niedziela, 1 lutego 2009

Quincke

Siedzimy sobie wieczorkiem na podstacji, nastroj swiateczno-choinkowy, bigosik sobie bulgocze radosnie. Dzisiaj bedzie full-wypas. Samo miecho kosztowalo prawie stowe. Ale za to w kapuscie jest wszystko co niedzwiedzie lubia najbardziej - boczek, kielabacha, slonina, wolowe i swinskie i nawet drobiowe miesko. Mniam. Jeszcze z pol godzinki pyrkania, przecier, powidelka - i do boju.
Drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrryyyyyyyyyyyyyyyyyyynnnnnnnn!

Znowu zapomnialem sciszyc dzwonek w telefonie. Na oddziale pamietam, a tu za kazdym razem jak probuje jedzonko to mnie cholerstwo stresuje. W koncu sie udlawie i tyle bedzie. Podnioslem sluchawke w sam raz zeby uslyszec fragment rozmowy ratownika z dyspozytorem.
- ...dusi sie... - Cholera. Rzucielm sie po graty i kurtke. Niezaleznie czy to grypka, astma czy obrzek pluc - nie lubie tego typu wezwan.

Io-io-io czyli poszly konie po betonie. Snieg spod kol pryska, wszystko wokolo robi sie pstryk - niebieskie - pstryk - czarne. Jezdzcy apokalipsy. Z daleka widac, ze to nie grypa - brama otwarta, dom oswietlony, ktos macha i pokazuje jak jechac.

W pokoju siedzi sobie dziewczyna, twarz spuchnieta jak ksiezyc w pelni i nieco rzezi. Strasse diagnoze: obrzek Quincke'go . Ktory to rozny moze sobie byc, ale jak chwyci krtan - niech Matka Boska broni. Trza miec ostry noz na podoredziu.

Jako ze nie lubie ludziom robic gupu-gupu nozem, szczegolnie na oczach rodziny, ze zdwojona - co ja mowie, ze zdiesieciokrotniona - szybkoscia zaczalem lekowac pacjenta. Wklucie, turbostrzal sterydow - a dziewczynka sobie zipi - kurdesz palasz... Rozpuscilem adrenaline i pomalusienku zaczalem to swinstwo dawac w zyle. Gdzies po trzeciej minidawce zipanie przeszlo w charczenie. Gut. Dolozylem jeszcze troszeczke, dziewcze sie rozjasnilo, tlenik do mozgu doszedl... Odlozylem noz.

W trakcie jazdy do szpitala jeszcze raz zaczela puchnac, wiec nie czekajac na fenomeny dzwiekowe zaczalem ja lekowac. I tu adrenalina potwierdzila swoja fizjologiczna przynaleznosc do systemu walki.
- Dziwnie sie czuje jak mi pan to daje.
- To znaczy jak?
- Wnerwiona. A najchetniej to bym komus w leb przywalila. - Powiedzialo rezolutnie dziewcze. Na wszelki wypadek odsunalem sie nieco.
- To normalne. Jak by co - prosze nie bic kierowcy, bo nie dojedziemy. Mnie tez lepiej nie bo kto pania bedzie leczyl... - Sanitariusz popatrzyl na mnie z wyrzutem.
No czego, lepiej ciebie niz mnie, wykrzywilem sie w odpowiedzi.

Zanim dojechalismy do IP sterydy i leki przeciwhistaminowe zaczely dzialac i Quincke poszedl sobie gdzie indziej. Nigdy wczesniej nie spotkalem az tak paskudnego...

34 komentarze:

Anonimowy pisze...

Lepiej być wnerwionym, niż mieć pociętą szyję. :))

Anonimowy pisze...

jakby można było jeszcze w drugą stronę, tą adrenalinę sobie odsączyć i zachować na później... :P
metaksa

Anonimowy pisze...

metaksa czyżby uzależnienie od adrenaliny ? :>

M

Anonimowy pisze...

Myślę, że raczej za dużo nerwów ostatnio. ;)

eee-live pisze...

No dobra ja to mogę troszkę adrenaliny komuś odstąpić ;)

Anonimowy pisze...

EL, a co znowu? ;)

eee-live pisze...

Od wczoraj jeszcze troszkę trzyma ;) Ale już tak tylko odrobinkę :)

Anonimowy pisze...

Dziś będzie fajnie. Pod warunkiem - żadnych ciotek. ;)

eee-live pisze...

No dziś nie przyjmujemy żadnych gości, bo małż straszy ;)))

Anonimowy pisze...

Mój brat zafundował sobie taki obrzęk na gościnnych występach w Dojczlandzie. Kolega Niemiec zrobił imprezkę: winko, oliwki i serek pleśniowy był głównym menu. I coś mojemu bratu ten serek zaszkodził. Ładnie napuchł, potem przejechał się ze wszystkimi honorami niemiecką karetką i wylądował w szpitalu. Czasy były przedunijne i strach się było bać o rachunek. Dzięki Bogu i innym dobrym ludziom został ten rachunek anulowany. Nigdy wcześniej ani nigdy później mój brat nie miał takich sensacji po serku. Ale te atrakcje do dziś wspomina. Nic fajnego.

abnegat.ltd pisze...

Gutten Morgen :D everybody :)))

W polnocnym albionie zima nadciaga ponura i sniezna - bedzie katastrofa.

Pozdrowienia dla wszystkich. Jade do Nowego Castla na targ. (u nas sie jeszdzilo do New Market..)

Do poczytania wieczorem.

abnegat.

Anonimowy pisze...

Idę się trochę wymrozic i nasłonecznić. :P

Unknown pisze...

No a co z tym bigosem?

kiciaf pisze...

A czym sie różni targ w New Castle od jarmarku w New Market? :) W sensie zjawiska socjologicznego się pytam.

Anonimowy pisze...

Alez TY masz kondycje?? codziennie pisac-ze Ci sie tak chce:::?
A kiedy skoncza Ci sie Watki;albo dostaniesz Depresji-Represji.Albo sie upijesz??
Co ja wtedy bede czytal??
Ile mozna pisac na tak rownym i wysokim poziomie.
Martwie sie na zapas o siebie-posrednio o Ciebie.
obom

Anonimowy pisze...

Najwyżej blog zmieni charakter ze wspominkowego na publicystyczny. :P

Anonimowy pisze...

hehe, a w książkach o tym nie piszą ;p Czyli trzeba uważać kogo się ratuje, bo jakby jakiś osiłek wolał działać niż rozmawiać i gdyby mu taki bolusik zaaplikować...

Zadora pisze...

Osiłka najpierw w pasy i do noszy przypiąć i dopiero adrenalinką podać! :D

abnegat.ltd pisze...

Dobry wieczor :D

Nieco chaotycznie:
- bigosik byl mniam i sie zjadl. Zreszta, za wyjatkiem jednego do ktorego dorzucilem RYDZOW, zawsze sie zjadal;
- Quincka wszystko zainicjowac moze - grzyby jak najbardziej. Rowniez te w serze;
- w Nowym Castlu jest wielkie zgrupowianie domow handlowych przez znajomych zwanych targiem. Z targiem w Nowym Targu nie ma to wiele wspolnego ;))) A raczej nic w ogole...
- kondycje mam wsciekla - zazwyczaj pisze do przodu, ale na jutro nic jeszcze nie mam, wiec drzyjcie... Mam jeszcze jedna opowiesc o zdechnietym sprzecie, w planach na jutro - zaraz sie biore do roboty;
- Tanczaca, bardzo ostroznie z ta adrenalina u pacjentow z bijacym sercem. Mozna wyjatkowego dziadostwa narobic. Musi byc pod monitorem, lekarstwo musi byc podawane z wolna i ostrozna a oczekiwany zysk (uratowanie zycia) musi przewyzszac ryzyko (utrata zycia). Ciekawe rownanie. W sumie chyba ze 3 razy w zyciu dawalem - dwa "prawdziwe" wstrzasy anafilaktyczne i ten Quincke. W pismie stoi coby ephedryne dawac. Zawsze od tego nalezy zaczac.


Ogolnie to ja tu prowdze blog artystyczno-abnegatowo-anestezjologiczny wiec prosze nie traktowac moich wpisow jako recepte leczenia czegokolwiek;)
Za takie rady duzo madrzejsi ode mnie biora duzo wieksze pieniadze :D

Anonimowy pisze...

Czyli niejadalny jest tylko bigos z rydzykiem? :P
Do roboty, bo się stasznied zawiedziemy. A jakieś nowe zdjęcia choćby typu: "Katastrofa, Brytania pod śniegiem!" będą??
:)

abnegat.ltd pisze...

No i sie notka zrobila- bedzie z pamietnika woznicy jednak. Wedkarz mi sie przypomnial.

A jezeli jutro spadnie snieg - nie omieszkam zdjec zrobic ;)))

abnegat.ltd pisze...

Tak na marginesie - POMOCY!
Za cholere nie pamitem czy Wam opowiadalem o rozjechanej przez pociag? HELP! HILFE! POMOĆ!

Anonimowy pisze...

O ile moje mózgowi nie jest aż bardzo uszkodzone - nie opowiadałeś. ;)

abnegat.ltd pisze...

Lokej. Wpisuje w kalendarz :)))

Anonimowy pisze...

Jutro rano wstaję przed szóstą, sprawdzę co się urodziło w Twym umyśle.

eee-live pisze...

Abi no to jurto zobaczymy co dziś wymyśliłeś ;)

Zadora pisze...

Docik
Z Rydzykiem mało co jest jadalne a już całkiem nic nie jest strawne:)

Anonimowy pisze...

1. W którym roku mięsko za stówę? I dla ilu osób bigosik? Jaka pojemność garnka? Ile się w sumie warzył?... ;/ ;D

'Nigdy wczesniej nie spotkalem az tak paskudnego...' Czytelnik się dorozumiewa, że później owszem...

Z lekkim przerażeniem przeczytałam o tym obrzęku... Czyli na tle pokarmowym (świątecznym)?...

Anonimowy pisze...

Basiu, dociekliwość u Ciebie niczym u śledczego. ;P

AZ ;))

abnegat.ltd pisze...

Alez Waszmoscianka trudne pytania wynajduje ;D

Rok byl 04 lub 05.
Mieska bylo conajmniej 4-5 kilogramow.
Garczek mialem specjalnie do tego celu kupiony. Nie mam pojecia ile mial pojemnosci, ale aproksymacyjne oszcowanie plus wzor z podstawowki pozwalaja podac przyblizona wartosc 15 litrow.
4 kilogramy kapusty kiszonej, odcisnietej, nieplukanej pociac, dolac wody, gotowac. Miesko podsmazyc, po podsmazeniu do gara wrzucic, zamieszac. Gotowac. Z rzadka probowac. Gdy kapucha dojdzie do mietkosci, dodac przecier pomidorowy, powidelka sliwkowe. Mieszac, pilnujac zeby nie przywarlo. Zjadac, oblizujac paluszki.

abnegat.ltd pisze...

Zapomnialem o przyprawach - to wedle uznania, ale koniecznymi sa lisc laurowy i angielskie ziele ;)

abnegat.ltd pisze...

...i suszony grzybek...
...i sliweczek suszonych garsc nieduza...

Anonimowy pisze...

...i winko czerwone wytrwane

gotowac na wolnym ogniu, po czym waliac na balkon w zimna noc. na nastepny dzien znow popyrkac, i znowy wyekspediowac na balkon. trzeciego dnia po ponowny gotowaniu pozrec obficie podlewajac slusznymi plynami :))))

to powiedzialam ja: skrzacik

abnegat.ltd pisze...

Skrzacik, czasu nie bylo. Toz ja to na pogotowiu kuchcilem. Zaczynalem rano zeby przd zmiana bylo gotowe. I zarlismy toto przez dwie doby - z wszystkimi czterema zmianami mialem wyzerke. Wina nie dawalem bo to by podejrzanie wygladalo w sklepie ;)