niedziela, 21 czerwca 2009

Horrorek codzienny

Do zbioru milusińskich łapie się jeszcze jeden oreore. O ile jednak uzależniony od kłucia w gluteus maximus był mały i cwany - o tyle dzisiejszy przypadek był typu obeliksowego. Znaczy bardziej wiedział jak używać płytki motorycznej niż synaps.

Nasz pech polegał na fatalnej lokalizacji stacji pogotowia - do rzeczonego obeliksowatego mieliśmy raptem kilkaset metrów. Dodatkowo poświęcił on całe swe życie utylizacji toksyn, jego wątroba pracowała niestrudzenie dla dobra ludzkości przerabiając w pierwszym rzędzie grupy hydroksylowe ale nie obcy jej był metabolizm fenoli, ketonów, estrów, epoksydów, amonów, związków nitrowych, o prostym glikolu* nie wspominając.

Łatwo wyobrazić sobie konflikt tkankowy - o ile istotą wątroby jest detoksykacja organizmu (choć bez przesady - kupa innych funkcji działa niejako w tle najbardziej znanej czynności) - o tyle mózg wykazuje się niską tolerancją dla pożywnych inaczej związków znanych z kursu chemii organicznej.

Z mózgiem żartów nie ma. Dyskusji też nie. Jak mu zbrzydnie - przechodzi w tryb reset wywołany zsynchronizowaną czynnością elektryczną mózgu - co dla postronnych obserwatorów objawia się malowniczym waleniem łbem w posadzkę, nieprzytomnością ogólną oraz bezwiednym oddaniem cesarzowi co cesarskie.

Obeliksowaty zazwyczaj drgał jak mu spadało stężenie środków powszechnie uważanych za szkodliwe. I jest to często spotykane w zaawansowanej fazie uzależnienia alkoholowego. Czy raczej - zgodnie ze staropolską zasadą "Po borygo sie nie rzygo" - glikolowego*. Jednak dobry Pan Bóg ma jeszcze jedno - tym razem ostatnie - ostrzeżenie. Nazwa jest o tyle dobra że "Ostatnie Ostrzeżenie" dobrze się rymuje z "Ostatnim Namaszczeniem" - mianowicie gdy pijaczysko zaczyna drgać po wypiciu alkoholu znaczy to że do trumny ma już bliżej niż dalej.

- Abi, Obelix! Nieprzytomy, pilny wyjazd!
- Przecież on jest cały czas nieprzytomny tylko raz mniej a raz bardziej... Kto siedzi na dyspozytorni?
- Gucia.
- Powariowała. Reszta gdzie?
- Idą.
- No to gnajmy życie ludzkie ratować... - westchnęło mi się do Pasztetu Podhalańskiego z Ogóreczkiem Kiszonym co to się został na talerzyku. Zjem jak wrócę.

- Kurwa, chuje, nieroby, ile kurwa mozna czekać...!!!
- Do widzenia - odwróciłem się na pięcie i polazłem do karetki. Zespół stanął w pół drogi. -Wracamy. Pogotowie nie ma obowiązku życia narażać.
Zespól nawrócił do karetki, oreore ruszyli do ofensywy.
- Szybki, weź ty karetkę wyprowadź stąd bo ci auto zniszczą.
- To nie idziemy do środka?
- Po moim trupie. Wyjeżdżaj.
Stanęliśmy w stosownej odległości i poprosiłem stację o wsparcie niebieskich.
- Marlboro? - zanęciłem.
- Może być.
Stanęliśmy na poboczu i oddali się zaangażowanej rozmowie dotyczącej piłki nożnej, pogody i zadniej części Maryny.

- Dobry, z kim macie problem? - wyskakując z nyski nasz anioł stróż bez jakiegokolwiek certolenia przeszedł do rzeczy.
- Obelix.
- To on jeszcze żyje? - w głosie zadźwięczał podziw. -Niesamowite. A mówią że alkohol szkodzi.
- Alkohol szkodzi na mózg głównie... - mruknęło mi się filozoficznie choć nie do końca zgodnie z prawdą. -Muszę go zabrać. Chodźmy.

W domu przeszliśmy klasyczną walkę na rubieży, na szczęście niebiescy użyli środków przymusu bezpośredniego pośrednio i bezpośrednio - i mogliśmy naszego nieprzytomnego zabrać do karetki. Przy okazji zauważyłem że strasznie się przyspieszenia dostaje gdy gaz szczypie w oczy.

- Otwórz oczy, piękny kawalerze - zagaiłem pokojowo. Odpowiedział mi charkot i przewracanie oczami. -Rura! - zadysponowałem, pomny intubacji na żywca którą na Obeliksie uskutecznił mój kolega, a który to manewr jednoznacznie przekonał obeliksowatego do porzucenia paskudnego zwyczaju symulowania objawów.
- Tylko nie rura - wybełkotał kawaler i usiadł na noszach.
- No to leżymy grzecznie i zajmujemy się oddychaniem, tak?
No i proszę - nie ma to jak pozytywna indukcja behawioralna. Obeliks padł był plackiem i spokojnie dojechał do izby.

Kocham te pracę. Podjeżdżasz pod szpital, naciskasz guzik, paka idzie do góry i już - po wykiprowaniu ładunku można udać się na zasłużony odpoczynek. Czyli na pasztecik z kiszonym.
--------------------
Jeszcze raz przypominam że ja tu sobie jaja robię. Glikol jest trucizną, ca. 1 ml/kg.m.c. wystarcza do uśmiercenia człowieka. Jak by ktoś chciał wiedzieć coś więcej to TUTAJ jest stronka Toksykologi PAM-u.

15 komentarzy:

basia.acappella pisze...

Dodatkowo poświęcił on całe swe życie utylizacji toksyn, jego wątroba pracowała niestrudzenie dla dobra ludzkości przerabiając w pierwszym rzędzie grupy hydroksylowe ale nie obcy jej był metabolizm fenoli, ketonów, estrów, epoksydów, amonów, związków nitrowych, o prostym glikolu* nie wspominając.

Nawet codzienne przypominanie, że Szanowny Autor ma wyjątkowy talent do "robienia sobie jaj", nie uodparnia...

:D)))

basia.acappella pisze...

A, i jeszcze powstaje pytanie ;) - czy choć dla dobra nauki poświęcił to całe swe życie (nie licząc znalezienia się w końcu w tym Blogu ;|) - bo jak był aż tak odporny to trzeba było "obadać" i opublikować... ;))))

abnegat.ltd pisze...

A dziękować, dziękowac ;)

Niestety, ludzki organizm jest wykonany wyjątkowo tandetnie - po kilku latach od opisanych wypadków rzeczony filantrop oddał życie Panu. Na szczęście nie ja musiałem jechać stwierdzić zgon.

Zadora pisze...

Oczywiście dla dobra ludzkości rzeczony filantrop oddał życie Panu, prawda? Zostały jakieś preparaty formalinowe?

abnegat.ltd pisze...

Agregat, to był graveyard ecological disaster

Dobry materiał do badań dla anatomopatomorfologów LXVII wieku.

Anonimowy pisze...

...glikolek story :DDD nice,że też ludzie się czepiają takiego świństwa...
Normalny człowiek trupem by padł po jednej aplikacji,a są okazy co na glikolu jadą latami i łazi toto i nic mu specjalnie nie jest. I to mnie zastawia.
Z tego co pamiętam po glikolu siada wzrok i takie tam ;)
Pozdrawiam ciepło i niedzielnie Weterana Walk na Rubieży i czytającą resztę - emili(green)

Anonimowy pisze...

Nic tak jednak nie uzależnia jak porządny blog Abi (a ma zdecydowanie mniej skutków ubocznych) ;)

Epi

abnegat.ltd pisze...

Emili, oni to muszamieszać z innymi alkoholami. Sam glikol nie tyle jest szkodliwy co jego metabolity. Jeżeli hydogenzaz alkoholowa jest zajęta przerobem fuzli to glikol w niezmienionej postaci jest usuwany przez nerki. Wypicie glikolu zzwyczaj kończy się smętnie.

abnegat.ltd pisze...

Epi - O. Właśnie. Słowo czytane, ewentualnie mjuzik. A nie jakieś tam oszałamiacze.

Anonimowy pisze...

Dzięki za rozjaśnienie w rozjaśnionym łbie ;) - moja labtoxyklogiczna Schwester nie umiała mi tego wytłumaczyć:D!
Piją odmózgi wynalazki i potem same kłopoty z tego są i tyle.Co nie zmienia faktu,że jestem zdziwiona wytrzymałością organów wew. takich ludzi.Pozdrawiam emili(green)

Anonimowy pisze...

Shigella pisze:
Kiedys podobno byla reklama Borygo brzmiaca:
"Wychodzac na przeciw potrzebom naszych klientow obnizylismy toksycznosc produktu", ale nie wiem, czy nie byla to tylko urban legend.

Anonimowy pisze...

"Wychodzac na przeciw potrzebom naszych klientow obnizylismy toksycznosc produktu", ale nie wiem, czy nie byla to tylko urban legend.


czy zauwazyliscie, ze sie taka mala community tutaj wytworzyla.....
tzw.t. wzajemnej adoracji....

troche se zartuje


niektore witze sa dobre rowniez. to :
O
oPrzed optymista swiat stoi otworem ,,,,,
pesymista ma ten otwor przed sobom



pozdrawiam SOCIETYi abiego


ps A ja ciagle nic nie napisalem i juz chyba nie napisze czytanie mnie zadawala

Anonimowy pisze...

Abi - bo to jest najlepszy zestaw uzależnień na wakacje - leżaczek w cieniu, dobra lektura i ulubiona muzyka w tle ;D
A w przerwach trochę aktywności fizycznej (nieco bardziej wymagającej niż przejście z leżaczka do domciu na kanapę ;)).

Epi

(mam nadzieję że moim przypadku owymi lekturami nie okażą się podręczniki do kampanii wrześniowej ;))

abnegat.ltd pisze...

Hydrogenaza alkoholowa - ale mi fajny miszung z tego wyszedł...

Pozdrawiam wszystkich wieczornie.
Shigella, tego nie słyszałem :DDD Doskonałe.
Emili, gdy się zaczyna glikol metabolizować, pH krwi osiąga wartości zupełnie kosmiczne. Norma 7.35- - 7.45, zagrożenie dla życia od 7.25. 7.15 to ciężka kwasica. A ja widziałem takiego pierońskiego Gumisia (nomenklatura modo Morfeusz) który miał pH 6,70. Trzy razy sprawdzane, po drugim razie kalibracja maszyn. I przeżył.
Anonimie, TWS dobre na wszystko... Miejsc w sieci gdzie można sobie popyskować jest od jasnej cholery. A że na naszych blogach sie tak jakoś wykreował spokój i cisza - chyba dobrze. Jakoś omijam onetowe pyskówki i wcale mi tego nie brakuje.
Epi, wszystko dla ludzi. Opić sie też można. A czasem wręcz należy ;)

Anonimowy pisze...

Abi - a czy ja mówię że nie :DD Toż koniec sesji się zbliża... :D
(ale wiesz, jakby co, to ja spokojne, niewinne dziewczę jestem ;))

Epi