środa, 9 września 2009

Zakrzówek

Kojarzy się różnie. Budowlańcom z Portugalczykami, developerom ze sprzedażą. Ale prawdziwemu nurowi kojarzą się tylko z jednym - zalanym kamieniołomem w którym nawet w środku lata można sobie przymrozić to i owo.

Do Zakrzówka stosunek mam prywatnie emocjonalny - właśnie tam robiłem sobie OWD (Open Water Diver) w systemie PADI (Pay Another Dollar Idiot Professional Association of Diving Instructors). Tam zrobiłem pierwszą wycieczkę. Pierwszy raz przekroczyłem 20 metrów. Zamroziłem pierwszy raz automat. A nawet po raz pierwszy - i ostatni - spotkałem na żywe oczy takiego ulizanego prezentera z telewizji. Chciał pożyczyć komórkę coby po pizze zadzwonić a nie chciał wyjść z in coguto. I dziwił się strasznie że go gremialnie nikt nie poznał...

Z tymi dwudziestoma metrami wiąże się opowieść o straszliwym bełcie - któren to śmierdzi (ał) siarką, jest czarny i posiada widoczność 30 cm. Przynajmniej z wierzchu - bo pod spodem ponoć widoczność lepsza, tylko ciemno jak wiadomo gdzie i u kogo, a zacap zgnitych jaj powala nawet podczas oddychania powietrzem z butli. Nie mówiąc o złażeniu wszelkich napisów ze skafandra i pozłacaniu ołowiu. Tego ostatniego nie udało mi się zobaczyć na własne oczy.

Bełt w czasach gdy robiłem sobie uprawnienia stał na wysokości 18 metrów więc zahaczenie o 20 wiązało się z nurem pełnym stresu i smrodu. Jednak nadeszło nowe. Ceny kursów nieco spadły (w moich czasach to było 15 setek - teraz za 9 można sobie zafundować), średnia krajowa wzrosła - efektem czego nurków narobiło się jak psów. Albo zgoła wróbli. I cała ta masa ludzka zaczęła oddychać pod wodą co natleniło ją wyśmienicie i pomalutku wyparło bełcik. Żeby go zobaczyć trzeba teraz zejść na co najmniej 26 metrów - a i to trza się spieszyć. Za kilka lat nie pozostanie nawet śladzik.

Kolejnym znakiem odnowy biologicznej są rybki których coraz więcej. Jako że na rybach znam się tylko jadalnych - czyli takich na talerzu - więc pojęcia nie mam cośmy widzieli. Ale była ławica mniejszych - i jedna wielgachna. Wtajemniczeni orzekli że to był sum. Dla mnie to był półtorametrowiec.

Pierwszy nurek poprowadził mój brat bliźniak wątrobowy (BBW), który zaczynał nurować ze mną i doszedł w międzyczasie od stopnia instruktora. Poszedłem z nim w parze, za nami mój instruktor i jeszcze jeden Dive Master (jeszcze jeden - bom sie do tej pory skromniuśko nie chwalił żem też DM-a zrobił trzy lata temu). Zwiedziliśmy prawie całą prawą stronę - prawie, bo mi gdzieś tak po 25 minutach siedzenia w 4 stopniowej wodzie zrobiło się regularnie niedobrze i zgłosiłem chęć wejścia ponad termoklinę. Kto nie przeżył podobnej hecy, za cholerę nie pojmie jaką radochą jest wpłynięcie w obszar o temperaturze 18 stopni. Ukrop. Luzik. Re-we-lac-ja... Jako że BBW zawsze miał zużycie powietrza na poziomie 60% mojego, więc nieco mu spadła szczęka gdy wyszliśmy na tych samych wartościach. Ja po prawie rocznej przerwie (nie licząc moczenia się w dominikańskim Atlantyku), a on z kilkoma setkami nurów rocznie. Ha - bieganie tych cholernych 5 kilometrów jednak coś dało.

Drugi nureczek niestety zrobiliśmy bez niego. Poszliśmy ponad termokliną, w ciepłej - ba, gorącej - wodzie, zaliczając ponad 40 minut. Nic by w tym nie było dziwnego gdyby nie fakt że wlazłem ze stara butlą. Czyli połową gazu. I stykło. Chyba zacznę biegać dalej - i szybciej.

Ponieważ świat wg. nura dzieli się na tych którzy nurkują oraz tych którzy jeszcze nie nurkują, polecam wszystkim. Miejsce niesamowite - a widoki przednie. Na ten przykład można trafić na Żuka, Autobus, Lustra, Tablicę Pamiątkową z Pobytu JPII (nie, nie nurkował - ponoć pracował w tym kamieniołomie za młodu) i całą masę innych atrakcji. Nawet znaleźliśmy Odpoczywającego Nurka - można umrzeć na zawał gdy ni z gruchy ni z pietruch patrzy się prosto w czarną maskę faceta który siedzi pod wodą i nie oddycha...

















A po ostatnim nurze - koniecznie trzeba się nawodnić. Czy raczej - napiwić.

------------

Wszystkim z południa chcącym nurkować polecam mojego instruktora.
Adres jak na samochodzie:
WWW.NURZGOR.PL
Ostrzegam - kontakt z nim grozi nieuleczalnym uzależnieniem.

Gdyby ktoś miał ochotę, to montujemy Dahab 24-31.10.09.
Na razie wszystko w powijakach. Ale sprawa jest na tapecie i wyjaśni się w ciągu najbliższych kilku dni - gdzie, za ile i czy w ogóle.
I niech nikogo nie zmylą zdjęcia strzelców wyborowych ze strony Jędrka - głównym celem wszystkich wyjazdów jest luzik i brak stresów :D

16 komentarzy:

kiciaf pisze...

Oj Abi z nieba mi spadłeś !

Moja ekipa do Dahab się mi rozsypała i rozpełzła. W tym terminie mi pasi bardzo. Jadę !!!!

Przejdź na maila.

Zadora pisze...

kurcze!

basia.acappella pisze...

:)))))))))

basia.acappella pisze...

Btw - tablica papieska do kompletu ;)

...fotek

Ujęć Zakrzówka w zbiorze basia.acappella moc (i innych też) - to gdyby ktoś chciał się uzależnić tylko optycznie, nie organoleptycznie czy tam siarkowodorowo...

(Btw, Braciszek najmłodszy mój robił uprawnienia na Zakrzówku w 2007 a teraz właśnie wrócił z Chorwacji (przedwczoraj) gdzie zaliczał jakieś kolejne żeglarskie wtajemniczenia... i bidocek nie miał czasu nawet na pojedyncze zanurkowanie...:))

basia.acappella pisze...

Errata:

"...i w innych zbiorach, dostępnych przez blog, też..."

;)
- W końcu jest się lokalsem, co nie... ;D

lavinka pisze...

Nie odważę się w życiu! Raz byłam metr pod powierzchnią i mi wystarczy :)

(KK) pisze...

Zakrzówek...! O ja cię...! No, przecież całe lata (w sensie, że pory roku, zresztą z przyległościami) jeździliśmy tam pływać - tylko, że po powierzchni. Czysta woda, ludzie tylko na dwóch metrach przy brzegu, piękne okoliczności przyrody. Aczkolwiek ZAWSZE czułam, że tam się w tej głębi pode mną coś na mnie czai, zawsze! I proszę, miałam rację. Ale żeby... bełcik?

nika pisze...

Ło mater Dei, chciałabym, a nie mogę, po primo nie umiem nurkować, secundo robota me trzyma. Echhhh. Tylko pływać na górze umiem, ale to jest myśl - nurkować. Hmm, chyba się machnę na kurs, nawet uczą tego na moim basenie :-))) Za rok kcem się przyczepić do Waszej butli ;-)

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf - damy rade.

Greg, czyżby Cie kusiło niecco?

Basiu, ta tablica jest na górze. (teraz Pan ma relax)
Pod wodą znajduje sie jeszcze jedna - jest na prawo od głównej drogi, na głębokości ca. 10 metrów (abo i nie...) Wyglada tak .
A Twoje zdjęcia przecudnej są urody... Juz kiedys ogladałem...

Lavinka - jedni sie boja rowerów - inni nurów :D A nurkowanie - jak latanie. Niessamowite uczucie.

KK, a jakie fajne uczucie było jak się płyneło na kompas, bez żadnego konkretnego punktu odniesienia, na głebokości 15 metrów... Wszędzie szaro - a pod spodem czarno. Kompletnie. Brrrr...

Nika, rób :) Zabawa jest przednia. A na nury zawsze sie możemy umówić.

kiciaf pisze...

Zakrzówek podwodny podoba mi się. Nawet bardzo. Choc nadal preferuję kolorowe rybki. Jednak jeszcze nie na tyle bym chciała go zobaczyć na oczy własne.
Choć może się to zmieni, czego nie wykluczam. Jest o na pewno bardziej prawdopodobne niż podlodowe kąpiele w jeziorze Czorsztyńskim. ;)

Anonimowy pisze...

No dobra, namówiliście mnie jadę.

Teraz tylko powalczyć o urlop :)

pozdrawiam Piotr

basia.acappella pisze...

Oczywiście wiedziałam o tej tablicy (ma się te kontakty i podziwy, nawet będąc samej nastawioną do nurkowania absolutnie na nie... z ważnych przyczyn emocjonalnych... :( )...
... ale miałam "autorski" dostęp tylko do tej drugiej tablicy :)))

(KK) pisze...

No właśnie teraz to już nie wiem, czy się odważę, jak wrócę, z wizją tej mrocznej ciemności i tego, co się w niej czai...

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, tam jest łądnie - tylko ponizej termokliny po prostu zimno. Ale mozna sobie zejść na dół na dziesięć, pietnaście minut a potem wrócić nad droge i cieszyć sie świeżym powietrzem ;)

Piotrze, będę informował na bieżąco. Ja pojadę niezależnie czy tak czy siak - mam urlop na nura i choćbym miał na ten pieprzony półwysep jechać skuterem, to to zrobię. Ale mam nadzieję że się wszystko sensownie złoży.

Basiu, dlatego są dwie ;) Coby nienury też ja mogły podziwiać.

KK, teraz nie ma się czego bać. Szlag to trafi aszybciej niż mozna sobie wyobrazić. Zostało jeszcze 5-6 metrów do samego spodu. Ponoć ktos sie chwalił że trafił na dziurę i osiągnał 34 metry - ale złośliwi zgodnie twierdza że nurkował z łopatka i sobie te dwa metry wykopał.

Nomad_FH pisze...

Abi: a w Jaworznie na Orce nurkowałeś? Z opowiadań znajomych nurasów - podoba im się równie, jeśli nie bardziej od Zakrzówka :)
A Zakrzówek znam - ale typowo naziemno - naskalnie, nie jedno wino i piwo się tam wypiło ;)

abnegat.ltd pisze...

Koparki - toz to musowo było zaliczyć :D Ale wolę Zakrzówek. Głębokośc większa, akwen dużo większy, więcej ciekawych rzeczy można znaleźć. Bo "Koparki? (czyli "Orka") to jednak taki basen jest... Jak tam byłem to wody było mało, największa głębokość 12 metrów, kupa trenujących OWD - więc widocznośc zerowa...