środa, 21 kwietnia 2010

Organizacja pracy

Jukejski system posiada kilka ciekawych odrębności - a w zasadzie osobliwości, chciało by sie rzec - które polskiemu doktorowi fundują opad szczęki. Jednym z takich właśnie dziwolągów jest pielęgniarka specjalistyczna. Dokonując wiwisekcji, nalezy oprzeć sie na jakowymś zdefiniowanym osobniku - zaanektujemy do celów badawczych nursa gastroenteroskopowego.

Nurs takowy wykonuje zabiegi endoskopii całkowicie samodzielnie. Pacjentów sobie bada, kwalifikuje, przygotowuje do zabiegu - w jego czasie sedację podaje, pobiera wycinki, opisuje - i nagrywa - całość procedury, po czym wysyła wszystko zgrabnie do dżipa celem dalszej obróbki.

Czyli w zasadzie jest to doktor - tylko że sie nazywa niedoktor. Choć to do końca tez nie jest prawda bo ją tytułuja wszyscy Mrs - pamietajmy o wywodzie Szamana o zwiazku chirurgów z kasta golibrodów; wiec: Mr albo Mrs a nie Dr - czyli na pierwszy rzut oka trudno odróznić ki zacz.

Jednakowoż ustawodawca brytyjski popadł w pewnego rodzaju schizofrenię decyzyjna, bo dajac uprawnienia lekarskie pielegniarce co do, zarówno, wykonywania zabiegu jak i postawienia diagnozy, nie udzielił jej błogosławieństwa na przepisywanie, zlecanie i samodzielnie podawanie leków...

Paranoja do sześcianu.

W zwiazku z powyższym anestezjolog - żeby o chwalipictwo nie być posądzonym, nie powiem kto - przepisuje tabletki na sranie, proszki na przeczyszczenie a nawet ordynarną lewatywę. Do tego autoryzuje użycie leków sedacyjnych - pomijam midazolam - ale fentanyl też tu się mieści...

Pikanterii zabawie dodaje fakt że w zasadzie każdy taki nurs posiada swojego konsultanta co to go nadzoruje. Radą służy. I przepisuje leki. Ale niestety tylko na papierze. Bo jak co do czego dochodzi, znowu słysze Abi, się byś tu podpisał...

Chyba sobie każę taką kartkę informacyjną dla pacjentów wydrukować:
"Sennakotu 4 tabletki i Picolaxu dwie saszetki - zmieszać, połknąć, popić. Do toalety biec, nie zwlekając.
Życząc miłego i owocnego srywania
Twój Konsultant Anestezjolog"

9 komentarzy:

Asia (Aś) miło mi. pisze...

;)

Malutka... pisze...

No i masz - kolejny tekst z cyklu: rozłożyc Malutką na łopaty... ;P
Przynajmniej system wesoły :D

abnegat.ltd pisze...

As, najuprzejmiej ;)

Malutka, caly ten system jest - dziwny. Ktos nawte tlumaczyl NHS, National Health Service jako Nurses Handled Service ;D

Szaman Galicyjski pisze...

Abi, też tak miałem, aż powiedziałem - dość! Bo inna policy (a także ogólne wytyczne AAGBI) mówi, że jeśli anestezjolog ordynuje leki to odpowiada za pacjenta i ma obowiązek go nadzorować. Jesli na innej sali robie moją listę, to nie mam możliwości nadzorować pacjenta na sali endo. Próbowali naciskać do czasu, aż poprosiłem o niebieski druczek clinical incident.

Anonimowy pisze...

W mojej klasycznej pale się to nie mieści. Jako pacjentce zepsułby mi się natychmiast charakter i wrzeszczałabym o takiego Abiego albo Szamana :-)
Szaman dobrze gada, trza ich clinical incident, hehe.
nika

Anonimowy pisze...

W systemie holenderskim działa dziwoląg pt. 'artsassistent(e)'.

Ten osobliwy gatunek personelu medycznego można spotkać na ostrym dyżurze specjalistycznym czy w poliklinice jako konsultanta, wtedy działa dokładnie jak lekarz, ale najwyraźniej w przypadkach 'niedrastycznych'. Można też ten osobliwy gatunek spotkać w rejestratorni przychodni naszego odpowiednika 'dżipa' (to gatunek zwany 'huisarts'), ma uprawnienia do przedłużania recept czy przeprowadzania wstępnego rozpoznania (czy np. pacjent wchodzący jako 'naglejszy' z ulicy ma zostać wciśnięty w grafik huisartsa, czy można się z nim rozprawić 'przez okienko' - 'przez okienko' obejmuje również zlecenie badań i przeprowadzenie 'mechanicznych' analiz w kantorku na stronie).
Pielęgniarka to gatunek zupełnie inny, a ratownik medyczny już w ogóle. Są jeszcze takie indywidua jak położne (verloskundige) i 'kraamverzorgster' (pielęgniarka położnicza? asystentka położnej?).

Generalnie cała zabawa polega na tym, żeby ludzi z tytułem magistra lub równorzędnym było jak najmniej, bo trzeba ich długo kształcić. Średnie techniczne i wyższe zawodowe naprawdę wystarczą do wszystkiego.

Z mojego poletka - nauczycielowi też wystarczy wyższe zawodowe. Tylko taki, który ma uprawnienia do przygotowywania do matury w wyższych klasach sześcioletniego gimnazjum klasycznego, musi być magistrem w zakresie... NAUCZANIA danego przedmiotu (czyli wystarczy teoretyczny licencjat i pedagogiczne magisterium). Panie przedszkolanki - zawodowe lub średnie techniczne. Taki cyrk!

Grt,
Sarah

Anonimowy pisze...

W NHS niczego takiego nie ma. Ty przepisujesz Ty bierzesz odpowiedzialność za lek. To tylko Private Sector tak działa, szczególnie jak komuś wmówią, że to jego obowiązek.

Rysiek

magbod pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
abnegat.ltd pisze...

Szaman, wszystko na granicy chciec a miec ;)
Milo miec sytuacje gdzie mozna byc bezkompromisowym.

Ryszard - co dobrego slychac? Nie myslalem ze jeszcze zagladasz.
W tych warunkach to jest problem, sam wiesz. Jedyny ich konsultant staly - to anestezjolog... Policy sie zrobilo, pacjent jest kwalifikowany przeze mnie, a gajdlansy upowazniaja do oddelegowania kogos do bezposredniego nadzoru. Z trzeciej strony gajdlansy endoskopistow pozwalaja im na sedowanie pacjentow bez udzialu anestezjologa. Sytuacja jest taka sama jak w NHS. Tam tez endoskopisci seduja pacjenta sami. Chyba ze u was anestezjolog z nia caly czas siedzi?
Dalbys kiedys znac na privie co u Ciebie - a moze blog jaki? ;)
Doswiadczenia z NHS - bezcenne.

Sarah, tu jest tak samo. Nie ma po co zatrudniac nursa do prac prostych - wiec mamy HCA (health care assistant - przynies wynies, pozamiataj), ODP (Operation Deoartment Professional) i inne wynalazki. Czasem sie juz sami nie lapia co kto moze a co nie ;)