poniedziałek, 8 czerwca 2009

Dzieci I generation

...za naszych czasów tego nie było...

Jak to dalej pójdzie w tym tempie to trzeba będzie do szkoły chodzić trzy razy w życiu. Za młodu, na starość i gdzieś po środku. Bo zmiany które nastąpiły w ostatnich 30 latach są po prostu zdumiewające. Jeżeli to nie kosmici - to ja jestem Hortensja Bizantyjska.

Dzieckiem będąc spotkałem się po raz pierwszy w życiu z KOMPUTERM. Był to ZX 81, miał grafikę 60x80 pikseli(!!!) i nieprawdopodobną pamięć 16 kB. Z czego coś koło połowy zajmował system operacyjny. W tą potężną maszynę zaszyty był BASIC - jedyny język w jakim nauczyłem się programować*. To znaczy, czysto hobbystycznie próbowałem nauczyć się C i C++ ale jako że nijak nie dało się sprawdzić co z nauki wychodzi, więc ogólnie nic nie wyszło.




Potem nastały czasy PC. No, to już pełny profesjonalizm. Tajemnicze komendy DOSa, błękitny ekran Norton Commander'a... Ech, kiedy to było. Wejście Windows, początkowo kompletna zgroza, później 3.11 i w końcu 95 - który stał się jedyną alternatywą dla zwykłego nagrywacza dyskietek.

Nie licząc drobnego uzależnienia od Wolfenstein'a, zarazę zwana komputerozą przeszedłbym prawie bezboleśnie gdyby nie Sid Meier i jego wynalazki. Tak żeby być całkowicie szczerym mam jeszcze jedno uzależnienie - to I część Diuny, wypuszczona przez Cryo. Prawdopodobnie nikt w to już nie gra - ale mi się zdarza. Grafika 320x240, makabryczne teksturowisko, ale za to jaka grywalność - klękajcie narody. Nie mówiąc o muzyce stworzonej na 8 bitowym procesorku, którą tak na marginesie mam i czasami sobie słucham.

Jednak prawdziwą zarazą psychotyczną mojej młodości stała się Cywilizacja, zarówno I jak i II część. Późniejsze też mam, ale nie grywam. Czemu? Bo wraz z rozwojem wręcz oszałamiającej graficznej strony, gra straciła na grywalności...

30 godzinne sesje nad kompem, dochodzenie na żywca, bez żadnej instrukcji o co w tej zarazie chodzi, czemu wszyscy nas obijają na najniższym poziomie aż w końcu dojście do oświecenia - wypracowanie taktyk i pierwsze zwycięstwa. Zdarzało mi się odchodzić prosto od kompa na zajęcia... Zgroza.

Myślałem że szaleństwa młodości dawno już za mną.

Leze sobie spokojnie po sklepie, dziatwa wszeteczna poszukuje Tom Clancy "HAWKX" a ja zabłądziłem do działu "Dla staruchów - gry stare i bardzo stare, a głownie porzucone. Wszystko za 3 funty". Patrzę i oczom nie wierzę - "Alpha Centauri" wraz z "Allien Crossfire" jako dodatkiem... Wszystkiemu winna moja dzidzia starsza bo jak by swoją grę znalazł wcześniej, to bym z nim wyszedł. Ale nie - guzdrzył się, mizdrzył - i stałem się szczęśliwym posiadaczem ww. gierki.

Dobrze że jakieś pół roku temu złapało mnie nowe szaleństwo - pisanie bloga. Dzięki temu oderwałem się od gry do której usiadłem "żeby tylko sprawdzić co nowego" - i dupa mi zdrętwiała. A teraz mogę sobie spokojnie iść jeść...

------------
Najbardziej skomplikowany program jaki popełniłem polegał na "zakratkowaniu" szachownicy ruchem konia szachowego. Programik potrafił zablokować wyjście poza szachownice, niedozwolony ruch oraz sam rozpoznawał kiedy brakło już możliwości ruchu... Moja duma i ch(w)ała - oraz powód zwolnienia z zajęć z informatyki na studiach ;D

29 komentarzy:

basia.acappella pisze...

Hmmm... gry... O czym TY do mnie rozmawiasz?... ;D

Zajęcia informatyczne miałam na studiach dobrowolnie... znaczy - dopchać się trzeba było. Tak traktowali "humanistów" w najstarszym polskim uniwerku dwie dekady temu... ;))))

kiciaf pisze...

Jedyna gra, na którą trwale zapadłam, to Wiedźmin. Z miłości do Sapkowskiego nabyta.Kosztowna cholera była, bo nowy komputer trzeba było do niej dokupić, żeby działała.
Coż, czego się nie robi dla miłości prawdziwej.

eee-live pisze...

Gry? Co to to nie :)
A co do zajęć z informatyki to u mnie nie tak dawno emu wyglądało to mniej więcej tak: wchodzimy do klasy, włączamy kompy i odpalamy neta czekając na dzwonek na koniec lekcji, cierpliwie lub mniej cierpliwie.

Monika pisze...

Abi, ja na inny temat.
Czeka mnie uśpienie, taki mały problemik: jestem niedosłysząca. Jak pójdę na stół muszę zdjąć moje cudo techniki z uszu. I jak będzie wyglądała komunikacja ze mną przy wybudzaniu? Anestezjolog będzie mnie szczypał w tyłek, prał po pysku?
CO RADZISZ? Chociaż na co byśmy się z a. nie umówili. mogę zapomnieć po narkozie, hehe.

Anonimowy pisze...

Tak... Skąd ja to znam... Usiądę tylko na chwilę, zobaczę czym się to je i po 5 minutach odchodzę od gierki... Buhahaha xD
Tylko dlaczego zawsze najbliższa noc jest zarwana? ;D

Epi

Anonimowy pisze...

Wolfenstein... na tym upłynęła mi cała młodość :D a potem się bałam, że zza rogu wyskoczy Niemiec i przestałam w to grać, bo nabawiłam się jakichś zaczątków psychozy ;)
metaksa

lavinka pisze...

Ja byłam uzależniona od gry Arcanoid ;) A z programowania, w szkole(jedna z pierwszych klas w Wawie o profilu matematyczno-fizycznym z el.inf.) na Turbo Pacalu zrobiłam program do liczenia delty(ale bez wykresu, tego nie zdołałam). :) Z tych gierek co podałeś Diunę kojarzę,ale mnie nie wciągnęła, za to przyjemnie się latało tym stateczkiem ;)

magbod pisze...

hehehehe, abi tym artykulikiem spowodujesz lawine wspomnien...

mua uzaleznila sie dosc pozno, ale skutecznie bo trzyma do dzis, od tetrisa na kompie ktory mial w owych czasach wypasiona pamiec 1 MB, a bylo to kolo roku 90.
na przelomie wiekow uzaleznilam sie od gierek strategiocznych z lekkim odcyhleniem w strone Herosów, po czym dopadlo mnie Diablo. Wiesc gminna niesie ze trojka juz tuz, tuz i mnie skreca z ciekawosci co to bedzie, co to bedzie... :)

skrzacik

abnegat.ltd pisze...

Basiu, nie masz ani jednej? Takiej co to w rzadka sie odpali i z przyjemnoscia zmarnuje kilka godzin??
;)

Kiciaf, moj Wiedzmin czeka na lepsze czasy. Czyli Pentium i7 i GeForce serii 200. Albo na wyjazd pociecha starszego. I wtedy his computer we'll be mine... My precious...

EL - strategie, szczegolnie te stworzone przez Meier'a sa calkiem mniam ;)

Monika, my tego w ogole nie sciagamy. A pobudka sie nie przejmuj - nikt (?) po pupie pacjentow nie szczypie ;[] Dobrze bedzie. Co najwazniejsze - pobudki zwykle sie nie pamieta.

Epi, najwazniejsze to niewygodne krzeslo - jak d. zdretwieje to czlowiek z nalogu rezygnuje ;D

Metaksa, dokladnie. Niektore poziomy do dzisiaj pamietam. Brrr ;)

Lavinka, to kolejne ciekawe zjawisko. Mimo super-realistycznych gier czlowiek nadal lubi usiasc do platformowki albo innego tetrisa :)

Skrzacik, no patrz - o Diablo zapomnialem 80 Co prawda 2 cz. juz mnie nie wziela, ale jedynka, z tymi pieronskimi katakumbami :[]
Massakra :) jakiego ja tam maga mialem - nic nie podeszlo...

gbajson pisze...

tak znow wiele sie nie zmienilo, tam na dnie ciagle jest glownie:

wpisz do rejestru,
przeczytaj z pamieci do rejestru,
zapisz do pamieci,
zrob xor na rejestrach,
przenies wskaznik instrukcji

eee-live pisze...

o nie przypomniała mi się jedna gra w która grałam namiętnie i bez opamiętania jak miałam coś koło 9 lat :)A było to Super Mario Bros, czy cuś w tym stylu :)

Anonimowy pisze...

Nie jest tak łatwo z tego nałogu się wyleczyć Abi (z resztą pewnie dobrze o tym dobrze wiesz ^^) i twarde, niewygodne krzesło nie wystarczy. Każdy porządny nałogowiec zna przynajmniej 99 wariantów jak usiąść żeby d. tak bardzo nie bolała, albo w przerwie na załatwienie najpilniejszych fizjologicznych potrzeb (które i tak zostały ograniczone do niezbędnego minimum) rozgląda się za wygodniejszym krzesłem ;D

Epi

abnegat.ltd pisze...

Gbajson, toz to czarna magia
:DDD
Albo skrocona wersja assemblera...
Dla przecietnych to taka sama zmiana jak z dyskietki 2,5 (720kB) na 32GB memory sticka ;)

EL, tak jest. Nie ma niewinnych. Dajcie mi czlowieka a znajde mu gre :D

Epi, i jeszcze 14 litrowy pecherz i niemrugajace powieki. A - i przykurcze od myszki...

Anonimowy pisze...

Jeszcze żołądek zawsze pełny i hiperkinetyczne szybkoklikające palce drugiej dłoni ;)

Ech... czas zostawić kompijuter i wykorzystać bardziej produktywnie ostatnie godziny przed egzaminem :)

Epi

Nomad_FH pisze...

U mnie wyglądało to troszkę inaczej:
Atari 65 (ehh te taśmy i godzinne czekanie na wgranie się gry i ...error), później Amiga 1200 (uff to zaginanie wszystkich z pc-tami moją grafiką. Do teraz tęsknie do kilku gier, które nigdy na pc się nie pojawiły), a później pierwsze pc-ty. Z programowania - jedyne co potrafiłem poza basic, to programować w logo :D

Co do gier - trochę ich było. Noce spędzone przy Settlersach, Age Of Empire, UFO, Diablo, Frontier (ehh to kupowanie i handlowanie po całej galaktyce). Ale już np bardzo popularny Starcraft mnie nie wciągnął - mimo, że w kawiarence w której pracowałem kilka lat, była to poza Quake najbardziej popularna gra. Z rozgrywek sieciowych w cafe - wciągnęło mnie jedynie Half-Life Opposing Force (OpFor) - nocki spędzone na ściganiu wrednych terrorystów :D
Co do czystych strzelanek (Queki itp) - nie wciągnęła mnie żadna. Wolałem - jeśli już, to gry w których trzeba pomyśleć - SWAT, Delta Force...
A obecnie jak patrze na wymagania, to niedługo mój komputer nawet tetrisa nie odpali ;)

Swoją drogą kryzys dosięgnął również Szwajcarię, co 15 dziecko nie ma iPoda ;) (żart) :D

dotty pisze...

Przypomniałeś mi, że fajnie sobie w coś pograć. ;)

abnegat.ltd pisze...

Epi, a cożeż zdawać będziesz? Trzymać kciuki?

Nomad, toz Amiga to było kosmiczne cudo w porównaniu z ZX-em :) A symulatorów próbowałes?

Docik, uważaj na drętwienie kończyn dolnych i części tylnych ;))

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

gry jako gry mnie nigdy nie wciągnęły, za to wszystkie gry logiczne lubię. A najbardziej uwielbiam właśnie tetrisa i tym podobne układanki oraz Bubble Shooter, a mąż się tylko dziwnie patrzy ;)

Z czasów Amigowych pamiętam, że była gra, za którą nadal tęsknię, gdzie wchodziło się do kopalni złota, wyciupywało się toporkiem złoto, później można było iść na zakupy, albo pograć w pokera, super to było :)

Anonimowy pisze...

Jutro (mam nadzieję że ostatnie) starcie z mikrobami :)
Każda dodatkowa dawka pozytywnej energii jak najbardziej wskazana i mile widziana ;)
100 całusów

Epi

abnegat.ltd pisze...

Madziaro, moja lepsza połowa właśnie układa kulki w labiryntach...

Epi - nie daj się. Ostatecznie - czy ktoś kiedys widział mikroba ;))

Anonimowy pisze...

Ja słyszałam tylko o zalewaniu robaka ale to bardziej parazytologia xD
Tak czy inaczej - będę walczyć, byle jaki streptokok mnie nie pokona ;)
Epi

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

ok, teraz może się narażę kilku osobom, ale mam nadzieję, że tak źle nie będzie :).

Wrzucę tu wiadomość jaką dostałam od mojej prawie siostry:

Kochani,

Rzadko kiedy reaguje na takie historie, ale ta jest w pelni sprawdzona.
Dziewczyna walczy o zycie, walka jest dosc nierowna, bo z nowotworem, ale
jej sila i optymizm zwalaja z nog. I dodatkowo robia swoje, bo efekty determinacji i checi zycia sa wymierne. Niestety, to jednak nie jest wszystko, bo na drodze do wyzdrowienia stoi bariera finansowa. Ogromna.

Poznajcie historie Pauliny http://paulapruska.blogspot.com/ i rozeslijcie
ten link komu sie da. Kazda zlotowka na koncie Pauliny jest wazna, ale
rownie wazne jest to, by jak najwiecej ludzi wiedzialo o tej akcji.

Ci, ktorzy moga sie podzielic tym co maja, dane do przelewu znajda na blogu
Pauliny. Nie namawiam jednak do wysuplywania ostatnich groszy z porfela, nie
o to chodzi. Tych, ktorzy chca pomoc, a nie maja czym, goraco prosze o
rozeslanie adresu bloga do swoich znajomych, ktorych tak samo jak mnie,
oczaruje sila i pozytywna energia Pauliny :)

Dziekuje :)

Pozdrawiam serdecznie,
Ania


Abnegatku kochany, jeśli coś Ci w tym nie będzie pasowało to wywal ten komentarz, ale mam nadzieję, że jakoś pomożemy wspólnie dziewczynie :)

Nomad_FH pisze...

Abi: symulatory i owszem, nawet dużo :D Właśnie dwie gry, które były na amisi, a nie pojawiły się na PC, to były symulatory ;)
A jeszcze z gier w które grywałem było Sim City.

Nomad_FH pisze...

Madziaro: a ta gra to było "Lost Dutchman Mine" - właśnie ją odszukałem na sieci, bo nie pamiętałem jak się nazywa :)

Monika pisze...

Abi, dzięki za dobre słowo. Ale już mi tutejsza pielęgniarka blokowa mówiła, że do operacji aparat słuchowy trzeba ściągnąć. Bo zakłócenia z aparaturą mogą być :P.
I mnie też chodziło o to, jak wy anesty sprawdzacie czy pacjent się wybudził. gadacie z nim, no nie? Chyba że Wam na monitorku wszystko pokazuje ;).

vB pisze...

Monika - musi się coś pokazywać na monitorku moim zdaniem :) Po ponad pięciogodzinnym locie usłyszałem w oddali "Proszę się obudzić, koniec zabiegu", ale zamiast głosu to chyba mógłby być jakikolwiek inny bodziec, bo czucie w jakimś stopniu wraca. Otworzyłem gały i od razu odruch wymiotny, pani pyta (w sumie nie wiem czy mnie): "będzie rzygał?". Odpowiedzieć nie miałem jak z rurą w gębie :) Rurę wyjęli, przerzucili na ruchome wyrko i wio z bloku na oddział. Zapytałem jeszcze o godzinę, bo wzrok ciężko było wytężyć na zegar blokowy, o datę profilaktycznie wolałem nie pytać, przypuszczając, że minęło pięć i pół godziny a nie np. tydzień :)
A czemu widać na monitorku? Cały czas miałem po zabiegu wrażenie, że coś mi się śniło - głosy/odgłosy, gdzieś daleko. Po trzech dniach się dopiero dowiedziałem, że cyt. "dostał pan druga narkozę", czyli wynika z tego, że nabrałem ochoty pójść do domu :) W sumie nic strasznego, nie bój nic, będzie dobrze.

Abi - jak powyżej widać mój przypadek pamiętał budzonko, ale ja w ogóle dziwny jestem :) Z oddziału nikomu więcej się nie przytrafiło, gadali głupoty a i tak później nic nie pamiętali o tym.

Pozdrawiam -
vB

Anonimowy pisze...

Przepraszam za kolejne zarwane noce ;] http://freeciv.wikia.com/wiki/Main_Page

abnegat.ltd pisze...

Madziaro, nie spoczniemy nim dojdziemy?
Warto się angażować. To stanowi o naszej przynależności do sapiens.

Nomad, a jeszcze miałem takie cos jak Descent. Całkiem sympatyczna labiryntówka 3D. Jeszcze troche pogrzebie i sie okaże że jednak nie tylko Civ ;)

Monika, nie bój nic - będzie dobrze. Jest obawa żeby diatermia nie popsuła aparaciku - to i dlatego chcą ściągnąć. Ale to z niewiedzy chyba - te urządzenia są pancerne. Zostawiamy to na czas operacji nawet jak używamy prądu do koagulacji. Poza tym jak się pacjent budzi to raczej kontakt z nim jest przeciętny ;) Anestezjolog cie obudzi i do łóżeczka pośle.

vB, statystyki mówią o 2/1000 pacjentów którzy cokolwiek pamiętaja z zabiegu. Tak że problem jest marginalny ale istnieje. Zazwyczaj nie pamięta sie ostatnich chwil przed zapadnięciem w sen i kilku - kilkunastu minut po obudzeniu. W przypadku dużych zabiegów, albo w hipotermii, ten okres potrafi byc duzo dłuższy.

Anonimie- nie ma za co przepraszać :D Ja w to cały czas grywam c- mam oryginały :DDD

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

Dzięki :), wiesz, wolę na wszelki wypadek się zapytać/zezwolić na wykasowanie, bo niektórzy są drażliwi w tym temacie ;)