wtorek, 24 lutego 2009

Desperat

- Abnegat, wyjazd! - ryknelo spod sufitu. Odkad zamontowali to pieronstwo, czlowiek zjesc w spokoju nie moze. Jak ja teraz pojade z puszka szprotek na ja..
Na jasnej koszuli?? Cholera jasna.
- Pilny wyjazd do proby samobojczej. Denat lat 42, skoczyl z mostu.
Normalnie jak sie trafi turbodyspozytor... Czlowiek ma ochote dac mu medal za zaangazowanie i natychmiast wywalic na zbity pysk.
- Jestem w karetce - ryknalem w przelocie kolo dyspozytorni i wyciagnietym klusem pognalem do garazu. O, znowu pierwszy jestem. Odkad mamy zamontowane te glosniczki, szanse sie wyrownaly. A poniewaz moj zespol dobrze mnie wytrenowal przez ostatnich kilka lat, teraz szans bladych nie maja. Trening prosty byl. Po otrzymaniu telefonu z wezwaniem wszyscy sie ubierali i przechodzac w pelnym rynsztunku bojowym kolo mojej dyzurki kopali w drzwi z okrzykiem "wyjazd". No i doprowadzili do tego ze potrafie wsiasc do karetki z zamknietymi oczami.

Io-io-io-io - zawylismy ponuro i pognali ratowac samobojce. Jakos tak mi w glowie postalo ze w sumie to jest to chamstwo. Czlowiek sie nameczyl, wewnetrznie nastawil a my go uszczesliwiamy na sile. Czy tez unieszczesliwiamy. Temat jak widac trudny jest.
- Gdzie my jedziemy? - wyskoczylem na chwile z ponurych rozwazan.
- Do Geslowki.
- To tam jest most?
- Jak sie jedzie na Wdzydze...
- ..ee.. - mruknelo mi sie z powatpiewaniem. -To by powiedzieli ze we Wdzydzach skoczyl...

- Pan czeka na pogotowie? - zapytalem stojacego i machajacego wsciekle droznika.
- No, ja - rozgladnal sie dookola jakby sprawdzajac czy ktos jeszcze nie czeka. -Jest u nas, w budce.
- Ale ze jak - to on na tory skakal??
- ...tory? - Droznik nachylil sie jakby chcial zbadac organoleptycznie stezenie promili w wydychanym powietrzu. -Tu sie na tory nie da. Z rzeki my go wyjeli.
Zglupialem calkiem. Przeciez mostu tutaj nie ma...

W miedzyczasie dojechalismy do droznikowej budki.
- Brywieczor. Co sie stalo? - zapytalem przemoczonego ale poza tym calkiem dobrze wygladajacego suchotnika.
- Skoczylem z mostu.
- ??? - wykrzywiolem sie ogolnie. -A gdzie?
- A zrobili tu teraz przejscie na druga strone rzeki. Unia dala kase to i wojt sie postaral - wyjasnil droznik pochodzenie rzucajacego sie z mostu samobojcy.
A to ci dopiero. Bedzie jak nic plus w nadchodzacych wyborach. Znaczy dla wojta, nie dla samobojcy.
- I cos Pan Szanowny chcial osiagnac tym skakaniem?
- Utopic sie w rzece.
Predzej kark skrecic. Dobrze ze artyscie nie wpadlo do lba skoczyc na glowke bo by sie polamal. Musial sie wywrocic przy wodowaniu, inaczej by sie nie zmoczyl bardziej jak do kolan. A w dodatku czeka mnie wycieczka do miasta, na psychiatrie. Lomatko.

Jaki Brooklinski most, tacy i samobojcy.

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Rzecz się dzieje w miasteczku nad Bugiem,którego stan mieścił się w niskich i wynosił...nieco nad kolana.Po awanturze domowej facet zakomunikował ,że życie mu obrzydło i nawiał z domu,z mocnym ostanowieniem zakonczenia męczarni na tym łez padole i długo go już nie było.Ktos dał sygnał o samobóju, skoczył z mostu...Żona też zawiadomiła odpowiednie służby o zamiarach ślubnego i akcja...Pogotowie szuka na brzegu,strażacy(przybiegli,bo blisko było) brodzą w poszukiwaniu ciała a policja koordynuje... i nagle myśl strażaka- A może jest już w domu? A jakże!Grzeje się pod pierzyną! Skoczył,płytko było,utopić się nie da rady,kolana sobie poobijał,zmarzł i polazł do domu.
Niektórym to czego by się nie czepili,nic w życiu nie wychodzi.

modo

Anonimowy pisze...

A może to tylko krzyk rozpaczy był tak ekspresyjnie wyrażony przemoczonym ubraniem? Każdemu należna jest pomoc, nawet jak pozornie jej nie chce.

Anonimowy pisze...

znów się nie podpisałam, przepraszam.

Catta pisze...

Niepoważni ci samobójcy, nawet stanu wód nie sprawdzą...
Abnegat, czy myślałeś o spłodzeniu książeczki z opowiastkami "z życia lekarza "? Moim zdaniem piszesz tak smacznie, że chciałoby się taką książeczkę poczytać i pośmiać (czasem zadumać).

Anonimowy pisze...

jest (był?) "Z pamiętnika młodej lekarki", można by i "Zapiski pogotowiarza" wydać. tytuł taki, co by nikt nikogo za plagiat po sadach nie ścigał ;)

co do samobójców... trudny temat to to. bo skąd ma taki medyk czy inny postronny wiedzieć, czy to tak na poważnie żyć się odechciewa, czy tylko krzyk rozpaczy? hmm...

Anonimowy pisze...

Jest też „Dochtórko ratujcież", ale tam nie ma tego smakowitego wisielczego humoru Abiego. Biorąc pod uwagę treść snutych tu opowieści niezwykle cenne jest to, że autor nigdy nie przekracza granic dobrego smaku i nie okazuje tak częstej u różnych "ważnych doktorków" wyższości względem szarej masy pacjentów, nadętości i protekcjonalizmu. Chwała Mu za to.
To pisałam ja, Jarząbek Wacław, trener II klasy, czyli Ayako

eee-live pisze...

Mi to wygląda na chęć zwrócenia na siebie uwagi bardziej niż an próbę samobójczą. To takie moje skromne zdanie. ale ja się nie znam na ludziach :(

Anonimowy pisze...

Edward Stachura

"Nie Brookliński Most''

Rozdzierający
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek człowieczy

Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc-
To jest dopiero coś!

Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy

Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los-
To jest dopiero coś!

... nigdy nie wiadomo co siedzi w głowie człowieka z depresją.Czasem nasączony rozpaczą mózg podpowiada różne dziwne-niekiedy absurdalne rozwiązania.Czasem najtrudniej jest przebić się przez samego siebie ,żeby zobaczyć kawałek słońca.Wybaczcie mi patos.
Jedyne co mi przychodzi na myśl po czytaniu postu Wielce Szanownego Pana Doktora ;))) ,to to ,że człowiek jest nielogiczną istotą tragikomiczną . Jedyne co nam pozostaje to przebrnąć przez życiowy shit broniąc się orężem w postaci poczucia humoru i przeżycie życia w lekkim dystansie do otaczającej nas rzeczywistości (czasem z jedną może dwiema lampkami czerwonego wina we krwi). Pozdrawiam ciepło życząc słońca w sercu Szanownego Abiego i wszystkich czytelników- emili

Catta pisze...

Czytałam w młodości "Pan doktor na morzu" Richarda Gordona. Lekka i zabawna. Autor wydał całą serię książek "o doktorze". Po przeczytaniu chciałam zostać lekarzem na okręcie ;), nie zostałam.

abnegat.ltd pisze...

Modo, to calkiem podobny desperado jak moj...

Innesta, pewnie ze tak. Nie ma znaczenia co kto popelnil - mozna sie nazrec landrynek w zelach samobojczych. Zasadniczo kazdy pacjent ktory probowal, chocby tylko na niby, pozbawic sie zycia, ale zglasza taki zamiar, potrzebuje pomocy.

Catta, nie wiem. Moze kiedys.

Na_rozstaju - nie ma znaczenia. Kazdy musi byc pokazany psychiatrze.

Ayako, dzieki za dobre slowo. A Dochtorke znam. Nawet raz ja opisalem ;)

EL, dokladnie. Deprasanci zazwyczaj robia to skutecznie. A wszystki nerwicowe zaburzenia zazwyczaj nie. Ale ja jeno ludziom rury wkladam.

Emili, lampka wina jak najbardziej. Choc twierdza ze to szkodzi - ale to jakis taki nowomodny trynd jest. Poki co wierze ze umiarkowane ilosci pomagaja w prewencji zawalu :D Najwazniejsze to dorobic sobie ideologie.

Catta, to niebezpieczne jednak jest :D Znaczy czytanie ksiazek.
Ja z kolei przeczytalem "Znaczy Kapitan" i chcialem byc marynarzem. Ale na szczescie tez mi przeszlo...

kiciaf pisze...

Dawno, dawno temu pewien mój daleki znajomy - jeden z najsławniejszych krakowskich hipisów niejaki Lesio Hermes postanowił popełnić samobójstwo. Szczerze i nieodwołalnie, aczkolwiek być może pod wpływem uzywek różnych. Jako że Lesio wegeterianinem był od lat wielu, postanowił rozstać się z zyciem przy pomocy szynki konserwowanej polskiej o wadze 1,5 kg. O mały włos mu sie to udało. Jednakże został odratowany, albowiem towarzyszka jego życia (mająca z nim swoją drogą krzyż pański) miała co do niego inne plany i skończyło się na płukaniu żołądka.

Anonimowy pisze...

Ja tylko chciałam się wtrącić do jednej z poprzednich notek o studiach.

Mnie bierze k...ica, szlag i inne cholerstwa gdy słyszę, że ktoś ma zapłacić za swe studia gdy wyjeżdża. Człowiek (lub jego rodzice) całe życie płaci podatki nie małe i nie dość, że nie może przejść chodnikiem bez obawy o złamania, nie płacić za byle pierdy w urzędach, nie czekać ze wizytą u lekarza 2mc to gdy chcę poprawić swoją sytuację i wyjeżdża ma niby płacić za wyruszenie w siną dal.
No to tylko <:)> tyle chciałam wtrącić.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

a mnie nie przeszło...po książce o historii penicylinki .

M

Anonimowy pisze...

no i teraz będę przez noc nucić SDM, no ;) podobno jak ktoś się chce naprawdę zabić, to to robi. a jak nie, to tylko straszy otoczenie i kombinuje jak skakać/ciąć/wieszać się, żeby się nic nie stało...
metaksa

Anonimowy pisze...

metaksa, prawda. Taki desperacki krzyk o pomoc, kiedy najczęściej spiętrzone lęki dają o sobie znać.Albo wyłażą z wnętrza, z podświadomości i już nie można ich utrzymać w kupie ( czytaj : nie można z nimi pozostać sam na sam ). Niektórzy wszystko 'sobie kolekcjonują', nie próbując niczego rozładować (rozwiązać). nie wytrzymują, a jedynym sposobem zwrócenia na siebie okazji jest właśnie póba s. Ale są też i tacy co tak działaja pod wpływem impulsu, netrętnych myśli. I tacy co chca manipulować.
Niezależnie co stoi za próbą s, psychiatra się należy.
M

Anonimowy pisze...

Ja znam bardzo smutny przypadek osoby, która chyba tylko próbowała odebrać sobie życie... udało jej się za pierwszym razem :-(
Krysia

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, czy za rzeczonym Lesiem chodzily jeszcze?

Jocisko, ja rzadko dostaje piany, ale jak mnie obca baba walnela takim tekstem w trakcie towarzyskiego picia piwa to mi witki opadly. Dziwna jest ludzka rasa.

Metaksa & M - problem jest szerszy, ale zawsze niebezpieczny.

M, ciekawe kim zostaja ludzie ktorzy czytaja stulecie chirurgow. Bo jak chirurgami to by to wiele tlumaczylo ;)

Krysiu, nie ma udawania. To jest proba samobojcza; a w Twojej opowiesci niestety byla udana.

kiciaf pisze...

Nie wiem co za nim jeszcze chodziło. Ta była najbardziej spektakularna. I chyba najorginalniejsza, o jakiej słyszałam.