piątek, 27 marca 2009

Pułapka

- Podstacja do wyjazdu. Ból w klatce, słabo się czuje.

Masz babo placek. A raczej miałeś pogotowiarzu placek. A teraz buty i długa. Sygnały zawyły ponuro i dzielny zespół W ruszył w ciemna noc. Ten tego - ruszył by w noc ale na szczęście było wczesne popołudnie, sygnały ryknęły jak zwykle, zespół sklął psi los jak zwykle a obiad został do wystygnięcia na stole. Też jak zwykle. Jakieś fatum wisi nad tą podstacją.

Dojeżdżając spiąłem się nieco. Zazwyczaj jak się naprawdę złe rzeczy dzieją to ludzie wykazują organizację wojskową. Tak był i tym razem. Wszystko pootwierane, kilka osób pokazuje wzdłuż drogi jak jechać. Niedobrze.

Babcia leży sobie w łóżku, biało-zielona i choć dycha, to kontakt z nią byle jaki. Wkłucie, ciśnienie, płyny, tlen. Cholera, 60 skurczowego. A ja wszystko co mam to sól, z niewiadomego powodu zwaną fizjologiczną i adrenalinę w ampułkach. Oraz dopaminę - ale jakoś dać to w kroplówce, na zupełną pałę - toż to barbarzyństwo. Nikt mnie bowiem nie przekona że liczenie kropli na minute może dać jakikolwiek sensowny wynik. A najbliższa pompa jest w -
- Długi, wezwij R na pomoc. Wstrząs kardiogenny, podejrzenie zawału.
Długi poleciał a babcia ostatecznie straciła przytomność. Nabrałem adrenalinę, rozpuściłem do dawek sensownych i dałem ociupinek. Ot, 50 mcg żeby babci nie rozmigotać. Ani innej krzywdy nie zrobić. Minęło kilkanaście sekund i nagle puk-puk, tętno na promieniowej znowu czuć, babcia zaczyna mormolić i ciach - otworzyła oczy. Ha. Człowieka zabić trudno.
- Boli was co? - zagaiłem rozmowę.
- Strasznie w piersiach...
Dołożyłem ciutek Morfiny. Ostatecznie w tym mogę pomóc. Minęło kilkanaście sekund i ciach - babcia straciła przytomność. Tętna na obwodzie brak, na szyi ledwie co... Co do cholery? 20 eMeFki ja załatwiło? Dałem kolejne ciut ciut adrenaliny i dmuchnąłem ambu dwa razy. Babcia otworzyła oczy.
- Lepiej co?
- Troszkę lepiej...
I straciła przytomność. No to - ciut ciutkowy ciutek adrenaliny. Przyjechała by ta Rka, bo się tu nerwowo wykończę. Babcia otworzyła oczy. Nie czekając na następna prośbę o podanie adrenaliny dałem kolejna kropeleczkę i zarządziłem odwrót. Najwyżej przepakuję ją po drodze do R - bo jakoś tak siedzieć i czekać nie miałem serca. Na szczęście zanim Długi przyszedł z noszami nadeszła odsiecz.

Rkowcy wkroczyli jak to oni - z gratami, lekami i maszyną która robi ping. Ach, za mundurem panny sznurem... Powiedziałem co wiedziałem i babcia pojechała na presorach do szpitala.

Niestety, nie znam jej dalszych losów. Wiem jedynie że moja diagnoza była błędna. To nie był zawał tylko pęknięty tętniak aorty zstępującej.

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ale jak tu zdiagnozować takie cóś z zespołem "W"? Zgadnąć chyba...

Catta pisze...

Coraz częściej słyszę o tętniakach aorty - pękniętych lub nie. Dawniej bywało ich mniej, czy - nim zdiagnozowano - delikwent szedł odpocząć na łono Abrahama? A patologa o diagnozę nie pytano lub dyskretny był.

ErgoCogito pisze...

Czytam już nie pierwszy raz twoje opowieści i muszę Ci podziękować, bo już niejednokrotnie na patomorfie wykorzystałem troszkę z twoich opowieści i było dobrze :) Oby tak dalej niesamowicie wciągające historie.

ErgoCogito pisze...

Kurcze trochę niegramatycznie wyszło ale to dlatego że śpiesze się na zajęcia ;)

eee-live pisze...

"W" do duszności? No i bądź tu mądry i pisz wiersze ;)

abnegat.ltd pisze...

Basiu, w takich warunkach raczej trudne. Bol troche inaczej wyglada - ale wez sie dogadaj z pacjentem ktory jest w takim stanie. Inna rzecz ze utrzymanie przy zyciu wymaga podobnego postepowania. Wieksza uwage trzeba zwracac na cisnienie - bo jak sie tetniak pruje to lepiej nie generowac 300/150.

Catta, ja nie w temacie - tu by sie przydal jaki naczyniowiec. Mi sie jakos w oczy nie rzucilo - ale kto wie?

ErgoCogito, tylko nie cytuj mnie na zajeciech z interny na temat cukrzycy - umarl w butach ;D

EL, bo to byla jedyna karetka na podstacji. I jak sie trafil pasztet wymagajacy czegos wiecej - to sie wzywalo R.

Anonimowy pisze...

Czy Morfina była kobietą bo tak z dużej litery jakoś? ;)

eee-live pisze...

Abi w sumie u nas też tak bywało :0 Na podstacji, która urzęduje tylko w weekendy zazwyczaj jest "W" wiem bo znajomej mąż tym jeździł ;)

abnegat.ltd pisze...

Docik, nazwa własna ;)

EL, ta była całotygodniowa - ale z jedną karetką.

Anonimowy pisze...

Że nazwa handlowa? Coś chyba kręcisz... ;P

abnegat.ltd pisze...

A gdzież bym mógł :D
Morphini Sulphate, a drugi Morphini Hydrochloride. Ale jak nie - to mogę pisać morfinę z małej litery. Będzie to wtedy morfinka ;)

Anonimowy pisze...

OK. Poddaje się. ;)