środa, 3 marca 2010

Wieża Babel

Człowiek to sobie zawsze biedy napyta. I to niezależnie od intencji. Było mu dobrze? Mógł się dogadać? Mógł. No to wziął się za wieżę Babel i co z tego wynikło każdy jeden wie. Bramborowe hrynolki na ten przykład. Które to u naszych sąsiadów robią za frytki, ale za to brzmią radośniej jakby. Szczególnie dla polskiego ucha. Albo parek w rohliku.

Ponieważ dobry Pan Bóg wpierniczony ludzkim chciejstwem pomieszał im we łbach, każdy teraz gada jak chce. Tu akurat mam wrażenie że na wyspie mieszał bardziej niż gdzie indziej, bo żeby tak każda wioska miała swój dialekt? Przedziwne. Szczególnie że teraz na świecie można spotkać ludzi co to są spikerami natywnymi j.angielskiego - a dogadać się nie mogą. Na przykład Australijczyk z Północnoirlandianinem.

Stąd rola tłumacza ważna jest. Może taki przyjść i jedne dźwięki bełkotliwe przełożyć na inne. Co prawda równie bełkotliwe ale innego rodzaju. Dzisiaj trafił mi się Czech. Wielkie chłopisko z popsuta nogą i niewielka znajomością angielskiego. Z dawnych czasów pamiętam że ze Słowakami jakoś prościej było. Nawet przekleństwa mieli podobne. Wiem, bom im sprzedał Janosika za Wołodyjowskiego. Jak by się nad tym dobrze zastanowić to interes dziwny, ale po bliższym przyjrzeniu się tak na prawdę uratowałem Ikonę Polskiej Martyrologii.

Idziemy sobie kiedyś przez Demianovskie Jaskinie a tu miła dzieweczka,z buzi całkiem ładna - o biuście dzisiaj nawet się nie zająknę - mówi że „to je homnata vielikiego Slovackiego bohatyra, Janosika”. Mowę nam odebrało. Przecisnęliśmy się do przodu i ja pytamy cegój ona nam tego Janosika zabrała. A ta nic. Druh mój serdeczny w piersi się bijąc zaklinał że z jego młodsza siostra chodził do jednej klasy, ale kobieta była nieubłagana. Olała nas totalnie dyskusji nie podejmując.

Ze zgryzoty że wszystko cośmy w telewizji widzieli to jedna wielka bujda, zakupiliśmy dużą ilość rozważacza - o ile pamiętam to był Urquel i Zlaty Bażant - i zaczęliśmy rozważać. Po pierwsze primo to Janosik po polskiemu gadał. Więc on ci nasz. Po drugie - primo - Maryna to była nowotarżanka. Bo tylko tam się takie dziouchy rodzo, ludzkiej mowy nie ma żeby ona była z Płocka. Po trzecie - Dymna. No jak Dymna jest słowacka księżniczka to ja jestem Hortensja Bizantyjska. Sam słyszałem jak wywalała na pysk zbity durnych chłopów, co to się im zbójować zachciało, mówiąc „Do widzenia” a nie żadne „Na Shledanou”. W końcu policzyliśmy wszystkie za i przeciw - co było łatwe bo przeciw nie było wcale - i stwierdziliśmy że trza to naprawić. Akurat okazja się trafiła bo dookoła palili ogniska sami Słowacy - -jako że to słowacki camping był. Tak wiec wzięliśmy rozważacze i poszliśmy do sąsiadów coby im we łbie rozjaśnić. Siedliśmy, wymieniliśmy dary - my im słowackiego Bażanta, oni nam polska Śliwowicę - i zaczęliśmy dyskusję. Im dalej w las - tym mniej było miło bo nasi oponenci za cholerę nie mogli zrozumieć naszych argumentów tylko wytaczali swoje. Nie trzeba nadmieniać że zupełnie bez sensu. W końcu, gdy dyskusja osiągnęła stan zbarażowsko-podbipięcki, jeden ze Słowaków wstał, dziubnął mnie paluchem i mówi tak:
- A Wołodyjowski to niby kogo - nasz czy wasz?
Zdrętwiałem. Gore! Jeszcze nam Michała wezmą - inna rzecz że akurat on mi specjalnie nie leżał, mały taki jakiś i ogólnie nieseksowny - ale pewnikiem z Hajduczkiem beda chcieli brac. Tum zagotował szczerze i pokazując zgubione arbuzy powiedziałem spod wątroby basem grobowym:
- Wo.Ło.Dy.Jo.Wski.Nasz.
- No - zgodził się mój interlokutor. -A Janosik nasz.

Musiał to być polityk pierwszej kategorii bo nie dość żem Janosika oddał bez walki to jeszczem się cieszył ze zwycięstwa. Dopiero mi rano kumple uświadomili że wyzułem nas z narodowego dziedzictwa.

Tak wiec siedzę sobie dzisiaj a tu ostatni pacjent na liście okazuje się być Czechem. Hm. Czeskiego to ja poza wymienionymi wcześniej przykładami rozumiem raczej niespecjalnie. Wiec będziemy gadać przez tłumacza. Pytam się czy miał jakie znieczulenia - tłumacz się pyta czy miał jakie operacje. On mówi ze miał jak był mały ale nie pamięta. Tłumacz mi na to że on nie miał. Pytam się czy ma jakie alergie. Tłumacz się pyta czy on brał kiedy cosik co mu zaszkodziło. Gościu na to że on tego co mu szkodzi - to nie je. Na co tłumacz mi mówi że on alergii nie ma. Taak. Przeszedłem na polski i zapytałem się grzecznie czy on naszą mowę rozumie. Że trochę tak. Na co ja mu że czeski i owszem - ale musi pomalutku gadać. Po czym żeśmy se pogadali szczerze i od serca, pośmialiśmy się z rzeczy różnych a na koniec tłumacz podał mi grabę, skasował 120 funciszów za przysłuchiwanie się rozmówkom czesko-polskim i polazł w cholerę. Era samoobsługi. Jak se przypomnę babkę co ostatnio przyszła z tłumaczem suahili to mi się dupa marszczy na myśl samą co też tak naprawdę myśmy się dowiedzieli o sobie...

Istnieje teoria że Diabeł zawsze robi Panu Bogu wbrew.
Pan Bóg wymyślił zdrowy tryb życia - Diabeł wymyślił pilota do telewizora.
Pan Bóg wymyślił zdrowe odżywianie i warzywa - Diabeł popcorn i frytki.
Idąc tym tropem, skoro to Pan Bóg pomieszał języki, tłumacz musi być pomiotem sił nieczystych.

36 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Jak by się nad tym dobrze zastanowić to interes dziwny, ale po bliższym przyjrzeniu się tak na prawdę uratowałem Ikonę Polskiej Martyrologii."

Jak ja nie lubię, kiedy z Trylogii robi się Dziedzictwo Narodowe bleee...

BTW - na studiach, przez rok mieszkałam na stancji u zakonnic (takich co biegały po cwywilnemu).
Jedna z nich była włoszką.
Siostry urządziły uroczysty obiad dla księży, a włoska przełożona wpadła spóźniona i mówi:

- Oooo ksiądz już jest, nie mogłam się doczekać, od rana jestem taka podniecona i gotowa...
Zonk.

Z moim jukejskim bratem mieszkają w jednej chałupie Czech i Słowak.

Ze Słowakiem mogłam poplotkować i jakoś się dogadaliśmy, a Czech się naskarżył, że co się do mnie odezwie, to ja się śmieje jak głupek.

Pozdr.

gres pisze...

Z Czeszkami oraz Słowaczkami w swoim czasie rozmawiałem dość sporo. Radzę zatem przy Czechu nie "szukać" pielęgniarki, gdyż może to opacznie zrozumieć (wulgarne określenie na uprawianie seksu).
Pierwszy raz zrozumiałem, że po czesku znaczy to coś innego gdy przy ichniejszym rumie zapytałem towarzystwo czego ich kolega szuka pod stołem - ubaw mieli niezły. Drugi raz siedząc w schronisku przy bażancie rozbawilismy towarzystwo po drugiej stronie stołu prowadząc długa rozmowę o "szukaniu pracy". Czeszki przyznały ze od małego uważały Polskę za dziwny kraj gdyż w będąc dziećmi oglądały polska bajkę o wdzięcznym tytule "Mamut szuka mamusię".
Z kolei koleżanka wprowadziła w konsternację czeskiego policjanta podchodząc do niego i pytając go czy w związku z tym, że szuka znajomych i czy on może jej pomóc w tym pomóc.
Poza tym nie należy się zrażać informacja że sprzedawany chleb jest cerstwy - czyli świeży.
Co do Wołodyjowskiego to zrobiłeś niezły biznes - przecież i on i jego pierwowzór ewidentnie byli Rusinami czyli Słowak oddał tobie Wołodyjowskiego tak samo jak Zagłoba oddał Szwedom Niderlandy.

abnegat.ltd pisze...

Emilka, ja sie w dyskusje o Trylogi wciagnac nie dam - raz juz mialem przyjemnosc byc zameczonym na smierc :D

A ktos kto wytlumaczy ten fenomen pt. "Dlaczego jezyk czeski brzmi smiesznie w polskich uszach" dostanie lingwistycznego Nobla...

Kiedys sie dowiedzialem ze nazwa fenomenow osluchowych, rzezen i trzeszczen brzmi:
praskoty a wizgoty (nie dam se lba uciac zem nie pokieszal, ale tak pamietam).
I jak tu powaznym byc...?...

gres pisze...

Abi nie wiem dlaczego czeski brzmi śmiesznie dla nas, ale nie ulega wątpliwości, że polski brzmi czasami śmiesznie dla Czechów.
Co do wykorzystania tego faktu, mój promotor mieszkający nad czeską granica w celu poprawy humoru chodził na czeskie pogrzeby - efekt był ponoć pewny.

abnegat.ltd pisze...

Gres, kiedys mi sie pochwalilo restauracje w drodze do Bratyslawy ze maja tu taki piekny zapach. Kelner nieco sie zborsuczyl - dopiero potem sie dowiedzialem ze to znaczy "cuchnie". Sama radosc.

Ten Mamut to absolutny hit jest :D

A Janosika oddalem wtedy zupelnie za bezdurno. Nie wiem czy w Demianovskich dalej o nim opowiadaja - ale wtedy za cholere nie chcieli z nami dyskutowac. Podstepnicy...

Anonimowy pisze...

Abi, chłopaczyna się do mnie odezwał, a ja miałam zgon ze śmiechu.

Najbardziej mi się podoba ich mandolinka bramborowa - czyt. stonka ziemniaczana.

W związku ze zbliżającą się ewakuacją na bloggera-postanowiłam ochrzcić tak swojego bloga.

"Pan Bóg wymyślił zdrowe odżywianie i warzywa - Diabeł popcorn i frytki.
Idąc tym tropem, skoro to Pan Bóg pomieszał języki, tłumacz musi być pomiotem sił nieczystych."

Zdecydowanie;)))

Anonimowy pisze...

Będąc na wywczasach w Turcji zainstalowałam sobie na kompie Skype'a.
Do teraz dostaję takie maile (fragment):

"Skype mobil platforma geçti, bunu kutlamak için çılgın ve harika bir şeyler yapıyoruz."

Rozumiem tylko pierwsze 3 słowa.
Reszty nawet wymówić nie umiem.
I nie wiem o so im chosi ;)


T.

anuszka pisze...

a ja sobie wypraszam nazywanie mnie pomiotem nieczystym. o! ;(

Anonimowy pisze...

Czeski jest dla nas śmieszny, bo brzmi dla nas jak mowa małych dzieci lub seplenienie lub to i to razem. Taka mowa w ustach dorosłych śmieszy, ale u dzieci czeskich już nie; jest zwyczajnie uroczo-dziecięco-zabawna :)

randi6

(KK) pisze...

A ja pamiętam jak dziś, jak zagramanicą daleką, w Chorwacji, wybieraliśmy się z dziadkiem do sklepu na zakupy i babcia, przerażona jak się tam dogadamy, radziła nam żebyśmy koniecznie mówili po czesku. Czy muszę dodawać, że ani ja, ani dziadek po czesku ni hu-hu? (podejrzewam zresztą, że Chorwaci też ni hu-hu...). To tak a propos czeskiego.
A apropos innych języków, to wciąż mnie rozbawia, jak Hiszpanie na księdza mówią kura ;)

abnegat.ltd pisze...

Moja dalsza rodzina w dawnych czasach byla na Hamlecie. Ino ze w Pradze. I po glownym byc albo nie byc - poproszono ich o opuszczenie sali. Bo spadli z krzesel ze smiechu :/

Anonimowy pisze...

Absolutne Spitze
Mistrzostwo Swiata
kupuje
pozdrawiam
obom

Anonimowy pisze...

To ja w takim razie idę sobie jakiś fryz mniej gładki strzelić, bo powinnam mieć rogi jak stąd do sufitu.
Bo czym innym niż diabłem wcielonym będzie osobnik, który nie dość, że potrzebuje roku na opanowanie jakiegokolwiek języka w stopniu powiedzmy niezniechęcającym tubylców do kontynuowania rozmowy, a niedość tego miesza ludziom w głowach tak, że sami zaczynają jakiejś barbarzyńskiej mowy używać, a nie tej, co z mamusi mlekiem wyssali?
Na domiar złego, wykazuję nadmiar zainteresowania skundlonymi bełkotami plantacyjnymi (jak dwóch Jamajczyków między sobą ;) i innymi mieszankami wybuchowymi, w któych niekiedy nawet nie ma pisanej Biblii i Deklaracji Praw Człowieka!

Wniosek: językoznawca to sam Diabeł wcielony musi być, a już taki nauczyciel, to bez kropidła nie podchodź.

Co do Janosika, przypomina mi się inna anegdota. Po pierwszej wojnie komisje chodziły po bagnach w okolicach Brześcia nad Bugiem, i pytały miejscowych na okoliczność narodowości i języka. Chłopi na pytanie czy czują się bardziej Polakami, czy Rusinami (Ukraińcami), czy Białorusinami, odpowiadali mniej-więcej: "Polaki... Rusiny... Ja tam nie wiem, my z dziada pradziada tu w wiosce żyjemy... my tutejsi!". Na pytanie o język odpowiadali 'No, jak to, jakim! My tam po tutejszemu mówimy!' W Czarnohorze, o ile pamiętam, było tak samo, tyle, że określali się jako 'Czarnohorcy'. Więc Janosik pewnie po prostu był dokładnie 'tutejszy', jak kradł, to 'obcym', jak dawał - to 'swoim'.

Niedawno za to jeden 'uczony' Marokańczyk próbował nas przekonywać, że 'prawdziwy' arabski to arabski klasyczny-koraniczny, a nie lokalne dialekty mówione, ot takie kundle. Na to jest genialna definicja języka ukuta przez Noama Chomsky'ego: "Język to lokalny dialekt z armią i pieniędzmi" (jakoś tak to idzie, ale sens jest ten sam).

Z diabelskim pozdrowieniem,
Sarah

cre(w)master pisze...

Będąc na wycieczce widziałem jak grupa Polaków stoi przed afiszem teatralnym. Na deskach miał być wystawiany Zaczarowany flet. Wielki napis głosił: Zahlastana Fifulka.
Patrzyłem i stałem się momentalně nepřitomný (chwilowo nieoecny)
A na jutro miał być post o tłumaczce :(

abnegat.ltd pisze...

Anuszka (i wszyscy tlumacze tak licznie przybyli na nasza mala uroczystosc) - to jest moj prywatny wywod logiczny z ktorym sie wewnetrznie nie zgadzam ;)

Stoje na gruncie zwalczajacym kalumnie o rzekomym wywolywaniu wojen przez tlumaczy-frustratow ;D

Anonimowy pisze...

Z kwiatków (zamierzonych) Tuwima:
Occasio facit furem - trafia mi się facet z furmanką.
Persona grata - stare pudło.
Kwiatek anonimowego studenta:
XXL naves - bardzo duże statki :-D
nika

abnegat.ltd pisze...

T., dobrze ze nie w Panstwie Krzaczkow. Dostawal bys takie fajne matematyczne szarady ;)

Randi, ponoc ze to dziala w druga strone - o czym pisze Gres. Przedziwne zjawisko :)

KK, z Chorwatami ciekawa sprawa. Oni nas sacw stanie zrozumiec, my my nieco gorzej. Tlumaczyl mi to kiedys zaprzyjazniony Chorwat ze polski to dla nic troche przypomina antyczny chorwacki(?).

Obom, thx :)

Sarah, tego to ja Ci szczerze zazdroszcze... Dla mnie angielski to bylo - i jest - wyzwanie. A tak wziac i zaczac gadac... Lomatko...
6x6=66
Z diabrlskim pozdrowieniem
abnegat ^o_o^

Nika, czyli ze persona non grata to taka calkiem mloda laska jest ;)

abnegat.ltd pisze...

T., sorki za brak "a"
ajfon.... ;)

SivEfverlund pisze...

Proszę nie śmiać się z czeskiego.W odczuciu średnio rozgarniętej Szwedki, czeski jest przyjemniejszy dla ucha niż polski;]
Tak na marginesie, Czechów winniśmy kochać za:Kunderę, Sveraka, Hrabala, knedliki i Budweisera, bo wina mają raczej kiepskie;]
Polak, Czech - dwa bratanki.

''ja pytamy cegój ona nam tego Janosika zabrała'' - ja Cię nie kochać, no jak!

abnegat.ltd pisze...

Aldrich, ja sie mie smieje - to samo tak... ;)
Polski ponoc jest ssstraszszsliwie ssyczacccy.

Anonimowy pisze...

Abi, spoko spoko :)
Przy takiej rozmaitości liter alfabetu i pseudonimów licznych komentarzystów i komentarzystek nawet ajfonowi się może pomylić ;D

Tak jak w mojej firmie: na drzwiach sali konferencyjnej zwanej 'black sabath' często zamiast jednej wsuwanej karteczki 'wolne' or 'zajęte' jest 'wolęte' :]

T.

akemi pisze...

Ostatnio przeprowadzano w Polsce badanie na temat tego, jakie inne narody świata Polacy najbardziej lubią, poważają, sympatyzują itd. Okazało się, że m.in. Czechów. Na ulicy zostałam zagadnięta przez TV lokalną o komentarz do tego faktu, o zasugerowanie klucza do wytłumaczenia tego zjawiska. Nic mądrego nie przyszło mi do głowy, poza tym, żeby zapytano badanych, co też takiego mieli na myśli.
Ale teraz po tej zajmującej lekturze, dochodzę do wniosku, że kluczem jest tu chyba ich (przezabawny dla naszych uszu) język i ich piwo, które Polacy traktują z wielką atencją.
No bo co innego?;-)

abnegat.ltd pisze...

Akemi, oni po prostu sa inni. Mniej chamowaci, bardziej cywilizowani. Wiem ze zaraz padnie o ich policji- ale mysmy dlugo pracowali nasza fantanska ulazja na miano zakapiorow europejskich szos.
Moze oni nas nie kochaja - ale to ich takie - bezagresyjne(?) - podejscie do zycia zjednuje im spatie.
A piwo jak najbardziej jest mniam :[|]

Anonimowy pisze...

Abi, ale to nie Anna Dymna grała Marynę.

Coś mi tak zaświtało
(czyt. doznałam illuminacji w robocie)

abnegat.ltd pisze...

A bron Cie Panie :D
Toz pisze ze ona ksiezniczke grala (tak po prawdzie to murgrabianke) - ino nie slowacka a polska ;)))

Anonimowy pisze...

ufff - sorry zwracam honor - mózg mi nie pracuje ;)

kiciaf pisze...

A co powiecie o
tym?

abnegat.ltd pisze...

No jak tu nie cieszyc michy :]

Anonimowy pisze...

Kiciaf,
znaczy nasi tam byli...

T.

abnegat.ltd pisze...

A Hamlet w oryginale czeskim leci tak:

Žít, nebo nežít — to je, oč tu běží...

Ja ich rozgrzeszam - za to spadniecie z krzesła.

cre(w)master pisze...

Bytka abo ne bytka. Oto je zapytka...

abnegat.ltd pisze...

Crewmaster, to chyba bedzie polski zart niz tlumaczenie.
Kiedys slyszalem translacje "Kobieto, puchu marny" jako "Holko, ty zatracone pirze" - ale to tez zart jest ;)

Iwona pisze...

Z czeskeigo nie da sie nie smiac, uwielbiam takie nieporozumienia jezykowe. Kiedys podczas pobytu w Szwecji, calkiem mily Szwed, po wstepnych pogaduszkach po ang, spytal sie mnie czy sie z nim umowie , co ja zrozumialam jako "na seks", oczywiscie oburzona wielce, krzyknelam: no i poszlam sobie, zostawiajac go na srodku chodnika bardzo zawiedzionego i zdziwionego. Potem mi kolezanka wyjasnila ze na szosta sie chcial umowic...Moi znajomi Wegrzy, pytajc o droge w Polce zawsze sie wkurzali, ze im Polacy od prostakow wymyslaja (prosto, weg=prostak)Kolega podczas pobytu na Chorwacji, przechodzac prze jezdnie powiedzial: popatrz nawet policjanci wiedza, ze my Polacy (tamtejszy policjant powiedzial: polacco, co znaczy powoli) potem ten sam kolega, mieszkajcy u locals, na pozegnanie gospodarza: idem da spawam (ide spac), malo nie dostal w morde po tym jak mu odpowiedzial: ja pojde z toba i ci pomoge (spawac), kolezanka majaca chlopaka Chorwata, ktoremu sie wydawalo, ze zna polski, chciala cos madrego powiedziec: nie jestem taka latwa, jestem trudna (trudna po chorwacku znaczy w ciazy), malo nie zemdlal chlopak, lub nie ZENDLAL, jak to wymawia moje syn i zadne krzyki: zemdlal nie pomagaja, on spokojnie odpowiada: przeciz mowie zendlal (wychowany w UK). Na zakonczenie moja przyjaciolka Ukrainka opowiada mi z przejeciem o swoim facecie i co chwile rzuca: i tak my poruchalis... ja nic nie mowie, ale swoje mysle: troche za duzo informacji o jeje zyciu osobistym... Potem sie dowiedzialam, ze sie klocili, ona tez sie ze mnie smiala jak jej cos tam opowiadalam o mojej matce (matka po ukrainsku to macica) To pisalam ja Cytate Narzedzie Diabla. Pozdrawiam Abi

abnegat.ltd pisze...

Miazga :D

Czyli mila propozycja "Paszli poruchats'ia" jest zaproszeniem do klotni? Tlumaczy to w jakis sposob miepowodzenia mojego zdesperowanego krancowo kolegi w Kaliningradzie...

Pozdrawiam cieplo -
Erotoman-Gawedziarz
abnegat

Iwona pisze...

Hehe, pewnie cos w tym stylu, mnie olsnilo po zdaniu: my tak ruchalis i ruchalis... ze to moze cosik inszego znaczit, moje ulubione zdanie po chorwacku to: ne moj da zejebawasz, co po prsotu znaczy; no nie gadaj!. Lubie tez jak moja przyjaciolka mowi: Iwonoczka nie pierezywaj... hehe, ale ta stonka ziemniaczana po czesku to cud miod, pozdrawiam. PS, Szanowne Jury sie juz rozeszlo czy nadal mozna wysylac? PS.PS A co do kolegi to serves him right, ze slowniczkiem sie jedzie, ode mnie ostatnio kolega z pracy lecial z kumplami do Krakowa i slowniczek mu przygotowalam fonetyczny: Szarlotka, kotlet schabowy, zubrowka, piwo, bigos, kielbasa, dziekuje, prosze, gdzie jest? golabki.

abnegat.ltd pisze...

Wysyłać można - choć ury się nie zebrało, Tuki z Nomadem dalej to piwo sączą, mi ozór wisi. Na myśl o piwie, znaczy się.
Tak patrzyłem na Twój słowniczek - nie ma sie czego czepić. Zestaw podstawowy absolutnie pełnym jest.