wtorek, 19 stycznia 2010

Tenisitis acuta*

Wstałem sobie rano z niechęcią straszliwą. Łomatko. Ciemno, ponuro - gdzie do cholery ten dzień się wydłuża? Zgodnie z kalendarzem 28 do 30 grudnia to okres gdy słonko wstawało najpóźniej. O 8.28 rano. A zachodziło najwcześniej pomiędzy 10 a 17 grudniem - o 15.39. Co najciekawsze, najkrótszy dzień w roku przypada poza tymi okresami, czyli standardowo na 21 grudzień. Całe 7 godzin, 15 minut i 18 sekund. Jak się ta nasza geoida obraca - brakuje mi wyobraźni.

Zgodnie z tym samym kalendarzem, dzisiaj dzień ma ciut ponad 8 godzin. To gdzie to się ukrywa, cholera jasna? Rano ciemno i wrednie - za to po południu wrednie i ciemno. No ale - trzeba wstać i łóżeczko ciepłe porzucić. Co robić. Ktoś musi wstać żeby lenić mógł się ktoś. Zajeżdżam ja sobie do roboty a tu niespodzianka - moja koleżanka co to pracuje w every other monday przyjechała dwa razy pod rząd. Jak mnie zobaczyła - tak nieco zbladła. Że niby ja teraz ją odeśle 50 mil do domu? Mowy nie ma.... Taki okrutny nie będę. Tym bardziej że Rodżer paluchy rżnie jak opętany, po południu kanalarz ma chyba z pięć ogólnych a na koniec - jako ten kwiatek do kożucha - przyłazi zębodół coby rwać w miejscowym. Ale za to do wpół do ósmej. Zaufaliśmy sobie uff-uff, wyjaśnili nieścisłości i już 17 sekund później gnałem jak opętany w stronę chałupy. Jeszcze się nie daj Boże się rozmyśli... albo jaka robota wykluje...

Korzystając z dnia wolnego pojechaliśmy - jakże by inaczej - na dżima. I okazało sie że - zupełnie przypadkiem - kort jest wolny za 35 minut. Ha. 25 minut ostrej rozgrzeweczki na stepperze, godzina tenisa, dziesięć nawrotek na basenie. Powiedziałem do tego swojego muffin-top'a: albo ty - albo ja. Póki co daje radę, a gościu zabrał się za znikanie.

Żeby nie poprestać na małym, wieczorem poleźliśmy na półtorej godziny fast track'a. Tym razem uczyli nas backhandów - czyli jak uderzyć piłeczkę co leci na przeciwpołożną. Jaja kompletne. Najlepiej wychodzi mi takowy z woleja - jak walnę, lepiej wiać. Nie wiadomo kto, gdzie i jak w łeb dostanie.

Ciekawe czy to się leczy.
-------------
Tak sie tworzy nazwy chorób:

Appendix - appendicitis (wyrostek-zapalenie wyrostka)

Pharynx- pharyngitis (gardło)

Tenis - tenisitis
Brain - pypcium dyrdum.
Itd.

21 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A jak często statystycznie trafia się appendicitis?
Bo nie wiem, czy się mam zacząć na wszelki wypadek bać ;-P
A tenisitis acuta jest boska :-)))
To Ci się przyznam w sekrecie wielkim, że ja mam rovercitis acuta oraz natatio acuta ;-)
Wal, Abi, piłką, gdzie popadnie, trochę ruchu im nie zaszkodzi przy zbieraniu Twoich piłek ;-P nika

akemi pisze...

Strach pomyśleć, co Ty wiosną/latem wyczyniasz...?:-)

abnegat.ltd pisze...

Nika, im czlowiek starszy tym wyrostek rzadziej sie trafia.
Roverosis exacerbata 0_O
To chyba mozna leczyc wyciagiem z dziurawca...

;D

abnegat.ltd pisze...

Akemi - sam sie boje. A dzisiaj, o dziwo, wstalem z lozka sam :D

Nomad_FH pisze...

Abi: ale tak 10 nawrotek na basenie na raz? Bo jeśli tak - to podziwiam :D Ja po 3 mam dość (a basenik mamy zacny - wymiary olimpijskie) i muszę zrobić chwilkę na odsap.

Zadora pisze...

Nomad
10 Abi robi na bezdechu. A zaraz po tym...budzi się i wychodzi na to, że to...mimowolna wizualizacja senna była i teraz trzeba wstać i wykonać.

Anonimowy pisze...

Achahahaha :-DDD nika

Nomad_FH pisze...

Zadora: aaaa na bezdechu pod wodą to też potrafię :D ;)

Anonimowy pisze...

Exacerbata, Abi, powiadasz? ;-P
:-DDD Tarzam się, zaraz zostanę z tego wszystkiego Tarzanem ;-P nika

akemi pisze...

A do tej pory to nie sam wstawałeś? Dźwig Cię stawiał obok łóżka?:-D

abnegat.ltd pisze...

Nomad, to bedzie Twoich piec. Bo basenik ma 25 metrow. Chyba ze sie plywa na zewnetrznym basenie (podgrzewali go nawet podczas mrozow) to ten ma 20.

Greg, nindza musi ciachnac piecsetke na jednym wdechu. Inaczej nie jest nindza...
;]

Nika, albo raczej recurrens. Recurentuje co wiosne ;)

Akemi, po wczorajszych excesach wygladalo ze nawet dzwig nie pomoze...

akemi pisze...

Abi, mam pytanie "pozakonkursowe". Czy Ty przypadkiem nie wiesz, kiedy skończyło się na studiach medycznych w Polsce punktowanie za pochodzenie?
A jak nie Ty, to ktoś z Twoich Szanownych Gości może będzie wiedział...?

abnegat.ltd pisze...

Bladego pojecia. Za moich czasow chlopi chyba jeszcze mieli - a robotnicy juz nie.
Co mozna postrzegac jak pierwszy objaw rozpady barterstwa chloporobotnikow...

magbod pisze...

od samego czytania abnegatowych wysilkow slabne ze zmeczenia, chudne i padam z podziwu na pysk :))

Anonimowy pisze...

A ja mam viosnotesknitis acuta.
I wyrzutus sumienitis, że zimową oponę trza powoli spuszczać, a tu sił i czasu nie ma na takie czynności.

Ciemność, wyjazd do roboty, robota, powrót z roboty/ciemność.
Normalnie 'Dzień Świstaka' :)

T.

Anonimowy pisze...

Achahaha, recurrens, a żebyś, Abi, wiedział :-DDD Recurrentuje na wiosnę i trzyma do pierwszych śniegów :-)))
Jak będziesz miał kiedyś ochotę, to napisz, jak żeś się na studiach z kolegami lekował :-) Miałam kiedyś lekarza, co to opowiadał, jak kolega na studiach go leczył z zapalenia błędnika, haha ;-) Łomater Dei ;-P
nika

inessta pisze...

Uprzejmie informuję, ze punkty za pochodzenie i pracę na rzecz służby zdrowia zarzucili w 1990 roku.

p.ss. dadivi to jakieś zmiękczenie dziadka?

akemi pisze...

Inessta, wielkie dzięki za informację! Słusznie przewidywałam, że w tym towarzystwie znajdzie się ktoś z tak unikatową wiedzą:-)

inessta pisze...

Wiem, bo mój rocznik jak nie zdał za pierwszym razem na medycynę to ciężko pracował na licznych oddziałach szpitalnych. Niestety na nic to się nie zdało, po roku znieśli dodatkowe punkty. W końcu pojawiła się w Polsce demokracja. :))

basia.acappella pisze...

"gdzie do cholery ten dzień się wydłuża" - oj pamiętam te ponuro-upiorne poranki w Anglii... przez cały styczeń, bez efektu iskrzącego się śniegu... ;(

(Ale na południu Polski też światła słonecznego w tym styczniu gorzej jak na lekarstwo... nie tylko o poranku... byle do wiosny!...)

Iwona pisze...

Moj synek mial wtedy 5 lat i jego kolezanka, przybiegla do nas bardzo przejeta i powiedziala, ze nasza sasiadke pogotowie zabralo do szpitala i tam: she had her independence taken (appendicitis)