poniedziałek, 5 października 2009

Vicki Christina Barcelona

Film nieco dziwny. Primo, rzadko zdarza się obecnie by film miał narratora który nie jest jedną z postaci. Secundo, jakoś coraz mniej takich obrazów. Może "Love Actually" czy "He's just not that into you" wpisują się w ten sam trend, ale ogólnie mało jest filmów które bardziej opowiadają niż epatują czy wciskają. Można by jeszcze dodać tertio w postaci muzyki - ale to już raczej nie dziwność a urok.

Chyba że mowa o epatowaniu wdziękami Scarlett Johansson, ten rodzaj toleruję w każdej postaci.

Dwie psiapsiółki, amerykanki - co według reżysera oznacza głupotę, IQ na poziomie neandertalskim, brak jakichkolwiek zainteresowań oraz wrażliwość otwieracza do konserw - przylatują do Barcelony. Vicky (Rebecca Hall, nie kojarzę z żadna inną rolą, myślę że jeszcze ją zobaczymy), twardo stąpająca po ziemi, oraz bujająca w chmurach Cristina (oklaski: heartbreaker z dużym nosem czyli wspomniana wyżej Scarlett). Pierwsze - nazwijmy to - skrzypce męskie gra Juan Antonio Gonzalo, jako Javier Bardem, zabójczo wręcz przystojny hiszpański malarz, pogromca amerykańskich pięknotek. Do tego trio dołącza nieco później (oklaski!) Penelope Cruz, jako w gruncie rzeczy "jedyna prawdziwa" kobieta, bo nie amerykanka. Trochę to grubymi nićmi szyte, ale ponieważ sam uważam amerykanów za ćwierćinteligentów, kupuję historię.

Film jest próbą odpowiedzi na pytanie czym jest miłość - a raczej czym nie jest. Nasze przyjaciółki przekonają się że zarówno zimna logika i sterowanie uczuciami jak i miękkie podążanie za głosem serca nie gwarantuje niczego. Gdyż tak naprawdę miłość jako fizjologiczna choroba psychiczna nie poddaje się żadnej kwalifikacji poza jedną: jej celem jest spłodzenie potomstwa z podświadomie - co wcale nie znaczy że ślepo - wybranym partnerem, a każde odstępstwo od planu jest karane bólem potępieńczym młodego Wertera.

Na miły wieczór z lampką* wina.


---------
**35 - 50 cl per glass, 150 cl per capita...

13 komentarzy:

thalie pisze...

chyba już wiem co będziemy z Młodym oglądać jak tylko ten chaos prywatny przewalę i będzie gdzie w mieszkaniu usiąść :) (o postawieniu gdzieś kieliszków nie wspominając ;))

Monika pisze...

film w sumie szurniety, jak to u Woddy Allena. ale ogląda się super. No i ten Juan....

abnegat.ltd pisze...

Thali - film jest miodzio :) Taki rzekłbym - zwiewny. Jakos wolę takie pierdółki niz ciężkie przemyslenia o bólu istnienia.

Monika - tu ciekawostka. Dla mnie ten cały Juan jest przystojny jak jasna cholera (choc sie uważam za zdecydowanie hetero :/:|:\)
Natomiast mojej małejżonce jednak nie.

Anonimowy pisze...

Zgodzę się, filmik całkiem niezły... a Juan może być ;D
Lena

Anonimowy pisze...

Eeee tam, Juan. Nie podoba mi się i już :-DD nika

Maria pisze...

No cóż.Niektórzy mówią, że ten film to koniec W.Allena.
Film to jeden wielki hamburger, pokazujący same schematy i stereotypy myślenia jeśli chodzi o Barcelonę, Hiszpanki i Amerykanki.
Mamy pokazane wszystkie największe atrakcje pięknego miasta, oraz rozwrzeszczaną histeryczną autochtonkę, której pewnie największym wyzwaniem jest kląć jak szewc po hiszpańsku.
Świetnie to zresztą robi, nikt tekstu przez nią wywrzeszczanego nie próbuje tłumaczyć:)
Oczywiście jest olśniewająco piękna, nie da się zaprzeczyć. Przy niej pozostałe aktorki to tło nie zakłócające głównego obrazu i nie rzucające się w oczy.
Oczywiście dla dopełnienia obrazu całości: super macho, podrywacz, łamacz niewieścich serc-ARTYSTA?:)
Tak prawdę mówiąc to nie wiem co autor( reżyser) chciał powiedzieć?
Ni to satyra, ni wnikliwa obserwacja, ni pies ni wydra.

Zgadzam się- miły film na długie wieczory.

abnegat.ltd pisze...

Mario, po mojemu to komedia jest. Śmieje się ze stereotypów, przyprawił to pikntnie i podał smakowicie. Taki - król wśród hamburgerów ;)

kiciaf pisze...

no i jak pierwszy wolny poniedziałek minął? Nie zgłupiałeś od nadmiaru wolnego czasu?

abnegat.ltd pisze...

...trzeci dzien dzima pod rzad...
To moze zabic :D

Anonimowy pisze...

Łomatko, to naprawdę zahacza o przetrenowanie o_O
Gdziesik czytałam, że powinno się ćwiczyć co drugi dzień, coby się nie sforsować :-) nika

abnegat.ltd pisze...

Nika, ale na liczydle 102,3 ;[]

Zadora pisze...

te 0,3 na liczydle to po wodzie mineralnej czy przed? :)

abnegat.ltd pisze...

Po :]
ale to tylko na kilka godzin- potem wszystko wraca do normy...