środa, 5 maja 2010

Długi weekend

Żeby nie było że tylko w Polsce można go mieć - tu też. Mianowicie pierwszy i ostatni poniedziałek w maju jest wolny. I dobrze. W związku z powyższym zagoniliśmy się na dżimie jak charty na polowaniu, zagraliśmy pierwszy w życiu turniej mixtowy i zaoglądali się na śmierć. Jakoś czas wolny trzeba sobie zorganizować.

Odnośnie dżima - postępy idą nieco wolniej, stała waga lata mi kolo 97 kg - to rano - i 99 - to wieczorem. Wydolność mi rośnie - razem z odgniotkami i chrupaniem we wszystkich możliwych stawach. W związku z tym przyspieszam treningi. Muszę schudnąć zanim się całkowicie rozlecę. A plan mam straszliwy. 88 kg na koniec roku. Ponoć to się już nawet w klasie "miś" nie mieści.

Turniej był boski. Pierwsza para - kobieca (bo mixt był zupełnie dowolny, pary męskie, damskie i mięszane) - obiła nas dramatycznie. Następnie trafiliśmy na parę grubawych emerytów, którzy obili nas bez miłosierdzia aż wreszcie weszliśmy na kort grać przeciwko parze co serwowała w sposób przedziwny - bo piłka jak leciała to świszczała. Nawet luknąłem skrycie, czy rozmazana, żółta smuga to nie była jakowaś gumowa kaczuszka, ale nie. Piłka, jak każda inna. Może dziurkę miała taka co nie było widać? Ponieważ ci lepsi szli na kortach w prawo a ci gorsi w lewo - do czwartego meczu wylądowaliśmy na ostatnim korcie z nieszczęśnikami co w dupę dostali równo od wszystkich jak i my. Tum poczuł zew genów Dżyngis Chana (ponoć 3/4 populacji Europy to ma więc prawdopodobieństwo duże) i ruszył do boju. Wygraliśmy. AS Ptyś zatłukł ich serwami i grą na końcową linię. Następnym razem będzie sobie musiała znaleźć lepszego partnera bo z obecnym daleko nie zajedzie.

A na koniec organizacja czasu pracy zrobiła mi niespodziankę przedłużając długi weekend o wtorkowy poranek. I tum się nie wykazał czujnością. Było w domu zostać, a nie na dżima ganiać. Małom się na cross-trainer'ze nie zaj zamęczył na śmierć. Muszę chyba sobie przypomnieć jak się piwo pije.

Całe szczęście że RO Szamana wraz z Szanowna Małżonką (ukłony!, rączkami całuję!) przyjeżdżają niedługo...

7 komentarzy:

basia pisze...

Ale im dobrze... Tenis, Bank Holiday(s) Monday i nawet General Election... Nie zapomnę nocy elekcyjnej 1997* (1/2 maja)... - nie żeby do tego nie trzeba było mieć (gotowej) kondycji... ;)
___
*2010: I historia zatoczyła koło...

Anonimowy pisze...

"Małom się na cross-trainer'ze nie zaj zamęczył na śmierć. Muszę chyba sobie przypomnieć jak się piwo pije".

Jedyne co mi do głowy przychodzi to klasyczne: "Wzięło Abiego i pogięło" ;p (Chyba dohtor zapomniał, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, co?)

Myślę,że od zaj...zamęczenia się, lepsza jest - raz na czas jakiś - nerkowa filtracja chmielową zupą.
Przecież nie tylko na gimie człowiek robi sobie dobrze;)))

Ty przypomnij sobie jak się pije piwo, ja zapomnę jak się pije wino i będzie cool.
A 88 kg - jak tak dalej pójdzie - to na moje oko w drugiej połowie lipca będzie, albo wcześniej.

Pozdr.
-e.

Anonimowy pisze...

:-D No, odkulałam swoje ze śmiechu :-D Abi, piwo idzie w brzusio wraz z przegryzkami, więc nie przypominaj sobie, jak się pije.
A poza tym: dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo ;-D
nika

kiciaf pisze...

Gratulacje! Jednak proponuję sprawdzenie, czy gdzieś w okolicy nie można jednak tyłka pod wodę zanurzyć. :)

abnegat.ltd pisze...

Basiu, okazalo sie ze tolerancja na glupote politykow tez ma tu swoje granice - po ostatnich wystepach Brown'a Torysi sa najliczniej reprezentowani w parlamencie - choc mikt wiekszosci nie ma. Ale i tak Cameron powinien mu przynajmniej badge'a "The best Torys' supporter" cy cóś ;)

Emilka, wole wino :)
I przyznam sie - choc ze wstydem - ze lubie smak shiraza pitego z gwinta ;]]]

Nika, reszte tez mozna pokrzywic ;) A z tym piwem - to rzadko bardzo...

Kiciaf, dziekowac :)
A nurki - musze w koncu ten klub znalezc. Czasu nie ma...

basia pisze...

Jestem oczywiście na bieżąco, ale zawsze lepiej "obadać" też nastroje first-handowców...
A w PL mówi się głównie, że Brytyjczycy mogli się bardziej odważyć, a nie odważyli... Zresztą i mi samej bardzo podobali mi się LibDems już z Paddym... tylko że wówczas (97) większość ich sympatyków zagłosowała taktycznie - by odsunąć od władzy skorumpowanych Torysów a wgłosować czystego-jak-łza Toniego... ;)))))))

abnegat.ltd pisze...

U nas Labourzyści przerżnęli z powodu dość prozaicznego - padł Chorus, taki pieroński producent stali i nie byli go w stanie uratować. Niby poszedł na mothbolling - ale miejscowi się śmieją że to ominięcie przymusowej rekultywacji terenu a nie przygotowanie do powtórnego uruchomienia. Jak by nie było, teraz obaj będą się ślinić do liberałów - co mi nieco przypomina pozycję Leppera i Giertycha gdy PiS próbował zmontować rząd w AD 95'.
Na szczęście wynalazki typu BNP poszły sobie precz. Dobre i to.
Jak by co to wyniki są tutaj .