czwartek, 21 stycznia 2010

Biała gorączka

Zima to jest czas ciężki dla wszystkich. Ciężko się choruje, ciężko się ratuje chorych. Szczególnie gdy jechać trzeba w śnieg i zawieję gdzie drogi nie widać... W światłach stroboskopów materializują się na czas błysku płatki śniegu - które jak zaczarowane wiszą zamrożone w powietrzu mimo wiatru. Mimo ciepła w kabinie człowiek odruchowo zawija się szczelniej w kurtkę.

Dziunia wysłała nas do białej gorączki. Czasem się z niej śmieję że zamiast zebrać wywiad to pisze co jej ludzie plotą a potem wysyła po uważaniu. Ale akurat przy tej rozmowie byłem. Siedzieliśmy sobie w dyżurce pijąc jakoweś wynalazki rozgrzewające z Afryki o smaku miodowo-herbatkowym gdy dzwonek podniósł alarm.
- Pogotowie Ratunkowe słucham.
- Przyjeżdzojcie szybko bo on tu nos wszystkich pozabijooo!!! - rozdarł się w słuchawce rzeczowy głos damski.
- A co mu jest?
- Biała gorącka!!!
- Czyli co się dzieje?
- No kurwaaaa!!! głucho jesteś czy co??? Biało goroncke mooo kurwaaa maaać!!!
Dziunia zasłoniła słuchawkę ręką i zapytała czy mam ochotę zbierać wywiad. Ale zemsta choć leniwa - zagnała cie w nasze sieci... Podziękowałem grzecznie że jednak nie. Tym razem "biała goroncka" w zupełności mnie satysfakcjonuje jako powód wyjazdu.
- Gdzie jechać? - Dziunia ze stoickim spokojem zebrała namiary i wpisała ładnie w kartę. -Słyszałeś Doktor. Jedziecie.
- Matko jedyna... - westchnęło mi się na widok adresu. Toż w lecie schodzi pół godziny żeby dojechać. Polazłem do telewizorowego i oznajmiłem wyjazd.

W zimie pada śnieg. Płatki duże, takie włochato-puchate, czasem małe jak gwiazdeczki a czasem drobniutkie jak kaszka manna. Wszystko po to by upiększyć okolicę z okazji Świąt i zaskoczyć drogowców. Szczególnie w obszarach głęboko wiejskich - gdzie zamiast Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania Miasta jeździ sobie traktorkiem-pyrpyrkiem Wiejski Oczyszczacz Dróg Pan Mietek. Z samego jeżdżenia pożytku jednak nie ma - do traktora musi być przyczepiony lemiesz. Któren to jest drogi i wymaga specjalnego mechanizmu co to rzeczony lemiesz podnosi i opuszcza. Bezwysiłkowo. W związku z tym WODPM zazwyczaj nie pcha przed sobą lemiesza a raczej ciągnie za sobą trójkąt zbity z desek. I tenże wynalazek pługopodobny pięknie za traktorem śnieg wyrównuje - do tego stopnia że nawet śladów opon traktora nie widać. Urządzenie to ma jeszcze jedną niesamowita zaletę: jak jest wystarczająco duże, to odśnieży oba pasy drogi. Chyba że traktor jedzie nie środkiem a prawym pasem.

Wtedy odśnieża pas prawy i nagarnia, wygładzając ślicznie, śnieg nad prawym rowem co może kierowcy sugerować że droga jest niekoniecznie tam gdzie jest...

Płatki duże, puchate padające w wielkiej ilości zostały zamienione przez płatki bardzo duże, bardzo puchate, padające w ilościach nieprawdopodobnych. Człowiek ma wrażenie że piękno i cisza wchodzą do karetki...
... którą nagle pociągnęło w prawo i stanęliśmy w pozycji „lewa nóżka w górze”.
- Oż w morde a co to było? - zapytałem zupełnie bez sensu. Szybki nawet nie skomentował. Wyskoczył z karetki i zaczął oglądać wóz. Wytarasiłem się na drogę przez jego drzwi.
- Urwałeś co?
- Na szczęście nic. To białe gówno nas zamortyzowało - docenił piękno przyrody. -Popchajcie, spróbuję na wstecznym.

Śnieg, gdy spadnie na ziemie zamienia krainę czarną i brzydką w śliczną i białą. Kołderka puchowa co świat otula. I spod kół na twarz bryzga.
- Czy ty mógłbyś do kurwy ciężkiej jakoś inaczej tymi kółkami kręcić? - wyrzut na mej twarzy został skutecznie zamaskowany gruba warstwą błota wymieszanego ze śniegiem. -Jak ja teraz do ludzi pójdę, hę?
Kurtka mechanika czołgowego po wymianie silnika wygląda lepiej niż to co mam na sobie....
- Kkurwa, sami nie damy rady... - Szajbus wyciągnął kurzelniki i rozdał wkoło po całym. Zapaliliśmy.
- Chyba trzeba na stację dać znać?
- Doktor, zwariowałeś? Stąd zasłaniają nas dwie góry. Radio nie przejdzie. A co masz na komórce?
Popatrzyłem na wyświetlacz - nawet awaryjne nie działają. Ale fajne zadupie.
- A najbliższa wieś gdzie?
- Tu w górę jakiś kilometr będą pierwsze chałupy. Może nawet nie tyle.... - rozważania Szybkiego przerwał tupot nóg. Od strony wsi nadbiegł dziarsko dziadek w średnim wieku z siekierą w ręku.
- Dobry wieczór, wy do białej gorączki?
- My. Daleko to?
- Nie nie daleko. Ale widzę że pomoc wam potrzebna. Poczekajcie chwilę, zaraz coś zorganizuję.
Nawrócił na pięcie i znikł w zadymce jak duch.
- No to - jak rzekł Ulrich von Jungingen - po Malborku? - zapytałem wyciągając paczkę Marlboro.
Zakurzylismy spokojnie. Jakieś dwadzieścia minut później od strony wsi nadciągnęła brygada. Chłopy potężne, dziadek z siekierką pokazywał co i jak... Nie dało rady. Przepychaliśmy tylko w rowie samochód do przodu i do tyłu - ale na drogę nie szło wypchać.
- Kurwa mać, ni hujaczka z tego nie bedzie - drapiąc się po szczecinie rzekł filozoficznie dziadek. -Poczekajcie chwilę.
I oddalił się kłusem. Że on sobie nic nie zrobił biegając po okolicy z siekierą w ręku... Widać trenuje. Inna rzecz że jak tak dalej pójdzie to nam fajek zabraknie.

Po kolejnym kwadransie usłyszeliśmy charakterystyczne łup-łup-łup jednocylindrowego dwusuwa - matko jedyna, on nas tym będzie wyciągał? Z niedowierzaniem popatrzyłem na Szybkiego który wzruszył ramionami i zapiął linę. Myśmy pchali w bok, dziadek ciągną traktorkiem w dół, wyglądał że nic z tego nie będzie gdy nagle koło karetki złapało jakiś twardszy grunt i to wystarczyło. Wylądowaliśmy na drodze. Dzięki ci Panie, nie będę musiał spać w tej pięknej okolicy.

Dziadek zsiadł z traktorka, rozdał po Schabowym*, zakurzyliśmy jak stare chłopy... Musze przyznać że smak Popularnego po wysiłku, w śnieżycy, ma w sobie coś intrygującego..
- Kazik, weźmiesz traktor i odstawisz do stodoły! - zarządził dziadek. -A, i siekiere mi postaw za drzwiami, wisz gdzie?
Kazik siekierkę wziął i głową kiwnął że wie, po czym wsiadła na traktorek i odjechał.
- A wy co - wolicie się przespacerować po nocy? - zwróciłem się do dziadka.
- Ja? - popatrzył na mnie z zaskoczeniem. -Toż moja stara dzwoniła że mom białą gorączkę. Ja z wami do szpitala jade.
---------------
*Zwyczajowa nazwa Popularnego. Ponoć wzięło się to stąd że w trakcie kurzenia można było przypadkowo coś przekąsić, w dodatku ciężko było na pierwszy gryz zorientować się co. Jak dla mnie - zupełnie bez sensu i związku ale lepszego wytłumaczenia nie znam.

25 komentarzy:

Leszek pisze...

Piszę tutaj by być zauważonym, więcej przeszkadzać i nie na temat nie będę, obiecuję.Ale...
Nika, 4 miesiące??!!! przebież nie urwało mi głowy tylko rozcięło skórę.. Tyle mam z plastrem na głowie chodzić ? Bo szwy zdejmują mi we wtorek... Chyba rana nie będzie się tak długo goić. Z tego co wiem to też maść daje się tylko na wygojoną ranę, ale jak to ocenić..

realka pisze...

Eh Abi dzięki za miły początek dnia. Niewątpliwie policzy Ci się to jako dobry uczynek ;)

Nomad_FH pisze...

A tak czułem, jak przeczytałem o tej siekierze, że to Wasz pacjent :D

akemi pisze...

Fantastyczna historia!
A słowa "Człowiek ma wrażenie że piękno i cisza wchodzą do karetki..." utwierdzają mnie w przekonaniu, że duch w narodzie nie ginie:-))

Diwina pisze...

Dawno,dawno temu jak mieszkałam w chacie za wsią, to też mi odśnieżali taką dechą ciągniętą za traktorem, potem zawitała do naszej wsi nowoczesność, a traktor zyskał lemiesz z przodu.castspel

Anonimowy pisze...

@Leszek, odpowiedziałam Ci pod wczorejszym postem Abiego :-) Spoko, luzik :-)

Aaabiiii: "No to - jak rzekł Ulrich von Jungingen - po Malborku?" tarzam się i fikam :-DDD No i ten bohater z siekierką :-DDD Wylatał się do Was i już leczenia nie potrzebował. Ruch to jednak zdrowie ;-D
Łomatko :-DDD nika

Anonimowy pisze...

boooskie;) ale też przeczuwałam, że gość z siekierką to wasz klient;)
M

Anonimowy pisze...

Pamiętam jak się paliło w latach 80-tych Schabowe kupowane na metry :)
Ktoś skołował takie długaśne (ok. 30-40 cm) Popularne i trzeba było je samemu ciąć na porcyjki.
By nie spożywać w trakcie palenia zagadkowych kawałków (niektórzy twierdzili, że to drobno rżnięte podkłady kolejowe) korzystałam ze szklanej lufki ;)
Pamiętam też papierochy o dźwięcznej nazwie OPAL.
Palenie ich przypominało wdychanie dymu z palącego się sreberka od czekolady, fuj.

T.

(KK) pisze...

Boże, Boże, a te jakieś hugo-badery po takie historie na Sybir jeżdżą... Zaprawdę prawda to jest, że takie opowieści leżą na ulicy. Zaśnieżonej podkarpackiej jezdni. A i Stefan King mógłby, Abi, tu u Ciebie parę pomysłów podpatrzeć.

thalie pisze...

to ja dołączę do grona przeczuwających ;)

abnegat.ltd pisze...

Leszek, czlowiek dziury nabywa szybko- a pozbywa sie wolno. Co robic ;)

Realka, najlepszego :)

Nomad, tak sie zastanawialem czy mo go zbyt nie wyeksponowal :D Jak widac ponizej, zagadka trudna nie byla :/ :\

Akemi, to jest romantyzm pogotowiarsko-ludyczny. Lepiej nie wnikac ;)

Diwina, idzie nowe. Potem po okolicy szalal taki pieronski zagarniacz-wyrzucacz slimakowy... Massakra.

Nika, nie sprawdzilo sie. Jakby wtedy Jagiello ruszyl dupsko to faktycznie bylo by po Malborku. A tak kiszka ze smalcem sie ostala i tyle ;)

M, nastepna raza zaowyawolawowuje bardziej >;]

T, Opali nie znam. Z metra tosmy mieli takie dziwne klubowe co mialy filter w srodku. A ze zgrozowatych - lubelskie huzary. Prusaki uciekly z akademika na mroz i poniewierke.

KK, mowisz ze SK jak by przeczytal - to by zdretwial?
;D

Thalie, cos mi dzisiaj zagadeczka nie zagrala :[]
:)

Malutka... pisze...

Leżę i kwiczę, kurując pęcherz bez medykamentów ;) Dziadzio z siekierą to swój facet był ;D I ciekawa osobowość, jak na niestandardowego pacjenta (a może właśnie standardowego?).
U mnie na wiesi głębokiej, to Pan Mietek, ani żaden Pan Staś, Pan Zbych, ni inny czort nie chce odśnieżać, bo szkoda własnego sprzętu i paliwska ;P
Pozdrawiam

nieirytujmnie pisze...

Kurcze, musze pamietac zeby nie jesc w trakcie czytania (tak na wszelki wypadek).
Dziadek z siekiera fantastyczny - juz widze z lekka zbaranialo-oszolomione twarze Abnegata i s-ki po radosnym oswiadczeniu "jam ci jest" :)
Pobiegal tam i nazad to i biala goraczka odpuscila.

Anonimowy pisze...

'Biała gorączka (obłęd opilczy) jest efektem długiego ciągu alkoholowego, nazywanego po rosyjsku zapojem.' - taką definicję znalazłam w sieci :)

Znaczy gościu się nudził, zapił, w chałpie ciut zaszumiał, ale końcu trochę rozrywki pożytecznej znalazł ;)

T.

Iwona pisze...

Abi kochany, Ty to masz talent do pisania, super historyjka, tez sie domyslalam, ze to pacjent, zeby kazdy taki uzyteczny byl...

luc.as pisze...

"dziadek w średnim wieku" :-)))
Dobrze, że nie chciał ze sprzętem jechać, tak na wszelki...

abnegat.ltd pisze...

Malutka, idz no do osrodkowego niech Ci jaki Nolicin przepisze... Czy inny Furagin... Na co Ci urosepsa >:|

NIM- opad zuchwy (nie moge pisac szczeki bo M na mnie krzyczy ;))) - mysmy sie nie zorientowali. Ta siekierka byla taka troche podejrzana... Ale ogolnie dziedek byl spoksik :)

T, w moich stronach biala goraczka to dowolny stan psychiczny zwiazany z pobudzeniem :D

Iwona, bo to pokolenie Adama Slodowego jest ;)

Lucas, to jest dopiero zadziwiajace - sam sie pozbul siekierki. Co raczej potwierdza teze ze potraktowal nas jako taksowke :)

Malutka... pisze...

No i toż to właśnie o Nolicin chodzi, a pani dr ma tydzień urlopu zdrowotnego ;/;/;/ Więc moja męka będzie się ciągnąć w nieskończoność...

Anonimowy pisze...

W dzieciństwie zdarzyło mi się być na weselu, takim wiejskim. Wiata – namiot na podwórzu, miejsce do tańca – podest z desek zbity, ludzie na drewnianych ławkach. W czasie tego wesela brat panny młodej dostał tej białej gorączki i poleciał sie topić. A w moich stronach jest gdzie się topić – liczne bagna, o których krąża legendy (a to broń zatopina, a to czołg;).
Utkwiło mi, że namiot nagle opustoszał, wszyscy, włacznie z panna młodą biegli zwartym peletonem przez łąki zagony. Z przodu męzyzna na pół elegancko ( w szale pozbył sie ubrania do pasa), pędził w stronę tych bagien. Scena jak z Kolskiego.;)

goska

Anonimowy pisze...

Ja nie w temacie.
Abi, mam problem. Mogę na priv?
Lena

abnegat.ltd pisze...

Malutka, lecz się ;)

Gosika, Testosteron miał taka piekna scene też ;)) Zabójczo lubię ten film.

Lena, pisz.

Anonimowy pisze...

Kiedyś, za czasów studenckich, znajomi zaciągnęli mnie do śmiesznej roboty liczenia samochodów, a fachowo to chyba brzmiało: badanie natężenia ruchu. Człowiek wstawał o godzinie, co to normalnie się kładł spać, po całonocnej "nauce", i jechał precz w kraj pobliski. Stało się na skrzyżowaniu i liczyło przez dwie godziny ile ciężarówek, osobowych, dostawczych i konnych przejechało w danym kierunku. A następnie malowało się kreseczki w odpowiednie kratki formularza. Już po tygodniu takiej pracy, siedząc na przystanku i czekając na powrotny transport, przyłapywałam się na tym że dalej liczę, czego ile pojechało. Wszyscy tak mieli, nawet na kacu.

Problem jeden mieliśmy: jak kwalifikować karetki. Czy jak na sygnale to osobowy, czy jeśli bez dyskoteki to już dostawczy.

Skonczyło się na "sprawiedliwym" podziale tych cichych: pół było liczone jako osobowe, a drugie jako dostawcze.

Tędy liczę, że po latach dowiem się od Ciebie, jaka sprawiedliwość byłaby bardziej.

pozdrowienia
igit

p.s. dzieki za zacny kawałek.

abnegat.ltd pisze...

Igit, witaj :)
Podobny dylemat mial moj znajomy dzwoniac do swojego wuja, przedsiebiorcy pogrzebowego, z zyczeniami z okazji Dnia Transportowca...

basia.acappella pisze...

Puenta tak świetna, że aż mam wątpliwości co do jej prawdziwości (albo... autorskiej "autopsyjności" ;/)...

abnegat.ltd pisze...

Ale bo prawda scyro jest!
...namojdusiu...

:D