piątek, 12 czerwca 2009

Couch potatoing

Nic tak nie obnaża niedostatków – a raczej naddatków – wyglądu jak plaża. O naturystycznej nie wspominajac. Po powrocie z poprzednich wakacji zacząłem się wpatrywać w widoczki i postaci – i z niejakim niepokojem zauważyłem oponiarski zwis w okolicy utożsamianej z piciem piwa. Cholera, toż sam pamiętam że do tego zdjęcia wciągnąłem co mogłem.Co zreszta potwierdza wyraz niejakiego napięcia na twarzy.

Doszedłem do wniosku że z żarcia nie zrezygnuję bo wiem jak to się skończy. Juz raz w życiu dzięki dośc drakońskiej diecie osiągnałem 93 kg – niestety, w tym samym czasie naszło mnie rzucanie palenia i nie wiedzieć kiedy wylądowałem na 118... To był efekt turbo-jojo wzmocniny głodem nikotynowym.

Po całym roku ciężkiej pracy nad kondycją zdecydowanie mi sie polepszyło. Biegam sobie po różnych dworcach w Londynie bez śladu zadyszki, potrafię robić rzeczy o jakie nie podejrzewał bym sie jeszcze pół roku temu – a opona jak była tak jest. Może nie jest to taka prawdziwa, od Stara, ale 17-calówka pełnoprofilowa jak znalazł. I tu mam zgrzyt. Jak przestaję jeść to padam na ryj w trakcie ćwiczeń. Poza tym podczas głodówki (bo dla mnie każda taka „dieta” to normalne głodzenie jest) najbardziej traci się tkankę mięśniową, a dopiero potem szmalceson. Z trzeciej strony do urlopu już niewiele zostało, a zdjęcia będziemy robić jak zwykle...

Pochwaliłem się ostatnio mojemu przyjacielowi serdecznemu że jestem już w stanie przebiec 4 kilometry jednym rzutem, bez odpoczynków. Zapytał się o czas. Przyznałem bez bicia że to taki truchcik jest, więc w sumie zajmuje mi to pół godziny. No i podniósł mnie na duchu – robi ten sam dystans w 18 minut. Po przeliczeniu odległości na prędkość wyszło mi że umrę po 4 minutach. Nie da rady....

Trzeba się będzie rozglądnąc w necie za jakimś fajnym planem „jak przebiec maraton i nie umrzeć mimo posiadania kilkudziesięciu zbędnych kilogramów”. Albo w końcu kupię tego pierońskiego trenera naręcznego co to ustala plan ćwiczeń w zależności od obciążeń w trakcie treningów. Moja ostatnia nadzieja. Jak zawiedzie – wracam do couch-potato-wania*...

A do ładnego wyglądania na zdjęciach zatrudni się Photoshop’a.

PS. Podniosłem ostatnio tempo. Truchtam 30 minut w 6 seriach: minuta 10km/h + 4 minuty 8km/h. To daje nieprawdopodobne 4,2 kilometra i 183 tętna na „finiszu”. Potem idę na stepper (dobrze że ma rączki, bo bym zleciał). Wiosełko zostawiam na koniec - trudno spaść jak się siedzi...
------------------
*Couch potatoing (ziemniakowanie kanapowe): rodzaj sportu, bardzo rozpowszechniony wśród samców homo erectus. Często wzmocniony treningiem beer gulping.

36 komentarzy:

basia.acappella pisze...

Kkurczę, co WyWszyscy ostatnio z tym bieganiem?! Maratony, pół-, ćwierć-... No już nie ma o czym pogadać jak się wizytuje dawno-nie-widzianych znajomych - tylko osiągi ich i dzieciaków!...

A ja nie lubię, nie podchodzi mi jakoś. Dla towarzystwa obiegałam kiedyś przez ponad dwa miesiące Hyde Park (o szóstej rano) i nie widzę, by mi to dało jakieś bonusy inne/lepsze/większe, niż rower, góry, rolki czy - PODSTAWA - gimnastyka.

Hmmm, a zrzucanie?... Wszystko w głowie:
'Polubiamy' nowy styl życia bardziej, niż stare żucie.
I stopniowo, baaardzo stopniowo
(jednak tak, by było wydać efekty, które mobilizują).

Ale co tu się wymądrzać - każdy musi odkryć metodę dobrą dla siebie... dopracować detale, zdemaskować słabe punkty i okresy (warunki) demotywacji...

Zadora pisze...

8km/h to jest bardzo szybki marsz jak na rajdach pieszych z plecakiem (dawne czasy) a Ty piszesz, że trucht. 4km/h robi normalny pieszy.
* na kanapie to już nie jest homo erectus
** cholera, ja już chyba zapomniałem jak się biega :D Też nie lubię.

Catta pisze...

Abnegacie! Doktorze! Nie poddawaj się. Podobnie jak przy osiąganiu innych celów tak tu potrzebna jest wytrwałość. Oponka zniknie, prędkość się zwiększy, daj sobie na to czas.
Mnie przy komponowaniu diety zapychająco-odżywczej pomaga studiowanie strony:
http://www.nutritiondata.com/

Anonimowy pisze...

Panie doktorze. Bieganie jest niezdrowe.
Osobiście jestem uziemiona od miesiąca(naciągnięte oba ścięgna)
Wysiłek, z tego co doczytałam później, można zwiększać o 20% np na tydzień.
Ja też biegam/łam mniej więcej w tym tempie.
Z tego co wyczytałam najprędzej się chudnie, nie przy równomiernym obciążeniu, tylko gdy wykonujesz to skokami( wolno, bardzo szybko, wolno, szybko itd.)
No cóż, ja osobiście nie lubię wieszaków.
Tęższy mężczyzna budzi we mnie poczucie bezpieczeństwa.
Każdy jednak ma swój własny kanon urody.
Jeśli zaś chodzi o przyrządy do ćwiczeń, to jest taki świetny(niestety nie zawracam sobie nigdy głowy nazwami), który powoduje wibracje, i w zależności od tego jak ugniesz nogi, w trzęsawkę wpadają określone partie ciała.
Tłuszczyk na pewno nie lubi nadmiernych wstrząsów:)
maria

Thalie pisze...

na tę oponkę to mogę zaproponować 6 Weidera. jeśli masz sprawny kręgosłup to spokojnie możesz próbować.

zestawik prezentowany jest tutaj.
http://www.kulturystyka.org.pl/modules/news/article.php?storyid=176

próbowałam sama tego treningu i rzec muszę, że efekty widać dość szybko :)

eee-live pisze...

Z tego co mnie uczyli na podstawach żywienia człowieka jak przerabialiśmy diety, to najlepsze efekty odchudzające daję odpowiednie połączenie diety z treningiem interwałowym :)
Ale osobiście nie próbowałam więc nie ręczę za swą wiedzę ;)
A co do biegania to i owszem jest niezdrowe ;) i obciąża kolana co u mnie skutkuje pięknym chrupaniem przy zginaniu :( Ale pewnie i tak niedługo do tego wrócę, jak tylko przytyję jeszcze tak z 0,5kg co by waga była bezpieczna a nie szkodliwa dla zdrowia.

Anonimowy pisze...

Na likwidację tłuszczyku tudzież brzusia polecam pływanie (godzinę na basanie o rozmiarach 50m*25m) i pomykanie rowerem do pracy, który daje (o dziwo!) krzepę i formę na basen :-)
A tak na marginesie, to dużym mężczyznom z brzusiem do twarzy ;-) Pozdrawiam, jedna z cichoczytających, nika

abnegat.ltd pisze...

Basiu, ja tez nie lubie... Ale co robic- jakos o siebie trzeba dbac. A rolki - jak ja bede ludzi znieczulal z rozbitym dziobem? ;)
Jakos wmowic sobie ze nie lubie steka - a za to otreby, psze pana to sa palce lizac - nie potrafie ;)

Agregat, pojde 7/h. Ale 8 jest graniczne, nie da sie isc- albo truchcik albo wyciagniety krok chodziarza. Plan mam chytry - za rok zrobic 4 km w 20 min. (to nie jest sport tylko walka o zycie czterdziertoletniego grubasa...)
Mowisz ze na kanapie non erectus est? Hm..

Catta, dzieki za strone. A sa tam przepisy na dietetyczne steki??

Mario, odkad mi zaczelo chrupac w stawie, tez tak podejrzewam.

Thalie, dzieci juz mnie namawialy. Jakos ta nazwa mnid przeraza ;)

EL, a jaki ma byc ten interwal? Szukam takiego treningu z interwalem 14 dniowym. Albo i 3 miesiecznym ;)

Witaj, Nika :)
Sie jakos do brzucha przekonac nie moge.
I skad mi sie to wzielo? ;)

eee-live pisze...

O boszz ale Ty mi trudne pytania zadajesz ;) Nie pamiętam :( Poza tym nie omawialiśmy treningów interwałowych tylko sposób odżywiania :)

f-blox pisze...

Solidaryzuje się z Tobą w docinku walki z oponą! Mój sposób jest porosty dieta "ŻP" i regularny sport. W moim przypadku rower, ale pewnie każda aktywność jest lepsza niż zaleganie na kanapie.
Poza tym, podobno taka regularna aktywność fizyczna, działa antydepresyjnie!
Wspieram Ciebie w odtłuszczaniu i życzę opony przynajmniej letniej albo od roweru!

Anonimowy pisze...

Jak zwykle odezwałam się nie na temat:)
Ciągle postrzegam innych( mimo wpadek) poprzez własne odczucia.
No bo o jakim bezpieczeństwie można mówić przy wysportowanym mężczyźnie na plaży?
Normalnie te wysiłki skierowane są przeciw płci pięknej, która nie zawsze bywa taka jak nazwa wskazuje:)
Strach się bać
maria

Anonimowy pisze...

To tylko pierwszy objaw kryzysu wieku średniego. Następnym objawem będzie coraz bardziej uważne badanie pacjentek ... .


zmęczon

Mongoose pisze...

biegać powinno się właśnie spokojnym truchtem, a dieta to nie głodzenie ino zmiana nawyków żywieniowych ;) polecam zamianę schaboszczaka na sałatkę w kilogramach (do rozpuku!), no i herbatkę zieloną zamiast piwa na wieczór ;) taa... to ostatnie to prawie jak wyrok.

inessta pisze...

A nie lepiej przeczekać ten zapał do odchudzania? Może sam minie za parę dni i wszystko wróci do normy?

dotty pisze...

No nie wiem czy zjadanie dowolnej ilości sałatek jest dobrym pomysłem. Znajomy nie je mięsa wcale a oponą porasta. Może np. zamiast smażonego schaboszczaka grilowany stek wołowy z dużą ilością ziół i mocno pikantny (więcej pijesz mniej zjesz ;) )?

Wierzę, że znajdziesz jakiś sposób. W końcu papierochy udało się rzucić.

abnegat.ltd pisze...

EL, to jest jakiś bezpieczny sposób odżywiania??

F-blox - to jest ciekawe :) Podczas wysiłku wyzwalają się endorfiny - czyli tak jakby wysiłek miał swój ośrodek nagrody. A opoęe zwalczę. Siłom i godnościom osobistom...

Mario - to zależy o jakim bezpieczeństwie mówisz ;)

Zmęczon, mi jakoś bardziej fryzjer i zakupy w głowie. Boje się... 80

Mongoose, tak włąsnie przeczytałem. Żeby sie rozbiegać - trzeba wolno a długo. A piwa to ja raczej nie pije :D Wole inne puste kalorie.

Innesta, tego się boję... Że przejdzie... I zmienie klasę z "niedźwiedź" na "hippo"...

Docik, czytasz mi w myslach :D Dieta stekowa. Jak mi wyjdzie - opublikujemy razem.

eee-live pisze...

Abi no pewnie że jest tylko tym to najlepiej jak się dietetyk zajmie. Ja tak sobie amatorsko mogę rozpisać mężowi co i jak ale to jak dla mnie wyższa szkoła jazdy jest ;)

Anonimowy pisze...

Jakoś mi się tak przypomniało ekhm -> "Biegnij Forrest,biegnij" :D - Abi nie pękaj,nie poddawaj się i się nie rozkanapiaj !!! Wystarczy,że ja olałam bieganie i mam buty,które służą ...do stania ...w szafce ;///

...a kiedy będziesz miał talię osy i mięśnie niczym Emil Zatopek z dumą pomyślisz sobie ""Zawsze kiedy szedłem to biegłem"- i tak jesteś Gigant ;)- pozdr. emili(green)

dotty pisze...

Yeah, steki plus surowa suszona wołowina jako przekąski (może też podobnego typu kiełbasa). ;D

Nomad_FH pisze...

A ja wogole dziwny jestem, biegam (o ile to cos tak mozna nazwac) w wojskowych butach i takiz spodniach (ale w sumie dawno nie biegalem juz). A co do oponki - ostatnio jak lezalem na plazy w Turcji, to czekalem kiedy pojawi sie Greenpeace i mnie bedzie chcialo uratowac wciagajac do morza ;)

abnegat.ltd pisze...

Ja to chyba jestem w kategorii plażowek kaszalot. Ciekawe ze mi to wczesniej nie przeszkadzało - a tera zprzeszkadza. Najwyraźniej Zmęczon racje z tą strefa cienia ma ;)))

Anonimowy pisze...

Sprobuj diety South Beach. Naprawde polecam - oponka jak znikla, tak juz 1,5 roku jej nie ma...
Marcin

Anonimowy pisze...

Acha - ta dieta przewiduje bardzo duze ilosci stekow (bez tluszczyku) i niemal zerowe ilosci otrebow, co mnie do niej przekonalo. Uprawianie tej diety w Argentynie bylo jak wniebiowziecie.
Marcin

abnegat.ltd pisze...

Dzizzazzz - lejesz mi miód na moje skołatane otrębami serce :D

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

madziarka biegnie sprawdzić co to za South Beach dieta, bo mięska na sałatki i otręby nie zamienię, a różne części ciała rosną w tempie zastraszającym :(

6 Weidera próbowałam... to znaczy początek próbowałam - na pewno to są dobre ćwiczenia, ale trzeba się do nich przygotować. ja po 3 dniach ledwo się ruszałam heheh. Ale od razu można poczuć, że mięśnie na pewno pracują. Jeszcze do tego kiedyś wrócę, ale muszę się zmobilizować.

Catta pisze...

Mówiąc o diecie zapychająco odżywczej nie mam na mysli soczystych steków lecz brokuły, botwiny i inne nacie.
Masz Abi za słabą motywację, wyobraź sobie, że walczysz nie z oponką, ale z zagrożeniem cukrzycą, miażdżycą, nowotworem jelita grubego. Gdy masz sięgnąć po smaczny, tłusty kęs wyobraź sobie doktora, który czeka obok ze "szlauchem", wizualizuj obraz jaki przedstawiają różne kolorowe wycinki histopatologiczne, te wszystkie sztywne tętnice, stłuszczone wątróbki, sparszywiałe trzustki...
Wyobraźnia jest przydatna przy osiąganiu celów.

Anonimowy pisze...

Ale Catta, dieta South Beach została opracowana przez kardiologa w celu przywrocenia do życia sercowców, takich po kilku zawalach nawet. A odchudzanie wyszło przy okazji. Marcin

Anonimowy pisze...

A może na brzusia pomogą brzuszki? ;-P

Anonimowy pisze...

Oj, zapomniałam się podpisać, o brzusiach, to pisałam ja, nika ;-)

abnegat.ltd pisze...

Madziaro, taki steczyk z grilka... hudziuśśśśśka wołowinka, nieco przyzolona - choć w środku krwisto...

Cholera jasna - zaśliniłem sie :DDD

Catta, wiem... Ale jak to jeden z moich profesorów powiedział - że on nie jest kozą coby trawę przeżuwać...

Nika, brzuszki też robię. Juz doszedłęm do 3x20 "pod góre" i rano moge wstac z łózka :D Bo wcześniej to musiałem najpierw spaść na podłogę. Zakwasiki.

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

Catta widzisz, gdybym miała takiego lokatora (tfu!!) to podchodziłabym do tego inaczej. A tak, to takie tłumaczenie, to jakbym sobie wmawiała, że nie mogę chodzić na koncerty czy słuchać muzyki, bo nie słyszę. Nie wierzę, że przejście całkowicie na roślinki może pomóc, zresztą trzeba mieć coś z życia. Inaczej to co? powinno się wpieprzać kiełki i popijać wodą, bo wszystko jest niezdrowe? Lepiej znaleźć jakiś złoty środek, gdzie je się dużo zieleniny, ale i na schaboszczaka się miejsce znajdzie :)

Nomad_FH pisze...

Co do 6-tek webbera, brzuszków i takich tam - wszystko fajnie, kiedy powiedziałem ile robię brzuszków etc. koledze, a oponka jak była tak jest (mimo - że przecież czuje, że te mięśnie pracują. On mi powiedział jedno - że akurat brzuszki (czy 6W) owszem - wzmocnią mi porządnie mięśnie brzucha, ale będą one nadal niewidoczne pod tłuszczem. Po prostu - raczej mają niewielkie działanie na sam zalegający tłuszcz. Za to - po jego zrzuceniu, od razu powinny być widoczne efekty tych mozolnych ćwiczeń.
A na brzuch - aerobic (wg jednych) lub interwały (wg innych), generalnie ćwiczenia spalające tłuszcz, a nie budujące masę mięśniową.

Anonimowy pisze...

No to widocznie masz taką urodę - umięśniony kawał chłopa :-) Pogódź się, że nigdy nie będziesz wywiędłym mydłkiem ;-)) nika

agulha pisze...

Jeśli już myślisz o maratonach, to sprawdź sobie maraton w Medoc. Tam biegną poprzebierani, czas nie jest ważny, a na etapach pokrzepiają się lokalnymi winami. Zwycięzca (przeważnie zawodowiec) dostaje beczkę wina.

Unknown pisze...

Bloga czytam regularnie, ale odwyk od kompa w długi weekend nastąpił i dopiero nadrabiam:-) Jeśli można wtrącić swoje 6 groszy (6 bo w dwóch tematach;-)) to po pierwsze: www.bieganie.pl, są tam plany na różne cele - np. taki:
http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=19&id=431 Sama zaczęłam od planu 10tygodniowego i teraz już dwa lata biegam sobie świńskim truchtem na różne dystanse:-D
A w drugim temacie polecam sportowe forum dyskusyjne - można zacząć od tego: http://www.sfd.pl/Wst%C4%99p_do_od%C5%BCywiania-t50408.html pozdrawiam:-)

abnegat.ltd pisze...

Zrobiłem sobie plan Pumy (to chyba bedzie od producenat a nie od tego miłego i skądinąd szybkiego zwierzaka...) - i sie udało. Co prawda chyba łękotke mam do wymiany - ale nic to.

Odnosnie maratonu, to patrząc na moje piorunujace postepy powinienem byc gotowy gdzieś w 2044. O ile nie umrę wcześniej.

A steczyk - T-bone z grila - matko jedyna... Medium rare z sosikiem grzybowym. Mozna za to dac sie pokroić.