjent miał tę igłę w krzyżu, targnęły mnie wątpliwości. Uzywałem juz 7,5 mg mieszanki, to była moda dwa lata temu, ale 5 mg nigdy. A jak nie zadziała?

Zadziałała. Pierwszy ml. podany pod kątem 45 stopni doogonowo w dół, potem barbotage - i zaczęło się radosne choc nieco nerwowe oczekiwanie. Co prawda zlazło konkretnie, bo dopiero po pół godzinie blok był kompletny, ale za to milusi, z nieznacznym tylko spadkiem ciśnienia i praktycznie bez wpływu na nózię przeciwpołożną. Sześć godzin po zabiegu po bloku nie pozostał nawet ślad, pani ze śpiewem na ustach pomaszerowała do domu.

Spodobało mi się. Wyczytałem ostatnio w „Anaesthesia” technikę z 4 mg Bupivacainy. Trzeba będzie wypróbować nastepnym razem.

Ciekawe przy jakiej dawce anestezjolodzy domyslą się w końcu, że Bupivacaina nie jest potrzebna w ogóle...

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Ciekawe przy jakiej dawce anestezjolodzy domyslą się w końcu, że Bupivacaina nie jest potrzebna w ogóle..."
Ahahahahaha :-D Czyli starcza tylko ta morfina fentanylem zwana? Łoł :-)))
A propos znieczulania, to przypomniały mi się przyjemne chwile po wybudzeniu :-) Leży się jak takie starawe niemowlę i się czsami kaprawym okiem po świecie potoczy :-))) Przyjemne uczucie :-)))
nika
P.S. A cegój wierszyk ostatnio skasowałeś? Fajny był :-)

Anonimowy pisze...

eeee, ze placebo?

Malares

abnegat.ltd pisze...

Nika - nic z tego nie rozumiem ;) Najpierw się dawało dwa mililitry bupiwakainy (20 mg), potem było tego coraz mniej - a dziś znalazłem że w zasadzie wystarczy 4 :D Czyli 0,8 ml. Świat idzie do przodu - techniki tez się zmieniają.
A wierszyk wisiał póki był prawdziwy ;)

Malares - no właśnie... Bliski jestem poglądu że samo dziubnięcie w plecy ma moc znieczulającą. Ale podkreślam, że jest to moje prywatne zdanie z którym się wewnętrznie nie zgadzam.

abnegat.ltd pisze...

(łomatko - cztery mililitry - tem jest po piatce na mililitr. Co i tak nie zmienai faktu że będziemy niedługo znieczulać powietrzem i dobrym słowem.
Modo Kaszpirowski)

Malares, tak na marginesie, znalazłem Twoją paczke cukierków ;D Leży sobie spokojnie pod kompem. Wśród baardzo ważnych dokumentów. I przetrwała od - grudnia? Taakk...

Anonimowy pisze...

rety Abnegacie- niedługo wciągną Twój blog do listy obowiązkowej na egzamin specjalizacyjny :)

I dobrze!!!

Chociaż sobie teoretycznie poczytam o podpajęczynówce, bo u nas co prawda jest "chirurgia dnia jednego", ale z reguły oznacza zabieg trwający cały dzień....
Pozdrawiam
Młoda Kobziarka

Anonimowy pisze...

Tak trochę nie na temat-
Modo-pacjent po zabiegu,podejście do świata po dolcontralu

- krew mi leci..eee tam... cała mi przecież nie wyleci...

Modo-pacjent, dnia następnego już bez leków narkotycznych, po kontrolnej morfologii

- o cholera !!! krew mi leciała! mam nadzieję, że nie trzeba będzie mnie toczyć!!!

abnegat.ltd pisze...

Kobziareczko, uchowaj Panbuk :D Ja tu sobie pisze po uważaniu - żeby mi nikt tu nie uprawiał potem eksperymentów na żywej tkance :DDD

A "chirurgia dnia jednego" - bardzo mi sie podoba ;)

Dolcontral - to sie kiedys Dolargan zwało. A tu tego nie znają. Co myśmy się nalatali w czasie pierwszych dyzurów żeby tłumaczyć sie z Dolarganu - a to tu sie zwie Pethidine. U nas zresztą też, ale się utarła nazwa handlowa.