sobota, 27 lutego 2010

Szum wentylatora

Krycha siedziała na izbie wściekła na cały świat. Co za małpa! Krew zalewała jej mózg. Przed oczami widziała sceny godne Markiza de Sade z przełożoną w roli głównej. Wielokrotnie przełożoną - pomyślała mściwie. Ostatecznie ja dupy na prawo i lewo nie daje. Żeby mi w piątek dowalić czwartą dwunastkę... Czując że ją za chwile wścieklizna zadusi, wyciągnęła papierocha z paczki i wyszła na podwórko. Najchętniej walnęła by kielicha, ale odkąd przyszedł Nawiedzony strach było ręce spirytusem myć. Zaraz z alkomatem gotowym do dmuchania leciał.

- Zimno dzisiaj, nie? - dopóki się nie odezwał nie zdawała sobie sprawy że nie jest sama.
- Zimno - wzruszyła ramionami. -Kwiecień ledwie co...
- Strasznie długo zima trzyma... - Franek był świeżym nabytkiem, prosto po szkole. Miły i do roboty chętny. Jak popracuje dwadzieścia lat to mu przejdzie - Krycha zdecydowanie nie nadawał się do konwersacji. Kurzyli niespiesznie, dym uchodził w stronę zimnego, kwietniowego nieba. Z oddali dochodziły dźwięki dyskoteki. Miarowe dudnienie skojarzyło się jej z jakimś tajemniczym obrządkiem dzikich plemion. Tańce nagich ludzi przy ognisku... Potrząsnęła głową - co to też jej po łbie chodzi. Gdzieś z daleka doszły do niej dźwięki syreny. Pogotowie? Policja? Na izbie rozdzwonił się telefon. Cholera jasna, nawet dopalić nie pozwolą. Przydeptała połówkę dobrego klubowego i przyspieszyła. Długi, straszący zgniłą zielenią spotęgowaną trupio bladym światłem jarzeniówek korytarz zadudnił echem kroków. Lepiej wiedzieć kogo diabli niosą. Zdyszana podniosła słuchawkę.
- Izba.
- Krysiu, wiozą wam poród. Namolny prosił żeby zawiadomić ginekologów.
- Ten to zawsze ma zwieracze napięte - Krycha kliknęła w widełki. -Zosia? Ponoć gotową do rodzenia wiozą. Zestaw mamy.
W sumie mogła dopalić tego klubowego. Na izbie cisza jak nigdy, w poczekalni nikogo, doktory drzemią w dyżurkach. Ech, może tak do rana dotrzyma... Jej myślom towarzyszyło ciche whumm whumm whumm obracającego się wolno wentylatora pod sufitem.

Usłyszała pisk hamulców, trzask drzwi. Doszły do niej przekleństwa i odgłosy szamotaniny. Już są z porodem? I czego tak klną?
- Franeeek! - rozdarła się na cały regulator. -Chodź na Izbeee!
Do pomieszczenia weszło dwoje ludzi ciągnąc słaniającego się na nogach chłopaka. Oż w mordę. Bladozielony, z plamą krwi na koszuli. Jasna cholera.
- Tu go dajcie! - wskazała wózek. Klepnęła go po twarzy, nie zareagował. Ambu - jest, tlen, szybciej - gdzie ten nierób pieprzony - A, jesteś - dzwoń po chirurga i anestezjologa - szybko!
Sprawdziła tętno, jest - ucieszyła się i zaczęła wentylację. Na schodach usłyszała tupot nóg. Jest to tętno czy nie ma? Do sali wpadł Gruby z depczącym mu po piętach Szybkim.
- Doktorze, przywieźli tracącego przytomność, nie reaguje.
- Kiedy?
- Może dwie minuty.
- Bierz się za masaż - zwrócił się Gruby do Szybkiego - a dla mnie rura i laryngoskop.
Krycha z ulgą oddała ambu i rzuciła się do wózka. Podała zapalony laryngoskop Grubemu i odpakowała rurkę intubacyjną..
- Misiu...
- Kurważ, nie teraz - daj prowadnicę - drugą część zdania Gruby rzucił do Krychy.
- Misiu!
- A? - do Grubego najwyraźniej dotarł niepokój w głosie Szybkiego. - Czego?
- A, o - Szybki wsadził dwa palce ułożone jak do badania ginekologicznego w klatkę piersiową chłopaka. Weszły po nadgarstek. Gruby zaniemówił. Z wyrazem szoku na twarzy założył rękawiczkę, odsunął Szybkiego i powtórzył badanie.
- O kurwa.
- O kurwa.
- O kurwa.
Potrójne przekleństwo rozeszło się po izbie. Gruby spojrzał bezradnie na Szybkiego. -Rób że coś!
- A niby co... Toż on ma dziurę w sercu na wylot... Pani Krysiu, skąd on się wziął?
- A, oni przywieźli - Krycha pokazała ręką w stronę korytarza.
Gruby wyjrzał przez drzwi. Pozostała trójka wyglądnęła za nim. Na korytarzu nikogo. Na podwórku nikogo. Cisza.
- Jacy oni? Tu nikogo nie ma... - powiedział bezradnie Szybki.
Czworo ludzi jak na komendę obróciło się w stronę noszy. Na wózku leżało bladozielone ciało z plamą krwi na brzuchu i spodniach. Z czubków palców zwisającej ręki kapały pojedyncze krople krwi. Wrażenie całkowitego bezruchu psuł jedynie wolno obracający się wentylator.
- O kurwa.
Tym razem w powietrzu cztery głosy zabrzmiały jednocześnie.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

tak się właśnie zastanawiam, czy juz wstałeś :) Mnie jakaś cholera ostatnio przed świtem budzi. Problemów za dużo, ot co...
Miłego dnia


pozdrawiam Piotr z nowego IP :)

ps. założyć tego bloga, czy nie założyć?

cre(w)master pisze...

Yyyy... Jestem na śpiącym dyżurze i muszę sobie rozrysować wszystko... Czyli, że to auto na podjeździe, to nie była karetka?
Ktoś go ożenił z kosą, czy jak?

Nomad_FH pisze...

cre(w)master: tak dokładnie, po prostu ktoś postanowił mu udrożnić serce i je dotlenić :/
Swoją drogą - świetnie budowane napięcie, dyskoteka w oddali, syreny (czyli podmiot liryczny sugeruje bójkę/zadymę w rejonie dyskoteki). Eee teraz to ja już za dużo sobie wyobrażam :D
A zapewne w tych czasach - monitoringu niet i szukaj wiatru w polu :D

No i abi użył tekstu z jednego z moich ulubionych kabaretów :D
"Siostra, wielokrotnie przełożona. Przeze mnie" ;)

Jakiśktoś pisze...

szacun!
Ostry dyżur, Leśna Góra i wszystkie inne seriale sodko - szpitalne wymiękają.

Abi - pisz scenariusze!!!!
Między horrorem, a dokumentem z dyżuru - Oskar gwarantowany!
Napięcie rośnie jak w "Ptakach"

cre(w)master pisze...

"Siostra, wielokrotnie przełożona. Przeze mnie"

A dokładnie:
- Siostra, niejednokrotnie przełożona (przeze mnie) przysyła mnie na ergo-terapie (cudowny akcent na "pie")
- Pokażcie historyje choroby... :)

No to nieźle gościa załatwili z tą dziurką. A swoja drogą... w dzisiejszych czasach, personel zanim przystąpi do akcji spisuje cały niemal-protokół przekazania pacjenta. Za "chwilę" będziemy dzwonić po karetkę tylko w obecności notariusza ;)

Anonimowy pisze...

No właśnie, też zwróciłam uwagę na siostrę wielokrotnie przełożoną ;-P Popieram Jakiśktosia, pisz scenariusze, short stories, czy ki diabeł, wydaj, sfilmuj.
A niech tam, niech Ci się nawet poprzewraca w głowie.
I tak Cię będziem lubić i czytać :-))))
nika

thalie pisze...

no i jak to jest? jakaś marna pisarzyna męczy się nad chałowatymi scenariuszami, a tu proszę - gość z polotem i talentem, a igły wbija i ludzi truje zamiast ciężką kasę z holiułudzie zbijać ;)

akemi pisze...

Czy cdn. nastąpi? Bom się wciągnęła w klimat;-)

abnegat.ltd pisze...

Willkommen :)

Póki co próbuje sobie krótka formę literacka. Jak będzie dalej, nie mam pojęcia - póki co do powieści nie dorosłem. Ciesze się że Wam się podobie - będę pracował tym bardziej usilnie.

Pozdrawiam wszystkich popołudniowo

abnegat