niedziela, 6 czerwca 2010

Skąd mam w domu zakrwawiona koszulkę Rafaela Nadala

Historia zaczęła się niewinnie. Od sąsiada, co to handnął nam over przez płot po buteleczce Budwaissera. Ponieważ Polak człowiek honorowy jest, będąc w Tesco zakupiliśmy po buteleczce Żywca i zapukali popołudniowa pora do drzwi sąsiada. Ucieszył się. Żywca gulnął, kilka razy spróbował wymówić słowo Żywiec - choc z Jeann-Pierr nie ma problema, to Żywcem jest - i wyciągną kratkę Budwaissera. Zamiast popołudniowego delikatnego uzupełniania elektrolitów wyszła pełnowymiarowa impreza, na której pokazaliśmy im nasze zdjęcia ze ślubu a oni nam rejestracje wideo ze swojego. Czyli - osiągnęliśmy stan upadłości absolutnej, kończąc gdzieś w środku nocy.

Dzień drugi rozpoczął się wyganianiem kaca wysiłkiem fizycznym - do tego celu ASP zakupił mi nowego T-shirt'a i zagnał na kort tenisowy - oraz nerwowymi dośc przygotowaniami do imprezy z naszymi przyjaciółmi, którym obiecałem placki po węgiersku. Czas gonił, więc na dwa noże zaczęliśmy rachciachać wołowine na gulasz, ziemniaki trzeć na tarce - i tum się wykazał nadgorliwością, bo w trakcie owego tarcia starłem sobie palec.

Jam jest mężczyzna stuprocentowy, więc mnie to mało nie zabiło...

Po zwyczajowych obrzędach - w skład których wchodzi "arghhhh", syczenie, ssanie palca, płukanie go pod zlewem, syczenie, psikanie czymś z alkoholem, syczenie, plasterkowanie i syczenie - sytuacja została opanowana. Gulasz wyszedł znakomity, natomiast placki miały taki - nieuchwytny smak nowości. Nie wiedzieć czemu.

Dzisiejszy kociokwik był znacznie milszy, człowiek jakoś się przyzwyczaja do różnych rzeczy. Mając piękna wymówkę pod postacią transmisji bezpośredniej z Roland Garros, zasiedliśmy do drzemki przed telewizorem. I tu się okazało, że w moim pieknym T-shirt'cie gra Nadal . Noż by go jasna cholera - to już nie ma innych koszulek w sklepie? Nadal ładnie wykończył Soederling'a, spakowaliśmy rakietki, pojechaliśmy na kort i tu się zupełnie niespodziewanie okazało że mój palec nadal krwawi, szczególnie jak się nim rakietkę trzyma. Rzecz jasna nie krwawił po butach (bo stare), spodenkach (bo za 3,50) czy korcie (bo nie mój) - za to upaprałem dokumentnie mojego nowiuśkiego tiszercika. Jasna cholera.

Do spisu rzeczy niepoważnych należy dopisać używanie tarki na kacu.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

swietne


tak trzymac
upadlosc zupelna -pokazywanie zdjec slubnych rze i kwicze

abnegat.ltd pisze...

Janusz, witaj :)
Na babskich imprezach takim dnem kompletnym są opowieści o porodach ;D

Anonimowy pisze...

Łomatko :-DDD Znowu się uśmiałam :-DDD Czy ja się kiedykolwiek nie śmiałam przy Twoich postach?
A tytuł jest extra. Przypomina mi tytuł w niemieckim brukowcu: "Mit 90 im Nebel auf dem Bürgersteig". Czyli dziewięćdziesiątką we mgle. Każdy odruchowo myśli o jakimś idiocie, co zasuwa po chodniku mając na budziku 90.
No, a chodziło o 90-letniego dziadka, co se po chodniku podczas mgły pomykał :-D
nika
P.S. A propos Twojej odpowiedzi pod Twoim poprzednim postem - ja też tak kcem :-) A morał z tego, że po prostu musi mi się jaki anestezjolog trafić ;-) Może być tylko znajomym :-)

luc.as pisze...

Jak czynnie uprawiałem tenis to po oglądnięciu takiego Wimbledonu, czy innego turnieju jak wchodziłem na kort... od razu lepiej się grało ;-) Niemal na podobnym poziomie :P
Magia tv cy co ;-) ?

abnegat.ltd pisze...

Nika, wystarczy poczytać tytuły w wyborczej. Massakra :)

Lucas, w koszulce Nadala, po oglądnięciu finału - wychodziły mi rzeczy o których nawet nie miałem pojęcia że istnieja ;)))