niedziela, 31 maja 2009

Matko jedyna

Jako że lato nastało, luzik, ciepełko i ogólne rozprężenie więc naturalną koleją rzeczy człowiek wpada na pomysły dziwne. Tak było z "Mamma mia".




Historia znana, tych którzy jeszcze się nie nadziali uprzejmie informuję że w rytm kawałków ABBY oglądamy historię panny która - korzystając z nielegalnie zdobytych informacji z pamiętnika własnej matki - zaprasza na swój ślub 3 facetów, mając nadzieję że jeden z nich jest jej ojcem.

Tak na marginesie, gdyby ktoś chciał problem rozpatrzyć na poważnie (czego jednak nie polecam...) - cóż ten jełop żeński miał w zanadrzu dla pozostałej dwójki? "Soreczki - proszę spadać"??

Początkowo nic nie zapowiada katastrofy. Wszyscy śpiewają sobie piosenki skoczne, puszczając oczko do siebie i do widza. Meryl Streep jest uroczo samodzielna, Amanda Seyfried ślicznie niewinna a duet mamino-córciany wsparty jest przez dziarską parę wyjących pięćdziesiątek, przyjaciółek matki i dwie śliczne nad podziw druhny przyszłej panny młodej.

Sytuacja się zagęszcza. Na wyspę docierają domniemani tatusiowie - Colin Firth (angielski wulkan uczuć z "Pamiętników Bridget Jones", Vermeer w "Dziewczynie z Perłą"), Pierce Brosnan któremu się nieco postarzało i wdzięk czterdziestoletniego chłopczyka próbuje podtrzymać nieogolona szczęką oraz Stellan Skarsgard (zastanawiałem się skąd ja tego typa znam - stary Bill Turner z "Piratów" był dość oczywisty ale męczyło mnie podświadomie że widziałem go gdzieś jeszcze - "Polowanie na Czerwony Październik" - zagrał kapitana Tupolewa).

Z takiej ilości grzybków musi wyjść zakalec.

Dopóki wszystko obraca się wokół pseudośmiesznej sytuacji "kto mój tatuś jest" i "żeby się tylko mamusia nie dowiedziała", idzie przeżyć. Ale wybuch wulkanu uczuć pod postacią wyjącego Pierca i odwyjowującej mu Meryl przekroczył moje możliwości kompensacyjne.

Dooglądałem do końca z obowiązku. Niestety, po nagłym zatrzymaniu krążenia nastąpił zgon pacjenta.

Jeżeli ktoś chce posłuchać sobie ABBY pijąc wódę to lepiej puścić coś z YouTube. Na trzeźwo nie radzę. Na nietrzeźwo też raczej nie.

12 komentarzy:

basia.acappella pisze...

Dzielność Recenzenta pochwalić... :|

abnegat.ltd pisze...

...raczej bezwladnosc :/

Anonimowy pisze...

w końcu ktoś napisał prawdę o tym "musicalu"...
przeraża jedynie fakt, że na jego premierze Meryl Streep powiedziała, że dawno już tak dobrze jej się nie grało w żadnym filmie i chciałaby znów wystąpić w czymś podobnym... :(

abnegat.ltd pisze...

No popatrz :D Sie to nazywa zadowolenie z siebie.
Albo za to tez jej zapłacili..

kiciaf pisze...

Generalnie to lubię musicale, ale takiego badziewia to dawno nie widziałam. Rzeczywiście ani na trzeźwo, ani na nietrzeźwo...

abnegat.ltd pisze...

Ja cos pecha mam. Poprzednio szurnięty brzytwiarz a teraz to. Zgroza jakaś ;)

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

To już wiem dlaczego nie miałam chęci i ochoty do tej pory, żeby to zobaczyć. I jak rozumiem - całe szczęście.

Jak mam ochotę na musical to oglądam "Footloose" albo "Grease" - ale tylko pierwszą część :). Albo słucham ścieżki dźwiękowej z "Metra", kiedy jeszcze była ta pierwsza niesamowita obsada

abnegat.ltd pisze...

Ja fantoma i Evite. Reszta czeka ;)

Anonimowy pisze...

Hmmmmm....
Az sie boje , bo mi sie bardzo podobalo.
OK, intryga niezbyt wyszukana, ale piosenek przyjemnie sie w aucie slucha.I dziecku sie podobalo, ale musze przyznac ze mezowi nie.....
Pozdrawiam cieplutko :)

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

o, Evita faktycznie była fajna - pamiętam jak w III klasie technikum nas zabrali na nią do kina bo w szkole były matury... byłam jedyną osobą w klasie, której się podobało :>...
Ale też byłam jedyną osobą, z klasy, która "Potop" przeczytała i to z zachwytem na pysku. Jedyne, co tłumaczy moją klasę to to, że była całkowicie babska - porażka na całej linii...

Anonimowy pisze...

Ja oglądałem tylko ze względu na Meryl, bo lubię jędzę ;)
Na początku faktycznie dobrze się bawiłem, potem istotnie trochę mniej ale przebłyski były. ^^

abnegat.ltd pisze...

Ja tam wole - jak juz muszę ABBY słuchać - puścić oryginał. Wyjący Pierece jest ponad moje siły :D

Madziaro, jakże to tak - "Potop" be??!? Świat się kończy. A Kiemlicze? A ociec prać? A Jędruś, jam twoich ran niegodna całować???!? Za każdym razem jak byłem chory - a dziecięciem będąc to mi sie zdarzało - czytałem całą trylogię. Dzisiaj by go ukrzyżowali za rasizm - a wtedy nazywało się to patriotyzm ;D

Początek, póki to jest wszystko z przymrużeniem oka - idzie przeżyć. Zgrzytło mi przy love-songu pary młodej - bo to było śtućne nie do wytrzymania. Ale miłosne pienia Meryl i Pierca dobiły mnie całkiem. W ogóle mam wrażenie że jak ludzie problemów nie maja to je produkują.

PS - miałbym prośbę - czy szanowni komentujący mogli by się znickować choćby tymczasowo? Bo się zaczynam gubić w Anonimach :D