wtorek, 10 marca 2009

Ziazi

Człowiek nie wie ze mu jest dobrze póki jest mu dobrze. Jak mu się pogorszy – wtedy za głowę się chwyta cóż takiego złego było przedtem ze narzekał. Bo dopiero teraz ma przechlapane. Po czym potrzeba kolejnego krachu życiowego żeby docenić ze poprzednio tez nie było najgorzej.

Poranek okazał się fatalny. Obudziłem się głuchy nieco na lewe ucho. Zarazzza – zakitowało się na amen. Pełen animuszu zacząłem się leczyć sam – AAUUUC – ziazi. No dobra, nie będę. To czego do cholery? Doktora?

Dodzwonienie się do mojego dżipa graniczy z cudem. Strasznie tu chorowity naród musi być w okolicy, bo linia zajęta jest non stop. Nic to, dojadę do roboty to się cos wymyśli.

W pracy okazało się ze nie rozumiem na jedno ucho lenguidża. Na dwa rozumiem - a na jedno ni cholery. Ale śmiesznie.... Wiedziałem że ze wzrokiem tak jest – przy czytaniu jednym okiem straszliwie spada tempo czytania, zdolności rozumienia i zapamiętywania tekstu. Szczególnie jak się zakryje wiodące. Ale żeby ze słuchem?

Na szczęście GP co ma klinikę koło naszej zgodził się przyjąć polskiego kolegę po fachu na zasadzie emergency. Po czym zamiast wydłubać kit, zapisał mi kropelki na zapalenie – bo ucho było od dłubania czerwone w środku - i cos na rozpuszczenie kitu. Mam nadzieje ze to nic więcej nie rozpuszcza... Głupio by się było obudzić rano z – dajmy na to – rozpuszczonym mózgiem. Albo bez oka.
A za dwa tygodnie mam wizytę w ENT Clinic. Będą mi odsysać. Dzizzzazzzzz.

W Polsce jakoś to prościej było. Szło się do laryngologa, kit won, odwdzięczam się na parapecie – i po piętnastu minutach człowiek był zdrowy.

eN-eF-Zecie
Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie...


Tak.

Ciekawe czy psychiatra też taki miły.

27 komentarzy:

Anonimowy pisze...

;D

Ale jak to dobrze, ze humor dopisuje. W skrajnie pozytywnych, długotrwałych nastawieniach powinno chyba nastąpić samo(u)leczenie?... Co nie byłoby złą opcją, ale z drugiej strony... - ta szansa na opis kolejnej wizyty... ;D

Perfekcyjnego zdrówka życzę!

Anonimowy pisze...

cura te ipsum :P zdrowia doktorze !

M
ps. no właśnie dawka mi do hc pasowała niż do adrenalinki.

Anonimowy pisze...

Panie Abnegacie. Można to zrobić samodzielnie. Należy nabyć płynną parafinę, nalać jej do ucha i zatkać watką. Proszę chodzić tak przez 2 godziny. Potem proszę użyć wcześniej nabytej dużej strzykawki (bez igły!) napełnionej przegotowaną, ciepłą wodą (żeby nie było szoku termicznego). Delikatna metoda, a jakże skuteczna. Człowiek nawet nie ma pojęcia, jaki śmietnik można mieć w uszach. A zresztą, co ja będę mówiła lekarzowi... :-)

Pozdrawiam

Bałwanelli

Anonimowy pisze...

Oda do NFZtu rzeczywiście niepokojąca. Życzę szybkiego powrotu do obuusznego rozumienia lengłidża. :)

Anonimowy pisze...

Takie płukanie ucha nie powinno być samodzielnie wykonywane. Z resztą obecnie nawet zwykła pielęgniarka nie ma chyba do tego uprawnień, jedynie laryngologiczna. Gałąź uszna nerw błędnego unerwia od zewnątrz błonę bębenkową. Takie pobudzenie, jak przy płukaniu, może doprowadzić do pobudzenia nerwu błędnego (który m.in. unerwia serce) i w efekcie może skutkować zwolnieniem a nawet zatrzymaniem akcji serca. Nie jest to częsta sprawa, ale lepiej, żeby w razie czego wtedy był ktoś w pobliżu:)

Pozdrawiam,
Abdullah

Catta pisze...

A jak to drzewiej bywało gdy nie było specjalistów od każdej gałęzi nerwu? Wieksza śmiertelność, ale życie prostsze. Na polu bitwy odciął kamrat kamratowi na wpół urwaną rękę, zeszył dratwą parę ran-wszystko tylko w oparach okowity, jeśli była. Babka poszła w pole kopać ziemniaki i wróciła z noworodkiem w zapasce. I zęby kowal wyrwał sprawnie, a od przepłukania uszu golibroda był. Ech czasy, składek zusowi się nie płaciło...NFZ nie wtrącał się do każdego chrząknięcia...

Anonimowy pisze...

Wątpię czy powrót do tych czasów by nas uszczęśliwił. Z drugiej strony nasi pradziadowie przeżyli ten czas, więc teoretycznie powinniśmy mieć niezłe geny. ;)

Anonimowy pisze...

No to prysły zmysły;),nie ma co. ... yyy po przeczytaniu "Inwokacji" do "Ody o eN-eF-Zecie" przez chwilę zastanawiałam się czy psychiatra też jest taki miły (uuups!sorry);))).Jednak mówiąc serio nie jestem w stanie nie współczuć (głuchawy doktor na obczyźnie itp.Oczyma wyobraźni widzę wytrzeszcz oczny przerażonego pacjenta
Abnegata na widok metod leczniczych made in Inglisz). Zatem niech Szanowny Abnegat w uszach sobie nie grzebie ,niech przeczeka,niech się często uśmiecha i nie marudzi,że mu nie halo szpetnie klnąc,niech żony nie udręczy(albowiem każda kobieta wie ,że chory facet w domu (bez względu na status-nie jest ważne czy to mąż,syn,narzeczony,tatuś czy brat=koniec świata i święty spokój zdechł),niech aplikuje sobie medykamenty ,a wszystko będzie łookej;). Z nadzieją na to, że zostanie rozpuszczone tylko to co trzeba i nic poza tym:)-pozdrawiam życząc zdrowia - emili ps."Jeszcze będzie przepięknie,jeszcze będzie normalnie'' ;)(w wersji stereo)

Anonimowy pisze...

Bo tak to już bywa, że się bez ucha lenguidża nie rozumie - jedno ucho, a raczej półkula odpowiada za rozumienie/rozróżnianie mowy, insza za resztę dźwięków. Do sprawdzenia na żywo przy pomocy odtwarzacza mp3 z audiobookiem. :)
Pozdrawiam Abnegacie, jesteś Waść autorem wyśmienitej lektury

a.

eee-live pisze...

To gospodarzowi życzę szybkiego odkorkowania ucha :) coby nie musiano się z nim na migi porozumiewać :) Chociaż pacjent jak śpi to go to nie ruszy ;)

A i oda do NFZu jaka ładniutka, chociaż to potężna fikcja literacka raczej ;)

MR pisze...

moze mala inwestycja w patyczki do uszu... ? ;)

Anonimowy pisze...

matkokochananajedyna!
abi, oda do nfz'tu przeraziles mnie na amen!
majac nadzieje, ze ci sie dolegliwosc uszna na reszte glowy nie rozlezie sciskam kciuki w intenecji skutecznego wyleczenia bez jakowychs atrakcji ubocznych.

skrzacik w ciezkim szoku

Anonimowy pisze...

ej, a jak Ci ten mózg rozpuści to daj mi znać co wpuścić, żeby owy poszedł w cholerę, jeden usunę i zamontują mi nowy, ładniejszy. Z plastiku:D

annablack

konwencja pisze...

To ja za pyszną lekturę zrewanżuję się adekwatną historyjką.

Lato to było przeokrutne, fale gorąca przewalały się leniwie po Europie w tę i nazad, a jedyne wytchnienie zapewniał jakikolwiek akwen wodny. Akweny wodne jednakże bywają zdradliwe, bo jak się łeb zanurzy, to woda może wejść w reakcję z kitem i zrobić cement Z cementem w uchu udałam się zatem na łowy po przychodniach, żeby dorwać jakiegoś laryngologa. Zadanie okazało się trudne, bo tam, gdzie nie było akurat pory urlopowej, najbliższy termin wypadał za trzy tygodnie (i to pod warunkiem, że się kasa z NFZ nie skończy).Żesz mać. A jak mi się nie podoba, to mogę na ostry dyżur laryngologiczny iść. No to poszłam.

Na miejscu okazało się, że po pierwsze głuchota bywa błogosławieństwem, bo w szpitalu trwał akurat remont i wiertary udarowe pracowały całą parą, a po drugie kolejka jest jak za bywszego ustroju i właśnie się kłóci na tematy polityczne. W drugiej godzinie poziom uciechy z czekania zdecydowanie się zwiększył, bo wybuchła awantura o przywiezionego na konsultację kolesia, zagipsowanego od podbródka do stóp (wolną miał jedną rękę chyba). Pielęgniarze próbowali wjechać z kolesiem do sali, ale na ich drodze stanęła rześka staruszka z laską, która nie mogła zdzierżyć, że ona czeka tu cztery godziny, a jakiś facet specjalnie się rozbił swoim drogim wozem, żeby być u lekarza pierwszy. Próby przekonywania, zastraszania i staranowania nie dały rezultatów. Wreszcie, w ogólnej szamotaninie pielęgniarzy i lekarza z babcią ktoś popchnął łózko z pacjentem, które zaczęło toczyć się korytarzem, niebezpiecznie nabierając prędkości i zbliżając się w kierunku dużego otwartego okna (i nie był to parter). Koleś zaczął się drzeć że nie chce umierać, pielęgniarze ruszyli w pościg, kolejka patrzyła zadziwiona, babcia dalej wygrażała laską, slapstick, jak kino nieme kocham...
Na szczęście kolesia ktoś miłosiernie zatrzymał, babcię spacyfikowano, kolejka wróciła do omawiania rzeczy politycznych. Ale to nie koniec historii - po trzech godzinach czekania dowiedziałam się, że nie pozbędę się cementu tak łatwo, bo (cytuję) "ma pani za wąski przewód słuchowy i to trzeba najpierw rozpuścić kropelkami". Żesz mać po raz sześćdziesiąty ósmy. Kropelki wywaliłam do kosza, cementu pozbyłam się w kwadrans w prywatnym gabinecie.

Więc nie, nie lubimy NFZ.

Anonimowy pisze...

Tak, tak. Wszyscy tu radzą co Abi ma zrobić, jak wypłukać, co zakropić. A kto powspółczuje bolącemu? Kto wirtualnie przytuli, pogłaska i powie że bolący biedny, bo boli?
p.S. Szybkiej pomocy i jeszcze szybszego powrotu do słyszenia i słuchania.

abnegat.ltd pisze...

Basiu, to jednak dziwna kraj jest ;)
Zeby tu zdrowym byc to trzeba miec konska wytrzymalosc.

M, a dziekowac, dziekowac :) Niestety, nie moge pic lekarstwa jako ze po nim glowa boli, ale zastosowalem stara polska terapie - "moze przejdzie".

Witaj, Balwanelli :)
Ja jednak preferuje wlewanie czego innego. I gdzie indziej. Tak na marginesie - w necie jest cala masa jakowys Candell Therapy co to starozytni indianie stosowali. Czyli jakby woskowa terapia.... To oni do uszu swieczki wkladaja???

Docik, zdrowie najwazniejsze. Reszta to marnosc. Zreszta lenguidza sie nie wyrozumie nawet i dwuusznie...

Abdullach, witaj :)
Jeszcze smieszniej jak sie zimnej wody uzyje. Karuzela niepotrzebna.

Emili, zdrowieje w meznym cierpieniu - milcze i cierpie (choc po prawdzie to nie ma od czego).

Witaj, A. :)
Cyzli - posrednio - jest to dowod ze mam polkule obie... Intrygujace XD

Dzieki, EL :) Jakom napisal powyzej, z godnoscia wszelka zdrowieje.

MR, witaj :) Toz ja te czerwone uszy to mam po patyczkach. A poza tym laryngolodzy zabraniaja wkladania czegokolwiek - bo szkodzi. Chociaz to moze byc taka piatokolumnowa zagrywka - celem zabezpieczenia przedpola i materialu do pracy. Hm.

Skrzacik, jak przeczytalem com napisal - tez mi wyszly galki...

AB, kkurcze, nic z tego - nie rozpuscilo sie :DD

Konwencja, to wlasnie dzien powszedni schizofrenii zwanej polska sluzba zdrowia :DDD

Innesta - dzieki :D Od razu mnie lepiej jest. Odsciskuje wirtualnie.

Anonimowy pisze...

A czy ta candel teraphy to nie polskie świecowanie uszu?

Anonimowy pisze...

Witaj Abnegacie,
A moja kolezaneczke z zablokowanym jednym uszkiem to nie zaden dzipi przyjal, tylko Sister Joyce, ktora robi w naszej 'przechodni' chyba wszysko od cytologii po szczepienia
na poradach ogolnopsychologicznych konczac.Przeplukala i zaczelo sie, po miesiacu prawie codziennych wizyt u Joyce kolezaneczka prawie sila wtargnela do gabinetu, GP dala wtedy kropelki i lagodny pain killer - ibuprom- do samozakupienia. Antybiotyk z Polski zakonczyl sprawe po dniach kilku. Dzis slyszy, chyba nawet za dobrze;-)Bywaj w zdrowiu Abnegacie. Jola

Anonimowy pisze...

no własnie: http://kobieta.gazeta.pl/poradnik-domowy/1,52520,2660945.html

tu masz o tym indiańskim świecowaniu

Anonimowy pisze...

Abi to siępodobno świecowanie nazywa, takie mniejsze lub większe czary mary nad portfelem, ekhem pacjentem... nie wiem czy działa na choobę ale podobnoż na samopoczucie dobrze a nawet rewelacyjnie. A dobre podejście psychologiczne sprawie przecież cuda.
Lekarz cierpliwie czekający, aż przejdzie ? Łomatko ! Niemożliwe, toż kitlowi są najgorszymi pacjentami, zaraz po studentach ostatnich lat medycyny, co to liznęli trochę wiedzy.
zdrowia i cierpliwości !

M
btw byłam świadkiem jak pacjent z gatunku furiowatych wykurwował panią z rtg na wieść, ze musi poczekać 10 (!) minut na wynik . Witki opadają.

Zadora pisze...

Heh, pani z rtg to go przynajmniej mogła wywołać i utrwalić. Pewnie w 10 min. się nie wyrobiła. Też bym się nie wyrobił przy takiej zachęcie.
A Abi utwalać nie może.
Jemu wirtualne przytulanie na pociechę nie potrzebne, bo jeśli wspomniana jednostronna dysfunkcja nie jest wynikiem glośnych rozmów w domowym zaciszu, to serwis pocieszeniowy ma wciąż zakontraktowany i to nie z NFZ-tem
Abi ja myślę, że przyczyna jest inna. Jak wiemy z filmu, mają tam w Brytanii maszyny za drogie pieniądze co pięknie PINK! robią. Potrzebny czasem taki delikwent, żeby przetestować czy maszyna prawidłowo PINK! robi i przedziera się "dousznie" zatkanymi kanałami czy nie. Oni dają Ci możliwość dodatkowego zarobku na posadzie testera mocy dzwięku PINK! a Ty leczenia się domagasz? Podłub lepiej w nosie tylko nie patyczkiem to może jeszcze dostaniesz dodatek za szkodliwe warunki pracy i ryzyko dysfunkcji palca wskazującego? :)

abnegat.ltd pisze...

Innesta, mnie to ni grozi :D Wszelkie hochsztaplerstwo omijam z daleka...

Jola, mialem więcej szczęscia :)) Trafilem do dochtora. Co prawda nie dal antybiotyku, alem sie zapieral ze nic mi nie jest - bo faktycznie jeno zem sie zakitowal nieco. A antybiotyki mam ze starych zapasów :D

M, gdzie tam. Lecze sie przyzwoicie. Kapkam sobie co mi tam przepisal - czyli na zmiane steryd antybiotykiem oraz wodoroweglan sodu. Oni to do rozpuszcania stosuja - koniec swiata ;)

Agregat, to bedzie raczej dysertacja na temat gluchy anestezjolog a stopien zlamania palca w nosie...
Dzisiaj mi jeden chirurg tutejszy powiedzial ze w sumie to mam dobrze, zem ogluchl na lewe ucho, bo jak prowadze to zony nie slysze :DD Dowcipnis, skurczybyk.

Anonimowy pisze...

Doktorze, zwracam honor i przepraszam .

M

abnegat.ltd pisze...

M, no co Ty. Sam twierdze że nie ma gorszej zarazy do leczenia niż kolega po fachu :DDD

Anonimowy pisze...

Ja tu się natentychmiast dopraszam przeprosin!!!!Zadora, nic nie miałam na myśli wysyłając wirtualne pocieszenia. Ja tylko szczere serce otworzyłam i posłałam uściski, bo sama wiem co to znaczy bolące ucho. Mnie bolące ucho dopadło w samolocie i trzymało jeszcze dwa dni, więc wiem jaki to ból. Ja tu współczucie okazuję a mnie się o jakieś niecne sprawki podejrzewa. Wrrrr...

Anonimowy pisze...

ja mam tak koszmarnie zbudowany przewód słuchowy, że czyszczenie uszu znam od podszewki ;) patyczkiem do uszu wolno tylko w odsłoniętych częściach małżowiny grzebać. W głębszych, bardziej ukrytych partiach nie wolno, bo tylko się wpycha woskowinę do środka i można się nabawić tego, co miałam ja, czyli przez 2 tygodnie coraz bardziej przestawałam rozumieć nawet polski ;)
są w aptekach specjalne płyny, można też parafiną... a najlepiej u laryngologa.
metaksa

Zadora pisze...

Inessta
Ooo właśnie nie o pocieszenia tylko o otwieranie serca chodziło!
;DDD