poniedziałek, 30 marca 2009

Stereotypy

Mróz, zima, taka z najbardziej zimowatych. W sumie to nie doceniamy zdobyczy cywilizacji. Toż kilka tysięcy lat temu w czasie takiego mrozu szlag by człowieka trafił niechybnie. Co rzecz jasna nie znaczy że go trafić teraz nie może, ale jednakowoż jest to jakby mniej z temperatura związane. A bardziej z telefonem.

- Kaszel z gorączką.
- Miejże litość. Toż my pogotowie jesteśmy a nie ośrodek na kółkach...
- 6 miesięcy. Pakujcie się.
No i pięknie. Nie dość że przychodnia to jeszcze w dodatku pediatryczna. Mjut.
- A gdzie jedziemy?
- Siabadabada amore.
- Kul.
I polazłem do karetki. Nie wolno się denerwować bo to człowieka może zabić. Albo co gorszego.

Zajeżdżamy na podwórko. To samo z którego mnie ze złamanym kulasem w zeszłą zimę własna karetka zabrała. Może by sobie tak jeszcze raz złamać? Cholera jasna, muszę sprawdzić w końcu które ubezpieczenie płaci chorobowe za wypadki w pracy. Bo po ostatnim moim wykluczeniu z grupy zarabiającej pieniądze jakby nie dobre serce rodzicieli to byśmy przeszli na zupę ogonową z torebki i żytnie otręby.

- Abnegat, brywieczór. Co sie dzieje?
- Doktorze przepraszam że wzywamy pogotowie, ale nie mamy się jak dostać w ten mróz do ośrodka; po południu była jeszcze całkiem dobra a teraz na wieczór zaczął się kaszel, temperatura 38,5 a do tego niespokojna jest i płacze.
Z wrażenia usiadłem na zydelku. Pierwszy raz w życiu ktoś mnie przeprosił z siabadabadaamorowatych. Starając się opanować wstrząs zebrałem wywiad i zbadałem dzidzię. Zapalenie gardła, smarka na zielono-żółto z odcieniem ochry ale nad płucami całkiem ok.

Wytłumaczyłem mamie co i jak ma dawać, napisałem recepty i kazałem kupić jeszcze dzisiaj. I tu przeżyłem najcięższy wstrząs psychiczny mojego życia. Otóż przysłuchujący się po cichu małżonek wstał i bez słowa zaczął się ubierać.
- Ma Pan jak dojechać? Bo w jedną stronę możemy pana zabrać ale jak z powrotem? - zapytałem nieco szeptlawiąc z powodu opadniętej żuchwy.
- Dziękuję, doktorze. Sąsiad ma samochód to go poproszę.

Rozległ się huk i zadrżała ziemia. Bastion moich stereotypów legł w gruzach.

16 komentarzy:

basia.acappella pisze...

Bastion TYCH moich stereotypów legł w gruzach latem 1992, gdyśmy wynajęli pokój w podtatrzańskiej Novej Lesnej (Sl) u ludzi stereotypem obciążonych.
Nowy dom wyglądał jednak zachęcająco i takim się okazał (zwłaszcza pamiętam nieskazitelną łazienkę). jedyne, co "mogło się kojarzyć" to bardzo wzorzysty dywan ma podłodze (ale spotyka się takie i na małopolskiej prowincji i nawet w "miastowych" blokach).

Na pożegnanie "Pan Cygan" odprowadził nas na przystanek elektriczki, wymieniliśmy adresy. Fajnie byłoby teraz tam pomieszkać; wiedząc z Polski i Londynu o tych wszystkich "przedmiotowych" napięciach i trudnościach, jakie istnieją po obu stronach Tatr...

Anonimowy pisze...

fajnie mi czytać, że jednak niektóre jednostki przyjmują naszą kulturę jako swoją; źle się czasami czuję we własnym mieście, jak idę ulicą i słyszę ich język, widzę ich styl życia - tak odmienne od naszych...
metaksa

eee-live pisze...

A ja już zaczynałam myśleć że to tylko ja znam takich co to są porządni i jednak bardziej wpasowali się do naszej kultury :)

A tak poza tym to widzisz ludzie lubią zaskakiwać ;)

Anonimowy pisze...

Cała tajemnica Cyganów polega na tym, że jak się stylem życia upodabniają do gadziów, to po prostu nimi się stają. To dziecko będzie już Polakiem, o jego cygańskich korzeniach najwyżej nazwisko poinformuje kogoś znającego się na rzeczy. A ci Cyganie, o których tu anegdotki opowiadasz, to tacy co po prostu nie nadążają. Widać to po ich ciuchach, które są zgodne z dawno przebrzmiałymi modami. Podobnie z nawykami żywieniowymi czy choćby z paleniem. Podobnie z budowanymi tu i ówdzie przez bogatszych Cyganów domami. Te ich gargamele dziwnie przypominają polskie domki z przełomu lat 80/90 ubiegłego wieku.

zmęczon

abnegat.ltd pisze...

To jest ciekawe pytanie. Gdzie kończy się patriotyzm a zaczyna rasizm. Na ile zachować własną odrębność, czego oczekiwać w obcych krajach - i czego wymagać u siebie.

I co to w ogóle znaczy u siebie. Czemuż to Murzynek Bambo z Afryki ma mieć mniejsze prawa do mieszkania w Europie niż Europejczyk. Z racji urodzenia?

Anonimowy pisze...

tak czy owak tekst mjut. pozdrawiam z apetytem na więcej.
a.

Anonimowy pisze...

Kiedyś ktoś mądry powiedział ,że "przekonania są większymi wrogami prawdy niż kłamstwo".Wiele razy moje uzasadnione uprzedzenia przy zmianie okoliczności traciły na zasadności.I w takiej sytuacji mam dużo pretensji do siebie.I jest mi głupio ,czasami wstyd... Nie wiem dlaczego,ale tam mam.A tam się kończy patriotyzm i zaczyna rasizm ,gdzie kończy się szacunek i cierpliwość.Tak mi się wydaje. Uważam,że tam człowiek jest u siebie ...gdzie wypadło mu żyć.Zazwyczaj oswajam się z otoczeniem i staram zasymilować(ale nigdy za wszelką cenę,albowiem to wychodzi ..ale bokiem).Wydaje mi się ,że ważne jest to ,żeby zachowując siebie w całości umieć być na otwartym na to,co inne i nowe...Jestem przekonana ,że różne nietolerancyjne zagrania rodzą się z braku szacunku i to często z obu stron.Ze strony tubylców i ze strony ludności napływowej.W myśl zasady "kto nie jest z nami-jest przeciwko nam".A poza tym pamiętajmy ,że " dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba":) i szanujmy się wzajemnie mimo inności - pozdrawiam Blogoprowadzącego Abnegattiego :) i Błogoczytających - emili

neusimon pisze...

spodobalo mi sie okreslenie 'Siabadabada amore' :D

z punktu widzenia emigranta.. hum, ja nie narzekam na moje zycie po zachodniej stronie odry. moze dlatego, ze moja emigracja nie polegala na wyjezdzie za chlebem tylko z innych poowodów. hum.. czy istnieje stareotyp polaka za granica? chyba kazdy z was wie jak to wyglada :p
poki co nie spotkalem sie zeby ktos podchodzil do mnie jako polaka z jakims uprzedzeniem. a nawet jesli byly jakies smieszne sytacje to podchodzilem do tego z dystansem. ;)


a propos.. :P
jaki jest dobry niemiec?
dobry niemiec - martwy niemiec :)

ps. tez pozdro dla Emili i Pana A. :P

Anonimowy pisze...

...oh Neusimon ,popatrz i tutaj się spotykamy :) - oczywiście dziękuję za pozdrowienia :)-> emili ps.Blogosfera to mikrokosmos ,a dobra lektura to integruje ;)))

Anonimowy pisze...

... taki wojowniczy jesteś chłopie jak nie walczysz z "czarną stonką" to z Niemcami- proponuję wrzucenie lajcika i Magnefar (forte ;) ) - emili ps. ... sama sobie czasem aplikuję

neusimon pisze...

:D
:D
:D
ja z nikim nie walczę :P
co do księzy to staram sie omojac 'pole minowe' z daleka :P ale to chyba logiczne :D

co do niemców... tak samo normalni ludzie jak cala reszta :)

chociaz... nie do konca :P niemki sa brzydkie :]

Anonimowy pisze...

... i jak tu takiemu dogodzić łooomatko ;((( ... Proponuję unikanie generalizowania na przykładzie Blogoprowadzącego ,wiesz ,że bywa zwodnicze ;p (...a nóż widelec lada dzień wyrwie Cię z butów na widok przecudnej urody Niemki?) - pozdrawiam -emili

Michal pisze...

Ja również miałem calkiem niedawno kontakt, jako student, z pacjentem który był "etnicznie stereotypem obciążon" :) i również było sympatycznie. Charakterystyczny element wywiadu: rodzina. Pokolenia rozwijają się w nieskończoność, aż dziw że potrafią coś powiedzieć o kuzynostwie 28723987 stopnia. Pozdrowienia

dotty pisze...

To ja też pozostanę w szoku. :0

A tak serio to w podstawówce (patrz ja pamiętam takie czasy ;P) nasza nauczycielka rozpływała się nad talentami literackimi (jeśli tak można to nazwać na tym etapie) takiej właśnie obciążonej dziewczynki. Zdolna była, a jak dalej wyszło? Nie wiem. :)
Pozdrawiam pozdrawianych i pozdrawiających.

abnegat.ltd pisze...

Nie daj Panie mieć kogos starszego z rodu na oddziale. W szpitalu koczuje zazwyczaj 50 osób. Tzn. nie mieliśmy jakowys problemów z utrzymniem ładu na oddziale, ale co się działo na korytarzu i na schodach - niesamowite. Obrazek jak z "Bialy kot - czarny kot" jak młody przychodzi z orkiestra po dziadka. Masakra.

Zadora pisze...

Lepiej 50-ciu z rodziny na korytarzu niż tak jak było w Paryżu kilka lat temu w czasie wielkich upałów. Choś francuzi też są steerotypem obciążeni, choć o inny jego typ chodzi. I tym razem raczej ten steerotyp potwierdzili. Prezydent Francji musiał apelować w telewizji do rodaków: "zadzwońcie do swoich starszych". Wszystko to za sprawą wywołanej upałami fali zgonów straszych paryżan i nie odbierania zwłok przez rodziny. Zabrakło miejsca w chłodniach. A rodziny nie interesowały się pozostawionymi samotnie staruszkami i nawet nie wiedziały, że już powoli sublimują w pospiesznie dostawianych chłodniach kontenetowych.