czwartek, 22 kwietnia 2010

Języki obce

Przyszło razu pewnego dziewcze całkiem młode coby sobie zęby rwać w ogólnym. I nie bylo by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że przyjechało z Etiopii. More or less. O ile miejsce urodzenia nie jest jakowąś poważną przeszkodą, o tyle skutki przetrwałe próby zbudowania Wieży Babel jak najbardziej. Dziewczę w lengłidżu nie mówiło ani dudu. Nadszedł tłumacz z odsieczą - po 30 funciszy za godzinę pracy polskiej* - tylko po to by przetłumaczyć że dziewczę żume guło z rana. Wybuchła wojna anestezjologiczno-nurska w której okazało się, że mowy nie ma żebym przeforsował swoje zdanie. I co z tego, żem był ją gotów po tej cholernej gumie znieczulić - dla porządku wspomnijmy ze to było dobrych kilka godzin przed zabiegiem - skoro żadna nursa nie chciała podjąć współpracy, Świętymi Wersetami z Gajdlajnsa dziarsko wymachując? I dziewczę sobie poszło do domu rozważyć dylemat gumowo-anestezjologiczny.

Przyszła dzisiaj powtórnie. Z tym samym tłumaczem. Tu muszę przyznać że mi się podczas pracy z nim przypomniał kawałek z "Lost in translation" (rewelacyjny Murray i piekna Johansson). Japoński reżyser trzyminutowej reklamówki z patosem i zadęciem tłumaczy coś po japońsku, po czym tłumaczka mówi do Murray'a: "Prosi by mógł pan trzymać głowię nieco bardziej w lewo". Tyle że u nas działało to w drugą stronę. Przetłumaczenie prostego pytania "Czy bierze pani jakoweś leki" zajęło facetowi dobre trzy minuty właśnie, ta mu odpowiedziała równie kwieciście, po czym przygotowany na spisanie epistoły 17 leków usłyszałem, że nie. Nie zażywa niczego.

W końcu poleźliśmy do anestezjologicznego, tłumacz za nami. Dziewczę szlafrok zdjęło, zostajac w niebieskiej fizolinie. I tak se pomyślałem po góralsku - a do pola. Poprosiłem tłumacza coby dziewczęciu przetłumaczył, że jak maskę przyłoże jej do twarzy to ma zipnać głęboko parę razy i wywaliłem go za drzwi. Nie będzie mi się tu Etiopczyk ślinił.

Co prawda miałem potem pewien problem z translacją, alem sobie przypomniał szkołę Szamana: wziąłem wenflonik, pokazałem na niego, na rękę i rzekłem "to tu". Ze zdziwieniem zauważyłem że nie tylko na Japonki ale też i na Etiopki działa. Podłączyłem wszystko, kciuk w górę i "łokej". Znowu się uśmiechnęła. Ja to jestem przystojny, jak rodzić pragne. Albo mój góralski akcent tak na kobiety działa. Po czym chciałem jeszcze ją uświadomić że może być jej w rączke ziazi ("Tu ała") alem nie zdążył bo ją koktajl Majkela Dżeksona wymiótł z powierzchni Ziemi. Gdzieś w kierunku Marsa.

W sumie powinienem zakosić przynajmniej trzy dychy. Plus dwadzieścia procent dla Szamana na tantiemy...
----------
*Czy się tłumaczy czy sie leży - 30 funciszy na godzine sie należy.

16 komentarzy:

doro pisze...

Jesteś jednym słowem wszechstronnie utalentowany i unosisz się ponad językowymi podzialami ;D

GM pisze...

Przypadło mi do gustu porównanie z Lost in Translation i wyobraziłem sobie Billa Murray'a z błyskiem szaleństwa w oku, w lekarskim fartuchu, z kleszczami w dłoni, pochylonego nad etiopską pacjentką. Obrazek bardziej jak z Ghost Busters, ale również pasujący.:)

Anonimowy pisze...

Aaaa, bo widzisz, najlepiej się dogadać rencamy i nogamy :-)))
nika

(KK) pisze...

Oooo, pora emisji się zmieniła, czy mi się wydaje? ;)
Moja babcia by powiedziała, że trzeba było rozmawiać po czesku. Ale ja to chyba już tu pisałam... Zresztą "to tu", z odpowiednim akcentem, nawet brzmi tak jakoś z czeska...

magbod pisze...

abi, wnosze, ze ci sie kolejna specjalnosc zawodowa rodzi i to nawet bez wiekszego bolu :))


weryfikacja slowa: cipsy

ci psy morde lizali - reszta skojarzen nie nadaje sie do druku :)

Anonimowy pisze...

No, proszę czyli jednak rączki i nóżki działają, jak człowiek nie próbuje być zbyt ętelegętny. Żebym ja to części swoich początkujących studentów mogła przetłumaczyć, że i tak będą rękami i nogami mówić, i tak, bo ludzie ogóle gadają całym ciałem ;). A tu przyjdzie się taki uczyć, i siada ze słownikiem dwujęzycznym i próbuje każdego ocha i acha tłumaczyć na język własny, zamiast patrzeć mi na ręce i grzecznie słuchać. A potem krzyczy, że musi słówka wkuwać i za dużo, i za trudno. Jak chce wkuwać po 80-100 z lekcji na lekcję zamiast myśleć, to jego sprawa.

'Koktajl MJ' - dobrze, że odstawiłam herbatę, inaczej lapek też by się napił. Przednie.

Co do wyborów językowych - nowa giepka w przychodni zażądała darmowych lekcji angielskiego, tydzień po tym, jak pokłuła mnie pani wampir (lab w dzielnicy hmm... bliskowschodniej), żartując sobie ze mną w tubylczym, w tempie 'plotko-trajkotowym'. Położną z trudem przekonałam, że ze względu na poczucie bezpieczeństwa współsprawcy nasza 'teczka' powinna zawierać notkę 'chłop z medykami po tubylczemu nie umie rozmawiać, i lepiej łopatą do głowy, czyli po angielsku', chociaż ja po tubylczemu czytam, mówię, i rozumiem, i mam na to kwity. Z opowieści dziwnej treści widzę jednak, że rodząca baba nabiera językowych zdolności opętanego, i uznaję, że lepiej będzie, jak przynajmniej część bardziej myślących uczestników tego interesu będzie się w stanie porozumieć w cywilizowany sposób.

Grt,
Sarah

abnegat.ltd pisze...

Doro, a skromny jaki... ;]

GM, witaj :)
Tak sie zastanawialem czy gdzies gral lekarza... Najbardziej u niego podoba mi sie - i chyba to mie kreacja - swoisty tumiwisizm. Rewelacja.

Nika, bez tego nijak. Najgorzej jak potem czlowiek, gadajac przez telefon, nadal lapami macha :D

KK, jeszcze tylko dzisiaj - i wracam do starego rytmu :)
A ten czeski - ostatnio gdzies tam pisalem jak my se z Czechem (a w zasadzie ja jemu) na dziendobry powiedzieli "Na shledanou". Czyli dowidzenia. I nawet mu oko nie drgnelo...

Skrzacik, staram sie jedymie nieudolnie Szamana sciezka podazac ;)))

Sarah - easy ;)
Przy porodzie jezyk jest zupelnie nieistotny. Chwala Panu ze po Babel tylko jezyki pomieszal :[\]

(choc gdzies slyszalem ze oranki maja to zupelnie inaczej zorganizowane - ale to moga byc zwykle klamstwa...)

kiciaf pisze...

Taaa... Bez rąk to sobie czasem nie pogadasz. Szczególnie pod wodą. :)

Iwona pisze...

Morning Abi, tez kiedys pracowalam jako tlumacz i te £30 na godzine to wcale nie tak duzo, considering, ze mozesz byc potrzebny raz na dzien a czasami raz na pare dni, no i najezdzisz sie za wszystkie czasy. "To tu" sliczne jest in "tu aua" tez piekne, a co do japonskich tlumaczen to pamietam jak ktostam machal recami i wykrzykiwal przez dobre 3 minuty a tlumacz sie odwrocil i spokonie powiedzial: tak. Pozdrawiam

Szaman Galicyjski pisze...

Dzięki Abi za obiecane 6,- GBP, tantiemy płacisz, niezależnie czyś sam kasę wydarł ;-)

A co do gadania przez telefon -pewien stary Żyd końcem XIX wieku zakupił był telefon do swojego kantorka. I technik po zamontowaniu urządzenia tłumaczy mu: "tę tubkę trzyma szanowny pan w jednej ręce i przy uchu, żeby słyszeć, a tę drugą ręką przy ustach, żeby mówić". Żyd się chwilę zastanowił i pyta: "to jak ja obie ręce mam zajęte, to jak ja mam rozmawiać?!"

thalie pisze...

next time Ci Chinkę podrzucą ;)

Anonimowy pisze...

Dla mnie tam nieistotny, przynajmniej będę mogła sobie bezkarnie rzucać mięsem na lewo i prawo, i tylko 'krrr...' będzie zrozumiałe.
Dla współsprawcy - i tak się biedak stresuje, to co go jeszcze bardziej stresować?
W zasadzie najbardziej medyczną czynnością, którą będzie musiał wykonać, będzie przecięcie pępowiny. Pępowina wygląda trochę jak wąż, węży to on nie lubi, a jak mu jeszcze powiedzą 'snijden', co brzmi prawie jak 'snake', to mi weźmie i 'will steal the limelight'. ;)

A co do rączek i nóżek, to przyszła mi do głowy jeszcze jedna refleksja. Zdarzyło Ci się nastawiać podwichnięty staw skroniowo-żuchwowy w ramach ostrego dyżuru? Ja mam poluzowany od lat, i jak sprawa robi się poważniejsza (tzn. samoobsługa nie wystarczy), z reguły wybieram sobie jakąś mało spanikowaną ofiarę, i rękami lub na karteczce tłumaczę, co ma zrobić, żeby mi się otwór gębowy zamknął. Filozofia w tym żadna, tylko ofiara ma być jedynie wystraszona perspektywą bycia połkniętą w całości, ale nie ma prawa panikować, bo wtedy próbuje wyłamać mi kły.
Jako, że własny chłop należy do grupy potencjalnych spanikowanych kłowyłamywaczy (niby go chirurg szczękowa na moją prośbę przeszkoliła), uznaję za stosowne mieć medyków w okolicy poinformowanych o tym, że jemu przy białym fartuchu tubylczy się wyłącza.

Grt,
Sarah

basia pisze...

Ja to jestem przystojny, jak rodzić pragne. Albo mój góralski akcent tak na kobiety działa

Góralski akcent plus zdecydowane gesty w kluczowych momentach czynią mężczyznę uwodzicielsko przystojnym (lepiej się o tym dowiedzieć w kwiecie wieku, niż wcale... ;roll; ;D )

basia pisze...

Ja to jestem przystojny, jak rodzić pragne. Albo mój góralski akcent tak na kobiety działa

Góralski akcent plus zdecydowane gesty (w kluczowych momentach) to jest to, co czyni mężczyznę zabójczo przystojnym - i lepiej zdać sobie z faktu sprawę w kwiecie wieku, niż wcale... :/ ;D

basia pisze...

..coś mi tu nie chcą ostatnio komcie wchodzić... :?:

basia pisze...

Weszły... ;D)))