czwartek, 9 lipca 2009

Spuścizna

Zameldowałem się rano w pracy i z niejakim zdziwieniem zobaczyłem że mój znajomy chirurg, co to jak bratanek - i do szabli i do szklanki - ma same drobiazgi w znieczuleniu miejscowym. Nic dla mnie. Gość jest starszy jakieś dziesięć lat, przyjechał z Węgier w 2005 i siedzi tu sam, zarabiając pieniądze. Dzieci studiują, żona pracuje, nie zdecydowali się wyjechać. Więc lata w te i we wte jak popyrtany. Co najciekawsze, z Królestwa nie ma bezpośrednich lotów do Budapesztu które by mu pasowały więc ma przesiadkę w Paryżu. Chyba by mnie szlag kwadratowy trafił.

Opowiedział mi o urokach życia solo, odwdzięczyłem mu się opowieścią o pozytywach życia rodzinnego i popadliśmy w nastrój wspominkowy. Następnie opisał mi - używając stylu "wiem że mi nie uwierzysz ale jak bum-cyk-cyk święta to prawda jest" - uroki wyjazdów zagramanicznych Fordem Kartonem (czyli popularnym Trabantem) do kapitalistycznych krajów i o tym co i jak się przemycało. Przypomniałem mu że co prawda używamy lenguidża (bo ja raczej nem irtem i nem tudom, chyba że bocianot i kesenem; no i jeszcze ketto sor - ale nie umieć zamówić piwa w krajach ościennych to kalectwo umysłowe jest) ale ja jednakowoż oryginally to pochodzę z kraju gdzie się nie mówi ukraść tylko skombinować i nie mówi się że jadę na przemyt tylko robić biznes .

Tu popadliśmy w opowieści o sposobach, technikach, celnikach, skrytkach, prezerwatywach wypchanych dolarami a przemycanych w majonezie oraz innych tubkach z pastą do zębów. Następnie porównaliśmy lata, zasięg i dokuczliwość kryzysów, pośmialiśmy się z tych samych dowcipów politycznych obecnych w obu nacjach aż wreszcie na koniec zrównaliśmy z ziemią system szkolnictwa oraz służbę zdrowia na wyspach.

Nie mylmy tutaj nacjonalizmu z patriotyzmem. Czy innym matriarchatem.

W końcu Węgier poszedł a mi się cieplej na duszy zrobiło - że jednak moje zachciewajki nie są polskocentrycznym skrzywieniem a jedynie zwykłymi tęsknotami za normalnością.

----------------
PS. Gdyby ktoś chciał zdjęcie podwójnego kranu który opisywała Basia (jeden kran - dwie rurki w środku) to taki posiadam. Wg. jedynie słusznej fizyki For Complete Morons jeżeli się te krany połączy w jedną wylewkę to ciepła woda będzie uciekać przez zimne rury.

Panie, ratuj."

23 komentarze:

basia.acappella pisze...

Ech, przemyty... I telepatie... :D

A ja mam na osiedlu sąsiadów - pasjonatów Trabanta :)))))))

[Btw, Basia też pokazała ten kran - zaznacza dla porządku, bo chyba wszyscy obejrzeli ;D)))

basia.acappella pisze...

...pasjonatów Trabanta - i ich pasja obejmuje kilkanaście egzemplarzy: pielęgnowanych, remontowanych, udających się gęsiego czy tyralierą na parady różne (formalne i mniej ;))

Marian M.D. pisze...

Taki kran to i ja miałem w kuchni. Niesamowity wynalazek, "z tyłu" strumienia można się było poparzyć, więc na pocieszenie "z przodu" leciała lodowata woda. Na szczęscie tuż przed uderzeniem o zlew zaczynała się już woda mniej wiecej mieszac! (tylko kto myje talerze przy dnie...) Ale i tak najlepszym wynalazkiem, zostajac przy hydraulice, są prysznice na prąd xD

P.S witam również xP

Zadora pisze...

taak w majonezie;) popytaj tych co w prezerwatywach od ruskich złoto wozili. Nie w majonezie!
Jest w drukowanej GW teraz cykl wspominek o "polskich handlach zagramanicznych". Kurcze ja pamiętam te czasy ale co oni tam piszą to mnie też rozwala.

kiciaf pisze...

Osobiście przemyciłam coś przez granice po raz pierwszy w wieku lat pięciu. Były to nowe butki, nabyte mi w Czechosłowacji. Mało kto to pamięta, ale kiedyś czesi nie pozwalali na wywóz z ich pięknego kraju prawie niczego. Chodziły opowieści o tym co potrafią zabierać na granicy. Zapobiegliwa babcia ubrała mnie w nie i przykryła kocykiem. Miałam udawać, że śpię.
A jutro będzie dłuższa historyjka. :)

inessta pisze...

No proszę, a takie Angole czy inne Francuzy to nas nie zrozumieją :)) Te kombinacje, przemyty, oszukańcze procedery na granicy i nie tylko. Cóż oni wiedzą o życiu? Całkiem jak nasze dzieci, urodzone po 90 roku, które na nasze opowieści o occie na półkach mówią: a nie można było iść do innego sklepu? Albo nasze zachwyty nad Panem Samochodzikiem kwitują stwierdzeniem: cóż to takiego dziwnego gazik z silnikiem porsche. Takie taśmowo robią w USA za 35 000 $ :))))

abnegat.ltd pisze...

Basiu, to jest telepatia cross-country, cross-canal oraz cross time ;D Incredible.

A krank obejrzałem - mój ładniejszy :DD

W moim mieście na targu koń który sie nudził czekajac na swojego właściciela (który pił pwo) zeżarł pół maski tTrabanta stojącego z przodu. Masakra.

abnegat.ltd pisze...

Zuosioł, takie cóś też mam. Cholery idzie dostac...

Zadora, ja Cie prosze - tylko bez sczegówłów :DDDDD

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, myśmy w tym czasie wracali rozwalonym w wypadku (zaraz za granicą w Chyznym) Fiatem, wypchanym po dach. A zabierali wtedy literalinie wszystko co zmnaleźli. Celnik otwarł bagażnik, zobaczył te wszystkie salami i inne kiełbachy z trampkami, popatrzył na nas - a my w goglach, bo szyb w aucie nie było - i machnął żeby jechać. Massakra.

abnegat.ltd pisze...

Innesta, dokładnie. Nie do pojęcia.

Catta pisze...

Mam bardzo mgliste wspomnienie z drugiej połowy lat 50. ubiegłego wieku, Warszawa, Mokotów Dolny (teraz się mówi Sielce)- że w naszej łazience też były wtedy dwa odrębne krany, hmm.

abnegat.ltd pisze...

Catta, moze to kapitalisci budowali?

thalie pisze...

zaraz... czy ja dobrze rozumiem, że w tym kranie jeden strumyk to zimna, a drugi to war? jaki to ma sens? oprócz możliwości poparzenia się :)

ja to nie mam takich wspomnień. ale jak słucham moich rodziców, albo ciut starszych znajomych to zastanawiam się czasem czy mnie w butelkę nie nabijają.

Anonimowy pisze...

Zacytuję klasyka:
Berlin Zachodni, Berlin Zachodni
Tu stoi Polak co drugi chodnik
Za każdym rogiem czai się Turek
Sprzedasz mu wszystko, tylko nie skórę
(Big Cyc)

Z tego czasu pochodzi opowieść o moim koledze Tomku szmuglującym z Berlina 100 zegarków z melodyjką (ależ to był hicior w latach 80.) Oczywiście starannie je ukrył w różnych zakamarkach, więc gdy tuż przed granicą coś zaczęło mu grać tu... i tam... i jeszcze gdzieś... Na szczęście wszystkie udało się na czas zneutralizowac i przewieźć bezpiecznie i tak Polacy zapoznali się z jeszcze jedna zdobyczą cywilizacji zachodniej (choć czasomierze na pewno powstały gdzieś na Tajwanie)
Ayako

paniena pisze...

a kto mowi o sensie Thalie? to nei jest kryterium na wyspach, niestety...

tez sie zglaszam do klubu podwojna woda w jednym kranie - west yorkshire - kuchnia i lazienka - tydzien temu przeprowadzilismy sie, zalozono nowa baterie z prysznicem, styl retro (reszta domu to szalone lata 80te); po ustawieniu cieplej wody , gdy podnosze sluchawke prysznicowa troszke wyzej, zeby splukac, wcale nie takie dlugie odnoza, parze sie albo schladzam... w efekcie tego za 6 miesiecy znow sie przeprowadzamy.
dodam, ze boiler z woda znajduje sie .... w sypialni :-)
kto nie widzial wyspiarskiej hydrauliki to nie uwierzy :-)

a propos kombinowania: na polskich portalach typu leeds-manchester.pl , nie wspominajac o polskich sklepach, wciaz pojawiaja sie ogloszenia o 'wagonie niebieskich LM za £30'.

abnegat.ltd pisze...

Thalie, zeby uwierzyc, trzeba zobaczyc. Nedza w sklepach- i nikt z glodu nie umarl. Ale to polska natura, w takich warunkach polowa Niemcow zginie marnie, a u nas Laskowik sie modlil na scenie "Panie, spraw zeby w sklepach bylo to co mamy w lodowkach". I wol-ciel z koscia. To dopiero byl wynalazek.

Ayako, a kto pamieta "male kolo" - PL-Wegry -Rosja-PL? Albo duze - do Turcji przez Jugoslawie a potem Wegry, Rosja i powrot do domu? Tak rodzily sie fortuny :D A pierwszy zegarek mialem z melodyjka i kalkulatorkiem. W 83. Teraz Omege by za to kupil (ale bez paska).

Paniena, a nie wiesz moze gdzie jest K.J.M. zawor glowny W.D.J??? Juz mi sie leje a nie kapie, przeprowadzac mi sie nie chce a lanlord jak ogladnal miesiac temu tak obiecal hydraulika i znikl za horyzontem. Szlag mnie trafi, problem nieziemski bo trzeba uszczelke wymienic.

lavinka pisze...

"dwie rurki w środku" Ja chcę zobaczyć ten kran! ;)

Anonimowy pisze...

A ja gdzieś ostatnio czytałam, że ojciec opowiadał synowi, że w stanie wojennym na półkach był ocet, a synalek z niedowierzaniem: "tata, w całym Auchanie tylko ocet??" :-DDD nika

dotty pisze...

Oł, matko. Dobre.

abnegat.ltd pisze...

Kranik bedzie - sie wezme i zorganiuję Dytyramb na cześć dwururki" Albojakośtak.

(KK) pisze...

Ja z opóźnieniem, ale usprawiedliwionym :)
Ostatnio opowiadałam młodym Turkom jak dawno dawno temu zwiedzałam Istambuł. Dżinsy i kożuchy jeszcze zrozumieli, nie mogli tylko pojąć co to i po co był karton gumy turbo :)))) Ech, nostalgia człowieka ogarnia. Pierwsze pieniądze w życiu zarobiłam na targowisku w Bułgarii ;))))

paniena pisze...

Abnegacie, a nie mozesz zakrecic przy liczniku wody, tam powinien byc zawor, prawda?
co do landlorda: dzwon do nich codziennie (metoda zdartej plyty), albo postrasz, ze dajesz im 3 dni na zalatwienie sprawy a potem sam wzywasz hydraulika i potracasz z czynszu; to ostatnie u nas zadzialalo.
Bo to dziwna kraina jest...

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

melduję się po dłuższym czasie nieobecności - temat przewodni: goście goście, śluby jakieś i wesela (szwagier się żenił), noclegi u znajomych, bo byśmy się wszyscy w domu wygodnie nie zmieścili i ogólny niechciej.

uffff, przeczytałam właśnie wszystkie wpisy od 19 czerwca :D

Banki na tych wyspach rzeczywiście jakieś dziwne, tutaj założenie konta trwało jakieś 15 minut + późniejsze aktywacje przez telefon


I co do któregoś wpisu - też mnie zawsze rozwalają klaszczący pasażerowie - mówię, że to jest tak, jakby wszyscy pasażerowie klaskali kierowcy autobusu miejskiego, że ich na przystanek dowiózł ;)