środa, 7 października 2009

Znieczulenie porodu

Jak to kiedyś powiedział S.Lem, seksualność człowieka jest podobna do historii zjedzonej czekoladki po której człowiek ma dziewięciomiesięczna sraczkę.

Rodzina już się oswoiła z myślą o potomku, pokoik przygotowany - a przynajmniej łóżeczko - ciuchy kupione wg. USG...

Otworze kiedyś sklep z ciuchami dla dzieci które będą żółte. Ciuchy, nie dzieci. Na szyldzie wywalę taki sakramencki napis: "Pożałowałeś dwóch stówek na ginekologa? Nie wiesz czy dzidzia ma dzwonek?? Zaglądnij tutaj! Wszystkie ciuchy w uniseksowym kolorku!!! No pink, no blue - yellow only."

W końcu nadchodzi czas na najpiękniejsze spotkanie...

Całą ta heca dowodzi niezbicie że hormony robią z nami co chcą, bo poród w najlepszym razie można porównać do defekacji po spożyciu kokosowego orzeszka rodem z Czarnobyla. Gdyby jednak nie ta hormonalna sztuczka, ród ludzki skończył by bezpotomnie na naszych prekursorach, bo Ewunia prędzej by sobie wydłubała oko niżby spojrzała po raz drugi na drzewo dobrego i złego.

Co zawsze nasuwa mi pytanie: w co wyposażony był Adam??!?

Nadchodzi wreszcie godzina zero. Przyjeżdżamy sobie do delivery ward, kładziemy się na łóżeczku i - z niejakim niepokojem pytamy o opcje. W Królestwie mamy ich kilka, jedne lepsze, drugie jeszcze lepsze.

1. Technologia number łan: psychoterapia stosowana czyli hipnoza made in położna.
Ryzyko powikłań: zero.
Skuteczność: zero.
Opis metody: położna co jakiś czas powtarza You are doin' very well"

2. Technologia number tó: iniekcja domięśniowa Dolarganu (w Jukeju nie znaja tej nazwy, trza prosic o pethidine).
Ryzyko powikłań: o ile położna nie pomyli dawki i miejsca podania (na ten przykład w oko), pod uwagę brać należy jedynie francowate nudności i upierdliwe wymioty. Można zobaczyć co jedliśmy przedwczoraj na podwieczorek. Podany za późno powodować może depresje oddechową płodu co przekłada się na dzidzie nieco naćpaną po porodzie, ale położne pilnują dawek i odstępów jak gorylica swoich młodych.
Skuteczność: tak sobie. Wystarcza na 1 i ew. początek 2 fazy.

3. Podtlenek azotu czyli number tri. Znany również jako gaz rozweselający. Podawany jako gotowa mieszanka 50/50 z tlenem.
Ryzyko powikłań: kac jak po wódzie, rzyganko jak po Dolarganie.
Skuteczność: żadna.
Informacje dodatkowe: może i to działa rozweselająco, ale na pewno nie przy porodzie. Znosi jakiekolwiek hamulce, kobiety drą się w niebogłosy i zachowują jak trzyletnie niedorozwoje. Tragiczny pomysł, odradzam ab-so-lut-nie.

4. ZOP. Czyli epidural. Technologia czwarta.
Ryzyko powikłań:
- spadek ciśnienia. W zasadzie tak częste że należy mówić o niekorzystnym działaniu ubocznym. Niesie ryzyko niewydolności krążenia macicznopłodowego ( i w krańcowym przypadku uszkodzenia płodu) - dlatego przed ZOPem zakłada się wkłucie dożylne, mierz\y cisnienie, podaje płyny a w razie poważniejszego spadku leczy lekami obkurczającymi łożysko naczyniowe - nie mylić z łożyskiem w macicy... Poważne następstwa obniżenia ciśnienia są bardzo rzadkie.
- wysoki blok zewnątrzoponowy. Rzadkie powikłanie, związane bądź ze zbyt dużą dawką anestetyku bądź ze złym ułożeniem rodzącej po wykonaniu bloku. W krańcowym przypadku - który występuje bardzo rzadko - wymaga wdrożenia znieczulenia ogólnego i intubacji/wentylacji pacjentki.
- działanie toksyczne środka miejscowo znieczulającego. Może się zdarzyć przy nierozpoznanym założeniu cewnika do jednej z żył w przestrzeni zewnątrzoponowej lub przy przekroczeniu dawki maksymalnej. W Jukeju to drugie jest praktycznie wyeliminowane poprzez gotowe zestawy do ZOPów, pompy podające znieczulenie w sposób ciągły oraz przejście na chirocainę (lewobupiwakaina), która mimo że toksyczna, to jednak mniej niż bupiwakaina. Żeby wyeliminować ryzyko pierwsze, stosuje się odpowiednie techniki (aspiracja cewnika, dawka testowa z minimalną dawką adrenaliny).
- całkowite znieczulenie podpajęczynówkowe - to powikłanie zdarza się przy nierozpoznanym założeniu cewnika do przestrzeni podpajęczynówkowej. Dość rzadkie powikłanie, jednak ze względu na swoją dramatyczność wyjątkowo pilnowane przez brać w wierze. Dawka testowa (mała ilość środka która powoduje blok tylko w przypadku źle założonego cewnika) wyeliminowała ryzyko groźniejszych powikłań.
- przypadkowe przebicie opony twardej. Igła która powinna zostać wsunięta do przestrzeni zewnątrzoponowej, z niewiadomych przyczyn wsuwa się troszkę głębiej i przebija oponę twardą. Powoduje to zazwyczaj upierdliwe bóle głowy, światłowstręt, zawroty głowy i wymioty. Czasami wymaga założenia tzw. łaty z krwi.
- krwiak w przestrzeni zewnątrzoponowej. Rzadkie powikłanie - trzeba trafić w naczynie krwionośne, a krwawienie musi być na tyle duże by samo nie stanąć. W zasadzie jedynie u pacjentów leczonych środkami p.zakrzepowymi. Dlatego koniecznie należy powiadomić anestezjologa o warfarynie, zastrzykach z heparyny oraz heparyn drobnocząsteczkowych, lekach przeciwpłytkowych (clopidogrel) i aspirynie. Najlepiej mieć wszystkie leki na kartce spisane i wręczyć to łapiduchowi zanim przystąpi do działania.
- infekcja. Z tego powodu anestezjolog pieprzy się z ta igłą tydzień. Musi się umyć, ubrać, pacjenta odkazić jak do zabiegu operacyjnego...
- nieskuteczność bloku (oceniana na 5% - czyli jednak sporo). Cewnik może być w złym miejscu, przestrzeń zewnątrzoponowa może być - nazwijmy to - dziwna. Zdarzyło mi się raz że pacjentka była pięknie znieczulona praktycznie cała w wymaganym zakresie za wyjątkiem placka wielkości ludzkiej dłoni w prawej pachwinie. I to miejsce nap.ło ja przez cały czas porodu.

Skuteczność: duża. Pominąwszy horrory, które statystycznie są zjawiskiem rzadkim, porównywalnym do cegły w kościele spadającej na głowę ( a już na pewno rzadszych od ryzyka umarnięcia w samochodzie podczas niedzielnej wycieczki), około 95% bloków jest skutecznych i niepowikłanych. Większość powikłań jest niegroźna dla życia, niektóre, jak przebicie opony twardej, wymagają leczenia, zazwyczaj płynoterapia i pozostanie w łóżku na 1-3 dni, rzadko łata z krwi (nie musiałem zakładać mimo wykonania kilkuset procedur, i - niestety - kilku przedziurawionych opon).

Zupełnie poważnie kończąc: to nie jest jakaś próba wystraszenia rodzących. Jednak powikłania się zdarzają i to zainteresowana musi podjąć decyzje czy chce czy nie chce być znieczulana w ten sposób.

Jeżeli mogę coś poradzić - nie decydujcie się na ZOPa pod wpływem bólu w ostatniej fazie porodu. Dla rodzącej pozostać bez ruchu przez kilka minut jest wyjątkowo trudne, a jakikolwiek ruch zdecydowanie podnosi ryzyko uszkodzenia czegokolwiek igłą.

Jeżeli chcecie mieć takie znieczulenie, porozmawiajcie z anestezjologiem zanim zacznie się akcja porodowa. Zapytajcie o powikłania. Zapytajcie o doświadczenie i ilość wykonanych procedur. Toż ta usługa jest ponadstandardowa i w rzeczy samej do odbycia porodu nie jest niezbędna.

Osobiście polecam. Ale każdy musi to rozważyć sam.
________________
Są jeszcze inne cuda - jak na ten przykład małe stężenia Remifentanylu podawane dożylnie. Nie mam żadnego doświadczenia, nie słyszałem żeby ktokolwiek stosował ww. technikę w szerszym zakresie.

24 komentarze:

Anonimowy pisze...

jeśli miałam jakiś instynkt macierzyński, to na godzinę 6:46 przeszedł mi całkiem... :P
metaksa

Zadora pisze...

aaa...czy każdy poród pod te procedury podpada. Naprzykład taki...kamień żółciowy :)))

Zadora pisze...

a może nerkowy? :8 :D

thalie pisze...

zdecydowanie zgadzam się z metaksą :) zgon instynktu o godzinie 8:02.

ale czytało się dobrze. moje skłonności SM sprawiają, że lubię takie horrory ;)

kiciaf pisze...

W czasach, kiedy ja rodziłam istniała tylko procedura numero uno.Z tym, że mnie to powtarzał przystojny pan doktor, po tym jak mnie opieprzył słowami "Pani tu przyszła spacerować czy rodzić?" i zagnał nieodwracalnie na łóżko.
I żaden mdlejący i przejęty tatuś nie pętał się pod nogami. Na szczęście, bo bym zabiła.

carolinna pisze...

Jesli mogę coś doradzić: nie przesadzajcie i nie panikujcie, ten ból jest do zniesienia. Abi nie strasz :D

Anonimowy pisze...

No to dla rozweselenie,przy pierwszym porodzie 3 kobity w jednym czasie ,oczywiście w takim zadupiu ZOPie do dziś cicho sza.Po oczywiście głupawka,a najbardziej rozwalił mnie tekst męża jednej kobitki,która 2 rodziła po roku : "tylko ją pan dochtor dobrze pozszywaj,żeby mi się znowu za rok nie popruła".
Da się przeżyć Carolinna,ale dla tych dłużej się męczących,ja też bym optowała za ZOP,choć sama nie miałam tej opcji(może i dobrze,bo jakoś tak mi nieswojo o tym myśleć)

Anonimowy pisze...

Echhhhh, nie dotyczyły mnie te, ekhm, atrakcje i z tego, co widzę, w przyszłości też dotyczyć mnie nie będą. Ha, taka karma ;-P
Ale zastanawia mnie dlaczego każą przeć na leżąco? Czy jak się chce, za przeproszeniem, zrobić kupę, to się człowiek kładzie w wychodku na wznak??? Pała z fizyki i już. nika

Tradycja pisze...

Cholera będę przez to przechodziła w styczniu. Z tego co wiem to nasze położne stosują osobliwą metodę znieczulenia - 'metodę wojskową' czyli dotąd gnębią 'kota', aż będzie mu wszystko jedno.

abnegat.ltd pisze...

Metaksa, nie boj nic. Na hormony mozna liczyc ;)

Greg, nerkowy to i jeszcze... Najlepiej wtedy sprawdza sie metoda hipnotyczna.

Thalie, czyzbys byla wielbicielka pejczy?? (z gustownie rzezbiona relojescia...). Nic sie nie boj- jak przyjdzie pora, nawet sie nie zorientujesz ;)

Kiciaf, moja to samo mowi. Wpuscili mnie bom byl dochtor ale po prawdzie tatus na porodowce jest potrzebny jak pompka do roweru.

Carolinna, toz przecie nie sklamalem :D

Anonimie, no wlasnie. Da sie przezyc. I nie moze to byc takie straszne bo by sie nikt na drugie nie zdecydowa.

Nika, ponoc tak rodzily indianki - w kucki. Teraz jest taka moda zeby rodzaca chodzila jak dlugo sie da w czasie 2 fazy.

Tradycja, witaj :)
tak zwane "stare i doswiadcxone" moga byc nieco kapralowate. Ale tez nie wszystkie. Bedzie dobrze - jak juz bedziesz po, daj znac jak poszlo. A o znieczulenie dowiedz sie teraz. Moze inny szpital?

Anonimowy pisze...

Zakładano mi ZOPa 4 krotnie w ciągu 2 tyg. I choć mam zdanie, że tylko jeden anestezjolog na czterech potrafił to robić, to jednak obyło się bez powikłań (nie licząc lekkiego spadku ciśnienia) Tak więc nie taki diabeł straszny... ;)
Lena

abnegat.ltd pisze...

Lena, Dzizzzzazzzz rodzilas 4 razy w ciagu 2 tygodni??!?

To jest lepsze niz brazylijskie dziewiecioraczki 80

;)

Tradycja pisze...

I jeszcze mała korekta, ja tu się pojawiam od b. dawna tylko się nie udzielałam do tej pory :D

abnegat.ltd pisze...

Toz ja dla tego witam teraz bo wczesniej nie dalo rady ;)
(jest taki imie dobre dla dziewczynki... Bo zasadniczo pobieznie to my ja nazywamy Marysia).

Anonimowy pisze...

Abi, jak dotąd ani razu... ;)
A 4 krotny ZOP to próba leczenia bólu... w sumie całkiem skuteczna, ale to baaardzo długa historia
Lena

eee-live pisze...

Abi no jak bym jeszcze miała jakieś wątpliwości co do adopcji to skutecznie je rozwiałeś ;)
Chociaż nie wiem czy poród jest gorszy od ściągania paznokcia na samym ketonalu? Nie rodziłam to nie wiem ;P

Anonimowy pisze...

Tradycja bowiem to nasze korzenie.

"Tradycją niczego nazwać nie możesz...
I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić.
Kto inaczej sądzi świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze.
Tradycja to dąb ,który 1000 lat rósł w górę.Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza!.
Tradycja, naszych dziejów jest warownym murem.
To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza...
To jest ludu śpiewanie,to jest ojców mowa.
To jest historia której się nie zmieni...
A to co dookoła powstaje od nowa to jest nasza codzienność w której my żyjemy"

To mój ulubiony cytat z "misia":)
Cieplutkie pozdrowionka dla p.doktora od KaMi

Anonimowy pisze...

z krawatami sie mniej awanturuja
obom

Anonimowy pisze...

Ja musiałabym być pijana i to bardzo aby dać sobie wbić igłę w kręgosłupa.
Nie jestem jakąś weteranką porodową ale jak dla mnie nie bolało więc znieczulać nie było co.

A Marysia to imię w sam raz, moje 2 w stadium "brzuszno-wewnętrznym" ma robocze imię Stasiek :) to lepsze niż ono.
Pozdrawiam Serdecznie Jola

paniena pisze...

o, dzieki Ci wielkie Abi!
czyli wlasciwie opcje sie zawezyly dosc mocno . I tak nie pozostaje nic jak tylko hozo maszerowac (w lutym) na sale porodowa.

Anonimowy pisze...

Moje podejście przed 1 porodem było takie: mi igłę w kręgosłup?! NIGDY. Po 2h z oksytocyną: niech pan szybciej wbija igłę!!!!

abnegat.ltd pisze...

Witaj, KaMi :)
W życiu bym do teatru nie poszedł...

Obom, bijemy sie o złota patelnię. Szatnia też jest u nas obowiązkowa.

Jola, ja się nie wypowiadam bo mi raczej poród nie grozi. Ale chyba bym nie chciał (???)

Paniena - dobrze będzie. Tylko nie wdychaj tego jebgazu, bo sie zrobisz rykliwa, a na ból to raczej działa byle jak. To juz petydyna lepsza.

Anonimie, tylko że wtedy anestezjolog ma przesrane - nikt po oksytocynce nie wytrzyma bez ruchu - jak to łądnie było napisane o tej macicy wyłażącej uszami...

Unknown pisze...

Co do remi i.v. w NL jest taki standard do stosowania przez ginekologow-przewaznie w sytuacji gdy nie jest dostepny anesteta.

abnegat.ltd pisze...

A działa? Znaczy - na pacjentki?