niedziela, 17 stycznia 2010

Nindża ma być twarda

To jest fakt znany i ogólnie do wiadomości przyjmowany. Ponieważ chce być nindżą - postanowiłem twardym być. Co prawda pozycja Białego Nindża jest już zajęta, ale na ten przykład nikt nie mówił o grubym. No to ja będę pierwszym białym grubym nindżem.

Ponieważ cunning plan obejmuje przebiegnięcie 10 km poniżej 1 godziny jeszcze przed wakacjami, postanowiłem zbliżyć się do celu małymi kroczkami. Pierwszy, przetruchtanie byle jak 1 godziny powiódł się w zeszłym tygodniu. Podochocony nieco mocą własną rzuciłem się na drugi cel pośredni - zrobienie 5 km poniżej 30 minut. I tu zaczyna się dzonk. Pierwszą próbę przerwała mi małażonka zaniepokojona odgłosami zarzynanej szkapy którem wydawał na bieżni obok. Co prawda było to po 20 minutach więc szans bladych nie było żeby jeszcze dziesięć  pociągnąć, ale chwała Panu - mam na kogo zwalić. Drugie podejście wykonałem samotnie. Tum zastosował tak zwany myk psychologiczny - że ja wcale to a wcale nie zamierzam tych pięciu kilo zrobić. Potruchtam sobie ile dam rade i pójdę popływać. Oszustwo udało się połowicznie. Po przebiegnięciu 4 km w 23'55'' dotarło do mnie że niezależnie jak na to patrzeć - czy że to tylko kilo - czy też że to tylko 6 minut - za cholere nie przeżyję.Ale dobre i choć co. Ostatecznie jak by mi kto jeszcze pół roku temu powiedział że ja wytrzymam tempo 10 km/h na dystansie 4 km to bym mu w czółko popukał z emfazą.

Dzisiaj podjąłem próbę trzecią - z założeniem że zwolnię po dziesięciu minutach na chwilę coby dech odzyskać i do finiszu przystąpić - ale wszystko szlag trafił bom se wczoraj drineczka wypił. Nie wiem o co chodzi, ale wystarczy lampka wina w dzień poprzedni żeby zamienić mnie w niewydolny oddechowo i krążeniowo wrak ludzki w trakcie wchodzenia po schodach. No nic, trzeba będzie systematycznie do tego podejść. Ale mam ochotę jeszcze w styczniu popełnić posta o zwycięstiw masy nad przestrzenią - czyli, nieco mniej górnolotnie o zwycięstwie stu kilo nad 5 kilometrami.

Jakieś trzy miesiące temu nasz dzidź młodszy zapodał konieczność gry w tenisa. Z tegoż powodu zmieniliśmy klub z małego i przytulnego - na wielki, choć wcale nie nieprzytulny. Głównym plusem jest 7 krytych kortów tenisowych z różnymi nawierzchniami na których adepci mogą sobie trenować backhandy i zwichać kostki. Ponieważ dzidź nie może być członkiem racket jeżeli rodzice takowego nie posiadają, niechcąco zostaliśmy tenisistami.

I tu dochodzimy do clue programu: w ramach członkostwa należy się nam pięciotygodniowy program fast track w czasie to którego nauczą nas który koniec rakiety służy do czego i jak machać żeby się nie uszkodzić. Pierwsze wrażenia couch potatoe w średnim wieku jest bardzo miłe. Ot, trzeba machnąć rakietką trzymając za koniec wąski, a szerokim - nigdy odwrotnie - przebić piłeczkę na drugą stronę. Po piętnastu minutach poprosiłem trenera coby mi dał rakietkę bez czarnej dziury. Jak to - bez? No normalnie - żeby w rakietce nie było czarnej dziury, co to jak widzi piłkę to sie otwiera i pozwala piłce przelecieć na wylot. Okazało sie że takich nie ma. Dziwna sprawa.

Ponieważ trenowaliśmy forehand ostatnio, więc w szale dzikiego marnotrawienia pieniędzy zakupiliśmy dzisiaj piłeczki tenisowe sztuk 3 coby jutro prywatnie sobie po korcie pobiegać i potrenować chwyty pokazane nam w sekrecie. Jako że rezerwację robiliśmy dzisiaj - jedyną wolną godzina była ósma rano. Co oznacza że będę musiał wstać o siódmej...

...słabo mi...

32 komentarze:

Catta pisze...

Abi, świetne postępy robisz na polu "forma i sylwetka". Ja też dzisiaj raniutko wstałam. Właściwie obudziłam sie o 4 a o 6:30 uznałam, że dalsze leżenie nie ma sensu. Mój tata, o którym kiedyś tu wspominałam (93, endoproteza w czerwcu, w październiku wywichnięta, repozycja nieudana) trafił w piątek do szpitala, bo endoproteza wyszła przez skórę na zewnątrz. Klapa zupełna.

Zadora pisze...

Wstałem po 9, w trójce leci zagadkowa niedziela dla dzieci. Czuję się młodo bez biegania:)

Unknown pisze...

zazdroszczę tenisa. niestety mój monsz jest niereformowalny i za chiny ludowe go tam nie zaciągnę, choć rakietki i piłki są... z tym, że piłki to aktualnie zżera pies zwany Orsonem. a samej pójść? to tak jak z tangiem, trzeba dwojga. O! chyba, że psa zaciągnę! on żyje, żeby aportować! ale z psem nie wpuszczą. no i dupa zbita, bo znalezienie masochisty, który latałby (latałaby) za piłką zieloną raczej sprawa trudna. tych biegających za łaciatą piłką jest pełno. ech...

SETH/ zweryfikuj słowo: redness
J/ weryfikuję; niekończąca się czerwień, czerwony potwór z ness, kawa czerwona! o! to to!

jawron pisze...

Taki nindża już niestety był...:
http://www.filmweb.pl/f30845/Wielki+Bia%C5%82y+Ninja,1997 ;-)

akemi pisze...

Abi, i po co się tak męczyć? Nie wiesz, że to wbrew naturze? Czy ryby (poza szalonymi łososiami) płyną pod prąd? Ani im to do głowy nie przyjdzie:-)

Unknown pisze...

łoo, nie mogę, muszę!

SETH/ zweryfikuj słowo: klinick
JA/ weryfikuję: klinik, to klinik, taki mniejszy klin, po ciężkiej nocy jak znalazł! :)

Anonimowy pisze...

Abi, Ty twardy jesteś, nie miętki, dasz radę wszystkiemu. Przecie wstawałeś nawet o 5 rano, coby biegać o_O :-))) nika
Słowo weryfikujące: atomm :-)))
Masz atom w nogach, dasz radę :-)))

lavinka pisze...

Tenis niebezpieczna gra. Kilka razy dostałam piłką w oko(ale grałam na świeżym powietrzu i piłkę zasłaniało mi zachodzące słońce).

Bywa też wesoło.

Kiedyś walnęłam piłkę ona znikła.Szukam,szukam... okazało się,że utkwiła w rakiecie,w takim trójkącie z metalu pod częścią z naciągiem. W sumie przy tenisie też człowiek się nabiega. :)

Zadora pisze...

Lepszy badminton - szybki, dynamiczny, rakiety lekkie, nabiega się człowiek do woli a znacznie mniej urazowy i bardziej do każdego wieku pasuje.

Nomad_FH pisze...

Zadora: mów mi wuju :D Też to zdecydowanie wolę :)

abnegat.ltd pisze...

Catta, w tym wieku regeneracja tkanek jest jednak bylejaka. To jest wlasnie pytanie - operowac czy nie.

Greg, toz po bieganiu ja sie czuje zmeczony a nie mlody ;P
PS. Dzieki za wczorajsze namiary ale jak wyszlo Szamana dla mnie kopie. I dwa nagie miecze.

Edyta, monsz to prxyklad meskiej sluzby domowej, bardzo rozpowszechnionej w XX wieku. Ale zeby on byl potrzebny do tenisa? A na co... ;D

Telefon:
- Khlinha?
- Nie, mieszkanie prywatne.
- Stasiu ja nie wnikham hgdzie tyjesstes tylko czy chcesz khlinika...

Jawron, witaj :)
zasadniczo dlatego wlasnie aplikuje do tytulu Tlusty Bialy Nindza...

Akemi, znaczy wyznajesz zasade ze czlowiek powinien dazyc do Formy Doskonalej?

...kuli?...

Nika, teraz to jest mietki rozruch po swietach. Odlutego koniec obijania sie... Jezeli przestane pisac notki, znak to widomy ze przedobrzylem ;)

Lavinka - no niby tak. Ale jak to sie porowna z jazda na rowerze... szczegolnie w stolecznym miescie... W zasadzie to brydz zostaje i to z ochraniaczami na lokcie ;P

Greg, tu w tenisa graja dziadki osiemdziesiecioletnie i yo tak ze mi galki wytrzeszcza. A bang-bing-ton juz zajety - Szaman uprawia. A trzeba miec jakis temat do chwalenia ktory nie jest kompetencyjny ;)

abnegat.ltd pisze...

Nomad, moze kiedys. Poki co w kolejce stoi golf ;)

Zadora pisze...

Widziałeś, że u KiciaF na filmiku, goście w płetwach tną żabką? Bardzo mi się to podoba.
Mam dwie porządne rakietki do bad-cośtam-tona i od powrotu ze Szwecji wiszą w szafie. U nas cholera nie ma gdzie grać! A taka fajna zabawa.

Zadora pisze...

Znaczy już tak...naście lat wiszą :)

Anonimowy pisze...

Edyta - w tenisa najlepiej gra się z koleżanką. Jest czas żeby się zmęczyć, poplotkować i ucieszyć jaki wpływ zbawienny na urodę (i kształt pośladków w bikini) będzie ta gra miała ;))

A z braku koleżanki, można skorzystać z usług miłego instruktora. Prawdopodobnie po kilku tygodniach słuchania jak to obcy mężczyzna siódme poty z Ciebie wyciska i jak Ci z tym dobrze, mąż nagle odnajdzie w sobie chęć do gry ;)

Ka.

Anonimowy pisze...

Abi, zawsze się można pochwalić szachami albo brydżem sportowym.
BTW, Mój znajomy onegdaj jeździł na obozy kondycyjne dla szachistów.

A ze wszechobecnych sportów kobitki u nas na co dzień uprawiają siatkowkę, jedna siata w jednej ręce, druga siata w drugiej :)

T.

Unknown pisze...

Ka.
u mnie z koleżanką ciężko. odkąd się przeprowadziłam koleżanek 'zero absolutne' w najbliższej okolicy. trener niestety kosztuje, a ja skąpa jestem :) choć fortel z instruktorem i mężem bardzo mi się spodoba. mąż pieruńsko zazdrosny jest :D

Abi, niech no ktoś do mnie zadzwoni i zaproponuje khlinha! no! :)

PS. monsz właśnie stwierdził (siedzi na przeciwko), że na pewno flituję, bo się podejrzanie uśmiecham, gdy piszę :)

Greg pisze...

"po kilku tygodniach słuchania jak to obcy mężczyzna siódme poty z Ciebie wyciska i jak Ci z tym dobrze, mąż nagle odnajdzie w sobie chęć do gry ;)"
Ka
wstępnej? ;P

abnegat.ltd pisze...

Greg, nurkowanie zabka w zasadzie standard jest. A po kilkunastu latach to chlopu nie tylko rakietki w szafie wisza...
A ochoty to sie nabiera raczej do gry zasadniczj. Co lomu po wstepnej ;D

Ka, no wlasnie. Jedyne ryxyko ze trener w koncu nazbiera po pyszczydle. Albo zastapi stary model :D

Edyta, khlinika - czemu nie... Toowisz ze chlop zazdrosny o komputer tez? Nieslychana jest sila uczuc :]

T., dzizzazz a co robia szachisci na obozie kondycyjnym??!? Poza, rzecz jasna, wykonywaniu roszad, szach-matowaniu i zbijaniu konia...:/ :|:\

thalie pisze...

Wstałam o 9.30, wypiłam kawę (jednak!), z przerażeniem sprawdziłam temperaturę na zewnątrz i zakopałam się z książką pod kocem :) Na usprawiedliwienie powiem, że nie chcę być nindżem :)

Anonimowy pisze...

Abi, pojęcia nie mam na czym polega obóz kondycyjny dla szachistów :)
Gdy sie pytałam znajomego o to - on się tylko tajemniczo uśmiechał.
Może bicie rekordu w rozwiązywaniu krzyżowek? Odpytywanie na czas mistrzowskich partii szachowych? Błyskawiczne klepanie zegara szachowego ;) ?

Inny kolega trenował brydż sportowy. Oprócz sukcesów znacząco wzbogacił swe płuca w substancje smoliste ... :D

T.

abnegat.ltd pisze...

Thalie, gdzie byśmy zaszli gdyby wszyscy byli pieprznięci ;D Najważniejsze to zdroworozsądkowe podejście.

T., miałem taki epizod w życiu który sie wiązał z nałogową grą w brydza oraz wypalaniu niesamowitych ilości papierosów. Dziwnym sie wydaje stosunek żywych brydzystów do ilości filtrowanych prez nich trucizn. To dowodzi że cżłowiek trudny do zabicia jest.

Anonimowy pisze...

Ciekawy njus w GW sie pokazał :D

'Położne i ekonomiści przewidują w Wielkiej Brytanii jesienny "baby boom" spowodowany surową zimą z początku stycznia. Zima zakłóciła codzienną rutynę wielu gospodarstw domowych, zmuszając małżonków i partnerów do siedzenia w domu, czasem bez prądu lub gazu - pisze tygodnik "Sunday Telegraph", a to sprzyja lepszemu poznaniu się i zbliżeniu. ' :)

Całkiem jak u nas na początku lat 80-tych.

T.

abnegat.ltd pisze...

Tak jest - nic tak nie rozbija życia intymnego jak telewizor w sypialni. O laptopie nie wspominając. Czy innym iPodzie ;DDD

Anonimowy pisze...

Edyta - zapytaj w klubie lokalnym może mają tablicę ogłoszeń/forum przez które można znaleźć partnera do gry. Albo można po prostu zostawić w recepcji swój numer telefonu z informacją, że poszukujesz towarzystwa do gry.
Przy squashu to działa :)

A przy okazji można nowe koleżanki poznać ;)

Ka.

thalie pisze...

Abi - sądzę, że bylibyśmy dokładnie w miejscu, w którym jesteśmy :)

Śliczny ten nagłówek, tylko podtytuł coś słabo widać (ale może to kwestia mojej kosmicznej wady wzroku, więc sobie nie bierz za bardzo tego do serca ;))

Greg pisze...

Jak dasz jeszcze ścieżkę z Wagnera i rozpylisz Extrakt "zapach napalmu o świcie" - będzie komplet! :)
"zmuszając małżonków i partnerów do siedzenia w domu, czasem bez prądu lub gazu - pisze tygodnik "Sunday Telegraph", a to sprzyja lepszemu poznaniu się i zbliżeniu. "
Bez gazu nie ma prądu i są trudności w zbliżaniu się - tak pewnie uważa wielu byłych pacjentów, do których ryzykując życie jeździł Abi. Pisał nam o tym nie raz. Ja tam wierzę jemu a nie Sunday Telegraph :)
Abi - racja lotki też już opadły i wiszą w szafie :(
Ale żabką w płetwach! Toż płetwy nie tak skonstruowane!

abnegat.ltd pisze...

Thalie, a teraz? Powinno byc cosik lepiej.

Valkirie... Greg, troche strach ;)
a zabka sie bardzo efektywnie plywa. Ja mam jeszcze inszy styl z ktorego sie moi kumple napierniczaja, a zwie sie to jedna nozka bardziej. nie do opisania. Tra
za zobaczyc.
Tak na marginesie, ciekawe jak K :)

Greg pisze...

Jeśli to jest modyfikacja żabki to pewnie pływasz popularną "śrubą" - jedna nóżka jak do żabki a druga tak jakoś pomiędzy ale bardziej croul. Częsta wada u osób pływających. Ale płetwy są do napierniczania naprzemiennie jak w croulu! No chyba, że monopłetwa to ruchy sysenie trzeba wrabiać. A tu żabka Panie!
K pewnie zejdzie 2 dni na adaptacji do temperatury, później będzie gonić ile tchu w butlach, żeby plan nurów wyrobić a po powrocie szok termiczny, intensywne rozgrzewanie i stan przedgrypowy!

thalie pisze...

teraz jest herr gut dohtor ;)

abnegat.ltd pisze...

Greg- sprobuje. Ponoc lewa robie kolko w lewy bok-na dol-do srodka-do gory. A prawa w bok- do gory-do srodka-w dol. Wychodzi z tego osemka w przekatnych kwadrantach. Moj znajomy nur twiwrdzi ze w grupie 20 nurow kestnie w stanie wypatrzyc po jednym kopnieciu :D

Thalie, wnioskiem tego nie okulary tylko durny uklad kolorow ;)

abnegat.ltd pisze...

kestnie= jest mnie...