sobota, 13 lutego 2010

Czowiek pracy

- Łojezusicku.... - wycie z dołu zbudziło Franka w środku nocy. Wstał, ubrał gacie i poleciał przez ganek, schodkami na dół, do głównej izby.
- Co sie zaś łojcu dzieje? - zapytał z troską, starając się chuchać w stronę ściany. Wonny zapach mirabelek walczył o lepsze z drożdżami.
- Zaś sie cewnik zaaatkał... Boooli...
- Sie łojciec nie denerwuj, już syćko załatwie.
Dziarsko zatoczył się pod ścianę i wybrał numer.
- Policja, słucham.
- O, przepraszam - grzecznie odłożył słuchawkę i skoncentrował się na instrukcji obsługo powiadamiania służb ratowniczych. 999. Powtórzył w myśli trzykrotnie skomplikowany numer po czym przymknął lewe oko i zaczął kręcić tarczą.
- Pogotowie ratunkowe, słucham - powiedział nieco zaspany głos w słuchawce. Oż, kurwisyny, spać bedziecie? Jo tu kurwa nie po to płace...
- Halo!? - wypowiedziane ostrym tonem wytrąciło Franka z rozmyślań.
- Przyjeżdżajcie szybko do Koziej Wólki, łojciec mo cewnik zatkany.
- Kozia Wólka 17?
- No a kurwa gdzie? - wpierdolił się Franek nie na żarty. Jaja se bedzie robić a tata cierpi. -Ino żeby mi tu zaraz było...
- Panie Grzanek, kiedy Ośrodkowy był?
- Kuwo jedna, karetke mi tu dawaj zaraaaaz!!! - wrzaskowi Franka towarzyszyło tym razem pełne ekspresji wycie starego. -Łojca mi wykończycieeee!!!
- Panie Grzanek, grzecznie proszę bo policje wezwę. Proszę czekać przy drodze, wysyłam karetkę.
- Ochu... - dalszą wypowiedź Franka przerwał trzask słuchawki. No co za kurwa bezczelna? Słuchawkom bedzie rzucać?? Czując jak słuszny gniew w nim narasta, wybrał raz jeszcze numer.
- Straż Pożarna.
Po ósmej próbie zrezygnował. Co ta kurwa narobiła z telefonem? Specjalnie zepsuła, teroz nie można się nigdzie dodzwonić.
Poszedł do siebie i usiadł na łóżku. Z dołu znowu dobiegło jęczenie starego. Szlag by z nim... Franek odkorkował bańkę i pociągnął siwuchy. Poczuł jak mu się rozjaśnia w głowie.

- Doktor?
- Taak? - śpiący na prawym siedzeniu lekarz otwarł oczy. -Jesteśmy?
- No właśnie nie. Ja tu pierwszy raz, na zastępstwie. Mieli czekać gdzieś za kapliczką, alem zjeździł w obie strony dwa razy i nikogusieńko nie ma. Nie wie pan gdzie to jest?
- A gdzie tam. Toż ja śpię w trakcie jazdy - lekarz aż się ze zdziwienia pochylił w stronę rozmówcy. -To takie podwórko jest - i psia buda na nim - próbował coś sobie przypomnieć, ale nie bardzo mu szło.
- To ja nawrócę jeszcze raz.
- Stacja dla W! - lekarz złapał za radio.
- Się zgłasza stacja.
- Ma Pani numer? Bo tu nikt nie czeka, nie możemy trafić.
- Już dzwonie.

Natarczywy dźwięk dzwonka sprawił Frankowi wręcz fizyczny ból. Przycisnął poduszkę do głowy, ale wściekłe drrrrryńńń nie pozwalało spać. W końcu podniósł się z łóżka i podniósł słuchawkę.
- Halo.
- Pogotowie Ratunkowe.
- Co ty se kurwa jaja robisz?!? - ryknął Franek i pierdolnął z uczuciem słuchawką. Bedzie se gówniarzernia jaja robiła po nocy.  Ebonit rozsypał się malowniczo po podłodze. A, jebał pies. Jutro się sklei.

- W dla stacji.
- Sie zgłasza.
- Nie moge sie dodzwonić. Dam wam Ładnego, to wam wyjaśni gdzie to jest.
Po kilku minutach ustalania szczegółów i prowadzenia na pamięć karetka wjechał na podwórko. Ciemno. Nikogo.
- Poczekajcie tu chwilę - wyrwał się na ochotnika lekarz. -Zapytam.

Franka tym razem zbudziło łomotanie do drzwi. Krew zalała mu mózg. Skurwysyny jedne spać nie dają. Po pracy człowiekowi sie spanie należy, nie? Co to kurwa jest, nie? Wylazł w gaciach i nie przerywając monologu szedł pochylony w kierunku ubranego na czerwono mężczyzny który dobijał się do drzwi na dole.
- Oż ty chuju jeden!!! - w błysku olśnienia Franek poznał co to za nierób budzi go po nocy. -To jo tu kurwa całom noc na wos mom czekać??!? Robić sie wom nie ch - reszta słów ugrzęzła mu w gardle. Konował bez słowa ostrzeżenia przeszedł do pełnego galopu.  Brak jakiejkolwiek ekspresji na jego twarzy i żądza mordu w oczach wyzwoliła we Franku wszystkie posiadane rezerwy - zrobił w tył zwrot na pięcie i uciekł na ganek. Chciał złapać za siekierę wbitą w pieniek, ale słysząc gardłowe, niskie warczenie za plecami wpadł w panikę. Runął do domu i zatrzasnął drzwi. Za sobą usłyszał tępy huk i wzdłuż futryny posypał się tynk. Towarzyszył temu zwierzęcy ryk i okrzyk "Dej że spokój, jeszcze se co zrobisz!".

- Kochanie?
- Mhm?
- A skąd masz takiego malowniczego siniaka na pół ramienia?
- No coś podobnego...

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

już wówczas miałeś rozmiary przekraczające skrajnię drzwi? :P

Pierwszy jestem? Śpią po ostatniej karnawałowej imprezie, czy oglądają rozpoczęcie olimpiady? Co z moimi fotkami!!!111

pzdr p.

Anonimowy pisze...

Witam,
Nie śpią, nie śpią tylko wykonują pierwsze czynności rozbudzające - kawka, śniadanko i takie tam.
Opowieść cudna i nader intrygująca - gdzie ciąg dalszy. Dostał się medyk do cierpiącego łokrutnie ojca i go zaopatrzył czy też drzwi stawiły opór nie do odparcia. Choć znając upór Pana Abnegata coby życie ludzkie ratować drzwi nie miały szans.
pozdr Torunianka

Anonimowy pisze...

@P
'Po pracy człowiekowi sie spanie należy, nie?'
Sobota przecież... :)

Abi, łokrutnie mocna opowiastka, hej! ;)

T.

Zadora pisze...

świadków nie było, mógł się chłopina na ganku potknąć:)

Anonimowy pisze...

Czytałam jak najlepszy kryminał - z wypiekami :-)))
@ Torunianka, Abi na pewno zaopatrzył chorego :-) Skąd by wiedział, że chory jest na dole i że ebonitowy tel rozwalony na podłodze leży, jakby nie wszedł wyrywając futrynę razem z drzwiami? ;-)
nika

Anonimowy pisze...

@nika
Masz rację - z opisu wnętrz wynikało, że ratunkowy do środka wlazł był.
Sorry, ale zbyt wczesny ranek był abym mogła racjonalnie dedukować.
A siniak jak został zaopatrzony, aby szybciej i mniej boleśnie się zagoił?
Torunianka

abnegat.ltd pisze...

P., fotki pewnie będą w końcu. Nie mam serca coby się wziąć...

Kochani, toż pisze że to Historie Nieprawdziwe są...

Takie tam - pseudoliterackie wydumanki :D

Nomad_FH pisze...

:D :D
A tam, abi mądry jest. Po pierwszym ataku na drzwi - uznał, że szkoda ramienia. I wykorzystał coś jako taran :D
Malowniczo opiisana opowiastka, obrazy się same wyświetlają czytając :D

basiq pisze...

No, tak mnie ten wonny zapach mirabelek zdekoncentrował, żem się zupełnie nie mogła skupić na docenieniu tekstu całego w imponującej integralności jego... ;\ ;| ;/