piątek, 19 lutego 2010

Trudne relacje

Relacje międzyludzkie są z natury trudne i skomplikowane jako że jestesmy rasą durną z założenia. Znaczy, przypisuję sobie tutaj zdolność odczytania Boskiego Planu co jest bzdurą per se i w jakis sposób potwierdza tezę - jednak patrząc obietkywnym okiem na nasze poczynania trudno dojść do innego wniosku. Jak wiemy z analizy transakcyjnej Berne’a człowiek może wykształcić w sobie trzy różne stany zachowania/odczuwania. Już od samych nazw interakcji mozna dostać sraczki. Relacja rodzic-dziecko - jeden daje w dupę i wymusza na drugim co chce obrażając sie na wszystko i o wszystko a drugi stoi jako ta statua Wolności i karcącym paluszkiem kiwa ti-ti-ti... Litościwym milczeniem pominiemy tu rozmowę w relacji rodzic-rodzic czyli nadęte „kto tu jest mądrzejszy” dwóch pierdzieli czy dziecko-dziecko, które ostatnio jakby jest obowiązującą relacją uczestników debat politycznych w Polsce. Gdyby ktoś nie oglądał telewizji i nie czytał gazet, dla tego typu charakterystycznymi sa okrzyki „Ja! Teraz Ja!”, „Moje wiaderko!!!” i „A ja coś wiem - ale nie powiem”.

Jednak Berne nie wiedział wszystkiego. Istnieje mianowicie jeszcze jedna osobowość, rzadka i wyjątkowa jednak nie mniej pokręcona niż pozostałe trzy do kupy. To lekarz. Mogło by sie wydawać że cechować powinna go mądrość relacji rodzic-dziecko, zrównoważenie relacji dorosły-dorosły i empatia relacji dorosły-dziecko. Ale to tylko na pierwszy rzut oka. Bo gdy spojrzy się pod drugie dno...

Lekarz nie ma syndromu Boga bo to dotyczy jednostek niższych w rozwoju filogenetycznym. Lekarz sam jest Bogiem a w zasadzie całym chodzącym panteonem. Gdzie spotkać mozna Dzeusa gromowładnego (ten zresztą okupuje łacza interfejsu najczęściej), Aresa czy Heliosa. Czasem również Dionizosa i Hadesa ale ten post nie o tym. Stąd interakcja Pacjent-Doktor jest zupełnie szczególną postacią relacji międzyosobowościowych i klasyfikacji Berne’a sie nie poddaje.

Początkowo, w okresie tzw. klasycznym, relacja ta była czysta i marksistowsko - Patient Safety Agency’owo nieskażona. Lekarz jechał walczyć z Chorobą i Cierpieniem a chłopstwo wiało do lasu jako te zające w czasie polowań na niedźwiedzie w ZSRR* z okrzykiem „Ludzie, spierdalajta, kurwisyny jado!!!”. Potem Dąbrowska, brzydząc sie prostej mowy ludu, dokonała erraty na uciekajta i dochtory ale podstep był zbyt grubymi nićmi szyty - w Słowniku Poprawnej Chłopszczyzny takie słowa nie wystepują. Podsumowując, doktor był od mówienia i leczenia a pacjent od słuchania i umierania.

Następnie nadeszły czasy zmian. W okresie Jedynie Słusznej Doktryny Szczęścia Ogólnoświatowego co to Blaski Promiennymi wiodła do Ogarnięcia Ludzkiego Rodu chłop się nieco wkurwił i zaczał się domagać coby doktor zszedl z piedestału i zaczał używać normalnej Chłopskiej Polszczyzny XX Wieku. Efekt ten jest widoczny do dzisiaj, najbardziej jaskrawe przykłady można znaleźć w sieci, dajmy na to www.abnegat.blogspot.com. Zmiana miała wyjść podmiotowi świadczeń na dobre jednak ustrój powszechnej szcześliwości miał w sobie coś z ułomnego Midasa - czego sie nie tknał zamieniał w gówno. Stąd miast doktora wyrozumiałego, mówiącego Zrozumiałą Chłopszczyzną otrzymaliśmy osobnika wkurwionego, bluźniącego z byle powodu, w dodatku niezrozumiale.

Kapitaliści poszli jeszcze dalej. Otóż wymysliło się im że pacjent ma prawo do pełnej informacji medycznej zanim się na leczenie zgodzi. W teorii brzmi pieknie, w praktyce jednak wszystko trzeszczy w szwach.

Wyobraźmy sobie pacjenta z nadciśnieniem i lekarza który udziela mu instrukcji.
W XIX wieku będzie miała ona postać:
- Proszę pacyentowi zadać miksturę w ilości trzech łyżeczek do herbaty w porze posiłków, nogi okrywać ciepło i kataplazmy przykładać z rana i wieczora. Tuzin pijawek co drugi dzień od świtu do obiadu.
W XX wieku na skutek wpływu JSDSO instrukcja zmieniła sie na:
- Tu ma recepty.
Wiek XXI poszedł tą droga ku całkowitemu zatraceniu:
- Rano zażyje pan silnie działający diuretyk pętlowy. Proszę pilnować suplemenatcji potasu. Inhibitor konwertazy renina-angiotensyna-aldosteron będzie pan zażywał 3 razy dziennie po 1 tabletce. Obniży to poziom zarówno angiotensyny II jak i aldosteronu. I do tego raz dziennie zażyje pan sobie reduktazę 3-hydroksy-3 metyloglutarylokoenzymu A co zredukuje poziom LDL i zmniejszy ryzyko zapadnięcia na niekorzystny epizod wieńcowy o 4,9% w skali 10 lat.

O ile udzielenie pacjentowi pełnej informacji medycznej w sytuacji emocjonalnie neutralnej nie stanowi wiekszego problemu - ot, w najgorszym razie pacjent nic nie zrozumie albo co smieszniejsze, zrozumie i doktor po serii pytań dodatkowych wyjdzie na matoła - o tyle udzielenie takowej w sytuacji stresowej może prowadzić do bardzo ciekawych, wręcz malowniczych, wyników.

Wyobraźmy sobie że przychodzimy na zabieg usunięcia zębów w znieczuleniu ogólnym. Pełna informacja anestezjologiczna wygląda tak:
Zostanie Pan przetransportowany do pokoju anestezjologicznego i ułożony na kozetce. Wbiję panu w rękę igłę, do której podepnę linię z lekami i kroplówką. Jeden z leków powoduje zapalenie żył z czesoscią 1/1000 znieczuleń, jeżeli pańska żyła stanie sie twarda i bolesna, proszę skontaktowac sie ze mną niezwłocznie. Nastepnie podam panu tlen przez maskę. Około 1 minuty później zapadnie pan w sen. Używając laryngoskopu oraz rurki nosowo-tchawiczej dokonam intubacji - najpierw na ślepo wsune panu rurke przez nos do gardła a nastepnie uzywając laryngoskopu uniosę pańską zuchwę do góry i przy użyciu specjalnych kleszczyków umieszczę rurkę w tchawicy, poniżej strun głosowych. Krwawienie z nosa, ból gardła, chrypka czy uporczywy krótkotrwały kaszel są normalnymi objawami ubocznymi opisanej techniki. Rzadkie lecz poważne problemy obejmują połamanie zębów, szczególnie górnych jedynek, uszkodzenia gardła, uszkodzenia strun głosowych i zwiazana z tym utrata głosu, uszkodzenia tchawicy z następową odmą śródpiersia i zgonem. Nastepnie zostanie pan przewieziony do sali operacyjnej gdzie zostanie pan poddany zabiegowi. Po zakończeniu procedury odessam pańskie górne drogi oddechowe z krwi i śliny by zapobiec zachłysnięciu i skurczowi krtani po usunięciu rurki intubacyjnej, jednak czynność ta nie zabezpiecza przed wymienionym powikłaniem w stu procentach. Około pieć do dziesięciu minut po wyłączeniu pomp z lekami anestezjologicznymi otworzy pan oczy. W tym momencie usunę rurke z pańskiego nosa. W dalszym ciągu może pan mieć rzeczony skurcz, który w krańcowej postaci wymaga ponownego podania środków zwiotczających i powtórnej intubacji. Ta bedzie dokonana przez usta. Za wyjątkiem krwawienia z nosa dotyczą jej wszystkie pozostałe komplikacje związane z intubacją. Po kontroli zostanie pan przewieziony do pokoju wybudzeń gdzie pozostanie pan pod opieka wykwalifikowanej pielęgniarki do czasu pełnego wybudzenia, co przeciętnie zajmuje do 30 minut. Czy ma pan jakieś pytania?

Albo przychodzimy na zabiego kolonoskopi:
***DELETED***DUE***TO***BRUTAL***AND***SADOMASOCHISTIC***CONTENT***

Co najciekawsze, to faktycznie działa. Po udzieleniu pełnej informacji pacjent nigdy nie zadaje pytań dodatkowych. Co więcej, niskociśnieniowcy osiągaja prawidłowe wartości a cierpiący na nadciśnienie spadaja z zabiegu.

To sie nazywa moc informacji.

-----------------------
*- Zając, a gdzie ty tak lecisz? - zapytał dysząc z wysiłku biegnący przez las niedźwiedź.
- Polowanie na niedźwiedzie ogłosili wczoraj! Trza wiać!!! - wyrzęził zagoniony zając.
- Ale...ty... jesteś... zając... przecież...?...
- O, kochany - w ZSRR nie takie pomyłki sie zdarzały!!!

25 komentarzy:

pstrykam pisze...

No to już jestem poinformowana przed poniedziałkową operacją dziecka ;)
Teraz idę zejść na zawał :)
Nałogowa czytelniczka pozdrawia
kociubinska

inessta pisze...

Abi, informacja dla pacjenta musi być zrozumiała przez niego. Jeśli nie, to przecież zawsze moze Cię zaskarżyć że mu nie powiedziałeś zrozumiale. I jeśli pójdzie coś nie tak, to pacjent może wytoczyć proces. Takich kwiatków dowiedziałam się na wykładzie z prawnikiem, który specjalizuje się w medycznych procesach. A jak udowodnić, że jednak pacjent zrozumiał?

Jakiśktoś pisze...

Niech pacjent powie wlasnymi slowami to co usyszal od lekarza. Przeciez tak zawsze w szkolach sprawdzano stan naszej wiedzy - umiesz powtorzyc wlasnymi slowami, znaczy sie, ze rozumiesz ;-)

akemi pisze...

Z tego wyłania się wniosek jasny i jednoznaczny: za pół wieku ludzie będą leczyć się sami, wyposażeni w drobiazgową, wygooglaną wiedzę, a doktor będzie kimś w rodzaju znachora lub szamana z przeszłości;-)

Anonimowy pisze...

Przypuszczam, że po wysłuchaniu przez pacjenta pełnej informacji antestezjologicznej popada on w stan 'standby' z rozdziawioną jamą paszczową i można w zasadzie jechać bez znieczulenia :)

A tak przy okazji, to właśnie ja wpadłam po w/w notce w taki stan przed czekającą mnie artroskopią kolana :)

T.

Iwona pisze...

Morning Abi, oj dobrze by bylo nagrac to i puszczac kazdemu z osobna, rozumiem co czujesz, pracowalam kiedys jako tlumacz (szpitale, policja, local council)i czesto zdarzalo sie, ze tlumaczylam z angielskiego na polski i z polskiego na chlopski. Pozdrawiam

luc.as pisze...

Ja mam 2 odpowiedzi na tak zapodaną informację:
What a f...antastic day!
Dwa razy poproszę :P
a może...
poproszę na (wy)nos :D ?

Nomad_FH pisze...

Heh, a tymczasem w kraju mlekiem i miodem płynącym :D

"Szwajcarskie prostytutki uczą się reanimacji. Za dużo klientów umiera na zawał

- Szkolenie jest potrzebne, bo z naszych usług korzysta mnóstwo starszych mężczyzn - tłumaczyli brytyjskiemu Daily Telegraph właściciele domów publicznych ze szwajcarskiego Lugano. "
[...]
"Lokalni lekarze poparli plany umieszczenia defibrylatorów w domach publicznych i seks klubach. Defibrylatory oddziałują na mięsień sercowy kontrolowanym szokiem elektrycznym, który przywraca normalną akcję serca."

Nomad_FH pisze...

Aj linka zjadło:
Szwajcarskie_prostytutki_ucza_sie_reanimacji

Anonimowy pisze...

Nie bójta się, miałam dwie operacje w narkozie i nic nie kaszlałam, ani mi krew nie leciała, a drzeć mogłam się zaraz po operacji, tylko powodu nie było :-)))
A z tym lekiem wywołującym zapalenie żyły to ciekawa rzecz, dwa razy to miałam, trochę się twarda robi i jak się dotyka, to się czuje, że się ma. Ale nie robiłam z tego wideł, bo samo mi stwardnienie żyły przeszło :-))) Pewnie jak 99,9 % ludzkości :-)))
Metyloglutarylokoenzym i panteon rządzi - wiem od zawsze, że Abi jesteś łacinniko-grecystą :-)))
nika

Anonimowy pisze...

ułomny Midas
Boskie :)

Nie żebym miała jakieś strasznie złe zdanie o większości ludzi, ale obawiam się, że nawet tłumaczenie przez godzinę jak krowie na miedzy do większości by nie dotarło.
A jak w przemowie dużo ważnych słów, to przynajmniej zostaje świadomość, że otarli się o Mądrość (przez duże M), a może nawet i o Boskość (przez duże B). :)

pozdrawiam
Ka.

lavinka pisze...

Wiesz, Abi, nie mogę się doczekać,aż ta moda do nas doleci. Ile razy, to już nie wiem, byłam leczona, a nawet nie wiedziałąm za bardzo co mi jest, bo lekarz nie raczył powiedzieć. Z czasem zaczęłąm się upierdliwie dopytywać(w razie gdyby mi się pogorszyło i inny lekaz miał przybyć) to się zaczęłam dowiadywać że:

1.To nie jest grypa tylko bakteryjne zaplenie gardła(O!)

2. Pani zapomniała mi wypisać leku osłaniającego na antybiotyk(Ojej,rzeczywiście, ma pani rację, zaraz przepiszę).

3.Pani jest w zasadzie zdrowa, ale te "witaminy"(skrót myślowy,nie pamiętam już co to było) przepisuję,bo pani wygląda na anemiczną(sic! Powtarzam "wygląda",bo wyniki miałam koncertowe).

Ja wiem, przy leczeniu szpitalnym jest to dużo bardziej skomplikowane i od słuchania można zemdleć. Ale nadal uważam,że pacjent ma prawo wiedzieć, jaką metodą i czym jest leczony. Łatwiej będzie skargę w razie zaniedbań złożyć(i tego chyba się lekarze boją najbardziej).

A potem się ludzie dziwią,że badania kontrolne robię raz na 10lat i dostaję wysypki na myśl,że do lekarza iść muszę. Mam syndrom owego "chłopa" niestety. Lekarze to bardzo sympatyczni ludzie, ale czasem z nadmiaru obowiązków zbywają pacjenta, a to się czasem odbija na jego zdrowiu(bo ich potem unika jak ognia piekielnego). Między innymi dlatego antybiotyki biorę w ostateczności, gdy stan się ewidentnie pogarsza(zdarzyło mi się może z 5 razy w życiu od podstawówki).

I zawsze,ale to zawsze płaczę,że jetem biedna,że mam trudny moment w życiu... bo chwilę potem okazuje się,że:

1.Jest tańszy odpowiednik lekarstwa

2.Tego lekarstwa 2 i 3 właściwie pani nie musi brać.

3.Pani pójdzie do tej i tej apteki, tam mają taniej.

Kwestia psychologicznego podejścia pacjenta do lekarza i lekarza do pacjenta, oczywiście w miłej i kulturalnej atmosferze(chyba,że się nie da) :)

lavinka pisze...

Przepaszam za literówki, na laptoku nie wybija mi s i r, nie zawsze wyłapię.

Anonimowy pisze...

"Potem Dąbrowska, brzydząc sie prostej mowy ludu, dokonała erraty na uciekajta i dochtory ale podstep był zbyt grubymi nićmi szyty - w Słowniku Poprawnej Chłopszczyzny takie słowa nie wystepują."


I zobaczyłam oczyma wspomnień wrzeszczącą Zofię Merle w ekranizacji "Nocy i dni" Jerzego Antczaka.

Dla mnie to mistrzostwo świata, a nie scena.

Ekhm...u nas też jest moda na informację...zbagatelizowałam co mi jest, poszłam do gorliwego specjalisty...i jak mnie poinformował, tak mało nie wylądowałam na kardio :DDD

W takich sytuacjach w mojej głowie zaskakuje słownik pełen niemieckich wulgaryzmów.

Finalnie było komicznie, ale i tak nie postudiowałam (bo mi lekarz kazał) budowy ślinianki.

Ekhm...są tacy, co wolą nie wiedzieć...co ewentualnie stracą.

Pozdr.

ps. Przy okazji wyszło, że się nadaję na aktorkę tragikomiczną, a dohtor byłby niezły w grabarskim fachu. Pośmialiśmy się i tyle.

WIEM,ŻE TO W MOICH USTACH BRZMI ZASKAKUJĄCO, ALE NAWET TUTAJ NIE JEST JUŻ TAK TRAGICZNIE.

Anonimowy pisze...

W zasadzie to masz Doktorze rację, ale zapominasz, że złe jest zarówno niedoinformowanie jak i przekazanie informacji zbędnych dla pacjenta. Można też nic mu nie mówić - w jednym z warszawskich szpitali anestezjologa widzi się dopiero na sali operacyjnej i nie interesuje go wówczas nic, poza wagą... To jest dopiero zaprzeczenie komunikacji między osobą, która zawierza swoje ZYCIE i ZDROWIE - obcemu człowiekowi, który nawet się nie przedstawił.

No ale prawda sobie - na znieczulenie.yoyo.pl czy org.pl znajdziemy tyle wspaniałych informacji, tyle miłych słow, jacy to my pacjenci jesteśmy ważni dla lekarzy, a tymczasem prawda wygląda zupełnie inaczej. Jesteśmy olewani przez matolstwo, które wyciąga łapki po pieniążki, a nie nauczyło się jeszcze traktować "chłopstwa" jak Klientów - których pieniądze własnie chce brać.

Bez urazy za "matolstwo" - ale ja idąc do pracodawcy po podwyżkę uzasadniam ją większym doświadczeniem, dbalością o Klienta, a lekarze mają swoich Klientów (pacjentów) - ciągle w dupie. Tak samo jak mieli w PRL, tak mają do dzisiaj.

kiciaf pisze...

Już gdzieś o tym pisałam, że był jeden taki ortopeda, co to najpierw operował kolanko dzieciątku w miejscowym i nie mógł się opędzić od jej gadulstwa podczas zabiegu,a miesiąc później mamunie uśpił bez pardonu, żeby mu głowy podczas zabiegu nie zawracała...
Czasem lepiej nie wiedzieć, nie widzieć i nie słyszeć. :)

Anonimowy pisze...

Lekarze mają chyba to samo, co belfrzy. Uczeń chce wiedzieć, co to aoryst, nie mając opanowanych podstaw czasu teraźniejszego, nie mając zielonego pojęcia o augmencie iloczasowym i sylabicznym, augmencie przy tworzeniu czasu przeszłego w czasownikach złożonych itp., itd. I weź tu takiemu tłumacz :-DDD
Będąc w szpitalu kolejnym pacjentem wystarczy nie kłamać anestezjologowi, czy też lekarzowi prowadzącemu na temat swojego prowadzenia się ;-D, tj. ile, co, gdzie i jak się je, jakie lekarstwa się zażywa, jak się leczył itp. I już. Jak lekarz nie będzie czegoś wiedział na temat nas samych, to zapyta.
Nie trzeba zadręczać swoimi czterema literami wszystkich dookoła, bo w szpitalu na konkretnym oddziale/klinice jest b. dużo pacjentów z tymi samymi dolegliwościami, więc doświadczonym lekarzom starczy rzut oka, i wszystko jest jasne.
nika

abnegat.ltd pisze...

A to sie temat nosnym okazal...
Witam wszystkich.

Kociubinska-Pstrykam, witaj :)
Popatrz na to od strony statystyki wypadkow. Na polskich drogach umiera 5000 ludzi rocznie. Gdyby dowolna procedura spowodowala 50 zgonow w tej skali czasu to by ja zakazano. A jezdzenia nikt sie nie boi. Mimo pijakow i przestrzegajacych inaczej furiatow-Polakow. Musialem tu kilka lat pomieszkac zeby zrozumiec ze jazda 50 km/h po zabudowanym nie boli...
Bedzie dobrze. Trzymam kciuki.

Innesta, wiazace sa pytania czy pacjent zyczy sobie byc poinformowamym oraz po zakonczeniu litanii - czy ma jakies pytania lub watpliwosci. My - jako rasa - nie potrafimy ocenic rzeczywistego niebezpueczenstwa. Dopiero porownania przemawiaja nam do wyobrazni. Na ten przyklad smierc z powodow strikte znieczulenia oceniana jest 1:180 000 (Bog mi swiadkiem ze nie wiem jak to policzyli ale mniejsza o to). To brzmi troche niepokojaco. Ale ta sama publikacja podaje ze przypadkowa smierc to ryzyko 1:11 000 a smierc w wypadku samochodowym w nadchodzacym roku to 1:8000 A tego nikt sie nie boi ani nie rozwaza.

abnegat.ltd pisze...

Jakisktos - toz to by bylo okrucienstwo zwykle ;)

Akemi, wierze w nanoroboty Lema...

T., ja to jednak przycinam w zaleznosci od pacjenta. Uczciwie zaznaczam problem, jak pacjent chce rozszerzonej wersji to sobie dyskutujemy...
Daj znac po zabiegu jak bylo ;)

Iwona, jak zdarta plyta :D Czasem soecjalnie zmieniam kolejnosc albo wplatuje sie w pogaduchy.

Lucas, mialem takiego co otwarl oczy i zakrzyknal ze bylo bosko, chcial mi dac buzi i zapytal "is it avaliable on the market". :D

abnegat.ltd pisze...

Nomad, od Crewmastera wiadomo ze Siostra Krysia jednak wczesniej dokonala migracji kwalifikacji zawodowych obu grup. Tu tylko nastapila zmiana zwrotu wektora :[|]
:D

Nika, bo to sie w zasadzie samo leczy ;) Jak tam basen - gotowa do akcji? Jam dzisiaj nie chwalac sie przeplynal crawlem cala dlugosc basenu (DWADZIESCIA PIEC METROW) oddychajac na trzy. I mic wody nie popilem... Ale jam sie nauczyl nie-topic dopiero po trzydziestce :D

Ka, z tym ocieraniem to troche strach :D Z Heliosem to sie tylko mozna poparzyc, ale jak sue Zeus trafi? Pod postacia buhaja...

Lavinka, nie wiem czemu tak coponiektorzy maja. Moze to wersja mentalna z XIX w.? Ja tam mowie co wiem i jakie mam watpliwosci. Bo od doktora bezwatpliwosciowego to bym jednak spieeerdaaalaaaaalllll.
...echo-echo-echo...

Emilka, zaczynasz niesmialo co prawda, ale jednak, chwalic polska opieke zdrowotna :[|]
Koniec swiata :D
no i wlasnie - informowac czy nie informowac?

Amonim, nie dramatyzuj. Jeden sie przedstawia, inny nie. Jeden policjant sie przedstawia i pisze mandat a inny pisze mandat i sie dopierdala. I badz laskaw nie uzywac okreslenia ze lekarze to matoly bo mnie to regularnie wkurwia - prosilbym o forme: "lekarze z ktorymi dotyczcas sie spotkalem to matoly".
Thx.

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, zebys Ty widzial biednych ginekologow co to ciecia musieli zaczac robic pacjentkom znieczulony podpajeczo :D Skonczylo sie kurwowanie, rzucanie narzedziami i inne przejawy uszkodzenia mozgu...

Nika - dowalilas do pieca... :D To jest dopiero czarna magia na najwyzszym poziomie.

A tak na marginesie, nie zebym cokolwiek ztozumial, ale ten aoryst to nie kamien szlachetny jest jednak??

Anonimowy pisze...

"no i wlasnie - informowac czy nie informowac?"


Na poziomie specjalisty (jeżeli dostaniemy się do dobrego lekarza)-nie ma takiej kiły.

Lekarze pierwszego kontaktu...to jest kiepski wynalazek systemu.
Rodzinni się mylą i to często.

Informować wszystkich, ale tym co nie mogą wiedzieć za dużo, bo puszczają sobie we łbie filmy i się nakręcają...informować dokładnie, ale bez wszystkich detali.
(Wiem, że mają mnie kroić "laparoskopować", ale nie chcę wiedzieć jak wygląda ślinianka w środku. Nie chcę bujać się po forach, bo się nakręcę. )

Za to pierwszy raz krojonych-informować na siłę.

Bo istnieje ryzyko, że takiemu ze strachu puszczą zwieracze.

pstrykam pisze...

Żadne tam witaj, bo ja tu od początku jestem, tylko nie komentuję :) Za to czytam z niezmiennym zainteresowaniem i sympatią.

A na razie na pewno będzie dobrze, bo z zabiegu nici - pacjent znowu chory :)
Poza tym to na szczęście nic skomplikowanego, zwykłe migdałki, tylko jakoś słabo znoszę myśl o nożu w gardle mojego dziecka :)
kociubinska

Anonimowy pisze...

Abi, no pewnie, że do basenu gotowam :-))) Właśnie śniegi topnieją i deszczyk pada. We wtorek, jak ta lala pognam na basen :-)
Crawla gratuluję, wcale ci on prosty nie jest, trza mieć koordynację ruchów i wody łatwo z rzęsistkiem łyknąć ;-P
Aoryst to najprościej rzecz biorąc czas przeszły dokonany.
Śmieszne w grece jest, że jest tryb rozkazujący właśnie w aoryście :-P
nika

Nomad_FH pisze...

Abi - właśnie tak sobie analizowałem swoje plumkanie w basenie (tym moim - 50m). Nie skacząc ze słupka w chlupa (co dałoby odpowiedni wektor prędkości), tylko - startując od ściany - pod wodą przepływam circa 1/3 basenu. Następnie reszte (żabką) do końca basenu... wszsytko fajnie, tylko dlaczego kurde kumpela robi bez przerwy 4 długości :D to tego już kurna nie rozumiem. I to chamstwo jest :D