środa, 24 marca 2010

Dzień wolny

Hans był nieubłagany. Mimo zapewnień Kovalika że „Alles gut, naturalmente”, nie dał się przekonać. Procedura mówi wyraźnie - 24 godziny przerwy. W zasadzie chciał Kovalika udupić na 48, ale chwalić Pana nie złamali dekompresji, komputerki grzecznie pokazywały gotowość do dalszej pracy. Pomyślał o miłym, cichym dniu spędzonym na plaży z drinkiem w dłoni i zatrzęsło go z obrzydzenia. Trzeba będzie coś wymyślić.

Kovalik był dobrym uczestnikiem wszelakich wyjazdów zorganizowanych. Robił co chciał, nie marudził i co najważniejsze - nie naprzykrzał się rezydentom. Do tego stopnia że nawet na spotkania wprowadzające nie chodził. Teraz pożałował bezmyślnego porzucenia okazji poznania rezydentki i wypicia darmowego drinka. Jak on ją teraz znajdzie? Szczęściem facet za kontuarem mówił very handy english, więc pomachali na siebie łapami z emfazą i w końcu Kovalik odnalazł informację że rezydentka będzie po kolacji w głównym hall’u. No i dobrze.

- Ma Pan szczęście - miła dziewczyna uśmiechnęła się zawodowo do niego. -O północy wyjeżdżamy do Kairu, zobaczyć piramidy.
- O północy? To ile się tam jedzie?
- Będziemy na siódmą rano. W planie perfumiarnia, fabryka papirusu, muzeum i piramidy. Powrót na 8 wieczór.
Kovalik popadł w matematyczny przydum. 20 godzin wycieczki z czego 14 w autobusie... 6 godzin na te wszystkie atrakcje...
- To ile czasu będziemy w piramidach?
- Na piramidy przewidziana jest godzina.
Analityczna część mózgu Kovalika znowu zaczęła klikać. Piramida Cheopsa ma bok długości prawie ćwierć kilometra, żeby ja obejść dookoła potrzeba ze dwadzieścia minut... Plus dojście z parkingu...
- Czyli że do środka nie wejdziemy?
- Nnno, nie. Czasu braknie.
Balans pomiędzy 14 godzinami w autobusie a godziną biegania wokoło piramidy nie przemówił do Kovalika w nadzwyczajny sposób.
- A nie ma pani czegoś innego na jutro?
W końcu zdecydował się na Luxor. Dolina Królów, Świątynia Hatszepsut i do tego Karnak... Niech będzie. Na wszelki wypadek poszedł do sklepu i kupił cały plecak wody. Po namyśle dołożył flaszkę gruszkówki co ja otrzymał od swojego przyjaciela przed wyjazdem. W celach leczniczych, oczywiście.

Wystartowali o siódmej. Z niejakim zaskoczeniem Kovalik w drzwiach zderzył się ze swoją wczorajszą partnerką. Uśmiechnęła się ciepło i powiedziała coś po niemiecku. Cholera jasna, żeby człowiek był tak upośledzony, przeklął w myśli swoje zdolności lingwistyczne... Z całego ciągu wyłowił w końcu „danke” i doszedł do wniosku, że chyba jednak dziewczyna nie tyle chce go obsztorcować za pocięty w azotowej narkozie jacket, ile podziekowac za uratowanie życia. W końcu dziewczę zamilkło, nieco sie spłoniło,zawahane cmoknęło Kovalika w policzek i uciekło do autobusu. A to ci dopiero...

W autobusie zasnął, znużony monotonią brązowo-rudych, pustynnych skał. Kiedy otworzył oczy, za oknami rozpościerała się zielona dolina Nilu. Rozległe pola poprzecinane nawadniającymi je kanałami ułożone były w zgrabna szachownicę, po której przemieszczały się tu i ówdzie sylwetki odziane w białe galabije. Konwój autobusów pędził drogą, wojskowi blokowali dla nich skrzyżowania, niedbale prezentując Kałasznikowy.

- Prosze państa, Śjotynia Karnak.... - przewodnik, którego ochrzcili momentalnie Tamtaramtamem, zaczął objaśniać im zawiłości Egipskiej historii oraz niebezpieczeństw jakie czyhają na nich na parkingu.
- ...w które wedziemy, żeby zobacić tamtaramtam, tego, i potem pójdziemy do tamtaramtam, tam szyzieśsi minut żeby państo zwiesajo i potem do autobus. Bardzo waszna do autobus bo jesiemy fabryka papirusi...
Kovalik odpuścił. Wyciągnął peta i zapalił na uboczu. Egipt miał w sobie coś przedziwnego w powietrzu. Mieszanka przegrzanej ziemi, organicznych zapachów zwierząt i gnijących roślin, wszechobecny dym tytoniowy. Po parkingu biegały małe dzieci próbujące sprzedać figurki z mydła, naśladujące kamień, bateryjki, pamięci do aparatu, kapelusze, chustki, klapki i Bóg wie co jeszcze. W oddali widział beduińską rodzinę z wielbłądami, za parę dolarów pozującą do zdjęć. W powietrzu czuć było tysiące lat historii które zmieniały skalę postrzegania rzeczywistości; obecne stulecie wydawało się być mgnieniem oka. Podszedł do sprzedawcy i niepomny ostrzeżeń Tamtaramtama wdał się w najstarszą grę pod słońcem - obłupić turystę. Już po paru chwilach zachowywał się jak on - łapał się za głowę, pokazywał palcami cenę, wzywał nieistniejących Bogów na świadków i kłamał o zdrowiu swojej babki. W końcu kupił dwudziestodolarowy kapelusz za 3 dolary, który w rzeczywistości mógł być wart z pięćdziesiąt piastrów i dołączył do grupy. Coraz bardziej mu się tu zaczynało podobać.

- I ostatnia na zisiaj atranksja, Dolina Królów.... Tamtaramtam zakupił bilety, poinformował ich o konieczności dodatkowego zapłacenia za grobowiec Tutenchamona i zaczęli powolny marsz przez dolinę. Na termometrze, który mijali, słupek wskazywał 54 stopnie Celsjusza. Na wszelki wypadek Kovalik wypił jeszcze jedną mineralną. Kończąc, zauważył wzrok jego znajomej. Wyciągnął rękę w pytającym geście. Chcesz? Dziewczyna kiwnęła głową i momentalnie osuszyła podaną butelkę. Uśmiechnęła się z podziękowaniem. Pomału zaczęli wchodzić do grobowca. Temperatura początkowo była taka sama jak na zewnątrz, jednak im schodzili niżej, tym robiło się chłodniej.
- Nopikczer! Nopikczer! - stary, ubrany w galabiję i turban Arab pokiwał groźnie palcem w kierunku jednego z wycieczkowiczów i zabrał się za konfiskatę aparatu. Po zwyczajowych targach stanęło na 10 dolarach.
- Help? - Arab schował zgrabnie dziesięciodolarówkę i wskazał palcem na arafatkę, która Kovalik miał dziarsko zawiązaną koło szyi.
- Siur.
Arab wziął od niego chustę, pokazał żeby zdjął kapelusz i zgrabnym ruchem uformował mu na głowie turban. Jego niemiecka znajoma klasnęła w ręce. Das foto? Kovalik obrócił się z bakszyszem do swojego nowego znajomego i pokazał na migi że chce mieć z nim zdjęcie. Arab rozglądnął się szybko i kiwnął głową.

Idąc korytarzem w dół spotkali pierwszych wychodzących. Cholera, zasiedzieli się przy wejściu. Usłyszeli Tamtaramtama, który perrorował cos żeby sipko autobus, bo papirusi piękni i czeba jechaś... sznela sznala, wir mechte das papirus kaufen... Kovalik wskazał dziewczynie korytarz i mrugnął okiem. Toż Tamtaramtam i tak swoje zarobi, od papirusowców dolę bierze, a grobowiec zobaczyć trzeba. Weszli do głównej komory. Kowalik poczuł ciężar eonów tego miejsca. Nieprawdopodobne. Grobowiec który przetrwał do początków XX wieku w stanie nienaruszonym... Obrócił się w prawo. Skarbiec. To stąd Carnavron wydobył na światło dzienne precjoza z którymi pochowano Tutenchamona. W grobowcu panowała cisza, nagle za plecami usłyszał przytłumiony odgłos przesuwanej kamiennej płyty. Obrócił się w sam raz, by zobaczyć że dwóch wysokich, w przedziwnych czapkach ludzi, niesie bezwładne ciało jego znajomej wzdłuż długiego korytarza. Rzucił się w kierunku przejścia i w ostatnim momencie, będąc już w środku, wepchał plecak starając się zablokować drzwi. Plan udał się połowicznie. Plecak co prawda wylądował w przewidzianym miejscu, ale płyta z miękkim chrupnięciem zmiażdżyła wszystko co było w środku i skały zeszły się tak jak gdyby nic nie stanęło im na drodze. Kovalik zamarł. Jego super hiper aparat, na który wybulił sto euro - sto euro!!! - został zmieniony w złom. Zawrzała mu krew. Co za kurwadziady jedne... Na przygiętych nogach zaczął biec w kierunku znikającego migotliwego światła.

Komnata była ogromna. Sklepienie ginęło gdzieś wysoko w górze, nie mógł go dostrzec. Ściany, pokryte freskami, wydawały się z lekka falować w świetle pochodni. Po lewej stronie stał wielki tron, rzeźbione poręcze pokryte złotem wydawały się ważyć setki kilogramów. Zagłówek w kształcie ogona skorpiona dopełniał obrazu. Na tronie siedział wysoki, szczupły mężczyzna, jego poza wskazywała jednoznacznie kto tu rządzi. Na środku pomieszczenia stał ni to stół ni to ołtarz. Kovalik nie widział twarzy nagiej kobiety leżącej na nim, ale podejrzewał że to jego nurkowy buddy zażywa sobie popołudniowej drzemki. No, to w Imię Boże. Nucąc pod nosem Bogurodzica, Dziewica, Bogiem sławiena Maryja poczuł jak adrenalina zwalnia czas; starając się wyglądać nonszalancko, szedł prosto w kierunku tronu. Dopiero w połowie drogi zorientował się że w sali jest ktoś jeszcze - pod ścianami stali wyprostowani, w pozycji na baczność, ...ludzie... nnie. Po chwili Kovalik zdecydował że mimo wszelkich odmienności anatomicznych, ptasi dziób i opierzony łeb nie mieszczą się w nawet najszerzej zakreślonych granicach rodu ludzkiego. Oglądnął się za siebie - pasaż, którym się tu dostał został obstawiony przez dwóch osobników rodzaju ptakowatego. Nie mając lepszego pomysłu, podszedł do tronu. Na jego drodze wyrosło kolejnych dwóch, wzniesione prawice jednoznacznie zażądały by stanął. Popatrzył szczupłemu prosto w oczy. W jego głowie zabrzmiał metaliczny, wyprany z uczuć głos:
- Pójdziesz z nimi. Pokażą ci gdzie zginiesz.
Kovalik podłubał w uchu. Wrażenia akustyczne zupełnie jak z moich słuchawek... Trzeba będzie kupić nowe - pomyślał, nieco odbiegając od tematu. Na twarzy szczupłego pojawił się wyraz zdziwienia.
- Pójdziesz z nimi!
- Głuchy nie jestem, zaciąłeś się czy co? Nigdzie nie pójdę. Nie wiem po co porwałeś dziewczynę, ale jak się szwaby dowiedzą, zrobią wam z tych cudów architektury parę hektarów piachu. Słyszałeś co ostatnio zrobili porywaczom sudańskim? Nie? Dwie eskadry myśliwców posłały na dno wszystkie sudańskie statki znajdujące się w okolicy porwanego niemieckiego jachtu. Zrobią wam z dupy jesień średniowiecza - przypomniał mu się Tarantino.
- Pójdzieszznimi!!! - głos w jego głowie rozbrzmiał hukiem.
- Morda w kubeł!!! - ryknął wkurwiony nie żarty Kovalik. Potrafił rozwinąć 120 dB, echo komnaty dołożyło swoje. Szczupły złapał się za skronie i zachwiał z lekka.
- Kim jesteś?
- Kovalik. Ona wychodzi ze mną.
I guzik mnie obchodzi czy ty tu siedzisz naprawdę czy znowu się tu jakiś gaz ulatnia - pomyślał cokolwiek bez sensu.
- Tu się nic nie ulatnia. Ona zostaje. Jej energia da nam życie. Pójdziesz z nimi... - tym razem Kovalikowi w głowie przetoczył się grom zasuwanych kamiennych płyt. Zanim się zorientował, zrobił dwa kroki w kierunku ptasiogłowych. Stanął, otrząsnął się i spojrzał spode łba.
- Jeżeli zrobisz to raz jeszcze, dostaniesz po mordzie.
- Zabić go! - szczupły wydarł się zupełnie akustycznie, jego głos był dziwnie piskliwy. Ptaśkowaci unieśli synchronicznie broń i ruszyli w jego kierunku.
- Tylko nie wszyscy na raz. Bo się zadepczecie... - Kovalik powiedział to bardziej do siebie po czym rzucił się pod nogi najbliższemu. Strzał nasadą dłoni w rzepkę wykrocznej, obrót na plecy i piętą trafił w dziób. No proszę - nie tacy twardzi jesteśmy. Rzut w bok, sprężynka, uniknął ciosu miecza zadanego przez drugiego, złapał go za pierze na klacie i z całej siły pociągnął do siebie. Rozmasował czoło. Trzeba pamiętać żeby nie walić z czachy w te cholerne dzioby... Zwrócił się do szczupłego.
- Zanim posprzątam resztę, chciałbym sprawdzić pewną ideę... - po czym wbił wzrok w jego oczy i pomyślał wydaj rozkaz uwolnienia dziewczyny... Szczupły nawet nie drgnął, skrzywił się z rozbawieniem i nagle Kovalik zrozumiał że musi się udusić własnymi rękami. Walcząc z tym nieco dziwnym pragnieniem uderzył się w twarz. Szczupły ze zdziwieniem faktycznie walnął się w pysk. Ale jaja, działa - ucieszył się Kowalik i z całej siły kopnął się piętą w drugą nogę. Szczupły zawył, złapał się za śródstopie, wściekłość wykrzywiła mu twarz, po czym Kovalik złapał się za gardło i zaczął sukcesywnie odcinać się od źródła powietrza własnymi rękami. Próbował wmówić Szczupłemu różne rzeczy, ale ten bez większych problemów odbijał jego sugestie i wzmagał nacisk. Kowalik słyszał jego charczący oddech i pomyslał... charczący oddech... charczący oddech...
Kompleksowa blokada receptorów beta-dwa - Szczupły z miną świadczącą o kompletnym niezrozumieniu tematu z charczenia przeszedł na świszczenie i psychokinetyczny nakaz zaduszenia się na śmierć zelżał nieco w głowie Kovalika. Tu cie mam, szmaciarzu - mało się nie uśmiechnął, wysyłając kolejną komendę. Blokada AV trzeciego stopnia. Szczupły zachwiał się i zzieleniał. Oparł się o rzeźbiona poręcz i zaczął ciężko oddychać.
- ...zabić... go...
Kowalik rozmasował szyję. Nie chcemy pertraktować? No to blokada rytmu zastępczego węzła AV. Szczupły zjechał z tronu i klapnął dupą o podłogę.
- ...za.. bić...go...
No proszę. Polonistka Kovalika twierdziła że każdy matoł jest się w stanie ortografii nauczyć a ta cała dysgrafia to jedynie wymysły patentowanych leni. Szkoda że jej tu nie ma... Jak widać na załączonym obrazku, niektórzy niczego się nie nauczą - Kovalik wzruszył ramionami. Ostatecznie niesienie kaganka oświaty nie było jego misją życiową. Deaktywacja spontanicznej depolaryzacji układu bodźcoprzewodzącego. Szczupły zareagował zgodnie z planem - popatrzył z najczystszym zdumieniem na Kovalika i oddał ducha Panu. Czy komu tam był go winien. Kovalik obrócił się w sam raz by spojrzeć z bliska w dziesięć par oczu.
- Nie mam dla was czasu. Paralisis Sphincter Ani Externus! Apage!!! Tupot ptasich pazurów odbił się echem w korytarzach i zniknął w oddali. Moc polecenia była tak wielka że sam poczuł ochotę biec w nieznane, z niejasnym wrażeniem że po drodze na pewno jest jakaś toaleta. Podszedł do ołtarza. Matko jedyna, jak ja ją teraz wyniosę gołą? Choć w jaki czafczar mogli ją ubrać. Toż spędzę najbliższych kilka lat oglądając świat w kratkę... Próbował ją obudzić, nawet wysyłał w jej stronę różne wstań!, pobudka! ale nie działało. Zrobił szybki remanent - jedne gatki bawełniane, jedne spodnie lniane, takaż koszula i dwa sandały. Jak by nie patrzeć, dwóch osób się tym nie bardzo obdzieli. W końcu ubrał ją w koszulę, sięgnęła do kolan. Podwinął rękawy... Wyglądała jak mumia egipska z częściowo poluzowanymi bandażami. Albo jak worek kartofli... - pomyślał Kovalik, biorąc ją na ręce. Ciekawe jak ja stąd wyjdę. Rozglądnął się. Oni biegli tam - no to my w takim razie w stroęe przeciwpołożną...

O dziwo nie trwało to długo. Korytarz pierwotnie szedł w górę, potem sukcesywnie zaczął opadać. Kovalik już, już miał dojść do wniosku że jednak trzeba wracać, gdy zobaczył kształt drzwi. Potężny zamek jednoznacznie wskazywał że nie należy tu wchodzić, na szczęście mechanizm otwierający był w środku. Poprzestawiał zasuwy i popchnął drzwi. Upał uderzył go z niesamowitą siłą. Za krzakami widział parking, dziesiątki pojazdów i setki turystów przelewały się z prawa na lewo. Wypatrzył ich autobus, skrzyżował w myślach palce i spokojnie podszedł do niego. Wszedł przez tylne drzwi i położył dziewczynę na tylnym siedzeniu. Woda. Potrzebuję wody. Gdzieś tu kierowca miał schowane butelki... Aaa, tu są - z chłodziarki nad głową wyciągnął swoją gruszkówke i dwie mineralne. Wypił jedną łapczywie po czym z druga w ręku obrócił się do tyłu. Zamarł. Dziewczyna zapinała właśnie ostatni guzik w swojej koszuli. Widząc jego zdumienie, wskazała na swój plecak a następnie wyciągnęła w jego stronę lnianą koszulę i wzrokiem pokazała żeby się ubrał. Kiedy skończył, dotknęła jego policzka, przytuliła się, powiedziała „danke” i z dziwnym wyrazem twarzy wyszła na zewnątrz. Kovalik ciężko klapnął na tylne siedzenie po czym pociągnął spory łyk gruszkówki. Małmazja... Trzeba będzie pamiętać żeby zawsze zostawiać gruszkóweczke w chłodni, pomyślał, biorąc kolejny, solidny łyk lekarstwa na wszelkie choroby. Przeciągnął się. W jego głowie zalęgło się twarde postanowienie zrezygnowania ze zwiedzania fabryki papirusu.

32 komentarze:

inessta pisze...

No, nie! Musi Kovalik mieć jakieś krwiaki i uciski w mózgu od tych ciągłych razów w głowę. Stąd pewnie te niesamowite przygody i ekscesy na kazdym kroku. Aż strach się bać, co może nastąpić w fabryce papirusu.

Anonimowy pisze...

Dotychczas moim ideałem mężczyzny był MacGyver... Zdecydowanie spadł na drugą pozycję :)

Ka.

abnegat.ltd pisze...

Innesta, strasznie pancerny leb... Mowisz, ze czas go na MRI wyslac?

Ka, bo MacGyver byl nieprawdziwy ;D

doro pisze...

Tamtaramtam mnie roz..walił ;D
Klimat i opisy przyrody prawidłowe, a to jak pachnie Afryka to w 100% ;DD
Zamiast Niemki z wycieczki zawsze opłaca się wynieść jakieś suweniry historyczne, tron, wota, oni tam gęsto złocili wszystko, co im w ręce wpadło. Naszyjniczek królowej na ten przykład przeszedłby niezauważony pod koszuliną. Dziobaka pod pachę - mumijki ibisów miały pod bandażami suweniry, potrzebne ich panu w życiu po życiu! No i, cholender, to przejście do Ozyrysa kanałem wentylacyjnym, mówię o podroży do konstelacji Oriona na pryzmatycznie rozszczepionym promieniu słonecznym by sprawdził w następnym odcinku, proszę o ciąg dalszy!!!!
Mucha nie siada, szacun wieczny.

Zadora pisze...

To jak ta Niemka w końcu ma na imię? Danute, w zdrobnieniu Danke? Czy jednak imię to nieistotny szczegół i wystarczy jakiś uniwersalny nick name? :)

Malutka... pisze...

Spadłam, no spadłam z łóżka normalnie... ;D Drogi Autorze - wielkie rzeczy piszesz, podziw w mych oczach rozczytanych - niekryty!
Kovalik to chwilowo mój ulubiony bohater literacki, ale coś czuję, że wieczne pranie mu mózgu przygodami i niekontrolowanymi ciosami, mogą przedwcześnie zakończyć żywot SuperChłopa! (Boże broń: przed Krzyżakami, Niemkami i śmiercią Kovalika!)
Hi hi - a maleńka wzmianka o polonistce od dyslektyków, dysgrafów i dysortografów - to taki smaczek specjalny ;)

Anonimowy pisze...

Gruszkówka przy 54 oC - Kovalik jest wielki :)
Co prawda w klimatyzowanym autobusie, ale szacun i tak !
No chyba, że to tak profilaktycznie na zemstę faraona ... ;)

T.

basia pisze...

;D)))))))))))))))
:lol;

Btw, wszyscy się ostatnio rozbijają po tym całym(!) Egipcie. Nawet mój brat z bratową... Nawet Jarosław Kaczyński... 8O

Iwona pisze...

Morning Abi, normalnie indiana johnes, mummi returns i wiedzmin rolled in one...przeczytalam z wypiekami na twarzy, zgonie na monopauze te wypieki,czy jak jej tam tej cholerze, lece po nastepna herbate zielona na uspokojenie. Polak potrafi, co on jej tam robil w tym autokarze na tylnym siedzeniu? Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Zapiera dech w piersiach, strumien moczu przerywa!

Nie moge sie doczekac kiedy Niemka spyta
-jak sie nazywasz?
-Kovalik
-a na imie?
-...Doktor...

Anna Kowa

Anonimowy pisze...

Hehehe, zuch chłopak z tego Kovalika :-DDD
Aaabiiii, i to paralisis ani externus, to mnie zmiotło z krzesła :-DDD
nika

SivEfverlund pisze...

A propos rozbijania się po Egipcie. Jeśli ktoś jeszcze nie był w Biban al-Muluk czyli Dolinie Królów, niech się śpieszy. Malowidła w egipskich grobowcach są zagrożone i Zahi Hawass planuje zamknięcie Biban al-Muluk dla ruchu turystycznego. Zwykłym śmiertelnikom pozostanie już tylko wirtualne zwiedzanie:(

akemi pisze...

Bojkotuję ten odcinek o Kovaliku. Zdecydowanie za długi.
Ale przeczytam, jak tylko zostanie wydany w formie papierowej;-)

abnegat.ltd pisze...

Doro, Ozyrys, powiadasz... Ale on ponoć nie był kompletny... W sensie że jak go składali to o najważniejszej części zapomnieli...

Muszę Kovalika poprosić żeby usiadł na d., bo faktycznie sie jakiegoś wstrząsu mózgu nabawi ;)

Greg, o tym - w następnym programie ;) Mam nadzieje. Póki co sie nie przyznała...

Malutka, może z tego wyjść "O Kovaliku co nie chciał Niemki"
;D

T., chłodzona była ;) Ale destylacja przednia, czyściutkie 70% - gruszeczki, pesteczki i śladzik drożdży bez których bimber traci swój urok.

Basiu, Kovalik na pewno nie ukatrupił K. Ten był wysoki i szczupły...
:DDD

Afternoon, Iwona, wygląda na to że spożywał ulepszoną wersję owoców gruszy :D

Anno, witaj :)
- Jestem Doktor. Ale możesz mi mówić Doki...

Nika, okrutne zaklecie jest to. I w dodatku wyjątkowo upierdliwe :DDD

Akemi, cos podobnego powiedział mi mój młodszy pociech: że za długie i obrazków nie ma ;P
Wersja specjalna: nurkować nie mógł to pojechał na wycieczke gdzie ratował gołe dziewczę z rąk niebezpiecznego psychopaty. Na koniec jak zwykle się opił.

akemi pisze...

Abi,
Na przyszłość, specjalnie dla mnie;-), pisz streszczenia pod notką zasadniczą;-D

inessta pisze...

Akemi, chyba raczej przed notką własciwą te streszczenia powinny być. Jak w "Narrenturmie" Sapkowskiego, ze dany rozdział bedzie o tym i o owym. I koniecznie jakiś morał do tego.
p.s. ja poproszę długie notki, one rano do kawy to lektura obowiązkowa.

Anonimowy pisze...

Super tekst !!!!!
Szczur z Loch Ness

abnegat.ltd pisze...

Akemi, takoz sie stanie ;) Abstrakcik krociutki dla zabieganych.

Innesta, sie staram. Choc nie zawsze wychodzi. Jak by nie bylo, poltora roku i prawie-ze-codziennie notka. Mam objawy uzaleznienia ;D

Maltesse, dzieki :)
Tak mi sie przypomnialo ze mam jeden zalegly, obiecany tekst. Co prawda trudno bylo autora zdjec dorwac bo wlasnie plywa jako 2 oficer medyczny gdzies na Pacyfiku, ale zgode mam. Moze jeszcze w tym tygodniu (?).

inessta pisze...

Abi, jak nie ma rano notatki ja też mam objawy uzaleznienia:)) Całe szczęście że Cre(w)master się objawił, to mam suplement (dobry)!!

Joanna pisze...

Dżizas...żeby to tylko Kovalikowi gruszeczki we łbie motały...toż pewnie bidula ledwie od sevofluranu odstawion to i widziadła i mamidła się go czepiają... a tu wszyscy gruszeczki od czci i wiary odsądzają...ludzie wiary malutkiej..
Joanna

Nomad_FH pisze...

Boskie, absolutnie boskie :D

A z tymi wycieczkami to fakt - obowiązkowo jak nie fabryka dywanów, to fabryka papirusów, czy inne malowanie ikon.
Dlatego w Grecji/Turcji wybieraliśmy bardziej pod kątem aktywności/adrenaliny albo sami zwiedzaliśmy. Bo wycieczka 20h z czego tylko 2h tego co ważne (no fabryki dyanów oczywiście) :>

Kovalik zdecydowanie moim idolem :D

abnegat.ltd pisze...

Innesta, dobry jest. Zazdrość mnie zżera jak czytam ;)

Joanna, była kiedyś taka praca, która czarno na białym wskazywała że po 10 latach używania podtlenku azotu wszyscy anestezjolodzy prezentują objawy charakteropatii. Czyli tłumacząc z Polskiego na nasze - są pieprznięci ;D

Nomad, kumpel mi opowiadał jak pojechali grupa do Kairu. Grupa była zgrana, kilku dodatkowych pasażerów się zgodziło na cunning but nasty plan - wleźli do muzeum Egipskiego i siedzieli tam aż do końca. Biedny odpowiednik Tamtaramtama mało sobie włosów z głowy nie wyrwał że mu szlag trafił dolę za papirusi i prefjumy. Zaraza z nimi ;)
W Egiptowie na własną rękę się nie da. Ustawowo jest zakazane.

Joanna pisze...

co do tego podtlenku..nie używam a niewiele na charakter mi pomogło..:) nie podejrzewam Kovalika o takowe głowowe zepsucie, a swoją drogą-koleżanka po sevo(to jest inni się mieli inhalowac, ona tylko pilnowała jak to "gaz migdałki dzieciom rozpuszcza") ino letko na parkingu blachy pozdzierała...

zooza pisze...

Abi jesteś MIstrz Świata i okolic!
Czy Kovalikowi zdarza się coś zrobić zwyczajnie? Strach pomysleć co go może spotkać takim na przykład rzymskim koloseum - na bank przywoła duchy szablozębnych tygrysów na arenę!

Z niecierpliwością czekam na cd :)

abnegat.ltd pisze...

Joanna, ja od 2 lat jeno TIVA robie - to mam swiety spokoj. Moje wspolpracowniczki klna w zywy kamien jak jade na urlop bo moj cover dymi n2o + des. I potem nie pamietaja co na kolacje bylo ;D

Zooza, dzieki ;)
Jak sie Kowalik przyjal, to ho jeszcze troche pewnie bedzie...

Nomad_FH pisze...

Abi jak go jeszcze będzie (Kovalika) to dobrze. Krystalizuje mi się taki jeden szczwany i chytry plan ;)
Co do wycieczek - właśnie dlatego jakoś Egipt mnie mało co ciągnie. Chyba, żebym zaczął nury robić - to wtedy jak najbardziej.
W pozostałych przypadkach - Turcja ma góry (które kocham) schodzące do samego morza, ciepło równie mocno, ludzie mniej pazerni i nie oczekuja bakszisz na każdym kroku, a i życie rozrywkowe tańsze. Więc turcja - Egipt 1:0 ;)

Anonimowy pisze...

@Nomad, Egiptu tak łatwo nie odpuszczaj ! :)
Polecam pobyt z rejsem po Nilu.
Wróciliśmy po nim z otwartą paszczą z zachwytu.
Początek i zakończenie pobytu - El Gouna.
Tak mnie Egipt zauroczył, że byłam jeszcze zweimal. ;)

Turcja jest cudna - zwłaszcza rejon Oludeniz ;)
Ale to inna bajka :)

Namawiam na Egipt, zwłaszcza jak się trafi polski przewodnik po archeologii z rysem charakteru Indiany Jonesa ;)

T.

Nomad_FH pisze...

T: nie tyle odpuszczam, co na razie mnie aż tak bardzo tam nie ciągnie. Może kiedyś :) Ale i tak wcześniej Tunezja (i bynajmniej nie leżenie plackiem na plaży) :D
Co do Turcji - my byliśmy ok 25 km od Oludeniz (Fethie) :)
A w Oludeniz lądowałem na paraglajdzie :)
Eh i właśnie mam wyżuty sumienia - bo opowieść turecka nie dokończona, czas się brać za pisaninę blogową :P

Anonimowy pisze...

@Nomad, tyż byłam w Fethiye (Calis), zwany potocznie Kaliszem ;) (2007).
Paraglajderów obserwowaliśmy z dołu, z plaży w Oludeniz ;) snorkując przy okazji z rureczką :)
Ale widoki podwodne nie mają się nijak do tych w Egipcie, nawet na zniszczonej przyhotelowej rafie.

Tunezja jest taka ... kameralna ;)
Szybko można ją objechać.
Ale widoki, rzymskie ruinki, Sahara - czad!

Czekam(y) na zapiski blogowe z Turcji! :)
To bardzo piękny i urokliwy kraj.

T.

SivEfverlund pisze...

Egipt można jak najbardziej zwiedzać na własną rękę. Jest możliwość podróżowania pociągami dla białych turystów (klimatyzacja i ochrona), na zwykły pociąg trudno białym kupić bilet, ale dla chcącego nic trudnego. Problemem są strefy ściśle kontrolowane przez wojsko i policję, indywidualni turyści nie są tam mile widziani i wsadza się ich szybko i bezpiecznie do pociągu. Egipt to sporo ciekawych miejsc i nie mówię tu o fabrykach papirusów i plażach :)Ale rozumiem to ''tam nie ciągnie'', ten krajobraz księżycowy zniechęca. Jednak jeśli myślisz o Egipcie, to nie odkładaj tego tak bardzo, bo są plany zamknięcia sporej części obiektów (info od renomowanych egiptologów), a rafy też już są nieco ''zdewastowane''.
Też chętnie poczytam o Turcji, ponieważ eksplorację tego kraju skończyłam na razie na Kapadocji i Istambule. Pozdrawiam

Nomad_FH pisze...

Na razie o Turcji jest u mnie na blogu (2009 maj/czerwiec) kilka notek, obiecuje poprawę i uzupełnienie opisu pozostałych dni tam spędzonych. A się trochę działo :D

Co do Egiptu wiem niestety, cóż - może jakoś się uda :D obecnie nie mam "przyczepki" a jechać samemu mi się nie chce :D
Plany na ten rok (zawodowe) - rezydentura w Bułgarii vol. 2, możliwe że Grecja (Olympic Beach) oraz wypad zdjęciowy na Krym.

Anonimowy pisze...

Egipt jak najbardziej można na własną rękę. Ale głośno nikt z branży turystycznej tego nie potwierdzi ;)