poniedziałek, 18 stycznia 2010

Licence to kill

- Abnegat, mamy dziecko do transportu - zagadał ulegle głos znajomej doktorki z neonatologii.
- No to macie problem - westchnęło mi się filozoficznie. Odkąd dyrektor zarządził że pogotowie nie może transportować chorych bo jest do ratowania życia na miejscu - a przekonało go nie nasze dwuletnie ględzenie tylko jednorazowa kara finansowa nałożona przez NFZ - oddział wysyłający chorego musi zabezpieczyć doktora i pielęgniarkę.
- No i ten tego bo jednakowoż... - wyłuszczyła do końca swoja prośbę.
- Taak? - udałem zupełnie głupiego.
- Sama jestem, a mamy przyjęcie w Klinice uzgodnione. Pojechał byś? - wykrztusiła wreszcie zwerbalizowaną prośbę. Hm. W zasadzie siedzieć mi się nie chce, na oddziale pustki, znieczuleń nie mamy... Szybka wymiana informacji z szefem zakończyła się westchnieniem "to jedź".
- Macie woźnicę. Ale pielęgniarkę musisz załatwić od siebie.
- Już mam - ucieszyła się neo. - Za ile podjedziecie?
Kkurcze. Wiem że jak człowiek na pogotowiu spędza każdą wolną chwilę to sie go postrzega jako instytucję transportową, ale bez przesady mi tu.
- Zgłoś transport na pogotowiu. Zapytaj za ile dadzą karetkę. I daj znać kiedy mam przyleźć.
- Łomatko - złapała się za głowę neo - to że ja od czego mam zacząć?
- Czekaj chwile... Oddzwonię za pięć minut.

Po krótkiej rozmowie ze stacją ustaliliśmy że wyjazd będzie za pół godziny. Przekazałem informację do neo i polazłem dzidzia oglądnąć. Ostatecznie dobrze jest wiedzieć co do transportu zabrać. Okazało się że dzidź jest z przetoką tchawiczo-przełykową, zarurowany, zasondowany, dycha se sam i jedzie na zabieg coby mu to zamknąć. Kul. Zebraliśmy wszystko do kupy, sprzęt, leki, papiery, nawet żarcie - po czym zapaliliśmy sygnały i niespiesznie pojechali do Świątyni Wiedzy.

Siedzę sobie z tyłu, dzidzia śpi, pielęgniarka barz fachowo na monitory luka - co mnie podkusiło żeby z tyłu jechać? Już mi paluszki drętwieją, a zanim dojadę do miasta zamienię się w wazowagalne zombi. Co objawia sie u mnie defokalizacją, bradykardią 30/min i ogólną niechęcią to wysiłku jakiegokolwiek, z umysłowym włącznie.

- Ożkurwaaaaa!!! - okrzyk Dzikiego wytrącił mnie z ponurych rozważań. Autem miotnęło konkretnie, usłyszałem odległy huk i stanęliśmy.
- Co jest? - udarłem się w stronę kabiny.
- Ożkurwakurwakurwa..... - cichnący w oddali dźwięk wpierniczonego Dzikiego jednoznacznie wskazywał na głębokie zaangażowanie emocjonalne. A to ci dopiero...
- Kazik, idź no tam zobacz co rozjechał i daj znać co jest potrzebne. Tak na marginesie, masz walizkę?
- Niee - odpowiedział, wyskakując z samochodu. -Toż transport mamy...

- Doktor, chodź no tam.
- Proszę z nim zostać - powiedziało mi się bez sensu do pielęgniarki - wrócę za moment.
W rowie leży sobie śliczny samochodzik - znaczy śliczny to on już był - a koło niego miejscowy proboszcz i jeden z jego ministrantów.
- Co się stało?
- Nnaa szczęęśście niccc - dzielnie rzekł proboszcz.
- A chłopiec?
- Mi się też nic nie stało, proszę pana - odrzekł zupełnie niezestresowany młodzieniec.
Odwróciłem się do Kazia.
- To w zasadzie na co ja tu?
- No bo - karty trza założyć, pacjentów zbadać...
Podrapałem się po głowie.
- Kaziu, wołaj stację, niech przyślą wypadkową. Dziki, zapytaj tego w Żuku czy ich nie potrzyma w kabinie przez parę minut. A Panów - zwróciłem się do uczestników saltomortadele - proszę do karetki.
Ksiądz odmówił, twierdząc że zdrów jest i cały, chłopiec okazał się być zdrowy i nienaruszony... Całe szczęście że niektóre wypadki kończą się tak właśnie.
- Jedziemy.
- Ale bo ja - to tu policja chyba muszę czekać? - niezbyt gramatycznie określił się Dziki.
- Transport mamy. Nie będę czekał ciort wie ile na nich z kilkudniową dzidzią w samochodzie. Nie bój nic - jak wrócimy to cię znajdą.

Z rekonstrukcji wynikło że jadący przed nami kierowca TIRa słysząc sygnały stanął na ślepym zakręcie. A Dziki, zamiast wysiąść z wozu i dać mu po łbie - wziął się za wyprzedzanie. I nadział się wprost na nadjeżdżającego księdza proboszcza. Któren to musiał mieć wsparcie odgórne w trakcie zdarzenia bo z wózka została obita puszka po konserwach - a ani jemu, ani pasażerowi literalnie nic się nie stało.

Transport minaął bez dalszych niespodzianek. Po powrocie zastaliśmy policjantów na pogotowiu z gotowym mandatem opiewającym na dośc konkretne wtedy 200 pln. Dziki się zjeżył - on płacił nie będzie. Transport był na sygnałach, winny kierowca TIRa bo stanął jak dupa. I przyszedł do mnie.
- Doktor, trza mi świadka do zeznań a potem w sądzie. Poświadczysz?
- Dziki, poświadczę. Tyle że się nad tym zastanów - bo wina w końcu jest twoja. I w sądzie prawdopodobnie przegrasz. A tam nie dostaniesz dwóch stówek tylko ci dowalą dwa klocki na ZBOWID.
Dzikiemu jeszcze trochę zeszło zanim mu piana spadła - ale jak doszedł do siebie to dwie stówki wyciągnął i zapłacił.

Sygnały dają pierwszeństwo pojazdowi uprzywilejowanemu, to na pewno. Ale to nie znaczy że pozwalają na robienie głupich rzeczy.

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Oooo, jak tu ładnie się zrobiło, tak militarnie o zachodzie słońca :) Gut.
A propos słońca - ni ma, obraziło się na pd/zach Polski i ma nas w swej plamie od jakiegoś miesiąca.
Pada w odróżnieniu śnieg.
Słyszałam dziś w radiu, że jakiś ktoś odśnieżał swe auto po tygodniowym postoju za pomocą ... młotka :D

A notka jak najbardziej na czasie: śnieg (zwany przez znajomego 'Weisse Scheisse'), pojazd uprzywilejowany, wypadek, ksiądz po kolędzie :)

T.

Anonimowy pisze...

Hohoho, te helikoptery to leciały przy cwale Walkirii, czy jakoś tak?
Łomatko, ale dobrze, że wypadek nie skończył się ogólnym mieleniem mięsa, uffff, brrrr, brrrr :-) nika

Ivan pisze...

:) cudowne , jak bym wspominał moja pracę :)
Pozwolę sobie obserwować ;)
Pozdrawiam

luc.as pisze...

To ja pozwolę sobie trochę z innej beczki. Jakie masz Abnegacie wrażenia z jazdy na sygnałach & zachowania kierowców na te sygnały? Ten tirolo ewidentnie zgłupiał, ale jak np. karetka jedzie, dojeżdża do skrzyżowania a tam stoi takich 3-ech wspaniałych i ani ich objechać, ani przejechać...
W zasadzie danie w mordę nie jest takim głupim rozw. ;-) ale jakby tak w karetce kamerkę z tyłu, kamerkę z przodu. I jak taki pajac stoi dłużej niż 10-15 sek i utrudnia przejazd to 500 zł darowizny na wyposażenie tejże :-) Po następnych 10-15 sek. stawka się podwaja :-) Albo będzie to skuteczne i karetka w mig przejedzie, albo zbierze się miesięcznie więcej niż WOSP ;-)

magbod pisze...

abi, czesto obserwuje w miescie, takie cudo:
slychac sygnal, wszystko staje. samochody sciesniaja sie zeby przepuscic karteke, straz albo policje, a tu nagle jakis 'ynteligent' pieszy wlazi na jezdnie i wolnym krokiem przemieszcza sie na druga strone.
mnie sie w takich chwilach noz w kieszeni otwiera, a na ustach legna slowa niecenzuralne ujete w wiazanki budowlano-wojskowe.

jako 'woznica' miales takie 'kwiatki', czy to wymysl ostatnich lat?

gres pisze...

No cóż rozsądek jest wskazany zawsze, cóż z tego że karetka na sygnale jest pojazdem uprzywilejowanym jak w konkretnym miejscu inny kierowca ma możliwość usłyszenia sygnału zbyt późno. W niektórych miejscach po prostu fale dźwiękowe rozchodzą się w ten sposób że nie sposób usłyszeć karetki z odpowiednim wyprzedzeniem (jest takie miejsce blisko mnie (karetki i wozy strazy jeżdzą tam często) widoczność jest zerowa bo przy jednym wlocie na skrzyżowanie czteropiętrowe kamienice a chodnik jedynie metr, po drugiej stronie zabudowa mniej zwarta w związku z tym odbija w drugą stronę, są światła (co niestety ogranicza czujność nieuprzywilejowanych) karetki przed skrzyżowaniem nie ma szans zobaczyć bo zasłaniają ją kamienica i samochody stojące na czerwonym, słyszy się ją w ostatnim momencie.
Prawdą jest też to, że niektórzy kierowcy zwyczajnie nie wiedzą co zrobić jak słyszą sygnał i ich reakcja polega na zatrzymaniu się w miejscu niezależnie od tego czy w ten sposób ułatwią przejazd czy też nie. Nie słyszałem natomiast nikogo kto kwestionowałby konieczność robienia przejazdu karetkom czy straży - zresztą ich kierowcy mam wrażenie jeżdżą rozsądnie - co innego kolumny czarnych BMW zapieprzające 150 km na h po dziurawej drodze i mijające innych na grubość żyletki, tych czasami to mam ochotę udusić.

abnegat.ltd pisze...

T., trzeba było wprowadzic jakis optymistyczny akcent. Wiosna :)
Waisse shaisse juz zlazło. U nas jest +9 i chyba moje ponure życzenia odnośnie zimy sie spełniły.

Nika, bo to była polisa zawodowa - to i nadzór czuwa nad nim cały czas... A może przypadek.

Ivan, witaj :)
Już nie pracuje - ale zaczynam - żeby nie użyć jakowyś słów nadętych - tęsknić jakby? Dziwna sprawa :D

Lucas, tak na prawde nikt nie ma obowiązku zwalniać czy stawać - w przepisach było to jakos tak że należy ułatwić przejazd. Ale każdy jak sygnały zobaczy to but w hamulec i staje - niezależnie od tego gdzie i kiedy.

Zdarzył mi się kiedyś taki numer że facet jak nas zobaczył - to przyspieszył. I kierowiec na to kląć zaczał - a że zwis męski, a że jaja na omlet... To się go grzecznie pytam - miał stanąć i nas zablokować w połowie zakrętu czy dołożyć gazu, zrobić miejsce i puścić nas na prostej. Ogólnie karetke należy puścić - ruchu nie utrudniać - i głupot nie robić.

Pierwsze przykazanie kierowcy pogotowia: Głośno trąb, jasno świeć - wolno jedź.

W naszym pogotowiu mieliśmy wypadek karetki w którym zginęło dwóch kolegów. Mimo że byli na sygnałach a kierowca który spowodował dzwon powinien ich widzieć i słyszeć.

Prawda jest taka że za przepuszczenie karetki odowiedzialni są inni kierowcy - ale za zachowanie bezpieczeństwa jazdy na sygnałach odpowiada kierowca karetki.

Skrzacik, to się nie zmienia. W czasie mojej pracy zawsze było tak samo - trzy samochody z przodu nas widzą, wszystkie trzy włączają migacz prawy i zwalniają, a czwarty - ten który jest za nimi - widząc sytuację nie jest w stanie ruszyć mózgiem że coś się dziwnego dzieje tylko lewy migacz i bierze się do wyprzedzania...
To najpierw denerwuje, potem śmieszy - a pod koniec to chyba nawet żeśmy tego nie komentowali.

Natomiast za jechaniem za karetką która jedzie na światłach - tzw. wożenie sie za ogonem - batożył bym na miejscu. Byłby nas kiedyś taki debil zabił. Bo jadąc kilka metrów za karetka nie widzi się nic - a my jednak jedziemy wymuszajc pierszeństwo sygnałami. No i trzeba było stanąc - a młodzian w skrę odzian mało nie zaparkował nam na pace.

Gres, nie ma uproś - niezależnie jakie sygnały się ma - jeździć trzeba z głową. Bo potem jest dzwon i liczenie zwłok. Po mojemu odpowiedzialność za jazdę na sygnałach ponosi kierowca karetki. I nie ma zanczenia że on - jako ten z gwizdkami - miał pierszeństwo, jeżeli nie dał szansy kierowcy na zielonym świetle tego dostrzec...

Anonimowy pisze...

luc.as patent mi sie podoba, ale pewnie by starszne podatki nato nalozyli i na sprzet do ambulansu by nie starczylo

zasada nr jeden" gwizdki nie zwalniaja z myslenia" a raczej wskazane jest intensywniejsze uzywanie neuronow

M

(KK) pisze...

Piękne te latawce.
A ja mam zawsze schiza jak słyszę sygnały - bo po pierwsze nie wiadomo: stawać, zwalniać i gdzie się chować, a po drugie, ważniejsze - wtedy to już żadną miarą nie można przewidzieć co zrobią niektórzy kierowcy wokół Ciebie.

gres pisze...

Z przepisów jasno wynika, że kierowca "zwykły" ma ułatwić przejazd (niekoniecznie przez zatrzymanie), a kierowca karetki ma zachować szczególną ostrożność. Tak na marginesie karetka z samymi światełkami bez trąbki lub odwrotnie nie jest pojazdem uprzywilejowanym.
Dodatkowo rozsądek jest wskazany chociażby z tego powodu, że zza zakrętu może przecież wyjechać straż na sygnale, a wtedy nie ma uprzywilejowania.
Aby nie było wątpliwości poniżej podaję podstawy prawne we wskazanym zakresie :
Art. 9 (Prawa o ruchu drogowym) Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się.

art 53 ust 2. Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych tylko w razie, gdy:
1) uczestniczy:
a) w akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego albo
b) w przejeździe kolumny pojazdów uprzywilejowanych,
c) w wykonywaniu zadań związanych bezpośrednio z zapewnieniem bezpieczeństwa osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, którym na mocy odrębnych przepisów przysługuje ochrona;
2) pojazd wysyła jednocześnie sygnały świetlny i dźwiękowy; po zatrzymaniu pojazdu nie wymaga się używania sygnału dźwiękowego;
3) w pojeździe włączone są światła drogowe lub mijania.

f-blox pisze...

A ja lubię przepuszczać ambulanse! To jest miłe! Patrzeć jak gdzieś sobie gnają bo mają swoje zadanie które nazywa się uratować komuś życie. Faktycznie zdarzają się kierowcy co głupieją i wykonują dziwne manewry. Ale właściwie to powinno się uczyć jak się zachować w obliczu pędzącego pojazdu uprzywilejowanego. Dobrą opcja jest włącznie prawego kierunkowskazu żeby pokazać kierowcy ambulansu, że się go widzi. I lubię też przepuszczać koparki, pomimo że nie są uprzywilejowane.swee

thalie pisze...

kiedy siedzę w autku zwykle słyszę sygnały pierwsza niż kierowca. z jakimkolwiek kierowcą bym nie jechała. nie wiem na czym ten patent polega, ale tak jest. i teraz przypomniała mi się scenka gdzieś z tamtego roku. rondo na wyjeździe z Krakowa. stoimy grzecznie na światłach. sygnał. ja: za nami karetka. ponieważ prawy pas zajmowaliśmy przytulamy się powolutku do trawniczka. kierowca przed nami też zatrybił i też się przytula. za nami to samo. ci z lewego do trawniczka po lewej. ale jakoś niemrawo to szło i karetka dopadła koreczka. zapaliło się zielone. reakcja pogotowiarza błyskawiczna - ominął wszystko prawą stroną, przejechał szerokachnym chodnikiem, na którym akurat zero pieszych było i zanim ktokolwiek ruszył z ronda już gnał dalej. manewr był tak szybki i tak zgrabnie wykonany, że dech mi zaparło. nad refleksem kierowcy pogotowia i tym jak pięknie wykorzystał, że na przejściu puściuteńko. ale jechał naprawdę szybko. z wypadku chyba, bo zaraz za nim pognało 4 motocyklistów - na ogonie mu siedzieli uparcie. notabene wykorzystali tunelik, który kierowcy utworzyli z myślą o karetce ;)

Anonimowy pisze...

Mój ulubiony blog:) Nasuwa mi się tylko jedno pytanie... Gdzie Pan studiował? W którymś poście pojawiła się wzmianka o AM... Czyżby Wrocław?

abnegat.ltd pisze...

Luc.as - podatkować!!! :D
Kierowców od głupoty.
A za przekroczenie prędkości to nie mandaty - tylko podwyższenie ubezpieczenia.

Złapałeś 12 punkcików w czasie roku? Wzrost ubezpieczenia 3 x.
Masz 20?
Dziesięciokrotnie.
Trzy lata bez punktów?
Płacisz 25% stawki.

Dlaczego mam płacić tyle samo co debil w złomie który gna tak że zaczyna relatywistycznie przybierać na masie??

KK, piekne ujęcie. Ale sceny potem straszne - pacyfikacja wietnamskiej wsi i w zasadzie rzeź ludzi.
A sygnały ogłupiaja większośc kierowców - czyli tak jakby - nie jesteś sama ;P
:DDD

Gres - nic dodać :)

F-blox - kkurcze, gdyby była jakaś odznaka Dobrego Kierowcy... A koparki też przepuszczam. Wiadomo to co taki zrobi jak się go nie przepuści? Kółko większe niż samochód, łyżka jak bagażnik 80

Anonimie, witam :)
To nie był Wrocław. Choć zdarzyło mi się być na bardzo miłej imprezie "Pod Papugami"... Dzizazzz - to były lata...