poniedziałek, 15 marca 2010

F22 (cz.IV)

Schodził do piwnicy. W powietrzu w dalszym ciągu mieniło się dziwne, przyćmione światło, pozwalające dostrzec kontury mijanych przedmiotów. Na poziomie piwnicy bez specjalnego zdziwienia przyjął do wiadomości fakt że schody w dalszym ciągu idą w dół - a światło dochodzi właśnie stamtąd. Czekaj, dzidzia. Przyłożę klapsa w dupę to ci głupie pomysły wyparują z pustego łba - pomyślał nieco nielogicznie Kovalik i przyspieszył truptanie w dół. Na trzeci poziomie schody się skończyły, Kowalik przeszedł przez wąskie drzwi i wszedł w korytarz. Długi, ciągnący się Bóg wie gdzie, zakręcał nieco w lewo. Zrobiło się jaśniej. Kovalik minął załom i stanął u wejścia do sporych rozmiarów jaskini. Na środku stała jego znajoma, wyglądała zupełnie jak na górze, jedynie wrażenie wirowania przestrzeni gdzieś znikło.
- I co - hormony na mózg walą? - zapytał Kovalik i ruszył w jej stronę. -Mówiłem grzecznie ostatnim razem, tak? W domu siedzieć i się uczyć a nie z goła dupa po dyskotekach latać - stres i lęk wyzwoliły w Kovaliku agresję. -Zaraz ci to wszystko ładnie wytłumaczę.
Potężny cios w klatkę rzucił go z powrotem na ścianę. Chroniąc głowę skulił się w czasie lotu i przywalił w nierówną powierzchnię nerkami. Powietrze z sykiem uszło mu z płuc. -Oż ty gadzino jedna, bohatera? - wystekał. Musi sie koniecznie starego zapytac co on rozumie przez słowo "Słaba". - ...zaraz ci przez rozum przejdę.
Ręka Kovalika wymacała przypadkiem w kieszeni stazę-samoróbkę. Ostatnio ciężko było o oryginalne, wszyscy wspomagali się czym mogli. Najlepiej do tego celu nadawały się Foley'e, służące do cewnikowania pęcherza. Tyle, że ostatnio brakło sensownych, cienkich rozmiarów i Kovalik na ostatniej zmianie podając astmatykowi aminofilinkę skonstruował stazę z cewniczka 22F. Grubości małego palca... Walcząc z lekka o oddech zbliżył się do syczącej dzieweczki na odległość strzału po czym z miłym uśmiechem na twarzy naciągnął błyskawicznie gumę aż za ucho i wypalił. Celował w czoło ale jakoś tak rodzynki do spółki z ćwierćcegłówką zmieniły nieco tor lotu i wyrżnął strzygę prosto w oko. Rozległ się wściekły syk, stwora ruszyła na niego i w tym momencie zaległa ciemność. Odruchowo przyklęknął, ząbeczki dziewczęcia nie budziły miłych skojarzeń, po czym wypalił raz jeszcze, tym razem celując gdzieś na wysokości pasa. Rozległ się kwik bólu i Kowalik usłyszał oddalające się kroki.
- Mówiłem, nic tak dobrze nie robi jak klapsik w dupę.
Potarł nerki i ruszył za odgłosami uciekającej dzieweczki, starając się wymacać drogę w ciemności. Z przodu zabrzmiał ni to szloch - ni to westchnienie. Ha! Czyli gdzieś tam sobie jesteś, gadzino...

Czas wlókł się w nieskończoność. Kovalik już dawno doszedł do wniosku że łażenie po ciemku w podziemiach było głupim pomysłem. W zasadzie mógłby wrócić, ale wystarczyła jedna myśl o odnogach tunelu i natychmiast porzucił ideę powrotu do starego. Gdzieś ta zaraza musi mieć drogę wyjścia, byle by jej tylko nie zgubić... Nagle jego ręce oparły się o ścianę. Niedobrze, zawał. Kkurwasz, będę musiał wracać - przemknęło mu przez spanikowany mózg. Ale - czemu ja ją ciągle słyszę? Powolne macanie rękami dało odpowiedź - po lewej stronie było przejście. Przecisnął się tamtędy z niejakim trudem i za kolejnym załomem zobaczył światło. No, to - bój to jest nasz ostatni - naciągnął jedyną broń jaka posiadał i wyskoczył. Na ziemi leżała sobie nieprzytomna dziewczyna. Śliwa na lewym oku jednoznacznie wskazywała że to kovalikowa znajoma. Poza tym zniknęła gdzieś jej nieziemska suknia, zamiast tego ubrana była w normalne choć straszliwie upaprane ciuchy. Kovalik trącił ja palcem - zamruczała coś, nie otwierając oczu. Ząbki? Zniknęły gdzieś ostre jak szpilki kły, zgryz taki sobie. Ortodonta by ci się przydał - pomyślał Kovalik biorąc ją na ręce. Wyszedł z tunelu w szarzejący świt i odebrało mu mowę. Po prawej stronie zamajaczyła znana budowla, charakterystyczny kogutek nad drzwiami nie pozostawił żadnych wątpliwości. Doszedł do Władka... Słyszał że tunele pod starym parkiem sięgają do rzeki, ale brał to za zwykłą urban legend. Koniec świata. Doszedł do ławki, położył na niej dziewczynę i usiadł z drugiej strony. Odpocznie chwile i zastanowi się co robić.

- Heej! - Miro trącił go w ramię. -Wykończysz się tą robota na pogotowiu, zobaczysz. Pan tu takie ciekawe rzeczy opowiada a ty śpisz... Nieładnie...
Kovalik przetarł oczy. W ręce trzymał Żywca, Miro zaśmiewał się z czegoś co opowiadał stary, dziewczyna...
- A gdzie dziewczyna?
- Jaka dziewczyna? - Miro z troską popatrzył na przyjaciela. -Zdecydowanie nie powinieneś spać na słońcu po udarze głowy, wiesz? Chodź, pójdziemy do mnie. Pan obiecał ze mi pokaże jak się zacier z trocin robi. Ponoć dwa razy lepszy niż kodżakówka.

37 komentarzy:

inessta pisze...

No proszę co się lęgnie chłopcom w głowach, gdy popijają księżycówkę, kodzakówkę i inne wynalazki. A może by tak się przerzucić na normalne i ogólniedostępne wyroby przemysłu spirytusowego? Wtedy żadne strzygi i upiory by zasięgu nie miały.
p.s. a miał byś romans. Będzie?

Zadora pisze...

toż to nie Harlekin!

Anonimowy pisze...

:-DDD
A ja myślałam, że to jaki nowy jaszcząb F-22 :-DDD
Przedziwny jest pociąg chłopaków do jakichś wyrobów metylopodobnych ;-P Trociny, drożdże, zacier? Fuuuuu ;-)
nika

abnegat.ltd pisze...

Slyszalem jeszcze o jagodziance na kosciach i acnosanie z cytrynka ;D

Malutka... pisze...

Kreatywność największą zaletą Polaka ;)

Iwona pisze...

Morning Abi, wiem, ze nie na temat, dowcip na dzien dobry:
Coming soon - The Aspirin Tax
The Labour Government is going to impose a 40% tax on Aspirin!
Why, you ask..?
Well, primarily because it's WHITE and it WORKS!

abnegat.ltd pisze...

Malutka, te wszystkie betoniarki drutem watowane, dziurawe wiadra uszczelniane tektura... A niemcowi jak sprzet powie nie - to znaczy ze fajrant ;)

Iwona, massakra. Ide tubylcom sprzedac :D

Iwona pisze...

Abi uwazaj o rasizm Cie posadza...Kolezanka mi takie kwiatki ciagle wysyla

abnegat.ltd pisze...

Oni tu sa bardzo poprawni politycznie rasisci ;D

(KK) pisze...

Hahaha, wiedźmin wymięka ;)
Nomen, omen, w sklepie po sąsiedzku sprzedają bimber na myszach oraz na jaszczurkach. Chiński. Serio. Myszy widać...

(KK) pisze...

To znaczy, to znaczy - nie wiem, czy sprzedają. Ale na wystawie stoi :)

abnegat.ltd pisze...

KK - czyli ze oni sa od nas lepsi? Ja ciez nie przepraszam - jagodzianka na myszach :D
Zawsze myslalem ze to takie macho sa w okularach od Prady, a tu prosze... Musze przestroic stereotyp ;)

Szaman Galicyjski pisze...

Zmartwię Cię, Abi, ale "jagodzianka na kościach", zwana też "dynx" to miała kości tylko na obrazku, że niby trucizna. Z tym, że kolor jagodowy był, nie da się zaprzeczyć.

Unknown pisze...

jagodzianka zla nie jest. nie liczac tego smrodu straszliwego...
ksiezycowka na trocinach. to mogloby byc ciekawe. czekam na szczegoly i ciag dalszy :)

Malutka... pisze...

Dodałabym do listy jeszcze standardzik mały - cytrynówki made in akademiki polibudy lub zdiełany przez Glizdę bimber bananowy na stancji u 90 letniej pani :)
W kwestii kreatywności: usprawiedliwienia i zwolnienia (powiedzmy z zajęć), np. "zaspałam, bo mi się budzik popsuł i nie zadzwonił" (kumpela w LO tak się z nieobecności na znienawidzonej matmie usprawiedliwiała - wychowawca zaś nie widział w tym nic dziwnego i honorował. Grunt to łeb jak sklep i jakieś w nim produkta :D

Anonimowy pisze...

Aaaaabiiiii, jagodzianka na kościach :-DDD Zeszłam z tego świata, by powrócić i spaść z krzesła :-DDDDDDDDDDDDD
A Acnosan, to musiałam wyguglować? Dobre to? Tzn. jako lekarstwo? :-)
nika

abnegat.ltd pisze...

Szaman, ale pewien jestes? ;D

Listek, tajemnica berbeluchy na trotach jest bardzo scisle strzezona. Za ujawnienie tajemnicy Zwiazek Bimbrownikow moze przyslac mnicha z klasztoru Szalej-łun, ktory ciuka oponentow smiertelnie Oddechem Blekitnej Jagody...

Malutka, mysmy na bananach nie pedzili bo za kilo bananow mozna bylo kupic skrxynke wodki. Jakie czasy - taka berbelucha ;)

Nika, to stare jest - moze nie regionalne? Natomiast acnosan na pryszcze byl beznadziejny. Kumple twierdzili ze z cytrynka bardzo dobry - ze wstydem przyznam zem nie pil :D

Mała Mi pisze...

Panowie to lubią klapsy dawać, i nie ma to chyba nic wspólnego z logiką :)
A jeśli chodzi o spirytuallia, to polecam nalewkę pigwową :) i z derenia ;D

Malutka... pisze...

To bananowe dziwactwo miało smak egzotyczny, dziwny acz nęcący do wypicia jeszcze odrobinki, jeszcze odrobinki i jeszcze odrobinki... Nieodżałowany II rok...

abnegat.ltd pisze...

Mala Mi, powiadasz ze to takie species-related jest? Kkurcze ;D A pigwowka juz mnie Emilka kusila. Tu niestety tego nie ma...

Malutka, wszystko co dobre jest jeszczetrochowe ;)

Zadora pisze...

Polecam "Cienką czerwoną linię" i ichni sposób pędzenia "napojów" z puszkowanych owoców :)przed i po odpuszkowaniu ;)
Jagodzianka na kościach - stare, oklepane, ale jare.
A butelkowane w spirytusie węże widzieli? Też azjatycki wynalazek. Łatwiej przez szyjkę upchać niż jaszczurkę :)
Abi, a metodę na garnek z metalową miską do góry nogami na wierzchu w piekarniku, znasz?

Zacny serialik przygodowy Ci wyszedł. Pewnie na zamówienie tych z Łącka:)

abnegat.ltd pisze...

Greg, moj s.p.Wuj, jak z Libii wrocil to mi patent sprzedal. Mandarynkowka (zacier stal 4 tygodnie w piachu) pedzona przy pomocy pomalowanego na czarno zbiornika zbudowanego z dwoch arkuszy blachy (mala pojemnosc, duza powierzchnia...)
Jedyny problem ze ode mnie na Bledowska nieco za daleko.

Odnosnie cyklu - pojutrze bedzie prolog ;) Juz jest, ale postprodukcyjnie musze sie bardzuej przylozyc. Dzisiaj mi za duzo stylistycznego dziadostwa umknelo.

Zadora pisze...

między Saharą a Blędowską w nazwie pustynia jest taka mniej więcej przepaść jak między Oplem standard i Wartburgiem De lux. Teoretycznie oba są germańce :)

abnegat.ltd pisze...

Jak sie nie ma co sie lubi... :D
Toz jak na Sahare polece zeby pedzic to bede musial tam pic z pol roku zeby sie bilet zwrocil.

Iwona pisze...

Abi, mnie tu takie rozne fajne maile kolezanki wysylaja a ja nie mam Twojego e-mail adresu...

Anonimowy pisze...

i tam na sahare, mandarynek się zachciewa zwykła jeżynówka jest mniamuśna:D abo i taka wiśnióweczka:D a najlepiej jak to raz w lekarskim gronie uczyniliśmy z baniek do stawiania baniek:D

tytuł rządzi, ale ja z tych wtajemniczonych;)

Malares

abnegat.ltd pisze...

Iwona, ABNEGAT.LTD@gazeta.pl ;) duze litery coby sie L z I nie pomieszalo..

Malares, dzentelmen nie pyta o cene - pije co mu naleja ;)

A 22F to bron straszliwa. Moj wspolpracownik, ratownik, uzywal tego do pacyfikacji domowego psiarstwa i koctwa ;) Efekt byl co najmniej zadawalajacy. Wtedy po raz pierwszy i ostatni widzialem lota ktory biegl w poprzek sciany...

(KK) pisze...

Abi, ja nie ręczę, czy oni to (w sensie ten bimber na myszach) piją ;))) Ale wygląda masakrycznie. A myszki takie małe, spokojnie przeszły przez szyjkę i leżą sobie na dnie w liczbie, bo ja wiem, kilkunastu... A jaszczureczki też ogoniaste. Brrr... Zrobię im kiedyś zdjęcie, tylko wyczaję dobry moment, bo sklep oklejony zakazem fotografowania.

A z dziwnych studenckich trunków to pamiętam spirytus rozrobiony wodą z jeziora i tussipec z kawą w czasie sesji :)

abnegat.ltd pisze...

Efedryna z kofeina - to sie nazywa miszung :D

Z rzeczy przedziwnych znajomy mi opowiadal ze w Korei (?) poczestowali go jajkami z malymi kaczkami w srodku marynowane w occie.

I nie zjadl. Dziki jaki ;)

Anonimowy pisze...

Abi, ja offtopic. Znalazłam na jutubie operowy koszmar po angielsku: http://www.youtube.com/watch?v=OUDvcTuSSNk&feature=related
Jeśli u Ciebie to tak mniej więcej grają, to na miejscu tamtej publiczności bym se wyciągnęła gumkę z majtek i strzeliła w łeb.
Bo to powinno brzmieć tak:
http://www.youtube.com/watch?v=rcjKzL6aFsU
Dżizas Krajst, aaaaaaaaaaaa, pożycz, Abi, to Wunderwaffe F22 :-)
to będę gwałcić, palić i mordować, hehehehe.
nika

abnegat.ltd pisze...

Faktycznie, glosik taki rzeklbym - dyszkant barowy ;)

Nomad_FH pisze...

Oj cytrynóweczka - mniaaam i to właśnie taka z akademików AGH czy innej polibudy :D
I różne takie specyfiki ciekawe :)

abnegat.ltd pisze...

A potem kac jak stodola :[\] :[/]
;)

Nomad_FH pisze...

Abi: czyli KAC czyli Ku***ska Abrakadabra Czachy :D
Na szczęście - zwykle nie miewam :)
A pozostając w temacie - dość znany dowciap:
Po wieloletnich badaniach naukowych ktory ze srodkow na kaca jest lepszy - Alcaprim czy Alkazelcer, ogloszono wyniki badan:
lepszy jest Alkaprim... bo ciszej sie rozpuszcza!

Iwona pisze...

Ja znopwu nie na temat:
A couple was invited to a swanky costume party. The Mrs. got a terrible headache and told her husband to go to the party alone.
He being a devoted husband protested, but she argued and said she was going to take some aspirin and go to bed and there was no need for his good time being spoiled by not going.
So he took his costume and away he went. The wife, after sleeping soundly for about an hour, awakened without pain and, as it was still early, decided to go the party.
Since her husband did not know what her costume was, she thought she would have some fun by watching her husband to see how he acted when she was not with him.
She joined the party and soon spotted her husband cavorting around on the dance floor, dancing with every nice woman he could, and copping a little feel here and a little kiss there.
His wife sidled up to him and being a rather seductive babe herself, he left his current partner high and dry and devoted his time to the new babe that had just arrived. She let him go as far as he wished ,naturally, since he was her husband.
Finally, he whispered a little proposition in her ear and she agreed.
So off they went to one of the cars and had a quickie.
Just before unmasking at midnight, she slipped away, went home, put the costume away and got into bed, wondering what kind of explanation he would make for his behaviour.
She was sitting up reading when he came in, and she asked what kind of a time he had. He said: "Oh, the same old thing. You know I never have a good time when you're not there."
- "Did you dance much ?"
- "I'll tell you, I never even danced one dance. When I got there, I met Pete, Bill Brown and some other guys, so we went into the den and played poker all evening. But you're not going to believe what happened to the guy I loaned my costume to...."

abnegat.ltd pisze...

Nomad, ja tak Bogiem a prawda to od Swiat wypilem butelke wina ;) To z Alkaprimem slyszalem, ladne. W mojej wersji bylo ze lepszy "bo tak strasznie nie syczy"...

Iwona- to sie nazywa madrosc kobiet. Ciekawe co by zrobila gdyby jednak te maski po "quickie" zdjeli :D

Nomad_FH pisze...

Eh Abi - ja to lepiej nie mówić :D Jakoś tak odkąd jestem wolny, to nagle się odezwali dawni znajomi, dla których mam czas...
Choć i wtedy miałem czas, ale jakoś tak wypadało, że weekendy miałem (lub mieliśmy) zwykle inne plany niż połowa towarzystwa ;)