niedziela, 24 maja 2009

Dżym

Nie ma uproś. Jak się chce ładnie wyglądać - trzeba na to ciężko zapracować. Co prawda moja lepsza połowa twierdzi że nie tyle jest to kwestia wysiłku ile wydanych pieniędzy, ale jest to typowo damski punkt widzenia.

Przygotowywałem się do tego dnia przez cały rok. Stosowałem różne podstępy, systemy, podchody a nawet podłazy. Katowałem się różnymi tredmilami i innym dziadostwem.

Kiedy wszedłem dzisiaj na sale, poczułem zew - może to dziś? Ostatecznie zaorałem kilka dni temu pól godziny na steperku z obciążeniem 10 METów a potem wlazłem na wiosło i wyszarpałem 7300 metrów w kolejne pół godziny - więc może dam rade??



Z niejaki niepokojem ustawiłem bieżnię na prędkość światła - czyli 8 km/h i zacząłem truptać. Pierwsze pięć minut daje odpowiedź jak się dzisiaj mamy - tętno mniam, żadnej zadyszki... Kkurcze, co to dla mnie. Nawet i godzinę tak mogę. Potem oczywiście było coraz trudniej, ale - udało się. Po raz pierwszy w życiu przebiegłem 4 kilometry jednym ściegiem. Duma mnie nadęęęłła okrutna, wlazłem więc jeszcze na steper z którego spadłem po piętnastu minutach z wrażeniem że ktoś zgasił światło. Taa.. Może jednak złomiku troche?

Złomiarze maja lepiej. Nie zziaje sie taki wcale, ot tu szarpnie, tam zegnie i już. Żeby sobie dodatkowo humor poprawić rzuciłem się na mój kolejny mur nie do przejścia - czyli 3x20 brzuszków... Wiem że to łatwo - ale jak się waży 105 to już mniej.

Żeby nie schudnąć za bardzo wtrząchnąłem śniadanko z grzybem. A niech tam. Do sierpnia jeszcze trochę czasu.

21 komentarzy:

basia.acappella pisze...

Do sieeeerpnia? Eeee... Wtedy już dnia ubywa mocno, trzeba trzymać co się zdobyło...

Dedlajny odchudzaniowe wiosenno-sezonowe najlepsze są do 24.6 -- te uniwersalne. Bo są też osobiste-okolicznościowe, na które panie dziejku nie poradzisz... ;D))))
;/

kiciaf pisze...

Poranny dżym to jak nocny koszmar z którego się jeszcze nie obudziłeś.

Z doświadczenia z odchudzaniem osobników wielkich pci męskiej (tu: mojego węża) wynika, że aby proces został przeprowadzony skutecznie muszą oni mieć bardzo, ale to bardzo dobrą motywację. Najlepiej jak im groźba trwałego kalectwa, poparta argumentacją lekarza stosownej specjalności zajrzy w oczy.
Tak zmotywowani zaczynają:
-słuchać tego co o odchudzaniu mówi żona (wszak wie lepiej - odchudza się całe życie)
-odkrywać, że na świecie istnieją warzywa i owoce jadalne
-dowiadywać się ile kalori jest w szklaneczce ulubionego łyskacza
-przyjmować do wiadomości, że należy jednak jeść śniadania,
-odkrywać, że głupia dieta, ułożona przez fachowca jest skuteczna,a wcale nie chodzi głodny
- rozumieć kobiece problemy, stając przed otwartą szafą i mówiąc z rozpaczą w głosie "ja nie mam co na siebie włożyć!"
-dumnie odpowiadać kolegom jeszcze z brzuszkiem, ile to już schudł (17) i przyjmować wyrazy podziwu, z miną "ach to nic takiego"

basia.acappella pisze...

Kicia_F - co za zasadnicza brutalność... - i tak o niedzielnym świcie! 8O...
;))))))

Zadora pisze...

Wiosełkiem, to można takiego męża oklepać i to jest najmocniejszy argument. I jeszcze skubany żony nie słucha! W końcu mąż od tego jest, żeby był chłopcem do bicia!
Spróbowałby mężczyzna takie słowa zastosować opisując działania konieczne, żeby schudła kobieta! Międzynarodówka pań i panienek szczupłych inaczej poddała by go werbalnej i nie tylko eksterminacji odsądzając przy tym od czci i wiary, odmawiając mu człowieczeństwa, podstawowej nawet wrażliwości i uczuć wyższych. Po takich działaniach zostałby metabolicznie odmieniony (zimny trup).
Najlepsza dieta jet Ejdżpi (HP) - half portion!

eee-live pisze...

Za to mój mąż miał całkiem inną motywację żeby schudnąć :) W klubie dostali nowe stroje piłkarskie i są dwa rozmiary, większy i mniejszy, a ponieważ oni są przyzwyczajeni do swoich numerów to nie ma wyboru co do wielkości. I akurat jego strój jest z tych mniejszych i trochę za bardzo przylega, więc trzeba było schudnąć :)

abnegat.ltd pisze...

...Dzizzzzzazzz...
Zawsze twirdziłem że tubylcy łba do picia nie mają...
...ale sie mi trafił interpijator...
...cholera jasna przechodzę na stosowany abstynencjonalizm..

eee-live pisze...

Abi czyżby kac męczył? ;)
Czyżbym nie była dziś osamotniona w bólu? :) Ale zakład wygrałam :D mąż wisi mi stówę ze swoich zaskórniaków :)

abnegat.ltd pisze...

Na kaca czekam z niepokojem. Póki co jestem kompletnie pod wpływem...

abnegat.ltd pisze...

A do wypowiedzi Szanownych Czytaczy się odniosę jak tylko zrozumiem słowo drukowane ;D

eee-live pisze...

Czyli jesteś na tym etapie na którym byłam jeszcze o 5 rano :)

Zadora pisze...

łyk-end dla obydwojga ~(:-)

dotty pisze...

:D Nawet mnie się zdarzyło pół piwa (piwo to nie alkohol ;P). Wierzę, że odchudzanie z własnej, nieprzymuszonej woli i wróżę sukces. :)

eee-live pisze...

Dotty jak piwo to nie alkohol to powiedz mi dlaczego mam kaca? No chyba nie od samego Amaretto ;)

dotty pisze...

Żartuję sobie, ale od amaretto z piwem to kaca powinnno się mieć. ;)

eee-live pisze...

Dotuś no i właśnie to była część zakładu :)

inessta pisze...

ło matko!! Czyżbym ja jedna zachowała dziś abstynencję??

abnegat.ltd pisze...

Basiu, bo wtedy jadę na wakacja - to jakoś trzeba wyglądać... Chyba i tak będę musiał włączyć dietę z gatunku MŻ bo sama siłownia nie wystarcza....

Kiciaf, jest to niestety proces bolesny, niewdzięczny i długotrwały. Ale jak sie chce wyglądać - co robić...

Agregat, patrząc na moje porcyjki to będę musiał zrobić coś w stylu tenth P. Już cierpie.

EL, kaca zwalczyłem maluśkim Budwaiserem. Póki co żyję.

Docik, taka ilośc nie klasyfikuje się jako picie alkoholu ale jako higieniczny tryb życia.

abnegat.ltd pisze...

Innesta, a po co ??!?
;D

dotty pisze...

Pewnie prowadziła. ;P

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

ja też wczoraj w odróżnieniu od szanownego autora i koleżanki eee-live wypiłam tylko jednego, ale za to dość mocnego, drinka z tzw. dżindżurejem. Tak brzmi wg wszystkich Polaków nazwa Ginger Ale :D

helga pisze...

A masz tam wogóle Abnegacie drogi jakiegos rozsądnego trenera przy boku? Taki żeby Ci poradził, jak co i w jakich ilościach. Najważniejsze dla zrzucenia wagi jest odpowiednie dobranie tętno w ćwiczeniach cardio(typu bieżnia, rowerek i inne temu podobne). Ludzie czasem biegają, mordują się, wyciskaja ostatnie poty i nic chudną...ani grama mniej...a to tylko wyłącznie dlatego, że nie dostosowali odpowiednio tętna...za szybkie tętno przy wysiłku pomaga przy zdobywaniu lepszej wytrzymałości, ale nie koniecznie w pozbywaniu się zbędnych kilogramów. Może jako medyk znasz ten wzór na dobór odpowiedniej HF? (220-wiek X 65% - daje tętno trenigowe na spalanie tłuszczu). Jeżeli nie znasz, to wypróbuj, ciekawa jestem wyników. Jeden haczyk jeszcze...Minimalnie trzeba te tętno przez 30 minut, a najlepiej dłużej 45-60 minut utrzymywać...do 3 razy w tygodniu powinno wystarczyć...dodatkowo można stosować jeszcze fajne dragi-spalacze tłuszczu (n.p. Thermal pro lub cos innego, nie konieczne z efedryną), ale nie wiem jak tam na wyspie do tego podchodzą...czy wogóle mozna cos ku temu podobne dostać? Inaczej zawsze pozostaje l-karnityna;)))