niedziela, 14 marca 2010

Rokoko (cz.III)

Jechaliii cygaaaaanieee...
Echo niosło się po okolicy, wnerwiając sąsiadów i płosząc domowe ptactwo. Wycie psów podkreślało co ważniejsze frazy.
Patieeriał ja uuuliiiicuuu
Patieriał ja dom swój radnoj...

Lizakówka wyszła byle jaka. Musieli ją przepuścić dwa razy żeby uzyskać jako taką moc, niestety podwójna destylacja zredukowała uzysk do pół litra.
- Opłacało ci się pierniczyć z tym tyle czasu? - Kovalik popatrzył na butelkę chłodzącą się pod kranem. -Toż prąd więcej kosztuje...
- Mówisz, że taniej na gazie wyjdzie? Hm... - zafrasował się Miro. -Tylko jak ja tu gaz podciągnę. Tak na marginesie, mam jeszcze wino z porzeczek, Dziki mi mówił że małmazję ostatnio z tego zrobił.
- No to dawaj.
Przynieśli piećdziesięciolitrowy baniak z piwnicy i nie certoląc się zbytnio przelali zawartość do bańki.
- No to - w imię Boże - Miro pstryknął wyłącznikiem. Po chwili z bańki dobiegło ciche syczenie, znak że grzałka zaczęła pracować.
- Spróbujmy tego. Ostatecznie setka kodżaków się tutaj mieni - Miro popatrzył na butelkę pod światło -Szkło jest za tobą.
- No to - do boju - kiwnął głową Kovalik i wyciągnął kieliszek. Zgodnie z obyczajem Miro wypił pierwszego, strząsnął szkło, nalał i podał. Kovalik wypił i go zamurowało. Smak nawet dało się przeżyć, moc była ok - ale ten zapach?
- Kodżaki?
- No, trochę ulepszyłem... - Widząc pytający wzrok, dodał: -Kilo rodzynek w tym było.
- Śmierdzi toto jak onuce tej babki co jej nogi zgniły - Kovalikiem wstrząsnęło. - Zgroza. W zasadzie...
Nie dokończył. Potężny huk dobiegający z kuchni jednoznacznie wskazywał że proces destylacji zboczył w zupełnie nieprzewidzianą stronę. Wpadł przez drzwi zaraz za Mirem - pomieszczenie wypełnione było w górnej połowie białym oparem.
- Oż w mordę...
- Ale pierdykło...
- A sosieesstaoo?
- Chya chonica sieaatkaaała...
- Co sie pchaszszz...
- Jaaa??? Osie niechajjj nanieeee...
- Churna, oddychaj głęboko - Kovalik w ostatniej chwili zrozumiał co się dzieje, opary w kuchni zawierały spora domieszkę lotnego alkoholu który z pominięciem wątroby walił prosto z płuc w mózg.
- Zaaaraaz nam pszejsie...
Kilka minut oddychania świeżym powietrzem w ogródku zrobiło swoje.
- Alle masakra... Musze to posprzątać...
- Zakurze tylko i zara tam bede - Kovalik nie był gotowy na kolejną intoksykacje alkoholem. Wyciągnął papierosa, przypalił. Powietrze w ogródku nagle robiło się chłodniejsze, cienie głębsze a czas zaczął upływać w paskudnej, rwanej kadencji. Z jednej strony wiedział gdzie jest, widział Mira który oznajmiał że idzie sprzątać a z drugiej czuł jak czas zatrzymuje się po każdym jego słowie - i wtedy ogród nabierał złowrogiego, wręcz obcego wyglądu.Poczuł naglącą potrzebe powrotu. Rodzynki, kurwasz mać. Następnym razem kupi Absoluta, nie będzie się truł wynalazkami drożdżopodobnymi...
- Miro, soreszki, idę w długą.
- No to - uważaj na siebie. Idę to poskładać, choć z grubsza.

Dochodząc do parku skonstatował że faktycznie zrobiło się późno. Słońce zaszło, w dolinie zapadł zmierzch. Cholera, zasiedziałem się, pomyślał. Trza było do chałupy iść się wyspać nie berbeluchę pić... Wybrał najkrótszą drogę, przez dziki park, potem parę kroków nad rzeką i będzie w domu. Szedł zupełnie na pamięć, niespecjalnie zdając sobie sprawę z tego którędy idzie, dopóki nie wlazł na starą Kolorową. Ponure gmaszysko stało czarne, ciche, otoczone zardzewiałym płotem. Kiedyś była to jedna z bardziej ruchliwych arterii miasteczka, po otwarciu obwodnicy nastała tu cisza którą doceniły wrony, tłumnie zamieszkujące zarówno budynek jak i okoliczne drzewa. Kovalikiem wstrząsnęło. Co za rudera... Mógłby się kto w końcu nad tym zlitować i spalić w jasną cholere... Błysnął piorun. Kovalik odruchowo zaczął liczyć ale nie doczekał grzmotu. Podniósł głowę - chmur żadnych... Popatrzył na mijaną ruderę akuratnie w momencie gdy błysnęło powtórnie. No coś podobnego. Pewnie znowu jakieś dzieci gotyku czy innego rokokoko robią sobie zdjęcia... Ostatnio nawet pomagał jednej grupie, mało nie pozamarzali w środku - fotograf przyjechał z dwoma dzierlatkami, sam ubrany a laski prawie do goła rozebrał i fotki im pstrykał. Cholera, dobrze takiemu... W oknach błysnęło powtórnie i nagle czas wpadł w swój obłąkany taniec, z przyspieszeniami i momentami zawieszenia, którym dodatkowo towarzyszyła absolutna cisza... Uderzenie serca - łuppp - rzut oka na ruderę - stop - łuppp - ręka na płot - zawieszenie - łuppp - bieg w stronę drzwi - łuppp - stop...
Na środku pomieszczenia stała śliczna, może siedemnastoletnia dziewczyna. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie delikatne światło sączące się gdzieś zza niej i wrażenie że przestrzeń wokół niej pomalutku się obraca. Zjawiskowa piękność popatrzyła się na niego i nagle poczuł się wyjątkowy. Wyróżniony. Szczęśliwy że może tu być, gotowy do pomocy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, zalało go nigdy nie odczuwane uczucie szczęścia i obietnicy nadchodzącego spełnienia. Ożż kurwa mać - zaklął wyjątkowo od serca gdy ból przeszył jego głowę. Celnie rzucona ćwiartka cegły rąbnęła go dokładnie w pamiątkowego guza po wczorajszych przygodach. Łupp - twarz dziewczęcia zmieniła się w zimną, nieludzką twarz - szelst za plecami - łuppp - dziewczyna nagle znalazła się z jego prawej strony, widział wyraźnie jej białe, ostro spiłowane ząbki - łupp - cegła walnęła ją prosto w głowę, sam, odepchnięty leciał gdzieś w bok - łupp - puste pomieszczenie, głowa, dzizzazzz, czemu go tak boli łeb - łuppp - synek, kurna, toż trza uważać jak się wchodzi w takie miejsca...
Złapał podana dłoń starego i niepewnie stanął na nogach.
- Co sieee żeee eee? - zapytał nieco nieskładnie.
- Młodziutka strzyga. Chyba jeszcze nie wie kim - a raczej czym - jest i jaka ma siłę. Inaczej by z ciebie zostały strzępy. Przyłóż se to bo ci krew leci - stary wsunął mu w rękę coś miękkiego. Przyłożył do bolącego miejsca.
- Ale - tego - jak strzyga? Dziadek, ja ją znam. Ostatniom ją wiózł z dyskoteki bo się stroboskopów naoglądała i jej się na mózg rzuciło.
- Dyskoteki?
- Noż mówię. Te współczesne, techno i światła. Jak kto wrażliwy to potem ma problem.
- Ona - na dyskotece?
Zaciął się - pomyślał Kovalik. Pomacał łeb, dzizzazzz... Jak on teraz do roboty pójdzie?
- A ten tego - ta strzyga to niby co robi?
- A nie czułeś? Rzadko kto jest się w stanie oprzeć. A potem zostaje z niego wspomnienie...
- Ta! - parsknął Kovalik. -Co to, Pilipiuka żeśmy se poczytali za dużo?
- Że co puka? - nie za bardzo załapał stary. -Synek, ona teraz słaba jest, po pierwsze że nów, po drugie że kupę energii zużyła najpierw na mnie a potem na ciebie. Trza ją powstrzymać, a lepszego dnia się nie znajdzie.
- I co niby - gardziołek trza poderżnąć? Cokolwiek by to nie było ja następnych 50 lat w pudle gnić nie będę - Kovalik obrócił się w stronę drzwi.
- Podrzynać? A co ty ostatnio - Malleus Maleficarum studiował? Trza ją wywlec przemienioną na światło słoneczne i styknie. Nikomu nie trzeba nic podrzynać.
- No to - miłego polowania życzę.
- Nie dam rady. Chyba mi się coś w nodze zrobiło, ledwie stoję. Zejdź na dół, wywlecz ja z powrotem a resztą sam się zajmę.
- Dziadek, no co ty, do domu idę...
- Jakub. Jak mi jeszcze raz powiesz dziadek to cię przez łeb strzelę. Pamiętasz tego powieszonego w zeszłym tygodniu?
- ...nooo? - Kovalik nieco się zakrztusił. Skąd ten pokurcz pieroński o tym wie?
- Prawdopodobnie to ona z nim była. Jak nie chcesz więcej umrzyków ze sznurka odcinać, musisz mi pomóc.
- Czyli - mam zleźć na dół i pannę podświetlannę przywlec tutaj - i już? - upewnił się Kovalik.
- I już. Słaba jest, dasz se radę. Tylko w oczy jej nie patrz.

15 komentarzy:

Mała Mi pisze...

Jak by to było takie proste... nie patrzeć w oczy... :) prawda? :)

abnegat.ltd pisze...

To zależy - kto i komu ;)
nest ce pas?

Anonimowy pisze...

Nie wiedzialam, ze kazdy szanujacy sie zanieczulacz posiada oprocz innych madrych ksiag Mlot na czarownice :-))) Ostatnia spalili w mojej okolicy (w Meklemburgii)
Pozr. 4 tore

Anonimowy pisze...

Gotyckie odrzwia chylą się
I skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich
W brylantowej mgle.


Tak mi sie jakos skojarzylo ;)
Coraz lepiej Ci idzie jak na moj skromny gust :) (choc ja ciupinke wiecej dynamiki bym osobiscie poprosil) Abi, nie chce Cie martwic, ale po zakonczeniu serii - bedziesz to musial zlozyc w jedna calosc i chocby skserowane nam to rozeslac :P z odreczna dedyckacja i autografem :D

Tuki

inessta pisze...

No,no,no jakiś romansik się zapowiada?

Anonimowy pisze...

Abi, malleus maleficarum :-)
A poza tym czytam z wypiekami i wyglądam dalszych części.
@ Tuki, retardacja, to dobra rzecz :-)))
nika

abnegat.ltd pisze...

4 tore - w zasadzie to jest pozycja obowiazkowa dentystow i ortopedow... Co niejako tlumaczy ich poziom empatii. Dla anestezjologow figuruje na liscie "polecana lektura dodatkowa".
;)

Tuki, mowisz zeby wiecej flakow bylo? Dopiero sie wprawiam ;) Postaram sie ukatrupic cos nastepnym razem.

Innesta, juz jutro, z samego rana, la grande finale ;D

Nika, poprawione, thx :) Na jutro juz ustawione, jeszcze musze za jakie dwie godziny rzucic okiem coby wyeliminowac stylistyczne buble i juz...

Zadora pisze...

dobrze idzie, główką na świat ;)

Szaman Galicyjski pisze...

A mówiłem, że wiedźminem trąci?

abnegat.ltd pisze...

Greg, żeby tylko z tego nie wyszedł dzonnnk ;)

Szaman, powiadasz że sapkowszczyzna? Cholera. Cieżko być oryginalnym ;D

Asia (Aś) miło mi. pisze...

z historii nieprawdziwe,a zatem masz juz wiekszy zbior opowiadan niz ja;) tak,na alice in wonderland bylam.tylko nie wiem skad to pytanie pod notka?;>

Nomad_FH pisze...

Ha ha ha, niech zgadnę kogo niby z tym fotografem i dzierlatkami masz na myśli :P
Paskuda: D

A historia jak zawsze świetna :D

doro pisze...

Pięknie, Nomad poluje na strzygi gotyckie ;D

abnegat.ltd pisze...

Asia, okulary 3D ;)

Nomad, mam pewna drobniutka koncepcyjke ;) Moze zdaze na jutro.

Doro, on je tez w jakis sposob kreuje ;)

Nomad_FH pisze...

Abi: zaczynam się bać :D
Ja tam nie kreuje, ja tylko utrwalam rzeczywistość dla potomnych :D

Swoją drogą - ten weekend bardzo utrwalnikowy był. Tzn najpierw wywoływacz w piątek, a sobota utrwalacz stanu rozweselenia :P