niedziela, 26 lipca 2009

Tupot białych mew

Latorośl zarządziła wyjście z kolegami do kina - zebrali się do kupy i kazali zawieźć na Harrego. Co robić - zdarza mi się pójść dwa razy na to samo, ale bez przesady znowu. Jeździć w te i wewte też mi się nie chce. Popatrzyłem po tytułach - ha, "Hangover". Filmu nie znam, coś się tam obiło o uszy że komedia... ryzyk-fidzyk. Z delikatnym uczuciem niepokoju zasiedliśmy w fotelach.

Pan młody zwany grumem jedzie sobie na stag party. Czyli ostatnią imprezkę przedkagańcową przedmałżeńską. Wszystko wygląda cacek: jego przyjaciele, nauczyciel i stomatolog oraz brat panny młodej wsiadają do odstrzelonego Mercedesa, hojnie podarowanego przez przyszłego teścia, po czym przestrzegając przepisy drogowe, jadą sobie do Las Vegas.

Po przyjeździe pakują się do apartamentu za 42 setki papierów, biorą prysznic i - jadą na dach. Gdzie w poczuciu braterstwa i ogólnego niezrozumienia wychylają pierwszy tego wieczoru toast, używając Jegermajstra. Różne są zboczenia na tym świecie.

Kurtyna.

Poranek jest - nieco dziwny. Po apartamencie chodzi sobie biały kurczak, w łazience śpi - a raczej spał, bo teraz ryczy - głodny tygrys, w szafce w rogu pokoju drze dziób kilkumiesięczna dzidzia, a po panu młodym nie pozostał najmniejszy ślad.

I wszystko by było cacek, tylko że nikt nic nie pamięta. Bo jeden z uczestników toastu, chcąc nadać imprezie konkretnego speedu, dosypał do jegermajstra extasy.

A przynajmniej tak myślał - bo w rzeczywistości nieco nieprzytomny dealer pomylił tabletki - i panowie padli ofiarą wymazywacza wspomnień zwanego potocznie tabletką gwałtu...

Teraz dzielni groomsmeni mają dobę by w Los Angeles odnaleźć a następnie odwieźć swojego przyjaciela jego ukochanej.

Massakra.

22 komentarze:

basia.acappella pisze...

...Bo alternatywa narzucała się sama: trzeba było "zamiast" - jako arcy-dzielny zawodnik - pójść sobie na jeszcze jeden jogging...
a jak mało - to drugi
i kolejny...
długi... wyzwalacz wspomnień
;D)))))))))

Anonimowy pisze...

Ty chyba za karę trafiłeś na ten seans xD (lepiej się przyznaj od razu coś przeskrobał :P)

Epi

Anonimowy pisze...

podziwiam wytrwałość. ja nie wytrzymałem :)
a nie przypadkiem "stag party" ?

edi

f-blox pisze...

Przecież zawsze można wyjść z kina. Czemu nie wyszedłeś? Mogłeś to zrobić i iść np. na kawę lub bawarkę. Lepsze to niż wpatrywać się w ekran i cierpieć. To miłej niedzieli.

Anonimowy pisze...

No jak możecie mówić tak bezdusznie: " mogłeś wyjść" ;-P Przecież Abi poświęcił się dla nas, swoich czytelników, żeby napisać recenzję :-) Kałużyński kiedyś napisał, że chciałby mieć napisane bodajże na nagrobku - "skonał na filmie reżysera Zanudziego" :-DDD Więc widzicie, że kinomani są gotowi do najwyższych poświęceń :-))) W nagrodę powinieneś kupić sobie ten fidrygałek z tom-tomem do biegania :-))) nika

abnegat.ltd pisze...

Basiu, toz sie z tego zrobi "Z Pamiętnika Dżoginnika"...

Epi, coś trzeba było ze sobą zrobić. Nie było najgorzej. Widziałem juz gorsze debilizmy. A komedii jestem w stanie wybaczyć dużo. Nie powiem że polecam, ale też kompletnie - i najgorszy - to znowu nie jest.

Edi, tak to jest jak się pisze ze słuchu ;) Stag party, definitywnie. Ja mam dodatkową atrakcję - mianowicie oglądam sobie w jezyku lenguidż - dodatkowo to trening jest ;)

F-blox - ale to był wieczór, a trójka młodzianów była na seansie z Harrym. Jedyne co było zamiast to siedzienie w poczekalni...

Nika - jak rany !! :D Toż zaraz polecę i się zbankrucę...

Anonimowy pisze...

jako trening polecam CSI w oryginale :D to dopiero jest wysiłek, zwłaszcza dla osoby nie będącej lekarzem ;)

edi

Anonimowy pisze...

Troche podobny jest dosc stary film z mlodym Keanu Reevesem "The Night Before". Chlopak budzi sie rano i okzauje sie m.in. ze poprzedniej nocy sprzedal swoja dziewczyna handlarzom zywym towarem...

abnegat.ltd pisze...

Edi, z tym jest dziwnie. Na ten przykład Friendsów idzie zrozumieć bez problemu a Scrubsy powodują przegrzanie mózgu. Cały czas lansuje teorię że nie ma takiego języka jak angielski - natomiast istnieje cała masa dialektów, wywodzących sie z jednego pnia ;)

Anonimie, to musi kochał ja nad życie :[]

Anonimowy pisze...

Widziałam w kinie zapowiedź tego filmu... wydawał się niezły. Rozwiałeś moje nadzieje :-(
Lena

eee-live pisze...

Jak dla mnie wysiedzenie do końca na tym filmie to był ze strony Abiego objaw wysokiego masochizmu ;) Za karę bym nie siedziała na nim do końca już wolałabym oglądać ściany w poczekalni ;P

m. pisze...

A ja sie usmialam na "Kacu," absurd gonil absurd, pomysl z wprowadzeniem Tysona byl niezly. Moze juz mozg mi sie zlasowal po ponad dekadzie w Stanach, ale tez po kilkakrotnych pobytach w Vegas (ktore zreszta jest niezlym syfem, i jezdze tam tylko i wylacznie bo goscie z Polski sie domagaja) przyznac musze, ze rezyser niezle ten syf i absurd uchwycil. Dwa lata temu kuzyneczka meza przyjechala z nowopoznanym boyfriendem, do Vegas pojechala na lykend, wrocila jako jego zona, jak jej rozum tam gdzies po drodze odebralo. Masssakra bylo DVD ze slubu udzielanego przed podstarzalego Elvisa, na potwornym chyba kacu, falszujacego jak cholera, w zaplamionej kaplicy z plastikowymi kwiatkami i golabkami. Mlodzi angielskego nie bardzo, wiec Elvis na migi w sumie slubu udzielal, wiec glownie spiewal bez przekonania stare szlagiery. What happens in Vegas stays in Vegas? Niekoniecznie. Po przyjezdzie kobieta nigdy nie zglosila zamazpojscia i kiedys moze miec spore problemy prawne. Tym bardziej ze na stale mieszka w Niemczech, a oni tam sa skrupulatni.

Nie mow massssakra dopoki nie zobaczysz "Don't mess with Zohan" albo innych arcydziel z Adamem Sandlersem:)

Ja wczoraj lyknelam 2 polskie DVD, swietne do prasowania:), "U Pana Boga w ogrodku" i "Dlaczego nie...", to pierwsze jeszcze ok, ale do drugie to niezle popluczyny po komediach romantycznych Holiludu. Ale byc moze mi tez juz brakuje pomalu kontekstu i nie lapie klimatow...
kontekstu

abnegat.ltd pisze...

Ja bym jednak chciał zwrócić uwage na słowo massakra - które zasadniczo określa jedynie massakrę - a nie potępia filmu w czambuł :DDD
Może jakoweś numerki będę wklejał na koniec coby widać było jak ten film się mi podobie?

Sandlersa nie lubię - zasadniczo 50 pierwszych randek jeszcze ujdzie - reszta niekoniecznie.

A ten film to jest masakra - ale ja się na nim splułem parę razy też... Gust mam wsiowy, lubię wygłupy Nielsena, czy superhity pt. Hot Shot - a ten filmik - pewnie że arcydziełem nie jest, ale nie żałuje że polazłem... Choć drugi raz pewnie nie pójdę...

O tych ślubach w Vegas to krążą mity - jak to facet po 20 latach dowiedział się że nadal jest żonaty... Massakra ;)

m. pisze...

Drugi raz to ja tez nie pojde... no way. Hej, a propos, wlasnie czytam w Le Monde, ze Sarkozy poszedl se polatac po parku wersalskim dla zdrowia, i lezy w szpitalu, pikawka odmowila posluszenstwa. Moze nie mial Twojego cudownego zegarka:)

abnegat.ltd pisze...

...no własnie...
To jest najlepszy przykład do czego doprowadzić może brak współczesmych gadżetów...
A nie podrzucił byś linka? Dla małżonki ;)

m. pisze...

Sarkozy ma pewnie cotygodniowo robione enzymy sercowe... :) na wszelki sluczaj, i zaloze sie, ze nie lepiej przebadanego goscia we Francyji.



Ja dalej nie rozumiem uwielbienia facetow dla elektroniki i gadzetow... zdecydowanie wole pracowac z czlowiekiem niz z maszynka. Ile u was kosztuje godzina z trenerem? Tutaj 35+ dolcow.

Anonimowy pisze...

Chodziło Ci o link do Le Monde? No to masz ;-) http://www.lemonde.fr/politique/article/2009/07/26/nicolas-sarkozy-hospitalise-apres-un-malaise_1222947_823448.html
Ostatnio, chyba na onecie czytałam, że chodziło o nerw błędny. A Niemcy mówią krótko: Sport ist Mord :-D nika

abnegat.ltd pisze...

@ M. Chyba 25. Musiałbym sprwdzić. W zasadzie nikt z tego nie korzysta - rozdaj a takie godziny w prezentach urodzinowych.

@Nika - dzięki. Teraz jeszcze fransuski - i z górki... ;[]

m. pisze...

CNN i BBC daja Sarkoziego na glownej stronie. Polskich wiadomosciom nie wierze, zauwazylam ze, niektorzy chlopcy nadal tam czynnie uprawiaja prace ze slownikiem.

Anonimowy pisze...

....ano masakra, masakra...to aż trzeba było iść do kina, żeby zaaplikować sobie "czeski film"? Jakby Ci było mało dzwinoludków w pracy ;D

Pozdrawiam - zwłoki e.

Mongoose pisze...

ej no, Zohan jak na durną amerykańską komedię był naprawdę całkiem niezły, nie jest to kino wysokich lotów ale na wieczorne piwko z kumplami akurat. już wolę to od American Pajów i innych Strasznych Filmów...

m. pisze...

Ile piw trzeba miec w systemie, zeby Zohana ogladac? :DDD

I kto tam gra? Sandlers czy jego Fred?

To pytania bynajmniej nie retoryczne Mongoose? :)))

Moze Kolega Abi rzeczywiscie powinien skala punktowa dookreslac nam swoje przezycia filmowe...