poniedziałek, 11 maja 2009

Alnwick

Alnwick leży około 35 mil na północ od Newcastle, zaraz przy trasie A1.



View Larger Map


Miejsce jest słynne z kilku powodów. Jest to drugi co do wielkości - po Pałacu Buckingham - zamieszkały zamek w UK. Posiada piękne, rozległe ogrody w których można znaleźć wszystkie zbytki świata tego - od wodospadów przez bambusowy labirynt po wodne rzeźby i plantację roślin jadalnych inaczej. Jednak wszystkie fakty historyczne i dobra zielarskie bledną całkowicie przy Harrym Potterze. Albowiem to właśnie tutaj mały czarodziej (oklaski) pobierał pierwsze lekcje latania, ratował przypominajek Neville'a i uczył się grać w przedziwne skrzyżowanie hokeja na trawie z wolna amerykanka i baletem synchronicznym.

Ogrody można podziwiać przez cały rok, choć jak widać na zdjęciach, przed zakwitnięciem ogród jest nieco surowy. Natomiast zamek dostępny jest dla zwiedzających od 1.04 do końca października.






























Wszystko jest niesamowite - ogrody, zamek, domek na drzewie (a raczej czterokondygnacyjna willa) - ale największe wrażenie robią dzieci które taplając się w wodzie radośnie witają wiosnę.

Nie bacząc na 8 st.C.

16 komentarzy:

dotty pisze...

U nas pogoda lepsza. ;) Ale miejsce ciekawe mimo, że klimat surowy. Miłego dnia.

basia.acappella pisze...

Rzeczywiście niesamowite.

A angielskie dzieci taplające się w fontannach to klasyk zachwycających widoków :)))


Na Południu dwa małe deszczyki nieco spłukały kurz pustyni. Powierzchownie, ale zawsze (trawniki brązowieją...).

kiciaf pisze...

Fajne ponure zamczysko. Lubie takie.

eee-live pisze...

Zawsze mnie intrygowały takie miejsca :)

Anonimowy pisze...

"these plants can kill" - jakież to... grobowe ;)
metaksa

paniena pisze...

dzieki za pomysl Abnegacie, tez sie tam wybiore. polecasz samochod czy publiczny transport?

Nomad_FH pisze...

Zamek rewelacja :D
Harrego Ble Portera nie lubie (portera lubie) :D

Anonimowy pisze...

Na wszystkie części Harego razem z synem polowaliśmy.
Niemalże wyrywaliśmy sobie z rąk(on do szkoły, ja jak mogłam czytałam i odwrotnie).
Nie mogę pojąć cóż Kościół może chcieć od baśni,w której walczy się ze złem i pochwala dobro.
Nie ma tam rozwiązań prostych, życie to ciągła walka ze złem, wcale nie tak oczywiste i proste.
Mnie się bardzo podoba, działa na moją wyobraźnie.
Zamek rzeczywiście do oswojenia, a ogrody przecudne.
Muszę wydusić to z siebie, choć niechętnie: piękna ta Twoja Anglia
maria

abnegat.ltd pisze...

Docik, relacja troszkę z opóźnieniem jest - u nas teraz lato (miejscowi chodzą w klapkach i krótkich rękawkach więc jest co najmniej 15 st.C).

Basiu, a w Pólnocnej Irlandi można zobaczyć kolkumiesięczne dzidzie wiezione przez mamusie na wózeczku. Pogoda irlandzko-zimowa - +1 i mży mżawka a dzidzia ma czapeczke, kocyk - i gołe nóżki. Zgrozza.

Kiciaf, wyszło chyba bardziej ponure niz w rzeczywistości. Nieźle sie w srodku prezentuje, ale niestety nie dali zdjęć robić.

EL, też jestem pod wrażeniem.

Metaksa, tak mówicie? Mi sie to jakoś bardziej kojarzy z płukaniem zołądka. I Halloween.

Paniena, prosto jak w pysk strzelił A1 na północ i zjazd na Alnwick (sie to czyta [anik] - ze szkocka). Potężne parkingi i dobra organizacja + shuttle bus for free. Co jest nieco rozwalające to cena 17,50 za głowę (zamek + ogrody). Warto zarezerwować ładnych parę godzin, bo ponoć miasteczko też trzeba zobaczyć - niestety, brakło nam czasu. Ale planujemy jeszcze jeden wyjazd.

Nomad, coż mam rzec. Mi sie podoba historia - bo siercoszpiatielnoje jest gdy outsider okazuje sie byc bossem - ale język i konstrukcja logiczna troche infantylna. Wole filmy. Ale opisu nie bedzie :[]

Mario, jak powyżej. Przeczytałem wszystki i nie wróce - bo mnie język straszliwie wnerwia. Może jak by to zrobił Piotr Cholewa...
A Anglia - jaka tam ona i moja.
PS. Właśnie sobie czytam o propozycji pracy na Orkadach. Ale ten numer chyba mi nie przejdzie na zebraniu klanowym...

Anonimowy pisze...

Jednym z najlepszych pomysłów jakie możesz zrealizować w związku z pracą, to ją zmieniać.
Czytałam gdzieś analizy.Wynikało z nich, ze Ci co zmieniają mają o wiele wyższe uposażenia niż stale pracujący w jednym miejscu.
Jakieś fanty za ryzyko się należą:)
Ja trzymam kciuki za Ciebie, piękną żonę i chłopców.
Harego też drugi raz nie przeczytam. Jest taka masa fascynujących innych lektur(np fizyka budowli :DDD), że szkoda czasu. Ile można czytać baśnie?
maria

abnegat.ltd pisze...

Fizyka - to dopiero baśń z 1000 i jednej nocy ;) I w dodatku powtarzalna.

Nomad_FH pisze...

Maria: wiesz, jedna rzecz. Ja uwielbiam fantasy, noce zczytuje na Tolkienie, Sapkowskim, Lackey (mimo, że wielu ludzi jej twórczości nie trawi), Pilipiuku, czy Goodkindzie. I to wiele z tych książek czytam po raz nasty. A HP - przyznaje się - usiłowałem przeczytać, dałem sobie spokój po polowie książki. Nie trafia do mnie sposób pisania, nie trafia kreowana opowieść. Jak dla mnie - to popłuczyny po powyższych (no może z wyłączeniem naszych rodzimych twórców. Acha - czytałem wielu innych autorów tego nurtu, wieleinnych tego typu książek mam w biblioteczce, ale jakoś żadna aż tak bardzo mnie nie mierziła, cóż - moze nie uległem tej Magii ;)
A przepraszam, jest jeszcze jedna książka, którą czytałem chyba z pół roku, zanim przebrnąłem - i nie chce do niej wracać - "Czarne oceany" Dukaja. Podobno - jego albo się kocha, albo nienawidzi :D

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

u mnie Harry the Portier nie przeczytany od roku leży na szafeczce... i jakoś się do niego zabrać nie mogę. Leży zaraz koło "Achaji" ("Achai"???) ;)
nie wiem, jakoś te przygody Harrego były tak szeroko rozreklamowane, wszyscy je czytali... że mi się nawet nie chciało za nie zabierać :]. Wniosek jest oczywisty - Brat, jesteśmy dziwni ;)

A fantasy generalnie bardzo bardzo lubię.


A zamek i okolice przepiękne :)

Co do pogody - u nas nareszcie zaczęła się wiosna, ale to taka wiosna, że wieczorem jeszcze dzisiaj chodziłam w polarze i cienkiej kurtce :/

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

aaa jeszcze muszę dodać, że chciałam sobie życie utrudnić i ten mój Harry the Portier jest w języku orydżinalnym

Anonimowy pisze...

Co to by było, gdyby nam wszystkim jedne rzeczy się podobały.
Zatłuklibyśmy się pewnie
A tak spokój i cisza:)
Dobrze jest jak się spotyka ludzi o odmiennych upodobaniach, poglądach. Świat wtedy staje się taki ogromny, obfity, różnorodny:)
Zaczęliśmy czytać Harego, jak jeszcze nie było takiego szumu wokół, po ukazaniu się pierwszego tomu.
To pewnie też ma znaczenie, bo trudno czyta się powieść gdy wszyscy wszystko wiedzą.
Pozdrowionka
maria

abnegat.ltd pisze...

Nomad, no popatrz. A mnie Dukaj po prostu zauroczył. Co prawda bardziej mi się podobają "Inne pieśni" ale "Czarne oceany" sa zaraz za nimi. Tak na prawde nie podszedł mi jedynie "Lód".

Madziaro, mnie Achaja zmęczyła podobnie jak Harry. Dotrwałem do końca ale takiej kupy nielogiczności nie widziałem juz dawno. Nie chodzi mi o epatowanie quasi-les czy pseudowulgaryzmy ale z logiką toto ma straszliwie na pieńku. W jednej chwili nasza dzidzia jest zajestrasznym szermierzem a chwile później tłucze ją kto chce. To się ogólnie kupy dla mnie nie trzymało. A w lenguidżu przeczytałem bodajże piątą część i powiem szczerze - tak samo infantylna jak przekład. Historia mi sie podoba, natomiast starałem się nie wczuwać za bardzo w stan umysłowy bochaterów - bo to troche zalatywało przedszkolem. Młodszą grupą.

Maria, to się stało przebojem od pierwszego tomu. A że wciąga - no pewnie że wciąga. Fajnie się w ten świat zanurzyć. Ale narracja jest infantylna. Może dlatego dzieci to tak czytają? Toż opis wypisz wymaluj jak ze szkoły - my niewinni, wszyscy przeciwko nam, ONI są źli i się im zawsze upiecze a nam nikt nie wierzy choć niewinni my jako te lelije ;)